kachita - maraton sam się nie pobiegnie...

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

niedziela, 21 kwietnia
Obrazek
13,32 km w 1:29:09
średnie tempo: 6:42
średnie tętno: 162
max tętno: 170
14 min rozciągania

Buty: Saucony Mirage 2

Rozwala mnie pogoda we Wro - w czwartek lato (26C), wczoraj zimno (11C), dzisiaj znowu ciepło (16C), duszno i parno :lalala: No ale trzeba się przyzwyczajać, całe lato tak pewnie będzie...
Dziś niedziela, a przy niedzieli to wiadomo, coś dłuższego. Plan proponował 12-15 km, wyszło coś prawie pośrodku. Piszczele trochę bolały, kolana też, ale zdecydowanie mniej niż wczoraj, łydy i uda trochę ciężkie. No ale co się dziwić, wczoraj mocny akcent był. W ogóle jak patrzę na ten mój plan, to dużo szybkiego biegania będzie, oj dużo. Może to dobrze, może wreszcie nieco przyspieszę, bo kurczę, wstyd trochę, że tyle już biegam, a tak wolno :bum:
W ramach motywacji obejrzałam sobie "Running on the sun" - film dokumentalny o Badwater. This is for crazy people ;)
W przyszłym tygodniu wtorek i czwartek podobnie jak w tym, w sobotę może skoczę na BBLa, a w niedzielę dyszka u Ani. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

poniedziałek, 22 kwietnia

Joga - 1,5 h

Taki jeden olimpijczyk otworzył u mnie na dzielni studio fitness (w senie siłkę ;) ), no i dzisiaj się wreszcie tam wybrałam obczaić, co i jak. I na recepcji trafiłam od razu na właściciela :spoko:
Generalnie to w życiu nie byłam na jodze, więc to był mój pierwszy raz. Nawet było spoko, wprawdzie nie robiłam wszystkich powtórzeń, ale jakoś tam szło, mimo napierdalających nadgarstków (podobno przyzwyczajają się po 8 zajęciach :ojoj: ). I ten, spociłam się :hahaha: Po samych zajęciach czułam się fajnie rozluźniona, ale jutro to na stówę będą zakwasy :bum: Myślę, że jeszcze tam wrócę.
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

wtorek, 23 kwietnia
Obrazek
10,13 km w 1:09:33
średnie tempo: 6:52
średnie tętno: 157
max tętno: 178

Buty: Skechers GoRun

Miały być dzisiaj interwały. Koleżanka biegowa zaproponowała, żebyśmy jednak walnęły sobie coś dłuższego, ale za to spokojnego. Nie trzeba mnie było długo namawiać, zwłaszcza, że zakwasy mam po wczorajszej jodze masakryczne :bum: Pobiegłyśmy sobie do Parku Grabiszyńskiego, gdzie dzisiaj były tłumy biegaczy - no ale wiadomo, we Wrocku lato, to naród wylega czym prędzej do parku, część grilluje, a część biega. Lub roweruje. Ewentualnie kijkuje ;) Biegło się super, zakwasy w pupci rozmasowane, nawet podbieg pod górkę Skarbowców wszedł dość gładko (to stąd to max tętno). W związku z tym nie mam wyrzutów sumienia z powodu interwałów, zresztą plany są od tego, żeby je zmieniać ;)
I dzisiaj, proszę Państwa, pękło 500 kilometrów w tym roku :) I sto w GoRunach. Jak jeszcze trochę w nich pobiegam i pochodzę na tę jogę, to przetestuję GoBioniki :taktak: Bo póki co to jeszcze jestem za cienki Bolesław i trochę się ich obawiam...
Jak już wspominałam w słit komciach, po jodze przestały mnie boleć piszczele i naprawiło się spuchnięte i bolące kolano. Szczerze mówiąc już zaczynałam obmyślać plan B na niedzielę, w razie gdyby kolano bolało mocniej i dalej puchło... :ojoj: Teraz już nie mam wymówki, trzeba będzie spiąć poślady i przebierać szybciutko nóżkami :hahaha: Tak btw składniki na dwa bloki kupione, jutro robię pierwszy, w piątek drugi. Będzie na bogato ;)
W czwartek myślę, że pobiegniemy podobnie, czyli dyszka izi plus jakieś przebieżki. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

czwartek, 25 kwietnia
Obrazek
10,07 km w 1:08:25
średnie tempo: 6:48
średnie tętno: 159
max tętno: 178
5 min rozciągania

Buty: Saucony Mirage 2

We Wrocławiu coraz cieplej, słońce dziś ostro dawało. Dobrze, że w niedzielę ma się ochłodzić, bo przynajmniej może jakoś ta dyszka u Ani pójdzie. Za to na 3 maja to ma być masakra pogodowa, więc do nieszczęsnych podbiegów dojdzie upał - oj, upodlę się w tej Warszawie :bum:
Dzisiaj w planie była luźna dycha i przebieżki. Ponieważ od wczoraj coś mnie kurczę boli w łydce (prawdopodobnie sobie coś naciągnęłam, jakiś mięsień czy coś, bo boli dokładnie pośrodku łydki i tylko w konkretnych sytuacjach), to przebieżki odpuściłam - bo a nuż sobie mocniej naciągnę ;) Ale za to był podbieg na górkę Skarbowców :taktak: W ogóle dzisiaj nam się bardzo dobrze biegło, noga podawała, aż musiałyśmy się hamować. Bardzo mnie to cieszy, lubię tak biegać. W parku mnóstwo biegaczy, nawet pan Piotr z NOT-u był, poznał mnie już z daleka po butach :bum:
Zapisałam się też dzisiaj do dietetyka. Wczoraj jakoś tak bez pomyślunku weszłam do sieciówki z damską odzieżą i coś mnie napadło, żeby zmierzyć letnie sukienki, wiecie, takie lekkie i zwiewne :lalala: Cóż, wyglądałam w nich tak lekko i zwiewnie jak stukilogramowy worek kartofli, ewentualnie gruba baba w zaawansowanej ciąży i z garbem na plecach :lalala: Nie wiem, na kogo to szyją, na pewno nie na laski z biustem, talią i biodrem. Generalnie podłapałam doła na maksa, nawet widok przystojnego pana rzeźnika nie cieszył jak zawsze... Potem jednak zobaczyłam takie focie i dół mi trochę przeszedł. Zobaczymy, co powie pani dietetyk, termin mam po weekendzie majowym.
Jeśli łydka przestanie boleć, to w sobotę zapewne pójdę na ten test 1000m na BBLu. Jak nie przestanie, to pójdę do pana fizjo. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

BBL Test 1000m

4:51.40 :)

Za poradą trenerów nie było w trupa ani na wyrzygu, więc mogło być nieco szybciej, ale i tak uważam, że bardzo dobry wynik jak na mnie :) A teraz lecę pod prysznic, pakować się i jeść, bo za niecałe dwie godziny wyjeżdżam do Ani! Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

niedziela, 28 kwietnia
Obrazek
XXX Jubileuszowy Bieg Kosynierów

Czas: 59:27 (netto), 59:58 (brutto)
Miejsce Open: 526/554
Miejsce K30: 42/51

Buty: Skechers GoRun

1: 5:47
2: 5:55
3: 5:58
4: 6:02
5: 6:00
6: 5:55
7: 5:58
8: 5:59
9: 5:58
10: 5:41
38m : 4:28

Ania już wstawiła wszystkie fotki w słit komciach, więc nie będę się powtarzać ;) W ramach komentarza dodam, że do zdjęcia "królowa angielska pozdrawia poddanych" starałam się trzymać fason, jak widać, udało się :bum:
A teraz od początku. Zajechałam do Ani w sobotę, niedługo potem dojechała concordia, pojadłyśmy, popróbowałyśmy muffinek, bloku i innych pyszności, pogadałyśmy, pospinałyśmy agrafki - bardzo miły wieczór :) W niedzielę rano okazało się, że pada. I zimno. Trochę zasiedziałyśmy się w domu, w sumie dobrze, bo gdybyśmy wybrały się wcześniej, nie wzięłybyśmy garmina dla mimika. Wszyscy już chwalili organizację zawodów, ja pochwalę jeszcze raz - była na piątkę! Odbiór pakietu - zero problemu, depozyt - zero problemu (przy odbiorze panie wyczaiły nasze numery z daleka i zanim podeszłyśmy, rzeczy już czekały :taktak: ), łazienki - pierwsza klasa, gorąca woda była nawet dla takich maruderów jak ja ;) Wprawdzie coś się popsuła klamka i nie mogłyśmy wyjść, ale zadzwoniłam do Ani i akcja ratunkowa również przebiegła sprawnie :bum: Pogoda również jak na zamówienie, padać przestało sporo przed startem, więc było przyjemnie rześko. Zrobiłyśmy z Patrycją krótką rozgrzewkę, jakieś przebieżki, rozciąganie - czułam, że jest dobrze, może nie forma życia, ale solidnie. Decyzja - biegnę poniżej godziny. Dotarłyśmy na start, ustawiłam się grzecznie z tyłu, odliczanie i ruszyliśmy :) Na pierwszym kilometrze poniósł mnie melanż :hej: , nawet dogoniłam concordię, ale potem się ustatkowałam. Parę razy tak mnie coś przyspieszało, ale starałam się trzymać wewnętrznego Kenijczyka na smyczy ;) Biegło się dobrze, po raz pierwszy nie przechodziłam do marszu na wodopojach, zresztą nie trzeba było dużo pić, brałam wodę raczej dla przepłukania gardła. Na ostatnim wodopoju w ogóle zrezygnowałam z wody. Progi zwalniające na osiedlu trochę mnie wybijały z rytmu, no ale jak ktoś ledwo podnosi nogi nad ziemię, to co się dziwić, taki mimik na przykład w ogóle ich nie zauważył, jak nad nimi przelatywał :hahaha: Po półmetku zaczęłam powoli gonić ludzi przede mną, jedną osobę za drugą. Nie było łatwo, bo sił trochę brakowało, no ale jakoś szło. Udało mi się zmotywować jedną laseczkę, która myślała, że biegnie na półtorej godziny, a jak usłyszała, że dwa km przed metą ma czas ok. 48 minut, to wstąpiły w nią nowe siły - później na finiszu ją dogoniłam, ale wtedy w ogóle dostała pałera i wyprzedziła mnie o sekundę :jatylko: Tak samo jak jeden facet, którego minęłam 20-30m przed metą - też dostał pałera i też wyprzedził mnie o sekundę :jatylko: W każdym bądź razie ostatnie 15 minut leciałam na rzęsach, na 10-tym kilometrze zaczęłam przyspieszać, a finisz zrobiłam dość krótki, bo może na ostatnich 200m - za to był prawie na wyrzygu :bum: Meta, medal, piątki z Kosynierami i z bezpośrednimi rywalami, od razu znalazły mnie Ania i Pati, uściski, gratulacje, uśmiechy :) Potem poszłyśmy się przebrać, z Birdie i mężem skonsumowaliśmy blok, potem grochówkę, potem byliśmy na pizzy, potem u mimika w samochodzie było blok-party, wyżerka jak się patrzy :spoko: Bardzo fajne zawody, fajny czas, fajni ludzie - cel nr 7 realizuję zgodnie z planem, lepiej się chyba nie da :taktak:
Buty sprawowały się bardzo dobrze, w ogóle o nich nie myślałam. Po biegu czułam, że bolą mnie łydki, trochę też ćmiło kolano w pociągu (jak się siedzi tak niewygodnie, to stawy trochę nieruchomieją i bolą przy prostowaniu), tuż przed biegiem lekko rozbolało mnie udo i dziś jeszcze je trochę czuję, ale generalnie samopoczucie bdb. A biegłam nieoklejona. Powoli wracam do formy, poprawiłam się od Maniackiej o ponad minutę - wprawdzie tam był ten nieszczęsny śnieg, no ale i tak jest progres. W piątek lecę tę piątkę, ale się okazało, że w Wawie jest zimno i żadnego upału nie będzie. Cóż, nie będzie na co zwalić winy, jak mi źle pójdzie :bum:
Jutro albo dziabnę interwały, albo polecę luźno, w zależności od samopoczucia. Stay tuned!

PS Ciekawostka: pan McMillan z wyniku na 1000m 4:52 prognozuje wynik na dychę 59:26 :bum:
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

środa, 1 maja
Obrazek
10,26 km w 1:09:24
średnie tempo: 6:44
średnie tętno: 165
max tętno: 187
5 min rozciągania

Buty: Saucony Mirage 2

Występy gościnne w podwarszawskim lesie. Niby chłodno, ale jak wyszło słońce, to w lasku zrobiło się fajnie cieplutko ;) Hasałyśmy sobie po falowanych drogach pożarowych, trochę przez piach, błotko, korzenie, aż sobie wykręciłam kostkę. kostkę. Na szczęście ból szybko zelżał, ale za to taka adrenalina w krew poszła, że od razu przyspieszyłyśmy :bum: Była krótka przerwa na krzaki, w sumie jak tak stałam i czekałam, to było mi cieplej niż jak biegłam - może w biegu chłodził mnie pęd powietrza :hahaha: Pod koniec wbiegłyśmy na dość stromą piaszczystą górkę, potem nogi niosły jakoś tak szybciej - a jak wybiegłyśmy na asfalt, to już w ogóle tempo było szalone.
Kostka na szczęście dziś już nie jest spuchnięta, ale troszkę boli, jak ją wygnę. Ale myślę, że te 5 km jutro dam radę, zwłaszcza, że dziś będę robiła wewnętrzne zimne okłady chmielowe ;)
I ten, jestem masta of dizasta. Wracam sobie dzisiaj KM-ką do Wawy, kulturalnie kupiłam bilecik u pani konduktor, wrzuciłam torbę na półeczkę nad siedzeniem, pograłam na ajpadku w Jose, wysiadłam, poszłam do Maca na lody, wyszłam na autobus (tramwaje nie jeżdżą chwilowo), a że akurat podjeżdżał, to chciałam podbiec. I jakoś tak lekko się biegło - FAK, nie mam torby! :trup: Została na półeczce nad siedzeniem. W torbie ciuchy (sportowe i inne), buty, kosmetyki, garmin, fak, fak, fak. Lecę na informację - oj, nic nie wiemy, nie pomogę pani, my z kolejami mazowieckimi nie mamy nic wspólnego. Pytam, gdzie jest ich okienko - Warszawa Śródmieście (a jestem na Centralnym). Miotam się po dworcu, nie wiem, co robić, w końcu dzwonię do znajomych, żeby mi w necie wyszukali numer telefonu do dyspozytora czy coś, sama tymczasem obczajam, kiedy ten pociąg będzie ewentualnie wracał do Modlina - istniało podejrzenie, że za 20-30 minut. Dzwonię do informacji KM - konsultant się rozłączył. Dzwonię drugi raz - przyjęli zgłoszenie, proszę dzwonić za 10 minut. Stoję na peronie, czekam na ten ewentualny pociąg, ale coś dwa inne podjeżdżają, o co kaman. Pociąg do Modlina w dniu dzisiejszym odjeżdża z innego peronu - no to ja w te pędy po nieruchomych schodach ruchomych w górę i w dół. Podjeżdża - wygląda jakoś inaczej, szit. No ale chociaż spytam konduktora, czy by przez krótkofalę jakoś nie skontaktował się. Oczywiście do infolinii już nie mogę się dodzwonić, nikt nie odbiera. Idę na przód pociągu, paczę - moja pani konduktor. Pytam o torbę - jest!!! I pani mówi, że coś tam jej zgłosili, że ktoś szuka, ale mówili, że mężczyzna :lalala: Ale na szczęście pamiętała mnie. Kamień z serca, fejspalm stulecia, więcej szczęścia niż rozumu :hahaha: A co się nabiegałam po dworcu i po schodach, to prawie jak trening :bum:
Mam nadzieję, że jutro rano będę bardziej ogarnięta i trafię do biura zawodów na czas ;) Stay tuned!

PS A tak w ogóle to gdzie ten upał jest? Ja tu krótkie szorty przygotowałam, heloł...
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

piątek, 3 maja
Obrazek
XXIII Bieg Konstytucji 3 Maja

Czas netto: 28:47
Miejsce Open: 1690/2588
Miejsce Kobiety: 275/717
Miejsce K30: 119/275

Buty: Skechers GoRun

1: 6:08
2: 5:43
3: 5:17
4: 5:52
5: 5:39
28m: 5:16

śr. tempo: 5:45
śr. tętno: 179
max tętno: 191

Pobiegłam, dobiegłam, czas w sumie OK, chociaż mogło być lepiej. Ale będzie co poprawiać, ponieważ to mój pierwszy oficjalny czas na 5 km :taktak: No ale od początku.
Po wczorajszych ekscesach z torbą podróżną wieczorem udałam się zrelaksować z moimi fantastami, którzy spotykają się co czwartek w warszawskim lokalu. Było bardzo miło, wszyscy wypytywali o bieg ("O, Kasia, to jaki jutro biegniesz ten maraton? Tylko 5 km? Łee, to dla Ciebie to luzik" :bum: ), parę piwek wpadło, chociaż pod koniec piłam już wodę, no ale się trochę zasiedziałam i w rezultacie poszłam spać po 2. Spałam bardzo niespokojnie, śniły mi się dziwne rzeczy, w końcu wstałam jakoś po siódmej, żeby zdążyć do biura zawodów. Kanapeczka z serkiem, woda i jedziemy. Na miejscu byłam o 8:30, odbieranie pakietu trwało 1 minutę i w sumie przez 2h nie miałam co ze sobą zrobić. Siadłam na herbatę w lokalu przy Agrykoli, sen mnie morzył strasznie, poza tym padało i było zimno, a ja się odzieżowo nastawiałam na upał :bum: No ale nicto. Jakoś ten czas minął, poszłam się przebrać w szatniach stadionu Legii i ruszyłam na rozgrzewkę. I tu zonk, bo noga nie podawała w ogóle. Marnie było bardzo. No ale pokulałam się prawie 2 km, coś tam poskakałam, porozciągałam się, potem poskakałam z oficjalną rozgrzewką (czemu pań nie wrzucili na telebim? z tyłu nic nie było widać i nikt nie wiedział za bardzo, co ma robić :lalala: ). Ustawiłam się raczej z tyłu, salwa i start.
Ustawienie się z tyłu było wielkim błędem. Na pierwszym kilometrze straciłam przez to kilkanaście-kilkadziesiąt sekund. Cały czas usiłowałam wyprzedzać, żeby móc się jakoś rozpędzić, ale nie było gdzie, wąsko, mnóstwo ludzi, którzy szli i to środkiem ulicy (na moją uwagę, żeby może szły bokiem i nie tarasowały całej drogi, dwie panny rzuciły, że może one mają ochotę iść środkiem :lalala: ), ludzie z wózkami, ludzie wymijający kałuże, masakra. Co kogoś wyprzedziłam i nieco przyspieszyłam, to musiałam zwalniać przed kolejną tyralierą... No nic, nauczka na przyszłość. Dość szybko zaczął się podbieg, nie był mocno stromy, ale długi. No ale nogi były jeszcze w miarę świeże, więc wszedł gładko. Na 3 km był zbieg na Agrykoli (jak ja się ucieszyłam, jak się dowiedziałam, że będzie zbieg :hej: ), puściłam nogi luzem i pędziłam dobrze poniżej 5min/km. A i tak się lekko hamowałam, bo się nieco bałam o kostkę, która nawiasem mówiąc spisała się bardzo dobrze, bo w ogóle nie bolała. W GoRunach da się spokojnie zbiegać na śródstopie, zupełnie inna jakoś zbiegania, pięta nie wciska się w czaszkę :bum: Na 4 km miałam lekki kryzys, ale piąty przyspieszyłam, na tyle, na ile się dało w tej rzece ludzi. Pod koniec był malutki podbieg, a potem ostatnie metry do mety z górki. Ścieżka do mety była strasznie wąska, nie było się jak rozpędzić (gdybym biegła szybciej, pewnie by było luźniej :jatylko: ), chociaż starałam się i na mecie zakręciło mi się w głowie ;) Chociaż to pewnie z niewyspania i braku tlenu, niż wyrzygu, bo jednak u Ani finisz bolał bardziej. A, i na mecie zaraz za matą pomiarową wpadłam na plecy biegacza przede mną, taki był zator.
Ogólnie to spotkałam kilkoro letnich obozowiczów - Asię z mężem przed i po biegu, oraz Magdę po biegu :) Fajnie, taka duża impreza, a człowiek się jakoś wyłuska w tym tłumie :) Ale ponieważ było zimno i mokro, to szybko wróciłam do domu, żeby odespać ;)
I tak o. A teraz, jak concordia i mimik coś tam przebąknęli o Swarzędzu, to też się zaczęłam zastanawiać :bum: Zwłaszcza, że bieg należy do cyklu Grand Prix Wielkopolskich Biegów Ulicznych na 10 km. Dwa z trzech mam już w sumie ukończone...

Jutro może coś pobiegam, a może nie, bo wracam do Wro. Ale w niedzielę będzie coś dłuższego :taktak: Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

sobota, 4 maja
Obrazek
8,33 km w 51:43
średnie tempo: 6:13
średnie tętno: 166
max tętno: 183
11 min rozciągania

Buty: Skechers GoRun

Dżizas, żeby w XXI wieku pociąg jechał z Warszawy do Wrocławia 6,5 godziny to jakieś nieporozumienie jest. Masakra. Najgorsze, że to i tak była najszybsza opcja na dziś. No ale jakoś zeszło. I nawet nie zmuliłam się na tyle, żeby dziś nie pobiegać :)
Plan mój (którego się raczej średnio trzymam ostatnio :jatylko: ) przewidywał na dziś 8-10 km tempo run, ewentualnie interwały 4*10 min. Po wczorajszych zawodach jakoś tak średnio mi się to widziało, no ale żeby nie było, że się opierdalam, to zrobiłam sobie BNP. No bo w końcu żeby biegać szybko trzeba trenować szybko ;) Tempa poszczególnych kilometrów wyszły takie:
6:48, 6:37, 6:23, 6:14, 6:01, 5:52, 5:46, 5:29
Potem jeszcze kilkaset metrów wolniutkiego szuranka dla schłodzenia. Biegło się całkiem fajnie, mimo, że świeżości w nogach nie było. Tym bardziej cieszy mnie to, że tak ładnie to weszło.
I ten, schudłam :spoko: Niewiele, bo niewiele, ale znowu jest piątka z przodu :spoko:
Jutro coś dłuższego. Muszę w ogóle zastanowić się, kiedy robić długie wybiegania, jak w niedziele biegam dychy (tak, zapisałam się do Swarzędza :hej: ).

A tu moje długoweekendowe nabytki :)

Obrazek
Obrazek

Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

niedziela, 5 maja
Obrazek
15,26 km w 1:42:15
średnie tempo: 6:42
średnie tętno: 159
max tętno: 168

Buty: Saucony Mirage 2

Dzisiejszy dzień rozpoczął się czarownie - sąsiad rano zapragnął wiercić wiertarą. A po betonie wspaniale się niesie - miałam wrażenie, że wwierca się prosto do mojej głowy. To se pospałam :lalala: A po południu, jak już miałam wychodzić, głowa rozbolała mnie tak mocno, że trzeba było wziąć procha, na chwilę się położyć z mokrą szmatą na twarzy i zrobić zaciemnienie. W związku z tym wyszłam godzinę później niż planowałam. I przez pierwszy kilometr miałam wrażenie, że z każdym krokiem ktoś mnie uderza młotkiem w głowę. Potem było nieco lepiej, a potem w ogóle przeszło. Teraz niestety wróciło, więc na noc wezmę mocniejszego procha.
Biegło się raczej topornie, ale w sumie bez tragedii. Mimo, że miałam wrażenie, że się ledwo toczę, to trochę się musiałam hamować, bo było za szybko jak na długie wybieganie. Zresztą dawno już nic długiego nie biegłam, więc tym bardziej trzeba było do tego spokojnie podejść. Około 11 kilometra zaczął boleć przyczep piszczelowego, ale potem dyskomfort się jakoś tak ustabilizował, że nawet mi to nie przeszkadzało za bardzo. Ale na następny long nakleję sobie mimo wszystko tejpa.
Nie wiem, czy wspominałam, ale po bieganiu w skechersach Miraże wydają mi się być żelazkami :bum: No ale jeszcze się trochę cykam przed bieganiem dłuższych rzeczy w gorunach.
Jutro mam w planach iść na jogę (ała, już mnie wszystko boli, jak pomyślę o tych zakwasach :trup: ), a we wtorek pobiec jakieś interwały (jak przeżyję jogę ;) ). Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

Jednak coś tam znalazłam :)

Pędzę i cierpię, ale jak widać, zdecydowanie mniej niż u Ani :bum:

Obrazek
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

poniedziałek, 6 maja

Joga - 1h 15 min

Moje drugie zajęcia z jogi. Jakoś tak łatwiej weszły niż dwa tygodnie temu - i nawet nadgarstki nie bolały! Pan prowadzący powiedział, że te zakwasy, które ostatnio miałam, to przez złe oddychanie były i że mam oddychać brzuchem. Starałam się, może to dlatego lżej było ;)

wtorek, 7 maja
Obrazek
Plan: 12-15'E + 6 * (6' szybko/3' przerwa) + 12-15'E
Wykonanie:
Rozgrzewka: 2,02 km w 13:21, śr. tempo: 6:40
5 min rozciągania
Interwały:
1,112 km -- 5:24
1,122 km -- 5:21
1,096 km -- 5:28
1,105 km -- 5:26
Schłodzenie: 1,75 km w 12:05, śr. tempo: 6:54

Buty: Skechers GoRun

Oj, to nie był mój dzień dzisiaj. Raz - od wczoraj jakoś tak lekko podziębiona jestem, wczoraj bolało mnie gardło i byłam generalnie rozbita, więc zostałam w domu, wzięłam aspirynę i zakopałam się na pół dnia pod kołdrę, żeby to wypocić. Dzisiaj gardło już nie boli, ale nadal jestem osłabiona. Dwa - zakwasy po wczorajszej jodze. Nie są takie masakryczne jak ostatnio, ale mimo wszystko dołożyło się to do uczucia rozbicia. Trzy - jakoś tak parno i duszno jest. Cztery - czuję się zmęczona, mimo tego, że w sumie ostatnio sporo śpię. Pięć - nogi miałam dzisiaj z betonu. Sześć - chyba zbyt ambitnie podeszłam do tematu i wybrałam sobie nieco za szybkie tempo na te interwały - miało być koło 5:30, ale ja zawsze lecę szybciej niż zakładam, więc powinnam była założyć 5:40. W dodatku na drugim powtórzeniu coś mi się popieprzyły międzyczasy i w rezultacie wyszło sporo za szybko; tempo średnie jest w miarę OK, bo pod koniec mocno zwolniłam. Po trzecim powtórzeniu wydłużyłam przerwę do 4 minut, dzięki temu tylko poleciałam to czwarte, ale końcówka już była na rzęsach, więc i na nim zakończyłam. Potem ledwo doczłapałam do domu. Nawet mi się jeść nie chce z tego zmęczenia, zaraz biorę aspirynę i idę spać. A w następnym tygodniu na jogę pójdę w środę ;)
W czwartek luźne 10-12 km, w sobotę też coś luźnego (może BBL?), a w niedzielę dycha w Swarzędzu. Jak tak sobie popatrzyłam, to nie dam rady wystartować ani w Wolsztynie (akurat jestem wtedy w Wenecji), ani w Suchym Lesie (biegnę wtedy połówkę w Radomiu). Jeśli więc chcę, żeby mnie sklasyfikowali w tym Grand Prix, to muszę wziąć udział we wszystkich pozostałych zawodach. Zobaczymy, co z tego wyniknie. I zapisałam się na letni obóz biegowy :) Będzie fajnie :taktak:
Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

niedziela, 12 maja
Obrazek
2. Bieg 10 km Szpot Swarzędz

Czas netto: 1:00:27

Miejsce Open: 1455/1645
Miejsce Kobiety: 293/410
Miejsce K30: 121/160

Buty: Skechers GoRun

Chorowałam sobie cały tydzień, było masakrycznie, zamiast nosa miałam jakąś dziwną wielką banię, byłam połamana strasznie, no ale w piątek jakoś poczułam się lepiej, wczoraj też niczego sobie (wreszcie mogłam jako tako oddychać przez nos!), więc stwierdziłam, że skoro zapłacone, to jadę do tego Swarzędza. Mimik zapowiedział się na 6:20, więc trzeba było wstać jak dla mnie w środku nocy ;) , a do tego bardzo niespokojnie spałam. Dotarliśmy na miejsce baaaardzo sprawnie ;) , spotkaliśmy się z Anią, postaliśmy w kolejkach i trzeba było się rozgrzewać. Na dworze raczej chłodno, ale nie zimno, za to bardzo mokro. Stwierdziłyśmy z Anią, że biegniemy to treningowo, bo ona jest zmulona rowerem, a ja nie do końca jestem zdrowa i prawie w ogóle nie biegałam w tym tygodniu. Przy okazji Ania poinformowała mnie o jakiś 3 podbiegach, ale nieco zlekceważyłam te rewelacje, w sumie może to i dobrze, bo bym się zestresowała niepotrzebnie ;)
Ruszyliśmy. Fajnie, fajnie, na pierwszym kilometrze było nieco z górki, ale potem zaczęło się od razu pod górkę, ale do przeżycia. "Phi", myślę sobie, "taki podbieg to nie podbieg". Prorok normalnie albo coś, bo potem się okazało, że to faktycznie nie był jeszcze jeden z _tych_ podbiegów :bum: Jednym z nich (w obie strony, to w sumie dwa z nich) to był wiadukt - było grubo... No ale wtoczyłam się na ten wiadukt, potem się z niego stoczyłam, tempo w miarę OK. Potem biegliśmy jedną stroną ulicy, a z naprzeciwka leciała elita już po nawrotce. Trochę poklaskaliśmy, potem wypatrywałam mimika i Ani, żeby im pokibicować, dzięki temu jakoś zleciał ten kilometr, nawet nieco przyspieszyłam bezwiednie. No i tak biegliśmy, biegliśmy, nawrotka, potem mata na półmetku (na garminie 29:57, czy jakoś tak), a mi się w tym momencie odechciało. I przeszłam sobie do marszu. Szłam tak chwilę, aż wyprzedziło mnie parę osób, które wcześniej wyprzedziłam ja, więc jakoś się ogarnęłam i znowu ruszyłam. Ale już mi się generalnie nie chciało. Jeszcze raz sobie podeszłam, ale znowu się ogarnęłam. I tak jakoś bez przekonania leciałam dalej. Ale o dziwo na podbiegach nie podchodziłam, chociaż obiecywałam sobie, że podejdę, bo po co się będę męczyć :hej: Na ostatnie dwa kilometry nieco brakło mi sił, więc znowu chwilkę szłam (to na 9. km), a potem było z górki, więc trochę podgoniłam. A potem to już blisko do mety, więc znowu przyspieszyłam, żeby to wreszcie skończyć :bum: Ania wyszła mi naprzeciw, pociągnęła mnie na finiszu (i wielkie dzięki za to, bo sama bym się nie zmotywowała :nienie: ), a ja na oparach jakoś tak w sumie szybko poleciałam, garmin mówi coś o średniej 4:04 na ostatnich 150 metrach :szok: Ale za to na mecie, jak już cudem* przybiłam piątkę z Gifem, to jakoś tak czarno mi się zrobiło przed oczami - jednak trochę mnie to przeziębienie osłabiło. Czas mój mnie zaskoczył, bo spodziewałam się gorszego - a tu nadal wyszło lepiej niż na Maniackiej, mimo podbiegów i przerw w marszu. I tylko kolano jakoś mnie boli i chyba spuchło :ojoj: I Gife mówi, że w Skechersach nie ląduję na pięcie, ale ładnie na śródstopiu :jatylko:
Po biegu pojedliśmy (nie będę wypominać, kto ile zjadł :hejhej: ), pośmialiśmy się i do domciu. Było bardzo fajnie się znowu spotkać z ekipą forumową :taktak:
Jak kolano przestanie boleć, to może jutro pobiegnę coś dłuższego, jak nie, to zrobię sobie wolne. Stay tuned!

* W sensie, że go w ogóle zobaczyłam to cud był - w moim stanie ;)

PS Miałam numer startowy 1458, prawie jak miejsce open :bum:
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

poniedziałek, 13 maja

Joga - 1h 15 min

Kolano (a właściwie przyczep piszczelowego) trochę o sobie przypominało przy schodzeniu po schodach, to jednak nie biegałam, a poszłam na jogę. Było spoko, zaczynam powoli jarzyć niektóre z tych ćwiczeń, tzn. co zrobić z całym ciałem, żeby w tej pozycji było wygodnie ;) Ale to powoli, poza tym zajarzyć to raz, a wprowadzić w życie to dwa. W każdym bądź razie dziś (we wtorek) zakwasów póki co nie ma :spoko:

wtorek, 14 maja
Obrazek
10,02 km w 1:09:16
średnie tempo: 6:55
średnie tętno: 155
max tętno: 163

Buty: Saucony Mirage 2

Lajtowo, wolniutko, z koleżanką biegową. Po zeszłotygodniowej przerwie trzeba się było wdrożyć powoli. Przyczep otejpowałam, więc siedział cicho. Na początku biegło nam się dość topornie, rozgrzałyśmy się dopiero jakoś w okolicy ósmego kilometra :bum: W parku błocko, po drodze do domu też (przypominam, że u mnie na dzielni chodnik bywa dobrem luksusowym ;) ). Poza tym to bez większej historii dzisiaj.
W czwartek jeszcze nie wiem, co będzie, czy interwały, czy coś spokojnego, ale na pewno będzie późno. Nadal jeszcze nie wiem, co ze startem w niedzielę, ale ogólnie jestem dobrej myśli, bo otejpowana noga nie boli. Stay tuned!

PS I tak w ogóle fajny artykuł. Cytat poniżej powinnam sobie wyryć złotymi zgłoskami nad łóżkiem ;)
Running is the same no matter how fast or slow you are.
Here’s a secret about running. The feeling you get after a new PR, the satisfaction from a tough workout well done, and the disappointment from a bad performance all feel the same no matter how fast you are. That’s the beauty of our sport.
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

czwartek, 16 maja
Obrazek
9,06 km w 1:00:54
średnie tempo: 6:43
średnie tętno: 159
max tętno: 181
8 min rozciągania

Buty: Skechers GoRun

Wczoraj wreszcie zajechałam do Decathlonu na czyszczenie łańcucha w rowerze i dziś zaczęłam sezon rowerowania do pracy. Przy okazji pojechałam do sąsiedniej wioski na pedicure, więc dupa mnie boli odpowiednio :bum: I widzę, że mi ręce przez zimę osłabły, bo dużo ciężej mi się targa ten rower po schodach niż w zeszłym roku. Jak nic trzeba wrócić na sztangi...
Wiało dziś dość mocno, było też bardzo duszno, więc zdecydowałyśmy się na coś spokojnego. W parku było jeszcze cieplej, chociaż momentami jak zawiewało od rzeczki rześkim powietrzem, to aż od razu się przyspieszało ;) Jakoś pod koniec zrobiłyśmy 4 przebieżki po 20 sekund. Biegło mi się dzisiaj - mimo pogody - bardzo dobrze i leciutko.
I tak w ogóle to zaczynam od przyszłego tygodnia dietę South Beach. Zakupiłam odpowiednią lekturę, zapoznaję się, ściągam przepisy z netu, w weekend robię odpowiednie zakupy i jedziemy z koksem. Ponieważ nie muszę chudnąć nie wiadomo ile, nie będę robiła dwutygodniowej ostrej fazy bez węglowodanów, skrócę ją do kilku dni, w zależności od samopoczucia podczas biegania.
Może pobiegam coś szybszego jutro, a może pójdę w sobotę na BBLa - we Wrocławiu jest właśnie zlot harleyowców, główna impreza i miasteczko są na Olimpijskim :) Zobaczymy. I jednak jadę do Nadolic, bo kolano w porządku i nie boli. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
ODPOWIEDZ