Niedziela 17.11.2019DZIEŃ ZAWODÓW
6 AmberExpo Półmaraton Gdańsk.
PORANEK:
Wstałem ponad 3 godziny przed startem, o godzinie 5.41. Według zegarka regeneracja przebiegła dobrze:
Załącznik:
nightly recharge.jpg
Tętno spoczynkowe 45. Chociaż ponoć ostatnia noc nie ma znaczenia a liczy się to, jak wyspaliśmy się w przedostatnią noc. Więc u mnie przedostatnia noc była jeszcze lepsza

Czułem się ogólnie dobrze, niestety noga dawała o sobie znać. Nie odważyłem się biec bez środka przeciwbólowego. O 6.45 zjadłem śniadanie: 2 kromki chleba z Nutellą oraz jedna z miodem, całość popiłem kawą. Zażyłem Voltaren 100mg. Następnie wypiłem puszkę Oshee z magnezem i witaminami. Spakowałem się i ruszyłem na miejsce startu, przybywając tam przed godziną 8.00. Popijając małymi łyczkami izotonik przebrałem się, do kieszeni wsunąłem jeden pitny żel Squeezy o smaku malinowym, skorzystałem z toalety i rozpocząłem rozgrzewkę. W trakcie odnotowałem, że ból nogi niestety nie zmniejsza się i byłem już pewny, że nie będzie dobrego ścigania. Postanowiłem jednak biec planowo po 4:00 min/km tyle ile dam radę i potem ewentualnie zwalniać.
BIEG:
Tuż przed startem odpaliłem zegarek (satelity GPS + Galileo - ta opcja jest u mnie najdokładniejsza), tętno już na starcie 119. Ustawiłem się za pacemakerami na 1:24:59 i punkt 9.00 ruszyliśmy. Pierwsze 5 km w ogóle mnie nie poruszyło, choć noga bolała, jednak trochę mniej niż na truchcie rozgrzewkowym więc nabrałem nadziei, że gorzej nie będzie. Pierwsze 5 km wykonane planowo, poniżej 20 minut. Przy "wodopoju" szybkie dwa łyczki i lecimy dalej. Kolejne 5 km również dobrze, choć na 9 km noga niestety zaczęła troszkę bardziej boleć. Ale wciąż mogłem nią ruszać więc biegłem

Druga "piątka" odrobinę ponad 20 minut. Tutaj "wodopój" ominąłem.
Kolejna "piątka" była najtrudniejsza podczas tego biegu. Tętno zaczęło wyskakiwać ponad próg, na zegarku często widziałem 180, czasem nawet więcej. Troszkę mnie przytkało i grupa odskoczyła mi ale starałem się nie puścić jej dalej niż 5 - 10 metrów. Dobiegłem do trzeciego punktu żywieniowego, złapałem kubek z wodą, znów dwa małe łyczki, a potem wypiłem żel. Jeszcze przez kilometr pozostawałem z tyłu grupy, wreszcie na 16-tym chyba zaczął działać żel, bo nagle wróciły mi siły i szybko zameldowałem się za plecami "zajączków". Razem z nimi biegłem do 18 kilometra. Do końca zostały już tylko 3 a przede mną widać było mocny podbieg na wiadukt na Alei Macieja Płażyńskiego. Poczułem nagły napływ sił i ruszyłem do przodu, zostawiając grupę w tyle. Starałem się trzymać tempo choć nie było to łatwe i pod koniec podbiegu spadło do 4:05, tętno zaś wzrosło do 182. Stratę odrobiłem jednak na zbiegu i ostatnie 2 kilometry biegłem już prawie na bezdechu. Jeszcze mocny finisz w hali (na tyle na ile było mnie stać, hehe) i meta!
Tak przedstawia się wykres tętna, tempa i kadencji:
Załącznik:
Racetetno.jpg
Wyniki:
Czas:
1:23:51Miejsce Open:
91Miejsce w kategorii:
19