11. Półmaraton Warszawski - start półdocelowy
Przedbiegi
Dzień przed biegiem odebrałem pakiet, ale to standard, więc nie będę zanudzał. Tyle ciekawego, że na expo zrobiłem analizę składu ciała i wyszło 59,7 kg i 4,5% tkanki tłuszczowej (oraz wiek metaboliczny 15
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
najmniej na skali jest 14). Powtórzyłem potem badanie na innym sprzęcie i wyszło to samo. Lekarze przyznali, że maszyna zaniża wyniki. Jak badali najbardziej wycieniowanych kolarzy z CCC i maszyna pokazała 3-4%, to realnie (z biopsji) mieli 5-6%, więc ja prawdopodobnie mam 7%. Zresztą to nieistotne - ważne że czuję się dobrze w tej wadze i bez kontuzji realizuję niełatwy plan i do tego z poczuciem rezerwy. Samopoczucie przed połówką znakomite - czuję, że mogę przenosić góry. A zadanie na niedzielę proste - rozmienić 1:30 z hukiem.
Bieg
Na start udałem się o czasie - standardowo kibelek, wazelinka, parę łyków wody - i ustawiłem się w kolejce do strefy czerwonej (po raz pierwszy w życiu!
![uśmiech :-)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
). Tam się okazało, że mnóstwo zielonych zablokowało wejście i tak przeczekałem pięć minut aż do wystrzału startera - nie powiem - wkurwiony. Żeby wystartować, musiałem przeskoczyć przez barierkę, a potem zaczęło się kluczenie między zielonymi. Potem okazało się, że od startu do mety wyprzedziłem w sumie ok. 250 osób.
Pierwszy km zamknąłem w imponującym czasie 4:30, potem zrobiło się trochę luźniej, więc nadganiałem, co było niekomfortowe i groziło zakwaszeniem na początkowych km, więc zwolniłem i uspokoiłem się. Pierwsze 5 km, które miały planowo przelecieć po 4:10/km, przebiegłem w 21:15, czyli średnio po 4:15/km. Zacząłem przyspieszać.
Na 6 km był most, gdzie srogo wiało, trochę się chowałem za innymi, ale wciąż to byli ludzie łudzący się na okolice 1:30 (sprawdziłem, nie złamali). Popatrzcie chociażby na to zdjęcie z 10 km - wszyscy zziajani, ja luźno gonię swoje tempo (takich zdjęć jest dużo).
run.jpg
Kluczyłem więc między grupkami, to biegnąc z nimi 4:17/km, to przyspieszając na 50 m do 3:45/km, żeby dogonić kolejnych. W sumie niezła zabawa
![uśmiech :-)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
tyle że miałem lecieć po sznurku 4:10/km i przyspieszać, a tu byłem do tyłu i balansowałem na granicy zakwaszenia. Niebezpieczna zabawa.
Na Starej Pradze (7-14 km) dużo kibiców, do których się darłem, a oni krzyczeli do mnie
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
W ogóle często nawiązywałem kontakt z kibicami - jak zabawa, to zabawa
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
Sporo natomiast zakrętów, które nie tyle spowolniały, co krętością swoją wytrącały z koncentracji. Średnie tempo z 6-10 km to 4:02/km, jeden km nawet 3:59. To było naprawdę na granicy, bo tempo progowe mam 4:03-4:05/km.
Na moście (14 km) dogoniłem już swoje planowane średnie tempo 4:10/km i czułem, że trochę mi ciąży przyspieszanie, więc utrzymywałem to tempo. Tamka Solec i Rozbrat to znów dużo kibiców - bardzo wesoło i komfortowo się biegło, wszędzie asfalt, słoneczko przygrzewało
Na Hoene-Wrońskiego mały upierdliwy podbieg, ale znośny. Problemy zaczęły się w alei Hopfera, czyli w Łazienkach (17-18 km), ponieważ noga ślizgała mi się na szutrze, straciłem tu trochę sił, aby utrzymać tempo. Potem przyszedł czas na podbieg, czyli Sulkiewicza i Belwederska - tutaj zdecydowałem jednak nie szarżować i zwolniłem na 400 m do 4:45, utrzymując HR poniżej 170.
20 km wpada więc w 4:25, ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Za to od 20 km do mety znajduję randomowego biegacza, z którym biegniemy ramię w ramię w tempie 3:52/km, czyli nadrabiam stratę względem podbiegowego 20 km z kilkusekundową nawiązką. Wpadam na metę z końcowym wynikiem 1:28:01 (4:10/km), śr HR 167. Trochę głupio tych dwóch sekund, ale chrzanić to - jest życiówka, jest impreza
run2.jpg
Pobiegane
Życiówka poprawiona o 2 minuty i 17 sekund. To był bardzo komfortowy bieg, na 95% możliwości i pełnym obciążeniu treningowym. Za 3 tygodnie start docelowy, czyli Maraton
Średnie tempo 4:10/km, jest ok
![uśmiech :-)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Na bardziej sprzyjającej trasie (bez podbiegu, bez wiatru, bez blokujących biegaczy) jestem w stanie pobiec po 4:07/km czyli na 1:26:50, a może i kapkę szybciej (wszak sporą część trasy biegłem nawet szybszym tempem, a całość pobiegłem na 95% możliwości, tak czuję).
Tutaj statsy:
http://live.sts-timing.pl/pw2016/person.php?n=15299
Wnioski
Wyznaczony zimą cel 1:28:XX osiągnięty z zapasem
![:spoczko:](./images/smilies/spoczko.gif)
Jakoś szybko przyzwyczaiłem się do dwójki z przodu, w ogóle nie myślałem w kategoriach końcowego czasu, wyłącznie tempa. To bardzo komfortowe myślenie. Będę myśleć nad strategią na Maraton - już mi się coś w głowie rysuje.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.