Buniek - 5km poniżej 17min do połowy 2022
Moderator: infernal
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Czwartek, 02.12.2010
10 km easy, bardzo zmarzłem bo miałem tylko najcieńsze leginsy.
Piątek i sobota 03-04.12.2010
wolne, trochę odpuściłem przed półmaratonem i musiałem dać trochę czasu stopie bo z każdym dniem było odrobinkę gorzej, cały czas swobodnie biegać ale przy chodzeniu mnie bolało a przecież nie o to chodzi
Niedziela, 05.06.2010
Półmaraton Świętych Mikołajów
Pierwszy raz na dużych zawodach ustawiłem się w miarę z przodu i to była dobra decyzja. Już po 300-400 mogłem biec z taką prędkością z jaką chciałem bez zbędnego przeciskania, lawirowania pomiędzy biegaczami. Pierwsze 4 km prawie cały czas pod lekką górkę ale po asfalcie więc z utrzymaniem dobrego tempa nie było problemu. Dalej trasa prowadziła przez las drogami gruntowymi, które były odśnieżone (czasami lepiej, czasami gorzej). Tu zaczęły się schody i biegło się coraz ciężej. Przez kolejne 8 km biegło mi się dziwnie lekko a kilometry mijały błyskawicznie. Od 13 km zrobiło się naprawdę ciężko i zacząłem trochę zwalniać. Oczekiwałem z utęsknieniem asfaltu, który miał być na samej końcówce ale trasa biegła trochę inaczej niż myślałem i na asfalt wbiegliśmy później niż miałem to w planach. 20 km na zegarku ~1:24:50 już wiem , że złamię 1,5h . Przyspieszam ale łapie mnie kolka wyprzedzam jednego biegacza i przesuwam się na 49 pozycję (kibice informowali o miejscu) gdy zobaczyłem że to możliwe to bardzo chciałem zmieścić się w pierwszej 50. Cały czas przyspieszałem (tempo na ostatnim kilometrze najszybsze), ale zorientowałem się, że coś jest nie tak z długością ostatniego kilometra z haczykiem (powinno być 1,1 km) ale to nie było ważne bo kolka mocno mi dokuczała a za mną było dwóch biegaczy. Niestety wyprzedzili mnie i zakończyłem zawody na 51 miejscu (1328 osób ukończyło bieg). Czas 1:30:37
Nie jest źle bo poprawiłem życiówkę o ponad 4 minuty i to w ciężkich warunkach (śnieg) ale cały bieg byłem nastawiony na to, że będę miał czas ok. minuty lepszy i było to dla mnie zawodem.
Bieg bardzo mi się podobał choć pewne niedociągnięcia organizacyjne były (nie korzystałem z szatni, pryszniców, depozytów, pakiet odebrałem dzień wcześniej i skorzystałem z wszystkich możliwych ułatwień wynikających z tego że bieg był w miejscu mojego zamieszkania).
Tam gdzie pokrywa śniegu była odrobinę grubsza moje szosowe pumy eutopia nie dawały rady.
Zająłem 11 miejsce wśród osób mieszkających w Toruniu i 7 w klasyfikacji studentów . Może gdyby zrobili klasyfikacje studentów mieszkających w Toruniu i mających powyżej 1,9m wzrostu to byłbym pierwszy chyba.
Wieczorem jeszcze 5 km po ~6'/km co by dotlenić bo głowa mnie bolała jakbym miał porządnego kaca. Pomogło
razem w niedzielę: 29 km
Podsumowanie tygodnia
63 km, tydzień uboższy w kilometry ale z zawodami z których jestem zadowolony.
10 km easy, bardzo zmarzłem bo miałem tylko najcieńsze leginsy.
Piątek i sobota 03-04.12.2010
wolne, trochę odpuściłem przed półmaratonem i musiałem dać trochę czasu stopie bo z każdym dniem było odrobinkę gorzej, cały czas swobodnie biegać ale przy chodzeniu mnie bolało a przecież nie o to chodzi
Niedziela, 05.06.2010
Półmaraton Świętych Mikołajów
Pierwszy raz na dużych zawodach ustawiłem się w miarę z przodu i to była dobra decyzja. Już po 300-400 mogłem biec z taką prędkością z jaką chciałem bez zbędnego przeciskania, lawirowania pomiędzy biegaczami. Pierwsze 4 km prawie cały czas pod lekką górkę ale po asfalcie więc z utrzymaniem dobrego tempa nie było problemu. Dalej trasa prowadziła przez las drogami gruntowymi, które były odśnieżone (czasami lepiej, czasami gorzej). Tu zaczęły się schody i biegło się coraz ciężej. Przez kolejne 8 km biegło mi się dziwnie lekko a kilometry mijały błyskawicznie. Od 13 km zrobiło się naprawdę ciężko i zacząłem trochę zwalniać. Oczekiwałem z utęsknieniem asfaltu, który miał być na samej końcówce ale trasa biegła trochę inaczej niż myślałem i na asfalt wbiegliśmy później niż miałem to w planach. 20 km na zegarku ~1:24:50 już wiem , że złamię 1,5h . Przyspieszam ale łapie mnie kolka wyprzedzam jednego biegacza i przesuwam się na 49 pozycję (kibice informowali o miejscu) gdy zobaczyłem że to możliwe to bardzo chciałem zmieścić się w pierwszej 50. Cały czas przyspieszałem (tempo na ostatnim kilometrze najszybsze), ale zorientowałem się, że coś jest nie tak z długością ostatniego kilometra z haczykiem (powinno być 1,1 km) ale to nie było ważne bo kolka mocno mi dokuczała a za mną było dwóch biegaczy. Niestety wyprzedzili mnie i zakończyłem zawody na 51 miejscu (1328 osób ukończyło bieg). Czas 1:30:37
Nie jest źle bo poprawiłem życiówkę o ponad 4 minuty i to w ciężkich warunkach (śnieg) ale cały bieg byłem nastawiony na to, że będę miał czas ok. minuty lepszy i było to dla mnie zawodem.
Bieg bardzo mi się podobał choć pewne niedociągnięcia organizacyjne były (nie korzystałem z szatni, pryszniców, depozytów, pakiet odebrałem dzień wcześniej i skorzystałem z wszystkich możliwych ułatwień wynikających z tego że bieg był w miejscu mojego zamieszkania).
Tam gdzie pokrywa śniegu była odrobinę grubsza moje szosowe pumy eutopia nie dawały rady.
Zająłem 11 miejsce wśród osób mieszkających w Toruniu i 7 w klasyfikacji studentów . Może gdyby zrobili klasyfikacje studentów mieszkających w Toruniu i mających powyżej 1,9m wzrostu to byłbym pierwszy chyba.
Wieczorem jeszcze 5 km po ~6'/km co by dotlenić bo głowa mnie bolała jakbym miał porządnego kaca. Pomogło
razem w niedzielę: 29 km
Podsumowanie tygodnia
63 km, tydzień uboższy w kilometry ale z zawodami z których jestem zadowolony.
Krzysiek
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Poniedziałek, 06.12.2010
14 km po 5'06''/km
Postanowiłem pobiec do lasu, w dużej części trasa pokrywała się z trasą niedzielnego biegu mikołajów. Zrobiło się trochę cieplej i śnieg zmienił swoje właściwości, było naprawdę ślisko. Dobrze, że ocieplenie nie przyszło dzień wcześniej bo byłaby masakra na zawodach.
Nogi jeszcze mnie bolały i w drugiej połowie treningu czułem zmęczenie.
Wtorek, 07.12.2010
Ciepło się zrobiło, Koszulka i bluza z podwiniętymi rękawami w zupełności wystarczały (rękawiczki + czapka też były ). Większość trasy to odśnieżone chodniki a trochę, również odśnieżonych, ścieżek gruntowych w parku. Trening zrobiony w biegu , znaczy że musiałem się spieszyć to i szybko pobiegłem. Nie mam pojęcia gdzie mam opaskę pulsometru, więc nie bardzo mogę to zweryfikować(tak obecnie kieruję się prędkościami i własnym wyczuciem) ale czułem, że to było tempo easy.
wyszło 12km po 4'34''/km
początkowo czułem jeszcze lekkie zmęczenie nóg po półmaratonie ale po kilometrze, dwóch przeszło zupełnie.
14 km po 5'06''/km
Postanowiłem pobiec do lasu, w dużej części trasa pokrywała się z trasą niedzielnego biegu mikołajów. Zrobiło się trochę cieplej i śnieg zmienił swoje właściwości, było naprawdę ślisko. Dobrze, że ocieplenie nie przyszło dzień wcześniej bo byłaby masakra na zawodach.
Nogi jeszcze mnie bolały i w drugiej połowie treningu czułem zmęczenie.
Wtorek, 07.12.2010
Ciepło się zrobiło, Koszulka i bluza z podwiniętymi rękawami w zupełności wystarczały (rękawiczki + czapka też były ). Większość trasy to odśnieżone chodniki a trochę, również odśnieżonych, ścieżek gruntowych w parku. Trening zrobiony w biegu , znaczy że musiałem się spieszyć to i szybko pobiegłem. Nie mam pojęcia gdzie mam opaskę pulsometru, więc nie bardzo mogę to zweryfikować(tak obecnie kieruję się prędkościami i własnym wyczuciem) ale czułem, że to było tempo easy.
wyszło 12km po 4'34''/km
początkowo czułem jeszcze lekkie zmęczenie nóg po półmaratonie ale po kilometrze, dwóch przeszło zupełnie.
Krzysiek
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Środa, 08.12.2010
11,5 km po 4'56''/km
Zaczęło się mile i przyjemnie: lekki śnieżek, nieodśnieżona ścieżka ale z szerokimi śladami po kołach samochodów ale potem klapa... Klasyczny BMP czyli bieg z malejącą prędkością . Do 7 km było wszystko ok, żołądek lekko dokuczał ale nie miało to właściwie wpływu na trening. Później było coraz gorzej. Musiałem coraz bardziej zwalniać, ostatnie 0,5 km przeszedłem.
Czwartek, 09.12.2010
13 km w tym 4 x 100 pg.
Gdy nie ma wiatru to naprawdę przyjemnie biega mi się zimą ale jak zaczyna wiać to robi się jakaś masakra. Miałem zrobić 8 podbiegów ale miejsce które na dziś miałem upatrzone w tym celu było odsłonięte, po 2 powtórzeniach już nieźle nie przewiało. Postanowiłem zrobić jakieś minimum przyzwoitości- 4 powtórzenia i spokojnie (jeżeli tak można nazwać bieg bulwarem wiślanym pod wiatr ) wróciłem do akademika.
11,5 km po 4'56''/km
Zaczęło się mile i przyjemnie: lekki śnieżek, nieodśnieżona ścieżka ale z szerokimi śladami po kołach samochodów ale potem klapa... Klasyczny BMP czyli bieg z malejącą prędkością . Do 7 km było wszystko ok, żołądek lekko dokuczał ale nie miało to właściwie wpływu na trening. Później było coraz gorzej. Musiałem coraz bardziej zwalniać, ostatnie 0,5 km przeszedłem.
Czwartek, 09.12.2010
13 km w tym 4 x 100 pg.
Gdy nie ma wiatru to naprawdę przyjemnie biega mi się zimą ale jak zaczyna wiać to robi się jakaś masakra. Miałem zrobić 8 podbiegów ale miejsce które na dziś miałem upatrzone w tym celu było odsłonięte, po 2 powtórzeniach już nieźle nie przewiało. Postanowiłem zrobić jakieś minimum przyzwoitości- 4 powtórzenia i spokojnie (jeżeli tak można nazwać bieg bulwarem wiślanym pod wiatr ) wróciłem do akademika.
Krzysiek
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Piątek, 10.12.2010
W czwartek wieczorem źle się czułem. Zaczęło łapać mnie jakieś przeziębienie. Łyknąłem jakieś lekarstwa i poczułem się lepiej.
Miałem spore wątpliwości czy wychodzić na trening ale postanowiłem zaryzykować. Wybrałem trasę jak najbardziej osłoniętą od wiatru i biegłem bardzo powoli żeby nie obciążać organizmu.
Wyszło 10,5 km po 5'12''/km
Sobota, 11.12.2010
Przeziębienie na szczęście się do mnie nie przyczepiło. Pewnie pomogło z 10g wit. C jakie zjadłem w ciągu dwóch poprzednich dni (a przynajmniej w to wierzę).
Było bardzo ślisko i bieganie po chodnikach było niewygodne a może nawet niebezpieczne. Pomimo, że było już po zmroku to wybrałem się do lasu. Widoczność była bardzo dobra i żadna czołówka nie była potrzebna. Był to jeden z najprzyjemniejszych biegów w ostatnim czasie i to nawet pomimo deszczu i całkowicie przemoczonych butów.
Wyszło 14,5 km, zdecydowanie easy nie wiem w jakim tempie ale było powoli.
Niedziela, 12.12.2010
Dla większości biegaczy znalezienie czasu na trening w niedzielę jest pewnie najłatwiejsze z całego tygodnia. Ja zawsze mam z tym problem, pracuje w weekendy i,jeszcze mecze ligi hiszpańskiej której jestem fanem. Tym razem było podobnie. Na trening wyszedłem dopiero po 22. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że czekał mnie long run i to najdłuższy od kilku miesięcy. Wybrałem trasę po chodnikach, które były pokryte świeżą warstwą śniegu. Temperatura koło zera stopni więc wystarczyły dwie warstwy, czapka z daszkiem, chustka na szyję. Pod koniec zaczęło mocniej wiać i śnieg ostro prószył i zaczęło być trochę ciężej ale czekał mnie wtedy zmiana kierunku i ostatnie 5 km biegłem znowu z wiatrem. Dobiegłem zmęczony i cieszyłem się że to już koniec treningu. Nic dziwnego - przebiegłem 24,5 km - najwięcej od lipca. Według moich planów długie wybiegania wracają do łask.
Podsumowanie tygodnia
7 dni treningowych, wybieganych 100km
Z objętości zadowolony jestem jak najbardziej i taką chciałbym utrzymać w najbliższym czasie ale zabrakło mi przebieżek ( czasami ze względu na to że było ślisko a czasami brak chęci) a jeden trening siły biegowej był śmiesznie ubogi. W przyszłym tygodniu będzie z tym lepiej.
waga: 82kg-->81kg
W czwartek wieczorem źle się czułem. Zaczęło łapać mnie jakieś przeziębienie. Łyknąłem jakieś lekarstwa i poczułem się lepiej.
Miałem spore wątpliwości czy wychodzić na trening ale postanowiłem zaryzykować. Wybrałem trasę jak najbardziej osłoniętą od wiatru i biegłem bardzo powoli żeby nie obciążać organizmu.
Wyszło 10,5 km po 5'12''/km
Sobota, 11.12.2010
Przeziębienie na szczęście się do mnie nie przyczepiło. Pewnie pomogło z 10g wit. C jakie zjadłem w ciągu dwóch poprzednich dni (a przynajmniej w to wierzę).
Było bardzo ślisko i bieganie po chodnikach było niewygodne a może nawet niebezpieczne. Pomimo, że było już po zmroku to wybrałem się do lasu. Widoczność była bardzo dobra i żadna czołówka nie była potrzebna. Był to jeden z najprzyjemniejszych biegów w ostatnim czasie i to nawet pomimo deszczu i całkowicie przemoczonych butów.
Wyszło 14,5 km, zdecydowanie easy nie wiem w jakim tempie ale było powoli.
Niedziela, 12.12.2010
Dla większości biegaczy znalezienie czasu na trening w niedzielę jest pewnie najłatwiejsze z całego tygodnia. Ja zawsze mam z tym problem, pracuje w weekendy i,jeszcze mecze ligi hiszpańskiej której jestem fanem. Tym razem było podobnie. Na trening wyszedłem dopiero po 22. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że czekał mnie long run i to najdłuższy od kilku miesięcy. Wybrałem trasę po chodnikach, które były pokryte świeżą warstwą śniegu. Temperatura koło zera stopni więc wystarczyły dwie warstwy, czapka z daszkiem, chustka na szyję. Pod koniec zaczęło mocniej wiać i śnieg ostro prószył i zaczęło być trochę ciężej ale czekał mnie wtedy zmiana kierunku i ostatnie 5 km biegłem znowu z wiatrem. Dobiegłem zmęczony i cieszyłem się że to już koniec treningu. Nic dziwnego - przebiegłem 24,5 km - najwięcej od lipca. Według moich planów długie wybiegania wracają do łask.
Podsumowanie tygodnia
7 dni treningowych, wybieganych 100km
Z objętości zadowolony jestem jak najbardziej i taką chciałbym utrzymać w najbliższym czasie ale zabrakło mi przebieżek ( czasami ze względu na to że było ślisko a czasami brak chęci) a jeden trening siły biegowej był śmiesznie ubogi. W przyszłym tygodniu będzie z tym lepiej.
waga: 82kg-->81kg
Krzysiek
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Poniedziałek, 13.12.2010
Nogi bolały po niedzielnym długim bieganiu i to całkiem konkretnie. Bardzo spokojne 11 km.
Wtorek, 14.12.2010
W końcu dostałem jakiegoś ciekawego audiobooka z dobrym lektorem: imię róży . Zapowiada się ciekawie i trening od razu przyjemniejszy. 13,5 km w opadach gęstego śniegu po nieodśnieżonych chodnikach ale nie wiało więc wszystkie niedogodności nie były ważne. Nogi jeszcze lekko bolały ale pod koniec było ok.
Środa, 15.12.2010
Ta sama trasa co dzień wcześniej - 13,5 km dziś było już odśnieżone więc sporo szybciej ale dalej bardzo swobodnie. Pomimo, że temp. była poniżej 15 stopni Celsjusza nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, bo nie wiało. Nie znoszę wiatru, szczególnie zimą.
pozdrawiam Buniek
Nogi bolały po niedzielnym długim bieganiu i to całkiem konkretnie. Bardzo spokojne 11 km.
Wtorek, 14.12.2010
W końcu dostałem jakiegoś ciekawego audiobooka z dobrym lektorem: imię róży . Zapowiada się ciekawie i trening od razu przyjemniejszy. 13,5 km w opadach gęstego śniegu po nieodśnieżonych chodnikach ale nie wiało więc wszystkie niedogodności nie były ważne. Nogi jeszcze lekko bolały ale pod koniec było ok.
Środa, 15.12.2010
Ta sama trasa co dzień wcześniej - 13,5 km dziś było już odśnieżone więc sporo szybciej ale dalej bardzo swobodnie. Pomimo, że temp. była poniżej 15 stopni Celsjusza nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, bo nie wiało. Nie znoszę wiatru, szczególnie zimą.
pozdrawiam Buniek
Krzysiek
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Czwartek, 16.12.2010
Bieg przez las po koleinach zostawionych przez samochód. Na koniec kilka przebieżek bieganych po 3'20''-3'30''/km czyli raczej spokojnie i takich prędkości przebieżek chcę się trzymać. Gdy biegam je szybciej odczuwam duże zmęczenie odechciewa mi się ich robić. Kto zresztą mó że mają być biegane dużo szybciej? Razem 15,5 km.
Piątek, 17.12.2010
Złe samopoczucie i lekki kaszel spowodowały sporo wątpliwości czy wychodzić na trening. Wydaje mi się, że znam już na tyle mój organizm, że wiem kiedy w takich przypadkach bieganie pomoże a kiedy zaszkodzi. Wydało mi się, że tym razem pomoże i chyba tak było bo w sobotę czułem się już dobrze. Pomogło albo bieganie albo cała noc picia wódki - nie wiem które działanie z tej dwójki to sprawiło ale miało zbawienny wpływ na moje zdrowie .
Trasa podobna jak dzień wcześniej z tym, że skrócony dobieg do lasu. Tym razem było bezchmurnie i co za tym idzie zdecydowanie ciemniej w lesie. Często gubiłem koleinę i biegło mi się mało komfortowo. Razem 14km.
Sobota, 18.12.2010
Zdrowie wróciło ale były pewne objawy przedawkowania lekarstw ale nieznaczne. Szybki i krótki trening. 12,5 km po dobrze ubitym śniegu przykrywającym chodniki.
Niedziela, 19.12.2010
Pierwszy od dawna bieg przy świetle dziennym. Pierwsze 5 km w towarzystwie i w towarzyskim tempie (~6'/km), dalej już sam odrobinę szybciej ale chyba nieznacznie. Biegłem bardzo popularną trasą rekreacyjną i spotkałem z 10 osób na biegówkach, kilku biegaczy i rowerzystów ( dla nich największy szacun bo ślisko musiało być). Razem wyszło 20km, na koniec trochę przebieżek.
Podsumowanie tygodnia
Zgodnie z planem, 100km wybieganych na 7 treningach, zrobiłem przebieżki 2 razy czyli zdecydowanie za mało, ani razu siły biegowej, jeden plus, że zacząłem aktywnie pokonywać wzniesienia na trasie, chociaż tyle. Waga: 81kg-->81,5kg (duży sukces biorąc pod uwagę żywienie z tego tygodnia). Przyszły tydzień ze zmniejszoną objętością do 80 km no i chyba jakiś z jeden dzień wolnego od biegania.
pozdrawiam Buniek
Bieg przez las po koleinach zostawionych przez samochód. Na koniec kilka przebieżek bieganych po 3'20''-3'30''/km czyli raczej spokojnie i takich prędkości przebieżek chcę się trzymać. Gdy biegam je szybciej odczuwam duże zmęczenie odechciewa mi się ich robić. Kto zresztą mó że mają być biegane dużo szybciej? Razem 15,5 km.
Piątek, 17.12.2010
Złe samopoczucie i lekki kaszel spowodowały sporo wątpliwości czy wychodzić na trening. Wydaje mi się, że znam już na tyle mój organizm, że wiem kiedy w takich przypadkach bieganie pomoże a kiedy zaszkodzi. Wydało mi się, że tym razem pomoże i chyba tak było bo w sobotę czułem się już dobrze. Pomogło albo bieganie albo cała noc picia wódki - nie wiem które działanie z tej dwójki to sprawiło ale miało zbawienny wpływ na moje zdrowie .
Trasa podobna jak dzień wcześniej z tym, że skrócony dobieg do lasu. Tym razem było bezchmurnie i co za tym idzie zdecydowanie ciemniej w lesie. Często gubiłem koleinę i biegło mi się mało komfortowo. Razem 14km.
Sobota, 18.12.2010
Zdrowie wróciło ale były pewne objawy przedawkowania lekarstw ale nieznaczne. Szybki i krótki trening. 12,5 km po dobrze ubitym śniegu przykrywającym chodniki.
Niedziela, 19.12.2010
Pierwszy od dawna bieg przy świetle dziennym. Pierwsze 5 km w towarzystwie i w towarzyskim tempie (~6'/km), dalej już sam odrobinę szybciej ale chyba nieznacznie. Biegłem bardzo popularną trasą rekreacyjną i spotkałem z 10 osób na biegówkach, kilku biegaczy i rowerzystów ( dla nich największy szacun bo ślisko musiało być). Razem wyszło 20km, na koniec trochę przebieżek.
Podsumowanie tygodnia
Zgodnie z planem, 100km wybieganych na 7 treningach, zrobiłem przebieżki 2 razy czyli zdecydowanie za mało, ani razu siły biegowej, jeden plus, że zacząłem aktywnie pokonywać wzniesienia na trasie, chociaż tyle. Waga: 81kg-->81,5kg (duży sukces biorąc pod uwagę żywienie z tego tygodnia). Przyszły tydzień ze zmniejszoną objętością do 80 km no i chyba jakiś z jeden dzień wolnego od biegania.
pozdrawiam Buniek
Krzysiek
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Poniedziałek, 20.12.2010
Po nocnych lekturach wykładu Lydiarda doszedłem do wniosku (odkrywczy to on nie jest), że muszę w końcu wziąć się porządnie za siłę biegową. Jak pomyślałem tak też zrobiłem. Po raz pierwszy robiłem wieloskoki i lydiardowskie skipy ( pod górę oczywiście). Zrobiłem tylko kilka powtórzeń (6?) i to bardzo krótkich po 50m. Nie zmęczyłem się jakoś ekstremalnie ale czułem, że moje mięśnie (może raczej ścięgna i stawy) nie były do tego przyzwyczajone. Razem wyszło 9 km. wrcając zrobiłem jeszcze ze dwie przebieżki na podbiegach.
Wtorek, 21.12.2010
Wyprawa do apteki po lekarstwa z kumplem, razem 12 km ale było warto bo zaoszczędził 35zł. Raczej powoli, przynajmniej pierwsza połowa. Na koniec 6 przebieżek po ok. 100m.
Środa, 22.12.2010
Powtórka z poniedziałku. Delikatna siła i szybkość. 2 x (wieloskok, lydiardowskie skipy i zwykłe skipy a). każde po ok. 60m czyli dalej niedużo ale chcę się delikatnie wprowadzić w taki trening. Pomiędzy każdym powtórzeniem ok. 300 metrów truchtu potem przebieżka w dół na submaksymalnej prędkości ok. 80 m i ze 100 metrów marszu. W dordze powrotnej jeszcze 3 przebieżki.
Jutro jadę do rodziców do olsztyna i z tydzień tam będę biegał.
pozdrawiam Buniek
Po nocnych lekturach wykładu Lydiarda doszedłem do wniosku (odkrywczy to on nie jest), że muszę w końcu wziąć się porządnie za siłę biegową. Jak pomyślałem tak też zrobiłem. Po raz pierwszy robiłem wieloskoki i lydiardowskie skipy ( pod górę oczywiście). Zrobiłem tylko kilka powtórzeń (6?) i to bardzo krótkich po 50m. Nie zmęczyłem się jakoś ekstremalnie ale czułem, że moje mięśnie (może raczej ścięgna i stawy) nie były do tego przyzwyczajone. Razem wyszło 9 km. wrcając zrobiłem jeszcze ze dwie przebieżki na podbiegach.
Wtorek, 21.12.2010
Wyprawa do apteki po lekarstwa z kumplem, razem 12 km ale było warto bo zaoszczędził 35zł. Raczej powoli, przynajmniej pierwsza połowa. Na koniec 6 przebieżek po ok. 100m.
Środa, 22.12.2010
Powtórka z poniedziałku. Delikatna siła i szybkość. 2 x (wieloskok, lydiardowskie skipy i zwykłe skipy a). każde po ok. 60m czyli dalej niedużo ale chcę się delikatnie wprowadzić w taki trening. Pomiędzy każdym powtórzeniem ok. 300 metrów truchtu potem przebieżka w dół na submaksymalnej prędkości ok. 80 m i ze 100 metrów marszu. W dordze powrotnej jeszcze 3 przebieżki.
Jutro jadę do rodziców do olsztyna i z tydzień tam będę biegał.
pozdrawiam Buniek
Krzysiek
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Czwartek, 23.12.2010
60 minut biegu po lesie (ok. 11 km) po ciemku. Widoczność była na tyle słaba a ścieżka na tyle wąska, że nie rzadko lądowałem w głębokim śniegu żeby po chwili wrócić na ścieżkę. Na koniec 4 przebieżki ale robione w płytkim ale kopnym śniegu więc technicznie z pewnością nie najlepiej( tak jakbym zawsze biegał idealnie ).
Piątek, 24.12.2010
Biegałem po Olsztynie. Chodniki w porównaniu do Torunia fatalnie odśnieżone, na dużej części leży kilkucentymetrowa warstwa brei, biega się dość ciężko. 9 km spokojnie plus lekka siła.
Sobota, 25.12.2010
Chyba najbardziej śliska nawierzchnia odkąd biegam, marznący deszcz wytworzył półcentymetrową warstwę lodu,która pokryła wszystko. Rano miałem problem z utrzymaniem równowagi idąc. Mimo to zdecydowałem się wyjść spróbować czy da się biegać. Szybka decyzja żeby biec obok chodnika była dobra. Podobnie jak w czwartek wybrałem się do lasu ale tym razem biegłem obok ścieżki. Śnieg był przykryty warstwą lodu ale prawie za każdym razem płynnie się przez niż przedzierałem zapadając się do wysokości kostki ( ekstremalnie do kolana). Osiągałem zadziwiającą prędkość oscylującą wokół 7'/km ale momentami bieg był męczący. Niestety uszkodziłem trochę podeszwy w obu butach ( tel lód był chyba trochę ostry i twardy) ale odrobina kleju i będzie ok. Przebiegłem ok. 10 km i zajęło mi to 1h10min.
pozdrawiam Buniek
60 minut biegu po lesie (ok. 11 km) po ciemku. Widoczność była na tyle słaba a ścieżka na tyle wąska, że nie rzadko lądowałem w głębokim śniegu żeby po chwili wrócić na ścieżkę. Na koniec 4 przebieżki ale robione w płytkim ale kopnym śniegu więc technicznie z pewnością nie najlepiej( tak jakbym zawsze biegał idealnie ).
Piątek, 24.12.2010
Biegałem po Olsztynie. Chodniki w porównaniu do Torunia fatalnie odśnieżone, na dużej części leży kilkucentymetrowa warstwa brei, biega się dość ciężko. 9 km spokojnie plus lekka siła.
Sobota, 25.12.2010
Chyba najbardziej śliska nawierzchnia odkąd biegam, marznący deszcz wytworzył półcentymetrową warstwę lodu,która pokryła wszystko. Rano miałem problem z utrzymaniem równowagi idąc. Mimo to zdecydowałem się wyjść spróbować czy da się biegać. Szybka decyzja żeby biec obok chodnika była dobra. Podobnie jak w czwartek wybrałem się do lasu ale tym razem biegłem obok ścieżki. Śnieg był przykryty warstwą lodu ale prawie za każdym razem płynnie się przez niż przedzierałem zapadając się do wysokości kostki ( ekstremalnie do kolana). Osiągałem zadziwiającą prędkość oscylującą wokół 7'/km ale momentami bieg był męczący. Niestety uszkodziłem trochę podeszwy w obu butach ( tel lód był chyba trochę ostry i twardy) ale odrobina kleju i będzie ok. Przebiegłem ok. 10 km i zajęło mi to 1h10min.
pozdrawiam Buniek
Krzysiek
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
26.12.2010, Niedziela
~20 km powoli po lesie i po bocznej szosie. Od jakiegoś tygodnia przy każdym biegu słucham Imię róży Umberta Eco i żadne warunki mi nie starszne a każdy trening jest bardzo przyjemny. Biegłem powoli i nawet nie zauważyłem kiedy ten dystans miną.
Jeden poważny minus - mój garmin f50 przestał działać, już wcześniej szwankował, zobaczę co da się zrobić, niestety nie mam gwarancji.
Podsumowanie tygodnia
7 treningów, 81 km, 3 razy lekka siła biegowa, trochę przebieżek - wszystko zgodnie z planem
waga 81,5 kg-->81,5 kg czyli jak na świąteczny tydzień sukces nie byle jaki
Poniedziałek, 27.12.2010
Od jakiegoś czasu lekko pobolewało mnie biodro a tego dnia postanowiło dać znać o sobie
9,5 km spokojnie, pod koniec trochę marszu przeplatanego kuśtykaniem.
Wtorek, 28.12.2010
Postanowiłem dać odpocząć mojemu biodru. Nic.
Środa, 29.12.2010
Rano
Szybkie easy, z biodrem wszystko było ok. 8km.
Popołudniu
10 km easy + lekka siła
Jutro powrót do Torunia
~20 km powoli po lesie i po bocznej szosie. Od jakiegoś tygodnia przy każdym biegu słucham Imię róży Umberta Eco i żadne warunki mi nie starszne a każdy trening jest bardzo przyjemny. Biegłem powoli i nawet nie zauważyłem kiedy ten dystans miną.
Jeden poważny minus - mój garmin f50 przestał działać, już wcześniej szwankował, zobaczę co da się zrobić, niestety nie mam gwarancji.
Podsumowanie tygodnia
7 treningów, 81 km, 3 razy lekka siła biegowa, trochę przebieżek - wszystko zgodnie z planem
waga 81,5 kg-->81,5 kg czyli jak na świąteczny tydzień sukces nie byle jaki
Poniedziałek, 27.12.2010
Od jakiegoś czasu lekko pobolewało mnie biodro a tego dnia postanowiło dać znać o sobie
9,5 km spokojnie, pod koniec trochę marszu przeplatanego kuśtykaniem.
Wtorek, 28.12.2010
Postanowiłem dać odpocząć mojemu biodru. Nic.
Środa, 29.12.2010
Rano
Szybkie easy, z biodrem wszystko było ok. 8km.
Popołudniu
10 km easy + lekka siła
Jutro powrót do Torunia
Krzysiek
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Czwartek, 30.12.2010
Dość szybkie easy + 6 przebieżek po 100 metrów. 13,5 km
Piątek, 31.2010.2010
Jakoś wyjątkowo nie chciało mi się biegać i naprawdę powoli człapałem aż natrafiłem na fajną górkę na której zrobiłem porządną siłę, mocno poczułem to w nogach, a trening od razu stał się "przyjemniejszy". Zrobiłem parę razy trening siły ostatnio i czuję wyraźną poprawę (na razie tylko tyle, że jestem w stanie zrobić więcej, dłuższych powtórzeń samych ćwiczeń siłowych ale na pewno będzie to miało swoje przełożenie w zwykłym biegani). 12 km w tym siła.
Podsumowanie grudnia
Rekordowy jeżeli chodzi o kilometraż miesiąc - 396 km w tym jedne zawody. Nowa życiówka w półmaratonie 1h30min37s. Pozytywnie. Prawie samo spokojne bieganie więc za bardzo się nie przemęczałem.
Podsumowanie roku
Pierwszy pełny kalendarzowy rok mojego biegania. Lepiej biegam, więcej wiem o bieganiu, czerpię jeszcze więcej radości z biegania. Kontuzje mnie omijały. Same plusy. Przebiegłem w tym roku coś z przedziału 3500-3600 km czyli całkiem sporo. 13 razy startowałem w zawodach. poprawiłem swoje rekordy na wszystkich dystansach ale nie mogło być inaczej bo stosunkowo krótki staż biegowy niejako to gwarantuje. W roku 2011 chcę biegać mądrze ( wydajnie) ale również dużo bo to lubię.
Sobota, 01.01.2011
11 km easy po mocno pofałdowanym terenie, w pięknej scenerii parku krajobrazowego na ostrej bani
Niedziela
rano
7 km wymęczonego easy w podobnych okolicznościach przyrody co dzień wcześniej w odrobinę lepszym stanie.
wieczorem
18 km, bnp czy jak to nazwać. Pierwsze 8 km po 5'30''/km kolejne 10 po 4'30''/km. Jeszcze nie czułem się całkiem dobrze po sylwestrowo-noworocznym świętowaniu.
Podsumowanie tygodnia
6 dni treningowych ale aż 9 treningów, 99 km w tym dwa razy siła biegowa, dwa razy przebieżki, wyjątkowo jestem zadowolony że udało mi się tak dużo pobiegać pomimo różnych niesprzyjających okoliczności. przyszły tydzień podobny objętościowo ale siła będzie trzy razy i to ze dwa mocno i może wybieganie niedzielne zrobię trochę szybsze.
Dość szybkie easy + 6 przebieżek po 100 metrów. 13,5 km
Piątek, 31.2010.2010
Jakoś wyjątkowo nie chciało mi się biegać i naprawdę powoli człapałem aż natrafiłem na fajną górkę na której zrobiłem porządną siłę, mocno poczułem to w nogach, a trening od razu stał się "przyjemniejszy". Zrobiłem parę razy trening siły ostatnio i czuję wyraźną poprawę (na razie tylko tyle, że jestem w stanie zrobić więcej, dłuższych powtórzeń samych ćwiczeń siłowych ale na pewno będzie to miało swoje przełożenie w zwykłym biegani). 12 km w tym siła.
Podsumowanie grudnia
Rekordowy jeżeli chodzi o kilometraż miesiąc - 396 km w tym jedne zawody. Nowa życiówka w półmaratonie 1h30min37s. Pozytywnie. Prawie samo spokojne bieganie więc za bardzo się nie przemęczałem.
Podsumowanie roku
Pierwszy pełny kalendarzowy rok mojego biegania. Lepiej biegam, więcej wiem o bieganiu, czerpię jeszcze więcej radości z biegania. Kontuzje mnie omijały. Same plusy. Przebiegłem w tym roku coś z przedziału 3500-3600 km czyli całkiem sporo. 13 razy startowałem w zawodach. poprawiłem swoje rekordy na wszystkich dystansach ale nie mogło być inaczej bo stosunkowo krótki staż biegowy niejako to gwarantuje. W roku 2011 chcę biegać mądrze ( wydajnie) ale również dużo bo to lubię.
Sobota, 01.01.2011
11 km easy po mocno pofałdowanym terenie, w pięknej scenerii parku krajobrazowego na ostrej bani
Niedziela
rano
7 km wymęczonego easy w podobnych okolicznościach przyrody co dzień wcześniej w odrobinę lepszym stanie.
wieczorem
18 km, bnp czy jak to nazwać. Pierwsze 8 km po 5'30''/km kolejne 10 po 4'30''/km. Jeszcze nie czułem się całkiem dobrze po sylwestrowo-noworocznym świętowaniu.
Podsumowanie tygodnia
6 dni treningowych ale aż 9 treningów, 99 km w tym dwa razy siła biegowa, dwa razy przebieżki, wyjątkowo jestem zadowolony że udało mi się tak dużo pobiegać pomimo różnych niesprzyjających okoliczności. przyszły tydzień podobny objętościowo ale siła będzie trzy razy i to ze dwa mocno i może wybieganie niedzielne zrobię trochę szybsze.
Krzysiek
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Poniedziałek, 03.01.2011
12 km easy w tym siłą biegowa, mocno.
Mentalnie chciało mi się biegać ale fizycznie nie. Pomiędzy powtórzeniami ćwiczeń na podbiegach myślałem, że zasnę. Była tam taka mała zaspa, tak akurat żeby się na niej położyć, wiem że to całkiem absurdalne i nigdy bym tego nie zrobił ale myśl żeby się położyć na śniegu i odpocząć towarzyszyła mi cały trening.
Wtorek, 04.01.2011
Samopoczucie podobne jak dzień wcześniej, cały dzień senny ale za to trening mnie porządnie rozbudził. 13,5 km easy + 6 przebieżek ( 10 metrów skipu A i dalej przebieżka - kolana same wyżej się podnoszą i trochę lepiej to chyba wygląda)
Środa, 05.01.2011
Samopoczucie znowu do bani, zaczynało to być trochę niepokojące. Przyszła nowa biegowa zabawka, garminek 205-tka więc ochotę na bieganie miałem jak najbardziej . Poleciałem trochę szybciej i wyszło:
12 km po 4'29''/km
2,5 km siła + truchtanie 7'08''/km ( zrobiłem 2/3 powtórzeń w porównaniu do tego co robiłem ostatnio bo czułem, że mięśnie są trochę zmęczone)
2 km powrót po 4'44''/km
razem 16,5 km
Wieczorem poszedłem na imprezę, dużo wypiłem, położyłem się bardzo późno i dziś w końcu dobrze się czuję. Chyba za dużo ostatnio spałem i stąd takie senne samopoczucie się mnie trzymało.
No i 100 wpis na blogu
12 km easy w tym siłą biegowa, mocno.
Mentalnie chciało mi się biegać ale fizycznie nie. Pomiędzy powtórzeniami ćwiczeń na podbiegach myślałem, że zasnę. Była tam taka mała zaspa, tak akurat żeby się na niej położyć, wiem że to całkiem absurdalne i nigdy bym tego nie zrobił ale myśl żeby się położyć na śniegu i odpocząć towarzyszyła mi cały trening.
Wtorek, 04.01.2011
Samopoczucie podobne jak dzień wcześniej, cały dzień senny ale za to trening mnie porządnie rozbudził. 13,5 km easy + 6 przebieżek ( 10 metrów skipu A i dalej przebieżka - kolana same wyżej się podnoszą i trochę lepiej to chyba wygląda)
Środa, 05.01.2011
Samopoczucie znowu do bani, zaczynało to być trochę niepokojące. Przyszła nowa biegowa zabawka, garminek 205-tka więc ochotę na bieganie miałem jak najbardziej . Poleciałem trochę szybciej i wyszło:
12 km po 4'29''/km
2,5 km siła + truchtanie 7'08''/km ( zrobiłem 2/3 powtórzeń w porównaniu do tego co robiłem ostatnio bo czułem, że mięśnie są trochę zmęczone)
2 km powrót po 4'44''/km
razem 16,5 km
Wieczorem poszedłem na imprezę, dużo wypiłem, położyłem się bardzo późno i dziś w końcu dobrze się czuję. Chyba za dużo ostatnio spałem i stąd takie senne samopoczucie się mnie trzymało.
No i 100 wpis na blogu
Krzysiek
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Czwartek, 06.01.2011
W środę na zakończenie biegu z 400 metrów przed końcem nieźle się wyłożyłem i trochę mnie pobolewało kolano. Martwiłem się trochę i nawet zastanawiałem czy nie zrezygnować z treningu. Przykładałem zimne okłady i trochę pomogło. Pobiegłem 13,5 km w tym 6 przebieżek. Średnie tempo 4'30''/km
Piątek, 07.01.2011
Wymyśliłem żeby w sobotę pobiec gdzieś zawody więc postanowiłem odpuścić sobie siłę biegową. Tak bym nie robił większości ćwiczeń bo czułem jeszcze kolano. Zrobiłem easy 12,5 km w tym 7 przebieżek.
Sobota, 08.01.2011
Zastanawiałem się gdzie pobiec, w grę wchodziły Gp Poznania (5 km) i VI Bieg Policz się z cukrzycą w Mogilnie ( 10 km). Wolałem w sumie Poznań ale musiałbym wstać jakoś ekstremalnie wcześnie. Ostatecznie wybrałem Mogilno. Trasa była częściowo oblodzona a częściowo była to breja śniegowa/kałuże, było też trochę odśnieżonego asfaltu ale większość po lesie.
Miałem w planach za bardzo nie szarżować, w końcu od tygodni nie biegałem ani jednego biegu tempowego, ani jednego interwału. Pierwsze 3 km wyszły w 12', ostatnie 3 km w 11'45'' ale 4 km w środku były naprawdę ciężkie jeżeli chodzi o podłoże. Śnieg był głęboki a lód śliski, ciężko było biec szybko zajęło mi to 16'55''. Na 8 km zaliczyłem jeszcze wywrotkę i skąpałem się w kałuży, odechciało mi się całkiem biec dalej ale chłopak biegnący kilkadziesiąt metrów za mną był dobrym motywatorem. Wytrąciło mnie to trochę z rytmu ale nie dałem się wyprzedzić i dość szybko odzyskałem przewagę. Wiedziałem, ze utrzymam pozycję bo miałem całkiem spory zapas sił a koleżce za mną co chwilę pulsometr piszczał, żeby zwolnił. Na mecie miła niespodzianka, okazało się że załapałem się na miejsce w pierwszej 10-tce ( 10-te oczywiście ) i podium w kategorii wiekowej. Dostałem puchar , mój pierwszy, bardziej by cieszył gdyby był w kategorii open ale na to przyjdzie jeszcze czas.
W ogóle wyrzuciłbym bym kategorie wiekowe poniżej 40-stki, wymyślono te kategorie po to żeby starsi zawodnicy też się mieli po co ścigać a nie żeby takie leszcze jak ja dostawali nagrody.
pozdro
uzyskałem 40'36''
W środę na zakończenie biegu z 400 metrów przed końcem nieźle się wyłożyłem i trochę mnie pobolewało kolano. Martwiłem się trochę i nawet zastanawiałem czy nie zrezygnować z treningu. Przykładałem zimne okłady i trochę pomogło. Pobiegłem 13,5 km w tym 6 przebieżek. Średnie tempo 4'30''/km
Piątek, 07.01.2011
Wymyśliłem żeby w sobotę pobiec gdzieś zawody więc postanowiłem odpuścić sobie siłę biegową. Tak bym nie robił większości ćwiczeń bo czułem jeszcze kolano. Zrobiłem easy 12,5 km w tym 7 przebieżek.
Sobota, 08.01.2011
Zastanawiałem się gdzie pobiec, w grę wchodziły Gp Poznania (5 km) i VI Bieg Policz się z cukrzycą w Mogilnie ( 10 km). Wolałem w sumie Poznań ale musiałbym wstać jakoś ekstremalnie wcześnie. Ostatecznie wybrałem Mogilno. Trasa była częściowo oblodzona a częściowo była to breja śniegowa/kałuże, było też trochę odśnieżonego asfaltu ale większość po lesie.
Miałem w planach za bardzo nie szarżować, w końcu od tygodni nie biegałem ani jednego biegu tempowego, ani jednego interwału. Pierwsze 3 km wyszły w 12', ostatnie 3 km w 11'45'' ale 4 km w środku były naprawdę ciężkie jeżeli chodzi o podłoże. Śnieg był głęboki a lód śliski, ciężko było biec szybko zajęło mi to 16'55''. Na 8 km zaliczyłem jeszcze wywrotkę i skąpałem się w kałuży, odechciało mi się całkiem biec dalej ale chłopak biegnący kilkadziesiąt metrów za mną był dobrym motywatorem. Wytrąciło mnie to trochę z rytmu ale nie dałem się wyprzedzić i dość szybko odzyskałem przewagę. Wiedziałem, ze utrzymam pozycję bo miałem całkiem spory zapas sił a koleżce za mną co chwilę pulsometr piszczał, żeby zwolnił. Na mecie miła niespodzianka, okazało się że załapałem się na miejsce w pierwszej 10-tce ( 10-te oczywiście ) i podium w kategorii wiekowej. Dostałem puchar , mój pierwszy, bardziej by cieszył gdyby był w kategorii open ale na to przyjdzie jeszcze czas.
W ogóle wyrzuciłbym bym kategorie wiekowe poniżej 40-stki, wymyślono te kategorie po to żeby starsi zawodnicy też się mieli po co ścigać a nie żeby takie leszcze jak ja dostawali nagrody.
pozdro
uzyskałem 40'36''
Krzysiek
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Niedziela, 09.01.2011
Long run, 19 km - 1h26min. Po sobotnim biegu nie czułem żadnych zakwasów. Trochę bolał prawy pośladek od upadku z zawodów. Warunki do biegania dość dobre, było niezbyt ślisko. Pobiegłem w taką część Torunia w której byłem do tej pory tylko raz, nie myślałem że to w ogóle możliwe a jednak. Będzie nowa trasa na dłuższe wypady.
Na koniec zrobiłem 3 przebieżki, czułem ociężałość w nogach i zrobiłem je stosunkowo powoli.
Podsumowanie tygodnia
6 treningów, jedne zawody, razem 100 km. Tydzień udany treningowo, w trakcie trochę zmieniłem plany i zamiast 3 razy siły + tempo maratońskie, zrobiłem 2 razy siła + zawody na 10 km. Kolejny tydzień będzie trochę lżejszy, w planach 80 km + 3 razy siła, to ma być ostatni tydzień bez szybszego biegania a później zacznę coś konkretniejszego.
Poniedziałek, 10.01.2011
10 km w śr. tempie 5'58''/km. Pierwsze 4 km razem z kumplem dość spokojnie a potem zrobiłem ćwiczenia na wzniesieniu (ogólnie tego dnia było bardzo ślisko ale w tym miejscu zupełnie nie )
3x( wieloskok - 120 m, marsz ,trucht , przebieżka sub maks. 50m, marsz + lydiardowskie skipy (coś jak wieloskok tylko, że głównie w górę idzie ruch) - 100 m, marsz ,trucht , przebieżka sub maks. 50m, marsz + 150m skip A + 500 m trucht)
Tym razem ćwiczenia zrobiłem naprawdę mocno i odczułem to zdecydowanie, zaczęła mnie łapać kolka w ostatniej serii, nogi na koniec przedostatniego powtórzenia zrobiły się jak z waty. Trochę przesadziłem ale chyba nic sobie nie uszkodziłem, będę mądrzejszy na następny raz.
Long run, 19 km - 1h26min. Po sobotnim biegu nie czułem żadnych zakwasów. Trochę bolał prawy pośladek od upadku z zawodów. Warunki do biegania dość dobre, było niezbyt ślisko. Pobiegłem w taką część Torunia w której byłem do tej pory tylko raz, nie myślałem że to w ogóle możliwe a jednak. Będzie nowa trasa na dłuższe wypady.
Na koniec zrobiłem 3 przebieżki, czułem ociężałość w nogach i zrobiłem je stosunkowo powoli.
Podsumowanie tygodnia
6 treningów, jedne zawody, razem 100 km. Tydzień udany treningowo, w trakcie trochę zmieniłem plany i zamiast 3 razy siły + tempo maratońskie, zrobiłem 2 razy siła + zawody na 10 km. Kolejny tydzień będzie trochę lżejszy, w planach 80 km + 3 razy siła, to ma być ostatni tydzień bez szybszego biegania a później zacznę coś konkretniejszego.
Poniedziałek, 10.01.2011
10 km w śr. tempie 5'58''/km. Pierwsze 4 km razem z kumplem dość spokojnie a potem zrobiłem ćwiczenia na wzniesieniu (ogólnie tego dnia było bardzo ślisko ale w tym miejscu zupełnie nie )
3x( wieloskok - 120 m, marsz ,trucht , przebieżka sub maks. 50m, marsz + lydiardowskie skipy (coś jak wieloskok tylko, że głównie w górę idzie ruch) - 100 m, marsz ,trucht , przebieżka sub maks. 50m, marsz + 150m skip A + 500 m trucht)
Tym razem ćwiczenia zrobiłem naprawdę mocno i odczułem to zdecydowanie, zaczęła mnie łapać kolka w ostatniej serii, nogi na koniec przedostatniego powtórzenia zrobiły się jak z waty. Trochę przesadziłem ale chyba nic sobie nie uszkodziłem, będę mądrzejszy na następny raz.
Krzysiek
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Wtorek, 11.01.2011
12 km po 4'48''/km w tym 6 przebieżek, Zacząłem trochę spokojniej niż zwykle. Po poniedziałkowej sile uznałem, że moje nogi potrzebują odpoczynku. Bieg wyjątkowo spokojny, na koniec ożywiające przebieżki.
Środa, 12.01.2011
Pierwsze kilometry w towarzystwie, biegane po ~5'30''/km, następnie lekka siła
2x ( wieloskok 100m, lydiardowskie skipy 100m, skip A 130m) p. 500 m easy, w drodze powrotnej jeszcze 3 przebieżki. 9 km po 5'44''/km.
12 km po 4'48''/km w tym 6 przebieżek, Zacząłem trochę spokojniej niż zwykle. Po poniedziałkowej sile uznałem, że moje nogi potrzebują odpoczynku. Bieg wyjątkowo spokojny, na koniec ożywiające przebieżki.
Środa, 12.01.2011
Pierwsze kilometry w towarzystwie, biegane po ~5'30''/km, następnie lekka siła
2x ( wieloskok 100m, lydiardowskie skipy 100m, skip A 130m) p. 500 m easy, w drodze powrotnej jeszcze 3 przebieżki. 9 km po 5'44''/km.
Krzysiek
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Czwartek, 13.01.2011
10 km po 4'40''km w tym 4 przebieżki.
Wyjątkowo źle mi się biegało. Po 2 km złapała mnie kolka i to taka, że nie byłem w stanie biec. Trochę się porozciągałem i ruszyłem dalej. 500 m - kolejna przerwa. Postanowiłem, że wracam i nic więcej nie biegam. Na szczęście kolka się już nie pojawiła i wymęczyłem 10 km.
Piątek, 14.01.2011
Myśl przewodnia dzisiejszego treningu:
Zgodnie z myślą przewodnią nie żałowałem sobie odpoczynku pomiędzy kolejnymi powtórzeniami a i tak konkretnie się zmęczyłem.
Cały dzień walczyłem z kolanem, jak tylko mogłem to robiłem zimne okłady + nic nie dające maści. Zdecydowanie pomogło, jeszcze jutro będę mroził kolano i to co mnie tam zaczęło wczoraj boleć zniknie i za tydzień nawet nie będę pamiętał, że coś takiego było.
10 km po 4'40''km w tym 4 przebieżki.
Wyjątkowo źle mi się biegało. Po 2 km złapała mnie kolka i to taka, że nie byłem w stanie biec. Trochę się porozciągałem i ruszyłem dalej. 500 m - kolejna przerwa. Postanowiłem, że wracam i nic więcej nie biegam. Na szczęście kolka się już nie pojawiła i wymęczyłem 10 km.
Piątek, 14.01.2011
Myśl przewodnia dzisiejszego treningu:
10 km easy w tym siła 3 x ( wieloskok 100m, lydiardowskie skipy 100m, skip A 130m) p. 500 m easyRenato Canova pisze:Too many times, long runners give big importance to recovery times also in type of training not having the goal of improving endurance, but basic nervous and muscular qualities.
Zgodnie z myślą przewodnią nie żałowałem sobie odpoczynku pomiędzy kolejnymi powtórzeniami a i tak konkretnie się zmęczyłem.
Cały dzień walczyłem z kolanem, jak tylko mogłem to robiłem zimne okłady + nic nie dające maści. Zdecydowanie pomogło, jeszcze jutro będę mroził kolano i to co mnie tam zaczęło wczoraj boleć zniknie i za tydzień nawet nie będę pamiętał, że coś takiego było.
Krzysiek