Uff, wystartowalem.
Przygotowania byly jakie byly, ostatnio przebieglem sie w srode, w piatek sie nie udalo, bo lalo.
W sobote poszedlem przynajmniej na basen, zrobilem 3km i nawet nie bylo tak zle.
Po poludniu dbalem, zeby odbudowac zapasy glikogenu, bo basen je na pewno mocno uszczuplil.
I sie udalo, bo polmaraton przebieglem bez potrzeby wspomagania: nawet nie pilem w czasie biegu.
Pogoda dopisala idealnie. 12-13 stopni, niebo zachmurzone, ale od czasu do czasu na chwile pojawiao sie slonce.
I dobrze, bo sie od razu robilo bardzo cieplo.
Na start ledwo zdarzylem wskoczyc do swojej strefy, bo jak sie okazalo <1:35, to byla pierwsza, calkiem niedluza strefa tuz za elita.
Zobaczylem tak balon na 1:29 i postanowilem trzymac sie go tak dlugo jak bede mogl.
Chwile pozniej polecielismy i to przed czasem (sic!), tak ze nawet zona nie zdarzyla mi na starcie zdjecia zrobic.
Pierwszy kilometr mocno zatloczony, wiec tempo bylo slabsze, ale pace maker nadgonil na drugim
Nie bylo lekko, tetno poszybowalo do 175-177, wiedzialem, ze tak calosci nie przebiegne.
Utrzymalem sie za pacem przez pierwsze 6km, potem zszedlem do 4:20-4:25, ktore trzymalem na km 7-14.
Wtedy tez zaczela pojawiac sie kolka, tak po srodku, takie raczej skurcz miesni niz klucie w boku.
Staralem trzymac sie ja na dystans, ale powolutku rosla. Na szczescie nei wystrzelila.
Kilometry 15 i 16 byly najwolniejsze, odpowiednio 4:30 i 4:29, wtedy postanowilem, ze chrzanie to,
no risk no fun, i postanowilem przyspieszyc. Intensywnosc wzrosla i co ciekawe kolka w zasadzie zniknela
(zaczalem znacznie mocniej pracowac przepona i chyba to pomoglo).
Na km 17 jeszcze sie rozkrecalem (4:25), ale nastepne juz przelecialy szybciej:
18-y w 4:18, 19-y w 4:12, 20-y w 4:15, 21-y w 4:10, na ostatnich 200m zdobylem sie jeszcze na sprint i wyprzedzilem z 5-6 osob, ktorzy ostatnie kilometry biegli tuz przede mna.
Oficjalny czas:
1:32:32No i jak moge to skomentowac? Ciezko sie bieglo. Grypa to jednak straszne swinstwo
Ani przez chwile nie moglem powiedziec, zebym biegl swoim rytmem.
Nogi pracowaly dobrze (sr. czas kontaktu 233ms), ale wydolnosc lezala i kwiczala
Trudno powiedziec, zeby bym zadowolony z wyniku. Zyciowka co prawda poprawiona o 2:40, ale powinno peknac 1:30.
Z drugiej strony forma byla daleka od optymalnej.
Pierwsza dobra wiadomosc jest taka, ze impreza jest bardzo przyjemna, niedaleko, niezbyt droga i dobrze zorganizowana.
Postanowilem wystartowac za rok

Co ciekawe: w katategorii M45 (wlasnie do niej wskoczylem) zajalem miejsce 49 na 511, ktorzy ukonczyli bieg, czyli w 10%, co mnie niezmiernie pozytywnie zaskoczylo. Mala rzecz a cieszy. Always look on bright side of life...
