Ostatni tydzień maja i podsumowanie miesiącaPoniedziałek:5 km na orbitreku w 15m51s
Nie znam się na tym za bardzo. Dokręciłem jakąś regulującą śrubę tak, że ledwo dyszałem i się spociłem gorzej niż na półmaratonie
Wtorek:1. Z rana BS z crossem na "Rawickich Górkach":


2. Po południu regeneracyjne 10 km zrobione po podróży już w Szczecinie:
Środa:Postanowiłem zrobić bieg ciągły 10 km tempem półmaratońskim ale plus 5 - czyli około 4:20 - przezornie, bo było sporo w nogach po górskim wypadzie do Ani.
Po 5 km miałem nawet ochotę zrobić lapa i kolejną piątkę pobiec szybciej w 4:10, ale postanowiłem trzymać się założeń.
Na koniec dołożyłem dodatkowe 2 km


Weszło fajnie, troszkę szybciej i troszkę dalej
Czwartek:1. Rano 8 km biegu regeneracyjnego: ~05:48 min/km na średnim pulsie 121 bpm.
Dodatkowo wpadło kilka murali


2. W południe druga część: 7 km tempo podobne a średni puls nawet niższy 115 bpm - pobiegłem do szpitala po wyniki
Piątek:Spokojnie i turystycznie 32 km roweru plus wieczorem 50 min ćwiczeń.
Sobota:Na 8 rano umówiłem się z kolegą Przemkiem, który chciał biec pandemicznego tysiaka na stadionie.
W piątek nie byłem jeszcze pewien, czy sam się tego nie podejmę.
Na stadion mam około 2,3 km ale pobiegłem tam lekko orężną drogą.
Ogólnie chciałem w tym dniu zrobić longa około 20 km. Biegło mi się jednak źle.
Zrezygnowałem z lecenia 1 km na maksa już od samego początku, postanowiłem też nie spinać się na te 20 km, tylko pobiegać na stadionie z Przemkiem i co wyjdzie, to wyjdzie.
Przemek przyjechał z synem. Ja byłem szybciej i już trochę pokręciłem kółek na stadionie, później jeszcze kolejne z chłopakami w ramach rozgrzewki.
Syn Przemka leciał również 1 km. Postanowiłem pobiec za nim i go motywować. Przebiegliśmy kilometr w około 3:40, zapomniałem się i zalapowałem już za metą, i to z kilka metrów. Ja pobiegłem okrążenie dalej a do biegu szykował się Przemek.
Kolejny szybki kilometr leciałem z Przemkiem. Początek biegliśmy obok siebie, ja zewnętrznym torem. Przemek wyrwał nawet za bardzo do przodu. Musiałem go hamować i wskoczyłem przed niego. Starałem się trzymać założone tempo 3:40.
Po drugim kółku widziałem, że Przemek trochę słabnie. Motywowałem go a sam trzymałem tempo by miał w głowie, że zwalnia. Ostatnią prostą docisnąłem i zalapowałem kilometr w 3:35,4. Przemek się zebrał i złamał 3:40.
Ja dalej biegałem po stadionie, po chwili dołączyli w ramach schłodzenia chłopaki.
O dziwo nazbierało się tego całkiem ładnie i jak dobiegłem do domu to wyszło te 20 km - jakoś się rozkręciłem i biegało mi się stopniowo coraz lepiej

Wyszedł taki nawet fajny long-fartlek.
Stadion jest odmierzony i ma dokładnie 333,33 a bieżnia jest z jakiejś czerwonej mączki i nieźle sobie buty i nogi uwaliłem

Dodam, że wiatr nam sprawy nie ułatwiał.
Niedziela:Nizina Szczecińska jest teraz jednym z najbardziej ciepłych rejonów Polski. Ścierają się jakieś fronty i jest dodatkowo bardzo wietrznie.
Postanowiłem zrobić longa pod ultra po sobotnim longu.
Zaplanowałem sobie trasę w serwisie
https://www.alltrails.com/ - traka wrzuciłem do zegarka i w telefonie do Locusa.
Założyłem kamizelkę biegową
Instinct Eklipse Trail Vest do tego 2x 600ml wody z elektrolitami.
Trasę znałem ale przygotowałem sobie wszystko dla testowania pod ultra.
Weszło tak:

Ostatnio biegam jak słońce grzeje jak najbardziej, by się też do tego aklimatyzować.
Picia starczyło tak na styk. Wiatr w tym upale był nawet zbawienny, ale jak wbiegłem, w połowie dystansu na najwyższy punkt trasy, to dosłownie stawiało w pionie.
Miałem okulary przeciwsłoneczne a i tak jak biegłem przez pola to zakręcało piach w oczy.
Ogólnie weszło bardzo fajnie, nogi podawały, zero problemów. gdybym zatankował picie, to bym mógł spokojnie pobiec dalej, więc to bardzo cieszy.


----
Podsumowanie maja:
Samo bieganie w ujęciu tygodniowym:

Wszystko na razie fajnie gra.
Udało się dostać zastrzyki i od razu poczułem zdecydowaną poprawę. Dodatkowo w końcu ruszyły inne sprawy medyczne, które też powoli ogarniam.
Trening prowadzę sobie sam. Reaguję na wszystko na bieżąco wsłuchując się w swój organizm. Akcenty czasami zapożyczam od chłopaków. Przy takim kilometrażu staram się za bardzo akcentami nie obciążać i robię coś mocniejszego raz w tygodniu, chyba że czuję się dobrze, to sobie coś zawsze jeszcze podrzucę.
Dzięki Ani wpadł tez fajny wypad w góry
W czerwcu chciałbym to utrzymać.
Ten tydzień opiszę kolejnym razem. Poniedziałek i dziś były aktywne. Ciągle jest gorąco i wietrznie.