iNFERNAL @2021 for SUB18 ☐ & SUB39 ☑
Moderator: infernal
- infernal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3330
- Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
- Życiówka na 10k: 38:36
- Życiówka w maratonie: 3:42
- Lokalizacja: Kalisz
11.03.2018r.
14. Rekordowa Maniacka Dziesiątka
Dystans: 10km
Czas: 44:02
Średnie tempo: 4:24 min/km
Średnie tętno: 168 - całkiem niskie jak na mnie.
Maks tętno: 217
Nie wiem czy powinien zacząć od tego jak bardzo jestem zdziwiony, co mną kierowało czy co było moim konkretnym natchnieniem. Mimo że, skupiam się typowo na długich wybieganiach, koncertuje się jednak fizycznie na aspekcie maratonu to udało się poprawić życiówkę na 10k. Czy to kwestia zwiększenia dystansu? A może że teraz trochę przystopowałem, zmniejszyłem objętość? A może kwestia po prostu nastawienia psychicznego? Nie wiem, ale ale... Po kolei
Na sam bieg, jakoby że do Poznania mam niecałe dwie godziny drogi wyjechałem przed godziną 9. Czytając, jakie to okropne kolejki były po pakiet dzień wcześniej, stwierdziłem że nie ma co ryzykować. Na śniadanie jajecznica z makaronem + chleb z nutella + kawa. Wiem, genialne połączenie mimo wszystko u mnie się sprawdza.
Zameldowałem się na Poznańskiej Malcie jakoś po 10. Odnaleźć się nie było problemu, widać gdzie tłumy zmierzały Kolejka na początku, trochę mnie wystraszyła ale wszystko o dziwo(!) poszło naprawdę sprawnie. Pakiet odebrany (pierwsza część), następnie koszulka(całkiem spoko, i brałem bo na długi) . Zostało ponad niecała godzina. Poszedłem do auta przebrać się i oczekiwałem na trybunach. Spokojnie czekając. Nie rozgrzewałem się na godzinę przed jak większość - co mnie zawsze hmm, dziwi? Tym bardziej że pogoda dopisywała - aż nadto, ale o tym za chwilę.
Patrzę na numer startowy i mam "D". Obczajam FB, okazuje się że biegnę z drugą falą ponieważ mój PB wynosił 45:02 i wrzucili mnie nie do "C" a już do "D". Podirytowany trochę nie chce się z tym pogodzić - niby miałem się nie ścigać z samym sobą. Chciałem sprawdzić generalnie jak się będę czuł, jak się trzymam po kontuzji. Z drugiej strony - nie chce biec ok 45-47 i patrzeć przed siebie nie widząc żywej duszy.
Rozgrzewka
Chwila dosłownie potruchtania. Kilka małych górek dosłownie, przebieżek.
Większość już truchtem leci. Ja starając się być wyluzowany a z drugiej skoncentrowany z nogi na nogę idę na start. Wchodzę na "C" (przyznaję się, ale czy mam do czego?) Jakie moje zdziwienie było gdy zobaczyłem tam ludzi z "E". Z jednej strony rozumiem. Ktoś chce pobić swój rekord, chce walczyć, dać z siebie wszystko ale szlak mnie trafiał jak wyprzedzałem bo osoby nie schodziły na prawo czy lewo. Przeciskałem się bokami czy środkiem między dwie osoby. Wszyscy biegli jak popadło. Ustawiłem się w 3/4 "C" i żeby nie skłamać - wyprzedziłem z 200 osób? 300? Nie wiem ile. Do konkretów.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1km
Biegło mi się niesamowicie lekko. Sam początek czułem jakbym leciał. Delikatnie z górki.
2km
Dalej jest wszystko w porządku. Mijam zespół który gra - biegając teraz biegi zorganizowane bez słuchawek, bardziej się to docenia
3km
Lecimy swoje.
4km
Mijam Marcina Chabowskiego, a w sumie On mnie. Trzyma się za plecami rywala. Miny widać, niezbyt pozytywne. Chłopaki przy tej prędkości raczej już nie podziwiają trasy, widoków
5km
Zaczynam mieć kryzys psychiczny bardziej, niż fizyczny. Przy tej prędkości ciężko mi utrzymać stałą prędkość nie spoglądając na zegarek - a ten trochę wariował(?) Czuje że raz przyspieszam raz zwalniam. DO TEGO ludzi jak mrówek rozsianych a tam minimalny podbieg. Staram się przebijać prawą stroną
6km
Sytuacja się nie poprawia. Mijam osoby jedne za drugą. Słyszę jak ktoś pyta się inna osobę o wodę. I tutaj sam myślę że łyk, dwa by nie zaszkodził - stąd też napisałem, pogoda aż chyba za mocno dopisała. Pod most.
7km
Niby zbieg, niby zbiegam z mostu a jednak czuje jak zaczynam siłami opadać. Pamiętam że zegarek ustabilizował się W KOŃCU ale ja już nie patrzałem na tempo, a tempo śrd. Jak bardzo żałuję że TOMTOM2 nie pokazuje prawdopodobnego czasu. Śr tempie. 4:22min/km. Liczę w głowie i myślę że nawet jak zacznę biec po 4:30 to życiówka murowana... Nogi zaczynają zwalniać...
8km
Budzę się. Za dużo od siebie dałem, chce walczyć bo nigdy nie wiadomo kiedy znów tak dopiszą mi siły.
9km
Widać metę z daleka. Jezioro Maltańskie. Mijam osoby które zaczynają iść, ktoś kogoś motywuje by zaczął biec bo już niedaleko...
10km
Powoli dociera do mnie że to ostatnie metry. Staram się zmotywować, walczyć z samym sobą. Ostatnie 100-200 metrów, tempo 3:50
Zatrzymuje się za metą. Opieram się na nogach. Było ciężko, ale udało się - choć nie dociera to do mnie. Odbieram medal, przechodzę przez bramkę by otrzymać drugą część pakietu. Okazuję że się muszę iść do góry i wyjść poza obszar ogrodzony bo tutaj tylko zawodnicy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Teraz gdy już ochłonąłem, przyszedł poniedziałek wieczór. Kilka przemyśleń. Z jednej strony, jestem zadowolony. Nowy PB, mimo że nie byłem jakoś mocno na niego nastawiony. Bardzo mnie cieszy i jestem usatysfakcjonowany z tego. Z drugiej strony brakło 2 sekund... Ale hej - jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma?
Zastanawiam mnie co by było, gdybym okres zimowy przepracował pod 10k. Czy wtedy moje osiągi byłyby jeszcze lepsze? Hmmm... Ahhh ta moja zachłanność.
Sama trasa nie była jakaś mega płaska, ale jedna z lepszych - to na pewno. Organizacja - na plus, mimo tych ludzi wchodzących gdzie chcą - sam to zrobiłem, ale... no hejjj Medal - bardzo ładny PB - bardzo cieszy raz jeszcze
14. Rekordowa Maniacka Dziesiątka
Dystans: 10km
Czas: 44:02
Średnie tempo: 4:24 min/km
Średnie tętno: 168 - całkiem niskie jak na mnie.
Maks tętno: 217
Nie wiem czy powinien zacząć od tego jak bardzo jestem zdziwiony, co mną kierowało czy co było moim konkretnym natchnieniem. Mimo że, skupiam się typowo na długich wybieganiach, koncertuje się jednak fizycznie na aspekcie maratonu to udało się poprawić życiówkę na 10k. Czy to kwestia zwiększenia dystansu? A może że teraz trochę przystopowałem, zmniejszyłem objętość? A może kwestia po prostu nastawienia psychicznego? Nie wiem, ale ale... Po kolei
Na sam bieg, jakoby że do Poznania mam niecałe dwie godziny drogi wyjechałem przed godziną 9. Czytając, jakie to okropne kolejki były po pakiet dzień wcześniej, stwierdziłem że nie ma co ryzykować. Na śniadanie jajecznica z makaronem + chleb z nutella + kawa. Wiem, genialne połączenie mimo wszystko u mnie się sprawdza.
Zameldowałem się na Poznańskiej Malcie jakoś po 10. Odnaleźć się nie było problemu, widać gdzie tłumy zmierzały Kolejka na początku, trochę mnie wystraszyła ale wszystko o dziwo(!) poszło naprawdę sprawnie. Pakiet odebrany (pierwsza część), następnie koszulka(całkiem spoko, i brałem bo na długi) . Zostało ponad niecała godzina. Poszedłem do auta przebrać się i oczekiwałem na trybunach. Spokojnie czekając. Nie rozgrzewałem się na godzinę przed jak większość - co mnie zawsze hmm, dziwi? Tym bardziej że pogoda dopisywała - aż nadto, ale o tym za chwilę.
Patrzę na numer startowy i mam "D". Obczajam FB, okazuje się że biegnę z drugą falą ponieważ mój PB wynosił 45:02 i wrzucili mnie nie do "C" a już do "D". Podirytowany trochę nie chce się z tym pogodzić - niby miałem się nie ścigać z samym sobą. Chciałem sprawdzić generalnie jak się będę czuł, jak się trzymam po kontuzji. Z drugiej strony - nie chce biec ok 45-47 i patrzeć przed siebie nie widząc żywej duszy.
Rozgrzewka
Chwila dosłownie potruchtania. Kilka małych górek dosłownie, przebieżek.
Większość już truchtem leci. Ja starając się być wyluzowany a z drugiej skoncentrowany z nogi na nogę idę na start. Wchodzę na "C" (przyznaję się, ale czy mam do czego?) Jakie moje zdziwienie było gdy zobaczyłem tam ludzi z "E". Z jednej strony rozumiem. Ktoś chce pobić swój rekord, chce walczyć, dać z siebie wszystko ale szlak mnie trafiał jak wyprzedzałem bo osoby nie schodziły na prawo czy lewo. Przeciskałem się bokami czy środkiem między dwie osoby. Wszyscy biegli jak popadło. Ustawiłem się w 3/4 "C" i żeby nie skłamać - wyprzedziłem z 200 osób? 300? Nie wiem ile. Do konkretów.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1km
Biegło mi się niesamowicie lekko. Sam początek czułem jakbym leciał. Delikatnie z górki.
2km
Dalej jest wszystko w porządku. Mijam zespół który gra - biegając teraz biegi zorganizowane bez słuchawek, bardziej się to docenia
3km
Lecimy swoje.
4km
Mijam Marcina Chabowskiego, a w sumie On mnie. Trzyma się za plecami rywala. Miny widać, niezbyt pozytywne. Chłopaki przy tej prędkości raczej już nie podziwiają trasy, widoków
5km
Zaczynam mieć kryzys psychiczny bardziej, niż fizyczny. Przy tej prędkości ciężko mi utrzymać stałą prędkość nie spoglądając na zegarek - a ten trochę wariował(?) Czuje że raz przyspieszam raz zwalniam. DO TEGO ludzi jak mrówek rozsianych a tam minimalny podbieg. Staram się przebijać prawą stroną
6km
Sytuacja się nie poprawia. Mijam osoby jedne za drugą. Słyszę jak ktoś pyta się inna osobę o wodę. I tutaj sam myślę że łyk, dwa by nie zaszkodził - stąd też napisałem, pogoda aż chyba za mocno dopisała. Pod most.
7km
Niby zbieg, niby zbiegam z mostu a jednak czuje jak zaczynam siłami opadać. Pamiętam że zegarek ustabilizował się W KOŃCU ale ja już nie patrzałem na tempo, a tempo śrd. Jak bardzo żałuję że TOMTOM2 nie pokazuje prawdopodobnego czasu. Śr tempie. 4:22min/km. Liczę w głowie i myślę że nawet jak zacznę biec po 4:30 to życiówka murowana... Nogi zaczynają zwalniać...
8km
Budzę się. Za dużo od siebie dałem, chce walczyć bo nigdy nie wiadomo kiedy znów tak dopiszą mi siły.
9km
Widać metę z daleka. Jezioro Maltańskie. Mijam osoby które zaczynają iść, ktoś kogoś motywuje by zaczął biec bo już niedaleko...
10km
Powoli dociera do mnie że to ostatnie metry. Staram się zmotywować, walczyć z samym sobą. Ostatnie 100-200 metrów, tempo 3:50
Zatrzymuje się za metą. Opieram się na nogach. Było ciężko, ale udało się - choć nie dociera to do mnie. Odbieram medal, przechodzę przez bramkę by otrzymać drugą część pakietu. Okazuję że się muszę iść do góry i wyjść poza obszar ogrodzony bo tutaj tylko zawodnicy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Teraz gdy już ochłonąłem, przyszedł poniedziałek wieczór. Kilka przemyśleń. Z jednej strony, jestem zadowolony. Nowy PB, mimo że nie byłem jakoś mocno na niego nastawiony. Bardzo mnie cieszy i jestem usatysfakcjonowany z tego. Z drugiej strony brakło 2 sekund... Ale hej - jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma?
Zastanawiam mnie co by było, gdybym okres zimowy przepracował pod 10k. Czy wtedy moje osiągi byłyby jeszcze lepsze? Hmmm... Ahhh ta moja zachłanność.
Sama trasa nie była jakaś mega płaska, ale jedna z lepszych - to na pewno. Organizacja - na plus, mimo tych ludzi wchodzących gdzie chcą - sam to zrobiłem, ale... no hejjj Medal - bardzo ładny PB - bardzo cieszy raz jeszcze
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
- infernal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3330
- Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
- Życiówka na 10k: 38:36
- Życiówka w maratonie: 3:42
- Lokalizacja: Kalisz
12.03.2018r.
total rest.
13.03.2018r.
Na spokojnie, bez żadnego rwania.
BC1
Dystans: 10,01 km
Czas: 59m:49s
Średnie tempo: 05:59 min/km
Średnie tętno: 156
Pacemakerem na 60 minut mogę śmiało być
Coś naprawdę jest nie tak z zegarkiem. Dzisiaj pokazał mi w pewnym momencie tętno 230 No chyba, że coś ze mną się dzieje...
total rest.
13.03.2018r.
Na spokojnie, bez żadnego rwania.
BC1
Dystans: 10,01 km
Czas: 59m:49s
Średnie tempo: 05:59 min/km
Średnie tętno: 156
Pacemakerem na 60 minut mogę śmiało być
Coś naprawdę jest nie tak z zegarkiem. Dzisiaj pokazał mi w pewnym momencie tętno 230 No chyba, że coś ze mną się dzieje...
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
- infernal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3330
- Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
- Życiówka na 10k: 38:36
- Życiówka w maratonie: 3:42
- Lokalizacja: Kalisz
14.03.2018r.
Troche spokojnego biegania, pare przebieżek. Bez zbędnego komentowania przed nadchodzącą połówką.
BC1 4km + Przebieżki 8x'40/80' + 2km trucht
Dystans: 9,49 km
Czas: 54m:03s
Średnie tempo: 05:42 min/km
Średnie tętno: 152
15.03.2018r.
sauna.
Troche spokojnego biegania, pare przebieżek. Bez zbędnego komentowania przed nadchodzącą połówką.
BC1 4km + Przebieżki 8x'40/80' + 2km trucht
Dystans: 9,49 km
Czas: 54m:03s
Średnie tempo: 05:42 min/km
Średnie tętno: 152
15.03.2018r.
sauna.
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
- infernal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3330
- Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
- Życiówka na 10k: 38:36
- Życiówka w maratonie: 3:42
- Lokalizacja: Kalisz
16.03.2018r.
Dwa razy się zbierałem żeby iść pobiegać. Niestety, pogoda powiedziała stanowcze nie. Wichura, śnieg przynajmniej po kostki który ciągle jeszcze opadał. Odpuściłem. Nie będę ryzykować przed startem.
17.03.2018r.
Wstałem w miarę wcześniej(jak na mnie) licząc że będzie możliwość poruszania się. Drogi w miarę odśnieżone, ale chodniki...prawie w ogóle. Spokojne kilometry na zaliczenie.
BC1
Dystans: 9,43 km
Czas: 56m:56
Średnie tempo: 06:02 min/km
Średnie tętno: 149
Jutro ma nie być wcale lepiej. Opady. Temperatura ujemna. Wiatr wiatr wiatr (który dziś dawał się mocno we znaki). Cóż... będzie ciężko walczyć o porządną życiówkę w takich warunkach.
Dwa razy się zbierałem żeby iść pobiegać. Niestety, pogoda powiedziała stanowcze nie. Wichura, śnieg przynajmniej po kostki który ciągle jeszcze opadał. Odpuściłem. Nie będę ryzykować przed startem.
17.03.2018r.
Wstałem w miarę wcześniej(jak na mnie) licząc że będzie możliwość poruszania się. Drogi w miarę odśnieżone, ale chodniki...prawie w ogóle. Spokojne kilometry na zaliczenie.
BC1
Dystans: 9,43 km
Czas: 56m:56
Średnie tempo: 06:02 min/km
Średnie tętno: 149
Jutro ma nie być wcale lepiej. Opady. Temperatura ujemna. Wiatr wiatr wiatr (który dziś dawał się mocno we znaki). Cóż... będzie ciężko walczyć o porządną życiówkę w takich warunkach.
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
- infernal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3330
- Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
- Życiówka na 10k: 38:36
- Życiówka w maratonie: 3:42
- Lokalizacja: Kalisz
18.03.2018r.
V Ostrowski ICEMAT Półmaraton
Dystans: 21,097
Czas: 1:36:58
Średnie tempo: 4:36 min/km
Średnie tętno: 157 - NISKOOOOOOO
Maks tętno: 178
I znów nie wiem od czego zacząć... Trochę mnie zatkało. Cały ten bieg, był jednym wielki zaskoczeniem dla mnie. Jechałem mega pesymistycznie nastawiony...ale po kolei
Jakoby że do Ostrowa mam 20km, pojechałem pakiet odebrać w sobotę. Pakiet, w porządku - fajna nawet czapka, brelok do kluczy dodany.
Bieg w niedziele startował o 13:00, więc nie musiałem wcześnie zrywać się z łóżka. Standardowy rytuał - jajecznica z dwóch jaj, chleb z nutella, kawa oraz wizyta w toalecie(dwukrotnie nawet bo dzień wcześniej trochę ostrego pojadłem )
Nie spieszyłem się. Na miejscu zameldowałem się o 11:30. Powiem szczerze - byłem negatywnie nastawiony. Pogoda była okropna, a ja chciałem tylko to przebiec. Wiało niemiłosiernie. Zimno. A właśnie, czy wspomniałem że wiało? Trasa w 80% odśnieżona, ale były momentu lodu czy śniegu + ta cholerna kostka brukowa.
Powiedziałem sobie - w ciemno biorę 1:45. Jeśli uda się 1:40, marzenie. Przypomnę, cel na mój ROK to było złamać 1:45.
Rozgrzewka
Truchtanie. Szybko-wolno. Rozciąganie. Ściągam kurtkę.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1km
No to ruszyłem. Wybiegam z rynku i już zaczyna się trochę śniegu, lodu...Kostka brukowa. Mimo wszystko - 4:45. Uznałem, że pobiegnę mocno na początku - pewnie później opadnę z sił.
2km
4:34. Hola Michał. Nie za szybko? Lecę z jakąś grupką ludzi.
5km
Nie widzi mi się zwalniać. Biegnie mi się w miarę lekko mimo takiego tempa. 2-3-4km to km pod wiatr - momentami tempo miałem 5:00min/km więc niech to świadczy jak mocno wiało. Jedyny punkt - biorę dwa małe łyki izotonika na punkcie.
7km
pierwsze okrążenie za mną. 32:14. Czuję się mocno. Nogi idą, a ja nie odczuwam skutków ubocznych.
8km
Nawrotka i znów pod wiatr. Mega mocny wiatr....
12km
Niby teraz trochę z wiatrem. Biorę znów 2 łyki - tym razem wziąłem wodę. Lodowata jak diabli.
14km
Kończę drugie okrążenie i wiem że jest mega dobrze. Biorę w biegu snickersa (tak dobrze czytacie ). Chciałem żeby dziewczyna podała mi żel, a podała mi snickersa. Jem go mimo wszystko(nie widziały mi się te czekolady na biegu). Biorę kilka małych gryzów. Mam słodko, ale nie ma dramatu. To też najmocniejszy mój KM 4:28!
15km
trochę bym popił. Zwalniam, czuję że zwalniam. WIEJE CHOLERNIE MOCNO - jak nazłość. A ja...biegne sam. Przede mną ok. 300m jakaś grupka. Za mną pusto... Tylko ja i trasa. Bez muzyki. Wsłuchuję się w wiatr, nie myślę o niczym.
18km
kończę i nawrotka. Ostatnia prosta. Znów dwa małe łyki jakiegoś izotonika.
19km
zaczyna mnie coś cisnąć w dużym palcu. To te buty. Po roku, trzeba je koniecznie już zmienić.
20km
nic mi nie doskwiera, nogi nie bolą. Nie czuję głodu. Palec uciska ale nie zatrzymam się.
21km
Widzę metę, rozkładam ręce. Nie wierzę...
Zatrzymuje się za metą. Opieram się na nogach. Teraz zaczynam dopiero czuć nogi. Medal ląduję na mnie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem co więcej tutaj pisać. Poszło mega dobrze, mega mocno. Mimo przeciwności, mimo złego nastawienia, mimo pogody. Zawalczyłem i dałem z siebie wszystko.
Dziś czuje się okej. Może trochę lewa noga mnie boli(kwestia starej kontuzji), ale ogólnie jest w porządku. Odpocznę. Zasłużyłem chyba?
PB pobity o ponad 15minut!
Dotrzymałem słowa wieczorem. Panie, Panowie. Zapisałem się. Orlen Warsaw Marathon 2018
V Ostrowski ICEMAT Półmaraton
Dystans: 21,097
Czas: 1:36:58
Średnie tempo: 4:36 min/km
Średnie tętno: 157 - NISKOOOOOOO
Maks tętno: 178
I znów nie wiem od czego zacząć... Trochę mnie zatkało. Cały ten bieg, był jednym wielki zaskoczeniem dla mnie. Jechałem mega pesymistycznie nastawiony...ale po kolei
Jakoby że do Ostrowa mam 20km, pojechałem pakiet odebrać w sobotę. Pakiet, w porządku - fajna nawet czapka, brelok do kluczy dodany.
Bieg w niedziele startował o 13:00, więc nie musiałem wcześnie zrywać się z łóżka. Standardowy rytuał - jajecznica z dwóch jaj, chleb z nutella, kawa oraz wizyta w toalecie(dwukrotnie nawet bo dzień wcześniej trochę ostrego pojadłem )
Nie spieszyłem się. Na miejscu zameldowałem się o 11:30. Powiem szczerze - byłem negatywnie nastawiony. Pogoda była okropna, a ja chciałem tylko to przebiec. Wiało niemiłosiernie. Zimno. A właśnie, czy wspomniałem że wiało? Trasa w 80% odśnieżona, ale były momentu lodu czy śniegu + ta cholerna kostka brukowa.
Powiedziałem sobie - w ciemno biorę 1:45. Jeśli uda się 1:40, marzenie. Przypomnę, cel na mój ROK to było złamać 1:45.
Rozgrzewka
Truchtanie. Szybko-wolno. Rozciąganie. Ściągam kurtkę.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1km
No to ruszyłem. Wybiegam z rynku i już zaczyna się trochę śniegu, lodu...Kostka brukowa. Mimo wszystko - 4:45. Uznałem, że pobiegnę mocno na początku - pewnie później opadnę z sił.
2km
4:34. Hola Michał. Nie za szybko? Lecę z jakąś grupką ludzi.
5km
Nie widzi mi się zwalniać. Biegnie mi się w miarę lekko mimo takiego tempa. 2-3-4km to km pod wiatr - momentami tempo miałem 5:00min/km więc niech to świadczy jak mocno wiało. Jedyny punkt - biorę dwa małe łyki izotonika na punkcie.
7km
pierwsze okrążenie za mną. 32:14. Czuję się mocno. Nogi idą, a ja nie odczuwam skutków ubocznych.
8km
Nawrotka i znów pod wiatr. Mega mocny wiatr....
12km
Niby teraz trochę z wiatrem. Biorę znów 2 łyki - tym razem wziąłem wodę. Lodowata jak diabli.
14km
Kończę drugie okrążenie i wiem że jest mega dobrze. Biorę w biegu snickersa (tak dobrze czytacie ). Chciałem żeby dziewczyna podała mi żel, a podała mi snickersa. Jem go mimo wszystko(nie widziały mi się te czekolady na biegu). Biorę kilka małych gryzów. Mam słodko, ale nie ma dramatu. To też najmocniejszy mój KM 4:28!
15km
trochę bym popił. Zwalniam, czuję że zwalniam. WIEJE CHOLERNIE MOCNO - jak nazłość. A ja...biegne sam. Przede mną ok. 300m jakaś grupka. Za mną pusto... Tylko ja i trasa. Bez muzyki. Wsłuchuję się w wiatr, nie myślę o niczym.
18km
kończę i nawrotka. Ostatnia prosta. Znów dwa małe łyki jakiegoś izotonika.
19km
zaczyna mnie coś cisnąć w dużym palcu. To te buty. Po roku, trzeba je koniecznie już zmienić.
20km
nic mi nie doskwiera, nogi nie bolą. Nie czuję głodu. Palec uciska ale nie zatrzymam się.
21km
Widzę metę, rozkładam ręce. Nie wierzę...
Zatrzymuje się za metą. Opieram się na nogach. Teraz zaczynam dopiero czuć nogi. Medal ląduję na mnie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem co więcej tutaj pisać. Poszło mega dobrze, mega mocno. Mimo przeciwności, mimo złego nastawienia, mimo pogody. Zawalczyłem i dałem z siebie wszystko.
Dziś czuje się okej. Może trochę lewa noga mnie boli(kwestia starej kontuzji), ale ogólnie jest w porządku. Odpocznę. Zasłużyłem chyba?
PB pobity o ponad 15minut!
Dotrzymałem słowa wieczorem. Panie, Panowie. Zapisałem się. Orlen Warsaw Marathon 2018
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
- infernal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3330
- Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
- Życiówka na 10k: 38:36
- Życiówka w maratonie: 3:42
- Lokalizacja: Kalisz
12.03.2018 - 18.03.2018
11 tydzień
Łącznie 50km zrobione
3 treningi + 1 start
BC1 10km
BC1 4km + Przebieżki 8x'40/80' + 2km trucht
BC1 9km
V Ostrowski ICEMAT Półmaraton 21,097km
P.S. Ostatnio mi się zapominało o tych małych podsumowaniach. Ahhh, te nowe PB tak cieszyły
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
- infernal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3330
- Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
- Życiówka na 10k: 38:36
- Życiówka w maratonie: 3:42
- Lokalizacja: Kalisz
19.03.2018r.
Sauna weszła jak znalazł
20.03.2018r.
Pierwsze kilometry czuć było że nogi są cięższe, ale potem im dalej w "las" tym lżej było
BC1
Dystans: 9,03 km
Czas: 54m:32s
Średnie tempo: 06:02 min/km
Średnie tętno: 146
Sauna weszła jak znalazł
20.03.2018r.
Pierwsze kilometry czuć było że nogi są cięższe, ale potem im dalej w "las" tym lżej było
BC1
Dystans: 9,03 km
Czas: 54m:32s
Średnie tempo: 06:02 min/km
Średnie tętno: 146
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
- infernal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3330
- Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
- Życiówka na 10k: 38:36
- Życiówka w maratonie: 3:42
- Lokalizacja: Kalisz
21.03.2018r.
Trochę trzeba było rozruszać te nogi
BC1 6km + Przebieżki 8x40"/80" + 2km trucht
Dystans: 11,31 km
Czas: 1g:04m:50s
Średnie tempo: 05:44 min/km
Średnie tętno: 152
Trochę trzeba było rozruszać te nogi
BC1 6km + Przebieżki 8x40"/80" + 2km trucht
Dystans: 11,31 km
Czas: 1g:04m:50s
Średnie tempo: 05:44 min/km
Średnie tętno: 152
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
- infernal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3330
- Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
- Życiówka na 10k: 38:36
- Życiówka w maratonie: 3:42
- Lokalizacja: Kalisz
22.03.2018r.
Lekko i spokojnie.
BC1
Dystans: 8,06 km
Czas: 48m:06s
Średnie tempo: 05:58 min/km
Średnie tętno: 150
23.03.2018r.
Odpoczynek
Lekko i spokojnie.
BC1
Dystans: 8,06 km
Czas: 48m:06s
Średnie tempo: 05:58 min/km
Średnie tętno: 150
23.03.2018r.
Odpoczynek
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
- infernal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3330
- Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
- Życiówka na 10k: 38:36
- Życiówka w maratonie: 3:42
- Lokalizacja: Kalisz
24.03.2018r.
11. PANAS Półmaraton Ślężański
Dystans: 21,097
Czas: 1:49:48
Średnie tempo: 5:10 min/km
Średnie tętno: 165
Maks tętno: 204
Jechałem żeby pobiec. Ot tak. No i żeby zdobyć 1/5 HM ku koronie Półmaratonów. Zapomniałem trochę, że bieganie ma spełniać przyjemność, radość, euforie nie tylko po ukończeniu biegu, ale również w jego trakcie...(przyznaje się ) Przypomniało mi się.
Wyjazd wcześniej, bo ok. 6:40 - gdzie bieg zaczynał się o 11:00. Dwie godziny jazdy samochodem. Byłem mocno przed czasem i mocno niewyspany O ile kawkę zdążyłem strzelić w domu, o tyle na jedzenie o tak wczesnej porze nie miałem w ogóle ochoty. Stworzyłem więc dietę pudełkową - makaron z jajecznica+ kanapka z nutella.
Odbiór pakietów przebieg sprawnie. Miejsca parkingowe fajnie wydzielone. Mimo że byłem wcześnie - pół godziny później, a miejsc prawie już nie było.
W oczekiwaniu na start - dieta pudełkowa poszła w ruch.
Rozgrzewka
Truchtanie. Szybko-wolno. Rozciąganie.
Nie mieszczę się w strefie. Jest od groma ludzi. Wszystko zaczyna się z rynku. Huk z armaty. Poszli - sami wiecie, bieg zaczyna się trochę później(linia startu)
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1km
No to ruszyłem. 5:14 Wybiegłem już w Sobótki. Zaczyna się pierwsza miejscowość.
2km
Zaczynają się piękne widoki. Serio. Nie jestem jakąś osobą która zachwyca się takimi rzeczami, a jednak. Głowa mi chodzi w lewo i prawo.
3-4km
Mijam kibiców. Zbijam piatki.
5-6km
Zaczyna się podbieg. Jeden z wielu jak się potem okazało Zdawałem sobie sprawę z tego.
7km
Lasy lasy, widoki. Totalna pustka. Brak ludzi. Słysze ze niektórzy dysza, mimo ze to dopiero 1/3 przeprawy. Chłonne. Chłonne te "tupajace buty". Raz za razem.
9km
Niektórzy już podchodzą, zwalniają. Biegną i za chwile idą.
10km
Zaczyna się zbieg. Ludzie przyspieszają. Podsmiechuje sie, bo wiem ze za chwile Ci ludzie zwolnią i na dobre im to nie wyjdzie.
14km
Jem żel, popijam. Szczerze mówiąc - trochę jestem rozczarowany. Tak dyzy, piękny bieg a nie było żadnych czekolad czy bananów. Chyba ze nie widziałem?
18km
Dwa małe łyki wody. Ostatnie km. Juz powoli widać miasto. Nie spieszę się - 5:05
21,097m
Wbiegam z uśmiechem na ustach.
Zamiast międzyczasów, pokaże trochę inna perspektywę żebyście mogli zobaczyć różnice poziomów. Zaczynając na 186m, a środek mam 388m
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nogi dostały mimo wszystko solidna lekcje. W niedziele czułem się już ok. Nie doskwierał mi żaden ból, a nogi nie czułem żeby były przeciążone. Jednak czy przebiegł bym drugi raz taka pętle? Czy ukończył bym maraton tego dnia? Nie. Tego jestem raczej przekonany.
Zmęczenie dawało się w znaki. Braku snu, ale przede wszystkim - 3 start pod rząd.
Licze mimo wszystko, ze przyniesie to odpowiednie efekty w ostatecznym rozrachunku. Mam 4 tygodnie na "rest", ale tez na utrzymanie formy. Skupie się teraz raczej na jakiś dłuższych wybieganiach, drugim zakresie trochę.
Biegam sam w sobie można polecić. Fajne widoki, dobra organizacja.
11. PANAS Półmaraton Ślężański
Dystans: 21,097
Czas: 1:49:48
Średnie tempo: 5:10 min/km
Średnie tętno: 165
Maks tętno: 204
Jechałem żeby pobiec. Ot tak. No i żeby zdobyć 1/5 HM ku koronie Półmaratonów. Zapomniałem trochę, że bieganie ma spełniać przyjemność, radość, euforie nie tylko po ukończeniu biegu, ale również w jego trakcie...(przyznaje się ) Przypomniało mi się.
Wyjazd wcześniej, bo ok. 6:40 - gdzie bieg zaczynał się o 11:00. Dwie godziny jazdy samochodem. Byłem mocno przed czasem i mocno niewyspany O ile kawkę zdążyłem strzelić w domu, o tyle na jedzenie o tak wczesnej porze nie miałem w ogóle ochoty. Stworzyłem więc dietę pudełkową - makaron z jajecznica+ kanapka z nutella.
Odbiór pakietów przebieg sprawnie. Miejsca parkingowe fajnie wydzielone. Mimo że byłem wcześnie - pół godziny później, a miejsc prawie już nie było.
W oczekiwaniu na start - dieta pudełkowa poszła w ruch.
Rozgrzewka
Truchtanie. Szybko-wolno. Rozciąganie.
Nie mieszczę się w strefie. Jest od groma ludzi. Wszystko zaczyna się z rynku. Huk z armaty. Poszli - sami wiecie, bieg zaczyna się trochę później(linia startu)
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1km
No to ruszyłem. 5:14 Wybiegłem już w Sobótki. Zaczyna się pierwsza miejscowość.
2km
Zaczynają się piękne widoki. Serio. Nie jestem jakąś osobą która zachwyca się takimi rzeczami, a jednak. Głowa mi chodzi w lewo i prawo.
3-4km
Mijam kibiców. Zbijam piatki.
5-6km
Zaczyna się podbieg. Jeden z wielu jak się potem okazało Zdawałem sobie sprawę z tego.
7km
Lasy lasy, widoki. Totalna pustka. Brak ludzi. Słysze ze niektórzy dysza, mimo ze to dopiero 1/3 przeprawy. Chłonne. Chłonne te "tupajace buty". Raz za razem.
9km
Niektórzy już podchodzą, zwalniają. Biegną i za chwile idą.
10km
Zaczyna się zbieg. Ludzie przyspieszają. Podsmiechuje sie, bo wiem ze za chwile Ci ludzie zwolnią i na dobre im to nie wyjdzie.
14km
Jem żel, popijam. Szczerze mówiąc - trochę jestem rozczarowany. Tak dyzy, piękny bieg a nie było żadnych czekolad czy bananów. Chyba ze nie widziałem?
18km
Dwa małe łyki wody. Ostatnie km. Juz powoli widać miasto. Nie spieszę się - 5:05
21,097m
Wbiegam z uśmiechem na ustach.
Zamiast międzyczasów, pokaże trochę inna perspektywę żebyście mogli zobaczyć różnice poziomów. Zaczynając na 186m, a środek mam 388m
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nogi dostały mimo wszystko solidna lekcje. W niedziele czułem się już ok. Nie doskwierał mi żaden ból, a nogi nie czułem żeby były przeciążone. Jednak czy przebiegł bym drugi raz taka pętle? Czy ukończył bym maraton tego dnia? Nie. Tego jestem raczej przekonany.
Zmęczenie dawało się w znaki. Braku snu, ale przede wszystkim - 3 start pod rząd.
Licze mimo wszystko, ze przyniesie to odpowiednie efekty w ostatecznym rozrachunku. Mam 4 tygodnie na "rest", ale tez na utrzymanie formy. Skupie się teraz raczej na jakiś dłuższych wybieganiach, drugim zakresie trochę.
Biegam sam w sobie można polecić. Fajne widoki, dobra organizacja.
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
- infernal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3330
- Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
- Życiówka na 10k: 38:36
- Życiówka w maratonie: 3:42
- Lokalizacja: Kalisz
26.03.2018r.
Piłka nożna. Troche inna forma biegania. Z nogami i kwestia wydolnościowa żaden problem.
Dystans: 6,12 km
Czas: 1h:14m
Minus taki, ze ludzie na orlikach maja przerost ambicji. Widzi typ, ze jestem przed nim, nie ma szans na odebranie piłki. Chce oddać strzał, to wkłada mi stopę miedzy nogi. Bol aż zwinalem. Afff Wczoraj okład z lodu. Jest sine i trochę boli dziś. Prawdopodobnie muszę zrobić sobie przerwę, choć chciałem zrobić dziś delikatny bieg po HM. Z dłuższej perspektywy wiem, ze będę musiał odpuścić póki co sport kontaktowy w związku ze zbliżającym się maratonem.
Piłka nożna. Troche inna forma biegania. Z nogami i kwestia wydolnościowa żaden problem.
Dystans: 6,12 km
Czas: 1h:14m
Minus taki, ze ludzie na orlikach maja przerost ambicji. Widzi typ, ze jestem przed nim, nie ma szans na odebranie piłki. Chce oddać strzał, to wkłada mi stopę miedzy nogi. Bol aż zwinalem. Afff Wczoraj okład z lodu. Jest sine i trochę boli dziś. Prawdopodobnie muszę zrobić sobie przerwę, choć chciałem zrobić dziś delikatny bieg po HM. Z dłuższej perspektywy wiem, ze będę musiał odpuścić póki co sport kontaktowy w związku ze zbliżającym się maratonem.
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
- infernal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3330
- Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
- Życiówka na 10k: 38:36
- Życiówka w maratonie: 3:42
- Lokalizacja: Kalisz
28.03.2018r.
Lecimy dalej z tym tematem. Deszcz - spoko. Śnieg - spoko. Deszcz ze śniegiem - spoko. Do przodu!
BC1 8km + Przebieżki 8x40"/80" + 2km trucht
Dystans: 13,19 km
Czas: 1g:17m:15s
Średnie tempo: 05:51 min/km
Średnie tętno: 147
Feeling ogólnie dobry. Definitywnie im dalej biegam, tym lepiej się czuje. Może to kwestia "dogrzewania się"
Lecimy dalej z tym tematem. Deszcz - spoko. Śnieg - spoko. Deszcz ze śniegiem - spoko. Do przodu!
BC1 8km + Przebieżki 8x40"/80" + 2km trucht
Dystans: 13,19 km
Czas: 1g:17m:15s
Średnie tempo: 05:51 min/km
Średnie tętno: 147
Feeling ogólnie dobry. Definitywnie im dalej biegam, tym lepiej się czuje. Może to kwestia "dogrzewania się"
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
- infernal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3330
- Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
- Życiówka na 10k: 38:36
- Życiówka w maratonie: 3:42
- Lokalizacja: Kalisz
29.03.2018r.
Rest.
30.03.2018r.
O ile po środzie byłem bardzo zadowolony, o tyle dziś trening wyszedł beznadziejny. Byle jaki. Znów wyszło to świństwo na nodzę, uciskało mnie i nie byłem w stanie biegać - musiałem zrobić dwukrotnie postój. Zdenerwowany wróciłem do domu wcześniej. Jeśli takie coś mnie dopadnie na maratonie - to jestem przekreślony. Nie wiem od czego to jest zależne - bo na żadnym starcie mi to nie wyszło. Wróciłem do rolowania i rozciagania po bieganiu - może pomoże.
Dystans: 10,44 km
Czas: 55m:06s
Średnie tempo: 05:17 min/km
Średnie tętno: 155
Popołudniem doszła sauna. Oby jutro było lepiej.
Rest.
30.03.2018r.
O ile po środzie byłem bardzo zadowolony, o tyle dziś trening wyszedł beznadziejny. Byle jaki. Znów wyszło to świństwo na nodzę, uciskało mnie i nie byłem w stanie biegać - musiałem zrobić dwukrotnie postój. Zdenerwowany wróciłem do domu wcześniej. Jeśli takie coś mnie dopadnie na maratonie - to jestem przekreślony. Nie wiem od czego to jest zależne - bo na żadnym starcie mi to nie wyszło. Wróciłem do rolowania i rozciagania po bieganiu - może pomoże.
Dystans: 10,44 km
Czas: 55m:06s
Średnie tempo: 05:17 min/km
Średnie tętno: 155
Popołudniem doszła sauna. Oby jutro było lepiej.
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
- infernal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3330
- Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
- Życiówka na 10k: 38:36
- Życiówka w maratonie: 3:42
- Lokalizacja: Kalisz
31.03.2018r.
Miało wyjść trochę więcej, ale kto był biegać w sobotę ten wie jaka pogoda była. A może nie wszędzie tak było? Cóż, narzekałem że w środę była fatalna pogoda ale to co działo się w weekend. Po 9km zaczęło tak niemiłosiernie lać i wiać, że kurtka przeciwdeszczowa nic nie dawała.
BC1
Dystans: 22,00 km
Czas: 2g:11m:06s
Średnie tempo: 05:58 min/km
Średnie tętno: 157
Wróciłem zdenerwowany - znów. Może nie na siebie bo nie poddałem się mimo warunków pogodowych, ale na pogodę. Na pogodą, na którą nie mam wpływu. Po bieganiu, stretch plus rolowanie.
Trzeci weekend i bieg +20km zrobiony. Oby przyniosło to oczekiwane efekty.
Miało wyjść trochę więcej, ale kto był biegać w sobotę ten wie jaka pogoda była. A może nie wszędzie tak było? Cóż, narzekałem że w środę była fatalna pogoda ale to co działo się w weekend. Po 9km zaczęło tak niemiłosiernie lać i wiać, że kurtka przeciwdeszczowa nic nie dawała.
BC1
Dystans: 22,00 km
Czas: 2g:11m:06s
Średnie tempo: 05:58 min/km
Średnie tętno: 157
Wróciłem zdenerwowany - znów. Może nie na siebie bo nie poddałem się mimo warunków pogodowych, ale na pogodę. Na pogodą, na którą nie mam wpływu. Po bieganiu, stretch plus rolowanie.
Trzeci weekend i bieg +20km zrobiony. Oby przyniosło to oczekiwane efekty.
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
- infernal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3330
- Rejestracja: 04 wrz 2017, 08:33
- Życiówka na 10k: 38:36
- Życiówka w maratonie: 3:42
- Lokalizacja: Kalisz
MARZEC 2018
Ilość biegów: 18
Ilość kilometrów: 210
Ilość startów w biegach zorganizowanych: 3
Można powiedzieć, że marzec był udany. Pobiłem swój PB na 10K, pod który w ogóle się przygotowywałem. Pobiłem swój PB na HM, który podniósł mnie na duchu. Dał mi do zrozumienia, że na dłuższym dystansie (jak na swoje możliwości) jestem w stanie pobiec szybko.
Kwiecień będzie zwieńczeniem moich przygotowań, startów. Zwieńczeniem, po co założyłem ten cały wątek. Czy będą miał siły i chęci kontynuować. Czy coś się nie stanie, czy się nie załamie. A może pójdzie o wiele lepiej niż mi się wydaje? Może te kilometry, te wolne wybiegania, te wszystkie treningi i kilometry nie pójdą na marne. Jedno jest pewne - maraton zweryfikuje.
Ilość biegów: 18
Ilość kilometrów: 210
Ilość startów w biegach zorganizowanych: 3
Można powiedzieć, że marzec był udany. Pobiłem swój PB na 10K, pod który w ogóle się przygotowywałem. Pobiłem swój PB na HM, który podniósł mnie na duchu. Dał mi do zrozumienia, że na dłuższym dystansie (jak na swoje możliwości) jestem w stanie pobiec szybko.
Kwiecień będzie zwieńczeniem moich przygotowań, startów. Zwieńczeniem, po co założyłem ten cały wątek. Czy będą miał siły i chęci kontynuować. Czy coś się nie stanie, czy się nie załamie. A może pójdzie o wiele lepiej niż mi się wydaje? Może te kilometry, te wolne wybiegania, te wszystkie treningi i kilometry nie pójdą na marne. Jedno jest pewne - maraton zweryfikuje.
Never say never, because limits, like fears, are often just an illusion.
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)
Blog
Komentarze
5 km - 18:20 (09.04.21)
10 km - 38:36 (13.03.21)
HM - 01:30:48 (6.10.19)
M - 3:42:13 (22.04.18)