Poniedziałek 13.09.2021
Siłownia
rowerek + 45' obwód + 10' rozciąganie
Wtorek 14.09.2021
Threshold
2,2km + 2x100 + GR5' +
4km +2km +2km ~3:33/km+ 1km
Achillesy od rana nie bolały, więc robiłem planowo. Zastanawiałem się czy pobiegać 2x4km czy 4x2km

Więc zrobiłem mix. Biegałem o leśnej pętli, gdzie niestety gps szaleje momentami i trzeba lecieć na samopoczucie. Czwórka wyszła idealnie, mocno już końcówce. Niestety zaczynałem czuć lewą nogę... Drugi odcinek podobnie tempowo, ale achilles, szczególnie lewy, zaczął boleć. DOkończyłem ten trening trzecim odcinkiem, bo biec się dało. Ale już wiedziałem, że źle to wróży... Wracałem do domu już prawie kulejąc...
Postanowiłem, że robię kilka dni przerwy. Smaruję, do tego ćwiczenia z protokołu Alfredsona. W weekend wyjdę testowo na odcinki, żeby zrobić jakieś podtrzymanie formy w kwestii zawodów na milę. Nie wiem czy zdrowotnie będę w stanie to pobiec, ale jeśli by się udało - chcę mieć jakieś podbicie formy, żeby to miało sens. Do tego na podtrzymanie rower, żeby cokolwiek poruszać mięśnie.
Środa 15.09.2021
Rower
12,9km
Czwartek 16.09.2021
Rower
16,8km
Piątek 17.09.2021
wolne
Sobota 18.09.2021
Intervals
2km + 2x100 + GR8' +
3x1000m przerwa 5' + 0,8km
3:05.7 3:04.3 3:02.1
Z każdym dniem z achillesami było lepiej. Spróbowałem. Podjechałem autem na stadion. Rozgrzewka biegana po miękkiej trawce - jest OK. Na przebieżkach jakaś sztywnośc odczuwalna, ale nadal OK.Plan był biegać mocno. Skoro mało biegam, lekka przerwa wpadła, to trzeba się przepalić na podbicie formy. Zakładałem, że powinienem dać radę po 3:05. Od początku kontrola tempa, żeby nie przesadzić. Pierwszy bez szału, nawet ciężko bym powiedział, aż mnie już płucach pogiglało. Ale planowo - zmierzyłem 3:05.7. W głowie już zaświecił się plan awaryjny. JAk drugi będzie jeszcze trudniejszy to ostatni odcinek zrobimy krótszy. Poszło planowo i 3:04. Zmęczenie duże, to już jest mocno, ale żyję. Niestety odzywa się achilles... Na tym odcinki już wyraźnie go czułem. W zasadzie oba, ale lewy bardziej. Zły znak, ale olać, trening już sobie dokończę. Ruszyłem na ostatni odcinek niby z myślą, że jak się zacznie zgon to najwyżej chociaż 800m zrobię. Ale znam siebie i to taka kiwka dla mózgu

bo jak już dobiegłem w dobrym tempie do 600m to jak tu nie dokończyć

przytrzymałem tempo do końca. Ostatnie 200m już nogi zalewało, ale obyło się bez szaleńczego finiszu na maksa. Jakby docisnąć full z 300tki to na bank 3:00 do złamania było.

3:02.1. Czułem niestety, że achilles już mi uniemożliwia swobodny bieg. Smutne to...
Niedziela 19.09.2021
wolne
z rana ciężko było z łóżka wstać. Achillesy bardzo zesztywniałe i obolałe.
Poniedziałek 20.09.2021
Rower
12km
Wtorek 21.09.2021
Siłownia
rowerek + 40' obwód
Każdy kolejny dzień z achillesami lepiej, ale niestety wygląda to poważnie. W zasadzie powinienem sobie powiedzieć "koniec sezonu" i zrobić miesiąc na leczenie kontuzji. Ale człowiek głupi ma nadzieję, że coś się uda... Szczególnie, że się na tę milę napaliłem
Normalnie powinienem zrobić dzisiaj jakieś krótkie odcinki na przetarcie, ale czuję, że nie dam rady. Czekam jeszcze do weekendu na podjęcie decyzji. Najwyżej polecę na świeżości. Albo wcale nie polecę, bo będzie trzeba w końcu powiedzieć basta! Wielka szkoda
A w planach miałem jeszcze biegać 30km na Ultrakotlinie. TO też wydaje się już mało realne. Tym bardziej, że w dwa ostatnie weekendy uciekły mi longi pod te zawody, kilometrażu brak... Jakieś rady?