Leon - Kryzys wieku średniego

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Leon_w
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 18 gru 2017, 12:49
Życiówka na 10k: 42:36
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Witam wszystkich.

To może i ja zacznę pisać o swoich poczynaniach. Kto mi zabroni :P

O mnie:
Mam na imię Leszek, 40-stka się zbliża wielkimi krokami (rocznik 80). Praca, rodzina pewnie jak większość z Was.
Wcześniej nie miałem okazji biegać. Raz w tyg. grywam w piłkę ze znajomymi, trochę jeżdżę rowerem i na tym moje aktywności sportowe się kończyły.
A i wymiar (bo wymiar ma znaczenie :P) obecnie ok 80kg przy 183cm.

Jakoś w listopadzie tamtego roku (2017) znajomy z pracy do mnie dzwoni:
-Słuchaj, zbieram taką grupę biegową, sportowo-patriotyczną. Nie pobiegał byś z nami?
Ja - Nie wiem, ja nigdy nie biegałem, pewnie nie dam rady.
-Spoko, każdy będzie biegł wg. swoich możliwości
itd.

I tak zacząłem biegać.
Pamiętam pierwszy bieg. Najpierw studiowanie internetu, fora itp. I czytam: Najpierw spróbuj przebiegnąć 1 min.Co oni piszą! Minutę to każdy da radę. Ok. biegnę.1 min - Jest nieźle, daje radę. 1,30 - uffff ciężko, dyszę jak parowóz. 2 min. - u nie dam rady, przechodzę do marszu. No i tak tego dnia taki marszobiegiem z biegiem max 1 min. przebyłem ok 7 km (źle skręciłem i wyszło więcej niż zaplanowałem).

Dalej rozpocząłem plan treningowy z Endomondo na 10 km. Trenuję 3 x w tyg. Teraz kończę drugi plan, również z endomondo na przyspieszenie na 10 km.

Na wiosnę był mój pierwszy start w zawodach na 10 km. ukończony wynikiem 47:45.
Znajomy który mnie namówił na bieganie, teraz o mnie mówi: "Nienawidzę go! Ja biegam tyle lat, a on pobiegał trochę i robi lepsze czasy niż ja" :P:P:P

Moje cele się zmieniają. Najpierw było: przebiec 10km. Później zejść poniżej 50min.
Obecnie zastanawiam się czy nie ustawić poprzeczki na 40 min.

Mój ostatni bieg opiszę w następnym poście.


Link do komentarzy: Leon - Kryzys wieku średniego - Komentarze
Mój blog treningowy
Komentarze do bloga


5 km. - 20:27(23-06-2019)
10 km. - 42:36 (3-08-2019)
półmaraton - 1:43:04 (13-10-10219)
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Leon_w
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 18 gru 2017, 12:49
Życiówka na 10k: 42:36
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Idąc za ciosem, skrobię dalej.

Obrazek

Wczoraj wziąłem udział w zawodach "Biegi Wawrzynkowe" w Słupcy na 10 km.

Na początku zupełnie nie wiedziałem, jak mam podejść do tego biegu. Tydzień wcześniej opuściłem 4 treningi pod rząd. Również tydzień wcześniej byłem na rajdzie rowerowym. 100 km bez przygotowania, co trochę odbiło się na moich kolanach.
Co prawda po ostatnim teście Coopera (2960m) wychodziło że mogę atakować 45 min, jakoś nie byłem do tego przekonany. Ostatni tydzień ciężko mi się biegało.
Ok. Nr. startowy jest, jedziemy na start (biuro było w innym miejscu niż sam start, i dojazd był podstawionymi autobusami).
Po drodze zaczęło padać. No ładnie, znowu w deszczu. Ale zanim dojechaliśmy na miejsce, przestało padać. Pogoda wręcz idealna.
Na starcie ustawiłem się trochę poza połową stawki (niestety). Start i poszli. Zanim te ponad 300 osób się rozbujało to minął kawałek drogi, przez co pierwszy kilometr był bardzo wolny (ok 5'/km). Dalej już poszło. Tempo ustaliłem sobie (w trakcie biegu :P) na ok 4:40. Biegło się nawet całkiem lekko. I takim równym tempem mijały kolejne kilometry. Ok 7 km biegło się już troszkę ciężej, ale jeszcze z dużym zapasem. 8 km. Długa prosta, lekko z górki więc wydłużyłem krok. Mijam 9 km. No to trzeba przyspieszyć. Myślę sobie: -Na treningach biegałeś interwały 1km tempem 4:30 to i tutaj sobie pordzisz. Mijam jedną osobę, drugą. Dalej grupka osób kilkanaście metrów przede mną. Myślę sobie: -E na tych to nie ma już szans. Może odpuszczę? Ale cisnę dalej. Finisz na bieżni. Na bieżni mijam jeszcze ze dwie czy trzy osoby. Do mety jakieś 100 - 150m. Znajomy, który już ukończył bieg krzyczy do mnie: "Dajesz, dajesz". No to ogień. Lecę sprinta na maxa. Przede mną dwie osoby. Mijam jedną. Druga kilka metrów z przodu. Ale cisnę dalej. Przed samą metą zrobiła się trochę wrzawa. Gość ogląda się przez lewe ramię co się kroi, a ja w tym czasie mijam go z prawej strony :P. Dosłownie metr przed metą

Był trochę problem z pomiarem, ale ostatecznie wyszedł czas 45:57 i 100 miejsce, co mnie naprawdę mile zaskoczyło.
Wydaje mi się, że gdybym biegł mniej asekuracyjnie to dało by radę lepiej.
W podsumowaniu: bardzo udany bieg, przy bardzo dobrej pogodzie.

Obecnie kończy się mój plan treningowy i zastanawiam się co wybrać dalej. Czy dalej jechać plan z Endomondo na przyspieszenie (w końcu wg. niego jadę i są rezultaty). Czy wybrać jakiś inny. Myślałem o czymś pod 45'/10km ale wypadało by szukać czegoś pod 40'/10km. Jeśli macie jakieś propozycje, piszcie w komentarzach Tutaj - komentarze
Mój blog treningowy
Komentarze do bloga


5 km. - 20:27(23-06-2019)
10 km. - 42:36 (3-08-2019)
półmaraton - 1:43:04 (13-10-10219)
Awatar użytkownika
Leon_w
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 18 gru 2017, 12:49
Życiówka na 10k: 42:36
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Nowy tydzień, nowy plan, nowe życie.... a nie, życie stare :P

Tak więc jadę od początku plan z Endomondo. Wygląda podobnie jak poprzednio, tylko tempa są wyższe.
Ten tydzień do pracy na popołudniu, więc treningi trzeba robić rano. Względnie rano, ponieważ mam córkę pod opieką, więc zanim wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie itp. to była prawie 9-ta.
Dobra, córka wyeksportowana do kuzynki, można iść biegać. No masz, zaczęło padać. Trochę poczekałem, lekko przeleciało ale nadal trochę pada. E w ulewie na zawodach biegłem i było ok. to idę.
Dodam że trening na zwykłej drodze wg. zegarka.
Jeszcze szybko zerkam na mapy Google, żeby dobrać kółeczko o odpowiedniej długości. Tu za dużo, tu za mało, o tu pasuje.

Obrazek
Na dzisiaj w planie:
Rozbieganie 10 min(5:30)
200m(3:54) R200m(5:30)x10
Wychłodzenie 10 min (5:30)

No to lecimy. Rozbieganie jak to rozbieganie, spokojnie, chociaż na początku oddech zawsze mi jakoś przyspiesza, później się normuje. Po drodze prawie przestało padać, lekka mżawka, jest ok.
Pierwsze 200-ka. Nie wiem dokładnie jak szybko muszę biec, więc wszystko tak trochę na oko. Zegarek zanim unormuje wskazania tempa to te 200 m minie :P . 200m mija bardzo szybko i poszło dość gładko. Z każdą kolejną jest trudniej, ale ogólnie daje radę. Co chwilę zerkam na zegarek i tempo wydaje się być ok.
Piąta 200-ka: no robi się coraz ciężej. Na przerwach coraz mniej normuje się oddech, ale tragedii nie ma.
7-8: No już sapie jak parowóz, ale jadę dalej. Myślę sobie: "Na zawodach na finiszu bardziej sapałeś i dałeś radę". Nogi na szybkich odcinkach coraz bardziej sztywne.
To ostatni? Chyba tak. A jak nie? A to jeszcze jednego dam radę, ale to chyba ostatni był :P
Zegarek pokazuje wyczekane 10 min w spokojnym biegu. Nie raz po takich ostrych interwałach to i spokojny bieg był ciężki, ale nie tym razem. Nie było jakoś super lekko ale tak umiarkowanie.
Trening zaliczony.
W domu sprawdzam czasy i o dziwo udało mi się całkiem ładnie wcelować:
1534236488859mm.jpg
Można z czystym sumieniem iść do pracy :)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Mój blog treningowy
Komentarze do bloga


5 km. - 20:27(23-06-2019)
10 km. - 42:36 (3-08-2019)
półmaraton - 1:43:04 (13-10-10219)
Awatar użytkownika
Leon_w
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 18 gru 2017, 12:49
Życiówka na 10k: 42:36
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Kolejny trening zaliczony. Ale od początku...

Jakoś ciężko dzisiaj się było wybrać na trening. Może przez to, że połowę tygodnia pracowałem na popołudniu, a drugą połowę na rano.
Więc wieczorem zgaduję się z koleżanką na trening. No to przy orliku, o 20-tej. No ale żona wpadła na pomysł, żeby jeszcze dziś jechać po rower dla córki. Suma sumą wyszło tak, że pojechaliśmy i po rower i na trening na bieżnię.

Obrazek

Dzisiaj wg. planu było:
Rozbieganie 10 min (5:30)
23min przy 4:40
10 min wychłodzenie (5:30)

Jeszcze przed biegiem na szybko wprowadzałem dane do zegarka, w tym czasie dojechała koleżanka i na bieżnię.

10 min spokojnego biegu zleciało bardzo szybko. Koleżanka znana z tego, że nadaje jak radyjko i tym razem nie zawiodła :P
Dalej każdy biegał już swoje. Ja starałem trzymać się tempo ok 4:40, chociaż trochę mnie kusiło by zejść niżej, bo biegło się całkiem ok. Gdzieś na 7 min przed końcem oddech był już dość szybki, ale jakoś nie miałem ochoty zwalniać, chociaż tempo było trochę za wysokie. Ostatnie minuty już dosyć ciężkie, oddech szybki ale nadal nie zwalniałem. Na jakieś 150m dołączyła na chwilę moja 6 letnia córka i o dziwo biegła za mną ten odcinek.
Ostatnie 10 min już spokojnie razem z "radyjkiem" :P. Na przedostatnie kółeczko dołączyła znowu moja córka, i w miarę przebiegła całe z nami.

Po treningu trochę rozciągania i na plac zabaw :P

Jak się okazało, cały szybki odcinek wyszedł ok 4:30.
1534448183730.jpg
Tak czy inaczej, trening całkiem, całkiem.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Mój blog treningowy
Komentarze do bloga


5 km. - 20:27(23-06-2019)
10 km. - 42:36 (3-08-2019)
półmaraton - 1:43:04 (13-10-10219)
Awatar użytkownika
Leon_w
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 18 gru 2017, 12:49
Życiówka na 10k: 42:36
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Sobota. W soboty często mamy trening wspólny z naszą grupą. Nie ma nas za dużo, ale zawsze w kupie raźniej. Tym razem nie wyszło. W piątek wieczorem było ognisko, były drinki itp. no i niestety dzisiaj rano nie byłem w stanie biegać :ojnie: . Po południu było już w miarę ok. ale i tak na trening wyszedłem wieczorem. Przy okazji zabrałem całą moją rodzinkę. Ja pieszo, oni rowerami :P.

Obrazek
W planie długie spokojne wybieganie i takie też było. Z samego treningu raczej nie ma nic ciekawego do opowiadania, no może poza tym, że wróciłem jako pierwszy przed rodzinką na rowerach :P.
Wyszło 12 km tempem 5:30. Średnie HR (z nadgarstka) wyszło 152. Pamiętam jeszcze jak przy wolniejszym biegu miałem puls ponad 170. Zastanawiałem się wtedy, czy to możliwe że ludzie przy lepszym tempie mają dużo niższy puls niż ja wtedy. Teraz widzę, że to kwestia treningów.
Trening całkiem fajny, w miarę lekki. Po treningu zimny prysznic na nogi i.... zapomniałem o rozciąganiu :lalala: .
Ostatnio znajoma mówiła, że najpierw zimny prysznic na nogi a dopiero po tym rozciąganie/rolowanie. Zastanawiam się jakie jest Wasze zdanie na ten temat.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Mój blog treningowy
Komentarze do bloga


5 km. - 20:27(23-06-2019)
10 km. - 42:36 (3-08-2019)
półmaraton - 1:43:04 (13-10-10219)
Awatar użytkownika
Leon_w
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 18 gru 2017, 12:49
Życiówka na 10k: 42:36
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Oj ciężko dzisiaj, ciężko ale....

Obrazek
Więc dzisiaj w planie był test Coopera. W pracy na rano, więc trening popołudniu lub wieczorem. Po pracy zjadłem obiad, trochę się poleniłem i jakieś dwie godziny później heja na bieżnie. Byłem bardzo nastawiony by wykręcić wreszcie całe 3 km. co było jednym z moich celów biegowych.
Na bieżni najpierw spokojne rozbieganie, ze cztery kółeczka. Żołądkowo niezbyt komfortowo, widocznie żurek z kiełbasą się nie strawił jeszcze :P.
Rozgrzany, jeszcze łyczek wody i można startować. I poszły konie po betonie. Pierwsze kółeczko w szybkim tempie, za szybkim. W planie było trzymać się jak najbardziej 4:00/km a początek był szybszy. Drugie już daje znać o sobie. Z każdym kolejnym coraz gorzej. Tempo spada z każdym okrążeniem. Wreszcie złapałem chyba odpowiednie tempo i odpowiedni rytm. Z bardzo ciężkim oddechem biegłem dalej. W głowie myśli: "ciężko, nie dasz rady", ale też druga półkula podpowiada : "Dajesz, dobrze jest, dobre tempo. Nikt nie mówił że będzie łatwo". Dalej tylko liczyłem kółeczka (chociaż i z tym już problemy miałem :P), nie patrzyłem na czas, po prostu biegłem tak szybko jak mi płuca pozwalały (w nogach jakoś w miarę siły były). Ostatnie dwa, ale czuje że już sporo wolniej. Zaczynam siódme kółeczko, zerkam na zegarek - coś koło 40 sek. zostało, uuu za mało. Ale przyspieszam na ostatni odcinek i biegnę w trupa. KOOONNiec. Zatrzymuję się i ledwo mogę złapać oddech. Na żadnych zawodach się tak nie skatowałem. W głowie - lipa, zabrakło. Zerkam na zegarek: 3,01 km. Chwila zastanowienia. No tak, 3 km to 7,5 kółeczka (po 400m).
Ogólnie jakiś niedosyt mam. Niby cel osiągnięty, ale... jeżeli boisko ma równe 400 m, to mogło mi zabraknąć kilka metrów (1 i 3 km powinny się chyba pokrywać.). Drugie to było naprawdę na maxa, nic więcej bym nie wycisnął. Jeszcze trzeba sporo potrenować żeby te 3 km. w miarę spokojnie zrobić. Z drugiej strony poprzedni test był ok 1.5 mies. temu i wyszło coś koło 2,950, więc są tam jakieś postępy.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Mój blog treningowy
Komentarze do bloga


5 km. - 20:27(23-06-2019)
10 km. - 42:36 (3-08-2019)
półmaraton - 1:43:04 (13-10-10219)
Awatar użytkownika
Leon_w
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 18 gru 2017, 12:49
Życiówka na 10k: 42:36
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Czwartek, czwartunio i czwarty dzień nowego planu.

Obrazek

Dzisiaj miało być, jak mi to ładnie Endomondo napisało: "Intensywny bieg 9,74 km w 47m:56s".
Ugadaliśmy się z koleżanką, że będziemy biegać w koło boiska koło godz 17-tej. Niezbyt wyszukany teren. Połowa trasy kostka, reszta trawa.
Rozbieganie 10 min. W miarę ok. był czas na pogaduchy. Zaczynam bieg w tempie ok 4:30. Na początku ok. Po 5 min już oddech ciężki. Dalej tylko gorzej. 15 min. bardzo ciężko, no ale biegnę jeszcze. 20 min. Zerkam na zegarek, jeszcze 8 min. odpuszczam, nie ma sensu się katować znowu. Przeszedłem do truchtu, ale nawet to było już ciężko. Jeszcze jedno kółeczko spacerkiem i koniec.
W sumie wyszło 6 km przy średniej 5:00 min/km. (z rozbieganiem).

No ciężko dzisiaj. Albo po wtorkowych 12 min nie wypocząłem, albo pogoda (ok 30^ i pełne słońce), albo jedno i drugie. W sumie jakoś nie mam do siebie dużych pretensji. Przy takiej temperaturze nie wykręci się tego samego co przy 15 stopniach.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Mój blog treningowy
Komentarze do bloga


5 km. - 20:27(23-06-2019)
10 km. - 42:36 (3-08-2019)
półmaraton - 1:43:04 (13-10-10219)
Awatar użytkownika
Leon_w
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 18 gru 2017, 12:49
Życiówka na 10k: 42:36
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Sobota to tradycyjnie długie wybiegania.
Obrazek
7:20 pobudka, witaminki, szklanka wody i do lasu.
Miało być grupowe bieganie, niestety nikt się nie stawił więc pozostało biegać samemu.
Trasa w miarę fajna, połowa lekko pod górkę, jeden podbieg, reszta lekko z górki. Miejscami piasek ale w większości utwardzona droga.
Biegło się w miarę ok, chociaż mam wrażenie, że to nie jest szczytowa forma. Wczoraj łydkę tak miałem pospinaną, że chwilami aż rwało. Rozmasowałem piłką tenisową, to trochę pomogło. Dzisiaj planuję jechać poszukać wałka do rolowania. Są jakieś kryteria odnośnie wałków? czy mało ważne jako to wałek?

Pomijając, trening ok. chociaż mam odczucie że powinien trochę lżej wejść. Chociaż tętno średnie wyszło 150 (z nadgarstka).
Po drodze jedna sarenka i 0 dzików :P.
Teraz dwa dni zasłużonego odpoczynku. No może jakaś piłeczka w niedzielę.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Mój blog treningowy
Komentarze do bloga


5 km. - 20:27(23-06-2019)
10 km. - 42:36 (3-08-2019)
półmaraton - 1:43:04 (13-10-10219)
Awatar użytkownika
Leon_w
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 18 gru 2017, 12:49
Życiówka na 10k: 42:36
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wtorek, 7 dzień nowego-starego planu.

Udało nam się zgadać na wspólny trening i tak o 9:00 spotkaliśmy się na bieżni.
Obrazek

Dzisiaj w planie 10x200. Teoretycznie szybkie odcinki powinny być koło 45", ale że mieliśmy dziewczynę w składzie, to biegaliśmy je ok 48".
Chyba dwa dni przerwy i sprzyjająca pogoda pomogły, bo wszystko weszło bez żadnego problemu. Po czwartkowym treningu zacząłem się zastanawiać czy coś jest nie tak, ale chyba wszystko wraca do normy.
Nawet na ostatnią 200-tkę, jak się dwóch facetów spotkało, to trzeba było wyścigi zrobić :P. Nie wiem czy kolega dawał z siebie wszystko ale na "metę" wbiegliśmy jednocześnie :). Może i nie potrzebne to było, ale taka rywalizacja przynosi sporo frajdy.
I ogólnie wspólny trening z osobami co są na podobnym poziomie jest dużo lepszy niż samotne bieganie.
Koleżankę trochę wymęczyliśmy, ale dała też radę.

Naprawdę przyjemny trening.
Mój blog treningowy
Komentarze do bloga


5 km. - 20:27(23-06-2019)
10 km. - 42:36 (3-08-2019)
półmaraton - 1:43:04 (13-10-10219)
Awatar użytkownika
Leon_w
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 18 gru 2017, 12:49
Życiówka na 10k: 42:36
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Czwartunio i kolejny trening.
Obrazek
Dzisiaj znów trafiliśmy na bieżnię z koleżanką. W planie 20 min T10.
Tradycyjnie rozgrzeweczka 10 min. rozciąganie i start.
Na początku jakoś nie mogłem wbić się w tempo. Najpierw sporo za szybko, później troszkę za wolno, ale gdzieś przy trzecim kółeczku się wbiłem i do końca już było tempo na odpowiednim poziomie.
Przez 15 min. biegło się całkiem przyjemnie, a ostatnie 5 min już dawało się we znaki. Koleżanka po 15 min zrobiła przerwę, ja dokończyłem całe 20. Jednak się zastanawiam, czy dał bym radę tym tempem biec przez 45 min?. Zobaczymy.
Na koniec 10 min. truchtu, rozciąganie i jeszcze jedno kółeczko z córeczką :).
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Mój blog treningowy
Komentarze do bloga


5 km. - 20:27(23-06-2019)
10 km. - 42:36 (3-08-2019)
półmaraton - 1:43:04 (13-10-10219)
Awatar użytkownika
Leon_w
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 18 gru 2017, 12:49
Życiówka na 10k: 42:36
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Sobota, czyli czas spokojnego biegu.
Dzisiaj fajnie, bo bez pośpiechu. Nie miałem konkretnej godziny na trening. Po prostu wstałem jak się wyspałem, wypiłem kawę i poszedłem biegać. Przy okazji namówiłem dziewczyny (żonę i córkę) żeby potowarzyszyły mi na rowerach.

Obrazek

Ogólnie z na treningu nic ciekawego się nie działo. Długie spokojne wybiegania mają to do siebie, że są długie i spokojne :P
Sprawdziłem przy okazji działanie "wirtualnego zająca" w zegarku. W sumie fajne dosyć. Wyraźnie widać czy trzeba przyspieszyć czy zwolnić żeby osiągnąć wyznaczony czas i o ile jesteśmy do tyłu lub do przodu.
No i tak wpadło 12,5 km. przy 5:30 min/km a tętno średnie 147. No ale pogoda od rana idealna na bieganie. Bez słońca, w miarę chłodno.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Mój blog treningowy
Komentarze do bloga


5 km. - 20:27(23-06-2019)
10 km. - 42:36 (3-08-2019)
półmaraton - 1:43:04 (13-10-10219)
Awatar użytkownika
Leon_w
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 18 gru 2017, 12:49
Życiówka na 10k: 42:36
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wtorek to przeważnie ciężkie interwały. Nie inaczej było i dzisiaj.
W pracy od rana, więc trening wypadł po południu. Po pracy obiad, godzinka odpoczynku i ruszam na bieżnię. Przy okazji przetestowałem wypożyczalnie rowerów miejskich. Wypożyczyliśmy z żoną rowery, a córka jechała na swoim(nie dawno nauczyła się jeździć rowerem). Pięknie bo stacje są blisko mojego mieszkania i prawie przy samej bieżni, więc już wiem jak będę dojeżdżał na treningi :)
Obrazek
Dzisiaj wg. mojego elektronicznego trenera (endomondo) jak zwykle interwały. Dzisiaj 6x400 przy 3:47 P 400m. Przeliczyłem na odcinki i wyszło mi 1:30/400m. szybko. Uzbrojony w dwa zegarki ruszam na start :P
Na początek jak zwykle rozciąganie i 10 min truchtu. Łyczek wody i do dzieła. Na początku, o całkiem spoko. Nawet jakoś fajnie mi nogi sprężynowały i fajnie się biegło. Ale w sumie ok 100 m, a potem zaczynała się już praca. Pierwsze kółeczko wskoczyło 1:33. Mogło być ciut szybciej. Na 400m truchtu dało się odpocząć, tętno spadło do ok 155. Drugie już trochę ciężej, ale za to trochę szybciej - 1:30.
Następne już coraz ciężej, tętno podchodziło już do 180, ale też w tempo - 1:28. Kolejne po 1:31, 1:34 i 1:32. Już przy dwóch ostatnich na końcówkach puls przekraczał 180, max wskoczyło 184 a przy truchcie schodził do ok 165.
Ciężki trening. Chociaż udało się wszystko domknąć, zastanawiam się czy Endo trochę nie przesadza.
Zegarek (Amazfit 2) na bieżni trochę słabo sobie radzi. Na każdym okrążeniu skraca o kilka metrów co przy większej ilości okrążeń już daje sporą różnicę. Ale za to puls z nadgarstka całkiem nieźle wypada. Dzisiaj porównywałem go z Sigmą z pasem i różnica była bardzo znikoma. Sigma prędzej wyłapywała zmiany, ale i Stratos po chwili równał.
W czwartek zrobię tylko jakiś lekki trening, w sobotę zawody. Nie docelowe, nawet trasa bez atestu ale planuje narzucić tempo 4:30 i zobaczyć jak długo je utrzymam. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Mój blog treningowy
Komentarze do bloga


5 km. - 20:27(23-06-2019)
10 km. - 42:36 (3-08-2019)
półmaraton - 1:43:04 (13-10-10219)
Awatar użytkownika
Leon_w
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 18 gru 2017, 12:49
Życiówka na 10k: 42:36
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek
Dzisiaj spokojnie i krótko. W sobotę zawody (czy może raczej test :P), więc trzeba trochę odpocząć.
Więc spokojny bieg ok 5:20min/km + 4 przebieżki ok 25 sek. Tempo przebieżek zupełnie na oko, ale dość szybkie. W sumie to nie wiem jak dokładnie mają wyglądać takie przebieżki.
Tak że zupełnie na luzie a w sobotę się trochę pomęczę. Bieg to "Słodkowska Dycha". Bardzo skromny bieg, limit 100 osób, na razie jest połowa, więc jest szansa na dobre miejsce :P.
Większy bieg na który się szykuję to Międzynarodowy Bieg Warciański w Kole, 28-10-2018. Tam limit jest 700 osób. Jest jeszcze trochę czasu, więc może się doszlifuje trochę formę.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Mój blog treningowy
Komentarze do bloga


5 km. - 20:27(23-06-2019)
10 km. - 42:36 (3-08-2019)
półmaraton - 1:43:04 (13-10-10219)
Awatar użytkownika
Leon_w
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 18 gru 2017, 12:49
Życiówka na 10k: 42:36
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Zawody.
Skromne, małe ale z pomiarem czasu. Trasa bez homologacji, wg. Organizatorów 10,4 km. Uczestników aż 49 :)
Nastrój przed zawodami taki średni. Jeszcze przed wyjazdem mówię do żony, że chętniej bym poszedł na drzemkę niż na te biegi. No ale jakoś się zebrałem.
Założenie miałem proste: narzucić tempo 4:30 i postarać się jak najdłużej je utrzymać. Ustawiłem elektronicznego zająca na 4:30 i heja.
Start. Pierwszy km. dosyć szybko. Dopiero po czasie zacząłem zwalniać bo zegarek pokazywał za szybkie tempo. Jak będzie za szybko, to szybko spuchnę.
Drugi już tempo w normie, zając pokazuje ok 13sek. na plusie.
Następne trzy weszły równiutko po 4:30.
OK 20m z przodu jakaś dziewczyna która wcześniej musiała być bardziej z przodu. Myślę: osłabła, to pewnie ja dogonić.
Na szóstym zaczęło się już robić ciężko. Rezerwa na zającu zaczęła trochę spadać. Kobitka jak była tak nadal jest z przodu.
7km. już bardzo ciężko i coraz wolniej. Rezerwa stopniała prawie do zera, ale jeszcze nie jest w minusie. Biegnę dalej.
8 km. Tutaj już zaczęła się prawdziwa walka. Na zegarku ustawiony Zając, więc nie widzę ile km i ile czasu, a nie chciało mi się przełączać na okno z czasem. Ale do końca musi być już blisko. Tutaj zaczęła się chyba praca głową, bo z nóg to nie było już co wycisnąć. Kobitka z przodu była dobrą motywacją, bo jak ona daje rade to ja przecież nie odpuszczę. Tym bardziej że zacząłem się powolutku do niej zbliżać.
Dziwny kilometr. Z samej głowy wycisnąłem 4:23. Ale sił już brak. Chwilami kołaczą się myśli o rezygnacji.
9km. Strasznie dysze, spuchłem już, ale biegnę. Moje myśli:
- jeszcze ten zakręt i kawałek prostej do mety.
- K... a, to jeszcze dalej, to musi za następnym zakrętem być.
Jakoś dogoniłem kobitkę z przodu, też strasznie spuchła, ale daje radę. Mówię do niej ze juz blisko.
Ktoś gdzieś krzyczy że jeszcze 600m. a ja totalnie bez sił. Na dodatek kolka mnie łapie. Zaczynam już wyzywać :
- je......ne 400 metrów, k.....a za karę je dołożyli.
Zaczynam zostawać z tyłu, koleżanka mnie motywuje, ale nie ma szans na przyspieszenie. Biegnę coraz wolniej. Widać już ludzi przy mecie, ale to jeszcze spory kawałek (jak na mój stan). To już była prawdziwa walka. Sił nie ma, w boku kłuje jak diabli, ale meta blisko, to nie czas na rezygnację. To było najdłuższe 400m w moim życiu. W końcu udało się jakoś doczołgać do mety.
Czas: 46:28.
Miejsce open : 15
Wg. zegarka, dycha pękła w 44:46.
Może to nie jest oficjalna życiówka, ale dla mnie wystarczy.
Po wszystkim Zastanawiają mnie dwie rzeczy:
1. Czy ja czasami nie jestem za stary na takie katowanie się?
2. Na jaki Ch..... ja w ogóle się tak katuje? Po co?
Nie znam dokładnie odpowiedzi na te pytania, ale takie wykraczanie poza granice swojej wytrzymałości to naprawdę duża sztuka.
Pewnie wielu z Was powie, że to żaden wyczyn, że 45 to nic wielkiego. Uwierzcie mi, że dla kogoś, kto jeszcze nie jest gotowy na te 45 to jest coś wielkiego.
Obrazek
Mój blog treningowy
Komentarze do bloga


5 km. - 20:27(23-06-2019)
10 km. - 42:36 (3-08-2019)
półmaraton - 1:43:04 (13-10-10219)
Awatar użytkownika
Leon_w
Wyga
Wyga
Posty: 142
Rejestracja: 18 gru 2017, 12:49
Życiówka na 10k: 42:36
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Nie ma obijania się, bierzemy się dalej do pracy.
Po zawodach dwa dni relaksu. Oj potrzebne były. Przez całą niedzielę jeszcze nie mogłem wkręcić się na obroty, więc dzień bardzo leniwy :P.

Wtorek = interwały.
10x200m 3:47 P200m
Wg moich obliczeń wychodziło 45,5 sekund na 200m.
Na trening stawiła się koleżanka, która dzielnie dotrzymuje mi kroku.
10 min truchtu na rozgrzewkę i ogień. 5 kółeczek przerwę robiliśmy w truchcie, a resztę połowa w marszu, połowa w truchcie.
200-ti wlazły w czasach:
45, 44, 44, 46, 43, 43, 44, 43, 44 i 41.
Nie było jakoś mega ciężko, ale trochę trzeba było się napocić.
Na koniec 10 min truchciku.

Czwartek = T10
Dzisiaj 21min T10(4:30).
Koleżanka nie odpuszcza, więc i dzisiaj też ze mną trenowała.
10min rozgrzewki, łyczek wody i jedziemy.
Ogólnie samo nastawienie było już inne. Bo co to biec tak przez 20 min jak już biegłem tak przez 45min. Tak że nie było jakiś problemów. Oddech był jeszcze w miarę, tętno trzymało się w okolicach 165. Koleżanka miała trochę trudniej, nawet ostatnie kółeczko chciała odpuścić, ale dokręciła do końca. Wyszło 21min przy 4:33 czyli ok.
Jeszcze 10 min truchciku, rozciąganie a i "deska" 65s. Deska była w podparciu na mrówkach, co chyba im się nie za bardzo spodobało, bo zaczęły mnie gryźć. Ale trzeba było wytrzymać 65s :P
Ogólnie fajnie. T10 teraz jakoś lżej wchodzi. Może to jakiś postęp.
Mój blog treningowy
Komentarze do bloga


5 km. - 20:27(23-06-2019)
10 km. - 42:36 (3-08-2019)
półmaraton - 1:43:04 (13-10-10219)
ODPOWIEDZ