No dobrze, spróbujmy. Najwyżej nie wyjdzie.
Od ostatniego postu minęło kilka miesięcy. Nic od tamtej pory się nie zmieniło. Myślę, że nastawienie też jest identyczne. Natomiast...
Przyszło mi brać udział w firmowej sztafecie z kolegami z pracy. Dowiedzieliśmy się o niej na około półtora miesiąca przed. Mam w pracy kolegę, który jest dość mocno zajarany tym sportem - wszyscy przez to przechodziliśmy/przechodzimy na pewnym etapie - i głupio by mi było odmówić udziału. A odmówić na tamten moment bym z chęcią chciał, bo wiedziałem, że wynik jaki tam osiągnę będzie mi potem ciążył na psychice przez X czasu.
Teraz tak, żeby może dać pewien kontekst. Ja aktualnie nie uznaję się, jako osobę trenującą. Tak też było przez czas przed dowiedzeniem się o starcie w tej sztafecie. Biegałem sobie bez ładu i składu, bez jakiegokolwiek celu i z takim przytłaczającym przeświadczeniem, że już nigdy nie uda mi się wrócić do dawnych wyników (bardziej przez nastawienie niż kwestie fizyczny, a przynajmniej wydaje mi się). Wychodziło z tego ze 4 jednostki w tygodniu, pozbawione jakichś akcentów i z może dwoma 20-sto minutowymi sesjami ćwiczeń. Do tego oczywiście z bardzo, bardzo słabym snem.
No i dochodzimy do momentu dowiedzenia się o tej sztafecie. Mam około półtora miesiąca. Troszkę podkręciłem wtedy te swoje perypetie. Wciąż były ze 4 jednostki, ale w nich mieściły się 20km wybiegania, których nie potrafiłem robić od ostatnich dwóch lat. Były jakieś lekkie polskie drugie zakresy w postaci np 5KM BS + 5KM BC2. Były leśne zabawy biegowe pokroju 5~8x2min/2min. I to wszystko. Objętość w peaku sięgała około 55km. Były też tygodnie gorsze, gdzie np coś mi wypadło. Nie potrafiłem tego traktować jakoś zbyt serio. Jakoś mnie to momentami wbijało w ziemie. Aha, bo też dobrze pokaże sytuację. Na kilka dni przed tą sztafetą byłem ciekaw gdzie ja właściwie jestem. Myślałem, że przy dobrych wiatrach mógłbym na tamten moment wykręcić coś około 40min. Momentami jednak treningi sugerowały mi, że to się raczej nie uda. Polazłem więc sobie na stadion i myślach ułożyłem sobie, że dużo mi powiedzą jakieś tysiące. One zawsze mi dużo mówiły na przestrzeni lat. Gdyby udało się ich zrobić 5, to byłoby nadspodziewanie dobrze. Pięciu powtórzeń nie dałem rady. Weszły 4, z czego już ten ostatni był trudny. Wyszło tego po 3:49, 3:51, 3:48, 3:47, na 500m przerwy w truchcie. Tak właśnie podejrzewałem, że zakręcę się w 3:50. Przykro mi było to biegać, nie ukrywam. Jakoś jednak to domknąłem, a wiem że gdybym się poddał po drugim powtórzeniu, to bym się wyłgał z tej sztafety.
Ostatecznie wg wyników pobiegłem w 39:24. Czyli średnio jakoś po 3:56. Warunki były dla mnie nienajlepsze. Akurat na mojej zmianie było pełne słońce. Poparzyłem sobie lekko twarz. Nie chce mi się teraz dokładnie sprawdzać, ale to była moja pierwsza dyszka od 2018 roku. To bardzo długa przerwa.
Jeżeli kogoś interesuje, to:
123.png
Wynikowo poszło lepiej niż się spodziewałem, ale ja zawsze byłem osobą, której potencjał był wyższy na zawodach niż na treningu. Tempa zupełnie inne jak dawniej, ale charakterystyka pozostała.
No i teraz tak. Gdzieś bodajże w październiku jest taki bieg firmowy we Wrocławiu -
http://runforit.pl/ Chciałbym spróbować wziąć w nim udział. Prawdopodobnie będzie reprezentacja z firmy. Wydaje mi się, że gdyby udało się jakoś rzetelniej potrenować do tego czasu i nie mieć zbyt wiele "dołów" przez ten okres, to wynik sub 39 jest przeze mnie do ugryzienia. Taki wynik dałby mi też poczucie, że "coś" biegam.
Spróbuję. O ile nie wyobrażam sobie startowania solo (chyba jest mi zwyczajnie wstyd), tak taki wytrych w postaci pomocy firmie otwiera mi pewne możliwości.
Może moja obecność tutaj mi w tym pomoże. Nie wiem jeszcze jak miałbym tu pisać. Nie ukrywam, że chyba lepiej dla mnie by było, gdybym wrzucał tu każdy trening aniżeli robić tygodniowe podsumowania. Boję się, że gdyby robić tygodniówki, to w którymś momencie złapię gorszy okres i już tu nie wrócę. Częstsze posty bardziej by mi chyba pomagały. Natomiast nie będzie to też nic wyrafinowanego.
Dodatkowo wspomnę, że zeszły tydzień był dla mnie dość słaby. Coś sobie zepsułem mięśniowo w plecach i nie mogłem się zbytnio swobodnie ruszać - wymęczyłem około 3x10km biegu spokojnego jednak. Jest już nieco lepiej, ale bez wizyty u fizjo chyba się nie obejdzie.[/color]
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.