Gryzzelda: powoli ale do przodu
Moderator: infernal
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
08.12.2012 Sobota
No nareszcie sie wybralam pobiegac. Umowilam sie z kolezanka z pracy, ze pojedziemy pobiegac do lasku dookola wiezy widokowej. To moje ulubione miejsce na spacery z dziecmi, tylko teraz jak jest tak zimno i ciemno to tam nie chodzimy.
Kolezanka prawie sie wykruszyla, ale w koncu przyjechala i przy zachodzacym sloncu ruszylysmy w droge. A, zapomnialam napisac ze wczoraj kupilysmy sobie po parze zachwalanych przez kolege Yaktraxow wiec zaden lod nam nie byl straszny.
Ogolnie dobor trasy (moj osobisty zreszta) nie byl zbyt pomyslny. Wiedzialam ze tam sa gorki, ale jak sie po nich chodzi z dziecmi 2 km/h to nie sa takie zle. Gorzej jak trzeba pod nie wbiec. Wg endomondo najwyzszy punkt (pod wieza byl na 134 m, a najnizszy na 30 m. Nie wiem na ile w to wierzyc, ale mysmy zrobily dwie petle. Takze prawie wyzionelysmy ducha, bo na taki hardcore to nie bylysmy przygotowane
Za to Yaktraxy spisaly sie super. Na oblodzonych stromych podbiegach nawet mi sie noga nie uslizgnela ani razu. Rewelka do biegania po sniegu, ubitym sniegu, lodzie, blocie posniegowym itd. Po asfalcie torche dziwnie, ale tez sie da. Takze zakup udany, teraz nie mam wymowki zeby nie biegac
Aha, i fajnie tak sobie pobiec za jasnego
Teraz wyniki... Tak... Tempo takie ze az wstyd sie przyznac, no i marszu tez troche bylo. Zbiegi tez robilam wolniutko ze wzgledu na piszczele, wiec zupelnie bez rewelacji.
Dystans: 5,67 km
Srednia predkosc: 8:15 min/km
A po biegu nagroda. Bylam dzis w polskim sklepie. Zadko tam chodze bo mi zupelnie nie po drodze, a i wybor zawsze byl raczej slaby. Za to dzis wchodze i widze ze sklep rozbudowany, towaru dwa razy wiecej, a co najwazniejsze zaraz przy wejsciu stoi zamrazarka z pierogami!!!
Zawinelam paczke ruskich i z truskawkami dla dzieci, ogorki kiszone i troche slodyczy. O matko, jaka uczta
No nareszcie sie wybralam pobiegac. Umowilam sie z kolezanka z pracy, ze pojedziemy pobiegac do lasku dookola wiezy widokowej. To moje ulubione miejsce na spacery z dziecmi, tylko teraz jak jest tak zimno i ciemno to tam nie chodzimy.
Kolezanka prawie sie wykruszyla, ale w koncu przyjechala i przy zachodzacym sloncu ruszylysmy w droge. A, zapomnialam napisac ze wczoraj kupilysmy sobie po parze zachwalanych przez kolege Yaktraxow wiec zaden lod nam nie byl straszny.
Ogolnie dobor trasy (moj osobisty zreszta) nie byl zbyt pomyslny. Wiedzialam ze tam sa gorki, ale jak sie po nich chodzi z dziecmi 2 km/h to nie sa takie zle. Gorzej jak trzeba pod nie wbiec. Wg endomondo najwyzszy punkt (pod wieza byl na 134 m, a najnizszy na 30 m. Nie wiem na ile w to wierzyc, ale mysmy zrobily dwie petle. Takze prawie wyzionelysmy ducha, bo na taki hardcore to nie bylysmy przygotowane
Za to Yaktraxy spisaly sie super. Na oblodzonych stromych podbiegach nawet mi sie noga nie uslizgnela ani razu. Rewelka do biegania po sniegu, ubitym sniegu, lodzie, blocie posniegowym itd. Po asfalcie torche dziwnie, ale tez sie da. Takze zakup udany, teraz nie mam wymowki zeby nie biegac
Aha, i fajnie tak sobie pobiec za jasnego
Teraz wyniki... Tak... Tempo takie ze az wstyd sie przyznac, no i marszu tez troche bylo. Zbiegi tez robilam wolniutko ze wzgledu na piszczele, wiec zupelnie bez rewelacji.
Dystans: 5,67 km
Srednia predkosc: 8:15 min/km
A po biegu nagroda. Bylam dzis w polskim sklepie. Zadko tam chodze bo mi zupelnie nie po drodze, a i wybor zawsze byl raczej slaby. Za to dzis wchodze i widze ze sklep rozbudowany, towaru dwa razy wiecej, a co najwazniejsze zaraz przy wejsciu stoi zamrazarka z pierogami!!!
Zawinelam paczke ruskich i z truskawkami dla dzieci, ogorki kiszone i troche slodyczy. O matko, jaka uczta
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
10.12.2012 Poniedzialek
Wioslarz
Czas: 10 min
Orbitrek
Czas: 18 min
Pilates
Czas: 55 min
Dzis poszlam na silownie z kolezanka. Ale dalysmy czadu Najpierw na wioslarzu (tak to sie nazywa?), a potem na orbiterku niezla rozgrzewka, juz czuje jak mnie ramiona beda bolaly. No a potem pilates, standardowo, spocilam sie. Kolezanka pierwszy raz na zajeciach z ta prowadzaca i powiedziala, ze rzeczywiscie bylo ciezko. Hehe.
Jutro mam nadzieje wyjsc pobiegac. Tylko zgodnie z przewidywaniami przyszedl deszcz, a zaraz potem mroz, i wiekszosc bocznych uliczek wyglada tak:
Wioslarz
Czas: 10 min
Orbitrek
Czas: 18 min
Pilates
Czas: 55 min
Dzis poszlam na silownie z kolezanka. Ale dalysmy czadu Najpierw na wioslarzu (tak to sie nazywa?), a potem na orbiterku niezla rozgrzewka, juz czuje jak mnie ramiona beda bolaly. No a potem pilates, standardowo, spocilam sie. Kolezanka pierwszy raz na zajeciach z ta prowadzaca i powiedziala, ze rzeczywiscie bylo ciezko. Hehe.
Jutro mam nadzieje wyjsc pobiegac. Tylko zgodnie z przewidywaniami przyszedl deszcz, a zaraz potem mroz, i wiekszosc bocznych uliczek wyglada tak:
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
11.12.2012 Wtorek
Dzis gwiazda tanczyla na lodzie pomimo uzasadnionych obaw moich forumowyvh kolezanek i kolegow, postanowilam wyjsc w koncu sie przewietrzyc. Trasa tym razem nie wiodla nad fiordem, lecz pobieglam na pobliski wzgorek do parku z kilometrowa petelka wokol jeziorka. I tak jesli dookola jeziorka bylo spoko, tak droga do, to po prostu jedno wielkie lodowisko i to pod gorke. Nawet yaktraxy nie dawaly rady. To znaczy pomagaly, gdyby nie one, to moja kosta wygladalaby jeszcze lepiej niz Kachity, albo skonczylabym ze zlamana reka. A tak to tylko tempo mi spadlo, bo szalec nie bylo po prostu jak takze zrobilam dwa kolka i do domu, bo dzici plakaly ze mama idzie biegac. Droge powrotna wybralam nieco inna, bo po plaskim dobieglam do najblizszej glownej drogi, gdzie chodnik byl odsniezony, zdjelam yaktraxy i swobodnie robiac skipy i inne takie udalam sie do domu
Ale nad jeziorkiem spotkalam kilku innych biegaczy, jeden nawet odwazniak bez kolcow sie trafil i prawie orla wywinal jak mnie mijal
Na szczescie juz koniec tej okropnej pogody, od przyszlego tygodnia ma wracac 2 stopnie i deszcz, jak sie ciesze
Dystans: 4.52 km
Srednia predkosc: 6:59 min/km
A, zuzu mnie w kolko molestuje o te buty otoz nie jestem tak super zadowolona, moglam jednak wziac numer mniejsze. Zwlaszcza ze noga sie w nich dosc poci i nie potrzeba cieplych skarpet. Takze membrana znacznie lepsza w moich Adidasach, bo tam to zapocona nie wracalam. A poza tym biega sie fajnie, ale musze jeszcze porzadnie je przetestowac jak w koncu chodniki wroca do normy i wtedy zdam relacje
Dzis gwiazda tanczyla na lodzie pomimo uzasadnionych obaw moich forumowyvh kolezanek i kolegow, postanowilam wyjsc w koncu sie przewietrzyc. Trasa tym razem nie wiodla nad fiordem, lecz pobieglam na pobliski wzgorek do parku z kilometrowa petelka wokol jeziorka. I tak jesli dookola jeziorka bylo spoko, tak droga do, to po prostu jedno wielkie lodowisko i to pod gorke. Nawet yaktraxy nie dawaly rady. To znaczy pomagaly, gdyby nie one, to moja kosta wygladalaby jeszcze lepiej niz Kachity, albo skonczylabym ze zlamana reka. A tak to tylko tempo mi spadlo, bo szalec nie bylo po prostu jak takze zrobilam dwa kolka i do domu, bo dzici plakaly ze mama idzie biegac. Droge powrotna wybralam nieco inna, bo po plaskim dobieglam do najblizszej glownej drogi, gdzie chodnik byl odsniezony, zdjelam yaktraxy i swobodnie robiac skipy i inne takie udalam sie do domu
Ale nad jeziorkiem spotkalam kilku innych biegaczy, jeden nawet odwazniak bez kolcow sie trafil i prawie orla wywinal jak mnie mijal
Na szczescie juz koniec tej okropnej pogody, od przyszlego tygodnia ma wracac 2 stopnie i deszcz, jak sie ciesze
Dystans: 4.52 km
Srednia predkosc: 6:59 min/km
A, zuzu mnie w kolko molestuje o te buty otoz nie jestem tak super zadowolona, moglam jednak wziac numer mniejsze. Zwlaszcza ze noga sie w nich dosc poci i nie potrzeba cieplych skarpet. Takze membrana znacznie lepsza w moich Adidasach, bo tam to zapocona nie wracalam. A poza tym biega sie fajnie, ale musze jeszcze porzadnie je przetestowac jak w koncu chodniki wroca do normy i wtedy zdam relacje
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
12.12.2012 Sroda
I zapowiadali ten koniec swiata, zapowiadali, a nie bylo tak zle. To znaczy pod pewnymi wzgledami bylo.
W nocy nawalilo sniegu i dzis cale miasto bylo sparalizowane. Doslowanie. Nigdzie nie dalo sie dojechac. Ludzie nastawili ograniczniki predkosci w swoich autach na 20 km/h i zakorkowali cale misto.
Ja dzis do pracy nie poszlam, bo dzieci podziebione, wolalam je w domu zostawic zwlaszcza ze sama droga po przedszkola zajelaby mi 2 godziny. Bez sensu.
Ale za oknem wygladalo bajkowo, sypaly wielkie platy mokrego sniegu. o 18 wyszlam do pobliskiego cenrum handlowego sie rozejrzec, a na chodnikach byla gruba warstwa tego pieknego puchu i sobie pomyslalam: nie, no musze isc pobiegac
Jako wymowke wymyslilam, ze kupilam tylko jednemu dziecku kurtke wiosenna (przecenione o 50%), bo dla drugiego nie bylo rozmiaru, to ja sobie skocze szybko do centrum miasta do innego H&M zobaczyc czy tam moze maja.
Tylko tym raze Matka Natura nie byla dla mnie laskawa, bo gdy tylko wyszlam z domu, snieg przerodzil sie w deszcz a piekny puch na chodnikach zamienil sie raz dwa w bloto posniegowe no nic, dobre cwiczenie dla nog bylo. Za to yaktraxy radzily sobie calkiem dobrze, no w sumie tylko jak byla wieksza mulda to wiadomo, noga sie uslizgnela, ale oglonie na ubitym mokrym sniegu bardzo ok.
I kurtki oczywiscie nie bylo, ale za to kupilam sobie bluzke z dlugim rekawem w H&M. No rzucila sie w moje oczy jak wychodzilam i przeceniona byla o 30% (a w H&M rzadko przeceniaja rzeczy sportowe) i nie moglam jej nie kupic. tym bardziej, ze w mojej obecnej bluzie ktora uzywam jako 2 warstwe jest mi o wiele za goraco i potrzebowalam czegos lzejszego.
A tak wyglada Swiatecznie przystrojone centrum Stavanger. Te czerwone to serduszka zwisajace z drzewa
Dystans: 5.07 km
Srednia predkosc: 6:50 min/km
I zapowiadali ten koniec swiata, zapowiadali, a nie bylo tak zle. To znaczy pod pewnymi wzgledami bylo.
W nocy nawalilo sniegu i dzis cale miasto bylo sparalizowane. Doslowanie. Nigdzie nie dalo sie dojechac. Ludzie nastawili ograniczniki predkosci w swoich autach na 20 km/h i zakorkowali cale misto.
Ja dzis do pracy nie poszlam, bo dzieci podziebione, wolalam je w domu zostawic zwlaszcza ze sama droga po przedszkola zajelaby mi 2 godziny. Bez sensu.
Ale za oknem wygladalo bajkowo, sypaly wielkie platy mokrego sniegu. o 18 wyszlam do pobliskiego cenrum handlowego sie rozejrzec, a na chodnikach byla gruba warstwa tego pieknego puchu i sobie pomyslalam: nie, no musze isc pobiegac
Jako wymowke wymyslilam, ze kupilam tylko jednemu dziecku kurtke wiosenna (przecenione o 50%), bo dla drugiego nie bylo rozmiaru, to ja sobie skocze szybko do centrum miasta do innego H&M zobaczyc czy tam moze maja.
Tylko tym raze Matka Natura nie byla dla mnie laskawa, bo gdy tylko wyszlam z domu, snieg przerodzil sie w deszcz a piekny puch na chodnikach zamienil sie raz dwa w bloto posniegowe no nic, dobre cwiczenie dla nog bylo. Za to yaktraxy radzily sobie calkiem dobrze, no w sumie tylko jak byla wieksza mulda to wiadomo, noga sie uslizgnela, ale oglonie na ubitym mokrym sniegu bardzo ok.
I kurtki oczywiscie nie bylo, ale za to kupilam sobie bluzke z dlugim rekawem w H&M. No rzucila sie w moje oczy jak wychodzilam i przeceniona byla o 30% (a w H&M rzadko przeceniaja rzeczy sportowe) i nie moglam jej nie kupic. tym bardziej, ze w mojej obecnej bluzie ktora uzywam jako 2 warstwe jest mi o wiele za goraco i potrzebowalam czegos lzejszego.
A tak wyglada Swiatecznie przystrojone centrum Stavanger. Te czerwone to serduszka zwisajace z drzewa
Dystans: 5.07 km
Srednia predkosc: 6:50 min/km
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
14.12.2012 Piatek
Rowerek stacjonarny
Czas: 33 min
Dystans: 11 km
Wieje jak na Uralu, dzis mnie zwialo z chodnika (doslownie). Chcialam isc na spining, ale nie wyrobilam sie czasowo na zorganizowane zajecia, wiec jak dzieci byly juz wykapane to pobieglam na silke pojezdzic na rowerku stacjonarnym ot tak sobie. I musze powiedziec, ze strasznie to smutne, takie jezdzenie ale co zrobic jak warunki sa jakie sa. Wiec ustawilam sobie tetno dcelowe na 155 (gdzies w drugim zakresie wg moich pokretnych obliczen) i tak mi rowerek dobieral obciazenie, zeby sie w tym tempie utrzymac. Przy okazji obejrzalam chyba najglupszy norweski pseudo reality show: Black out. Doszlo to juz do Polski? Matko, jak ludzie z siebie robia debili na wizji, i to za mniejsza kase niz srednia krajowa. Jedyny plus tego samotnego pedalowania, ze mozna sobie glupoty poogladac.
Nastepnym razem za rada Kanas moje przyczepy potraktuje sauna, w poniedzialek po pilatesie sie jeszcze wygrzeje.
Bo ostatine dwa dni sobie nogi zimna woda polewalam po prysznicu (i ogolnie prawie juz ich nie czuje), ale chlop mnie z domu wyrzucil bo nie przestawilam wody z powrotem na ciepla i dwa razy wlazl pod zimny prysznic
Jutro postaram sie pojsc pobiegac, ale to zalezy od warunkow pogodowych.
Rowerek stacjonarny
Czas: 33 min
Dystans: 11 km
Wieje jak na Uralu, dzis mnie zwialo z chodnika (doslownie). Chcialam isc na spining, ale nie wyrobilam sie czasowo na zorganizowane zajecia, wiec jak dzieci byly juz wykapane to pobieglam na silke pojezdzic na rowerku stacjonarnym ot tak sobie. I musze powiedziec, ze strasznie to smutne, takie jezdzenie ale co zrobic jak warunki sa jakie sa. Wiec ustawilam sobie tetno dcelowe na 155 (gdzies w drugim zakresie wg moich pokretnych obliczen) i tak mi rowerek dobieral obciazenie, zeby sie w tym tempie utrzymac. Przy okazji obejrzalam chyba najglupszy norweski pseudo reality show: Black out. Doszlo to juz do Polski? Matko, jak ludzie z siebie robia debili na wizji, i to za mniejsza kase niz srednia krajowa. Jedyny plus tego samotnego pedalowania, ze mozna sobie glupoty poogladac.
Nastepnym razem za rada Kanas moje przyczepy potraktuje sauna, w poniedzialek po pilatesie sie jeszcze wygrzeje.
Bo ostatine dwa dni sobie nogi zimna woda polewalam po prysznicu (i ogolnie prawie juz ich nie czuje), ale chlop mnie z domu wyrzucil bo nie przestawilam wody z powrotem na ciepla i dwa razy wlazl pod zimny prysznic
Jutro postaram sie pojsc pobiegac, ale to zalezy od warunkow pogodowych.
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
16.12.2012 Niedziela
Po wczorajszej wichurze i deszczu, sniegu prawnie u nas nie zostalo. Poniewaz wczoraj wialo niemozebnie, stwierdzilam ze odloze trening na dzisiaj, po co sie meczyc
Dzien nie zaczal sie dobrze, zaspalam, wiec mialam zapoznienia na starcie. I podczas picia kawy wlaczam facebooka, a tam Kanas juz szosty km trzepie ojej, sobie mysle, trzeba sie brac do roboty. Ale jak zjadlam sniadanie i odpoczelam troche, to maz uciekl z domu w celu pospawania czegos wiec zabralam sie za wypieki pierniczkow razem z dziecmi i tak nam zlecialo do pierwszej. Ppatrze za okno, zbliza sie wielka chmura i sobie mysle "o nie, zaraz lunie, a potem bedzie ciemno, no a przeciez ja chcialam za jasnego biegac" wiec sciagnelam chlopa do domu i polecialam.
Na termometrze 6,5 C, wiec ubralam sie w getry 3/4 i kompresyjne skarpety, a na gore dwie bluzki (w tym ta najnowsza) i kurtka.
W dordze nad fiord musialam sie przedzierac przez bajora blotno lodowe (Najki daly rade i nie przemokly), ale sama sciezka byla elegancko czarna. Wialo dosc mocno, po 3 km zauwazylam ze nie czuje lewej polowy twarzy. Wbieglam do malego zagajnika, porozciagalam sie troche i zawrocilam. W drodze powrotnej postanowilma porobic cos na ksztalt przebiezek. Przy ostatniej zalowalam, ze zapomnialam zalozyc pulsometr, bo chyba zblizylam sie do mojego tetna maksymalnego.
Ubranie sie spisalo, nie bylo mi dzis za goraco, ale spocona bylam calutka. Po pierwszym km zaczelo padac, wiec wydajnosc tych wszystkich membran spadla na leb na szyje i przy domu bylo mi juz dosc nieprzyjemnie nie wiem, czy do sie cos z tym zrobic? I jeszcze przedzierajac sie przez bloto lodowe wpadlam po kostke w klauze, dobrze ze w drodze powrotnej
Distance 6.30 km
Duration 40m:09s
Avg. Speed 6:22 min/km
1 km 6:18
2 km 6:29
3 km 6:34
4 km 6:27
5 km 5:51
6 km 6:31
Po wczorajszej wichurze i deszczu, sniegu prawnie u nas nie zostalo. Poniewaz wczoraj wialo niemozebnie, stwierdzilam ze odloze trening na dzisiaj, po co sie meczyc
Dzien nie zaczal sie dobrze, zaspalam, wiec mialam zapoznienia na starcie. I podczas picia kawy wlaczam facebooka, a tam Kanas juz szosty km trzepie ojej, sobie mysle, trzeba sie brac do roboty. Ale jak zjadlam sniadanie i odpoczelam troche, to maz uciekl z domu w celu pospawania czegos wiec zabralam sie za wypieki pierniczkow razem z dziecmi i tak nam zlecialo do pierwszej. Ppatrze za okno, zbliza sie wielka chmura i sobie mysle "o nie, zaraz lunie, a potem bedzie ciemno, no a przeciez ja chcialam za jasnego biegac" wiec sciagnelam chlopa do domu i polecialam.
Na termometrze 6,5 C, wiec ubralam sie w getry 3/4 i kompresyjne skarpety, a na gore dwie bluzki (w tym ta najnowsza) i kurtka.
W dordze nad fiord musialam sie przedzierac przez bajora blotno lodowe (Najki daly rade i nie przemokly), ale sama sciezka byla elegancko czarna. Wialo dosc mocno, po 3 km zauwazylam ze nie czuje lewej polowy twarzy. Wbieglam do malego zagajnika, porozciagalam sie troche i zawrocilam. W drodze powrotnej postanowilma porobic cos na ksztalt przebiezek. Przy ostatniej zalowalam, ze zapomnialam zalozyc pulsometr, bo chyba zblizylam sie do mojego tetna maksymalnego.
Ubranie sie spisalo, nie bylo mi dzis za goraco, ale spocona bylam calutka. Po pierwszym km zaczelo padac, wiec wydajnosc tych wszystkich membran spadla na leb na szyje i przy domu bylo mi juz dosc nieprzyjemnie nie wiem, czy do sie cos z tym zrobic? I jeszcze przedzierajac sie przez bloto lodowe wpadlam po kostke w klauze, dobrze ze w drodze powrotnej
Distance 6.30 km
Duration 40m:09s
Avg. Speed 6:22 min/km
1 km 6:18
2 km 6:29
3 km 6:34
4 km 6:27
5 km 5:51
6 km 6:31
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
17.12.2012 Poniedzialek
Orbitrek
Czas: 10 min
Pilates
Czas: 55 min
Ostatni pilates w tym roku, sponiewieralam sie stasznie. Z reszta prowadzaca powiedziala na poczatku, ze da nam popalic, zebysmy dobrze zapamietali te zajecia no zobaczymy jak bedzie jutro. Niestety z braku czasu na saunie juz nie zostalam.
Po wczorajszym bieganiu piszczel mnie nie boli. Jupi!! Bardzo sie ciesze. To pewnie przez to polewanie zimna woda Boli mnie tylko jakby zewnetrzna krawedz lewej stopy (co ja mam z ta lewa noga), ale to pobolewalo mnie juz wczesniej, zanim zaczelam biegac ze srodstopia (a przynajmniej probowac). Takze ki czort znowu?
Jutro chyba pojde biegac, po potem zapowiadaja powrot zimy, chcialabym zdazyc przed
Orbitrek
Czas: 10 min
Pilates
Czas: 55 min
Ostatni pilates w tym roku, sponiewieralam sie stasznie. Z reszta prowadzaca powiedziala na poczatku, ze da nam popalic, zebysmy dobrze zapamietali te zajecia no zobaczymy jak bedzie jutro. Niestety z braku czasu na saunie juz nie zostalam.
Po wczorajszym bieganiu piszczel mnie nie boli. Jupi!! Bardzo sie ciesze. To pewnie przez to polewanie zimna woda Boli mnie tylko jakby zewnetrzna krawedz lewej stopy (co ja mam z ta lewa noga), ale to pobolewalo mnie juz wczesniej, zanim zaczelam biegac ze srodstopia (a przynajmniej probowac). Takze ki czort znowu?
Jutro chyba pojde biegac, po potem zapowiadaja powrot zimy, chcialabym zdazyc przed
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
19.12.2012 Sroda
Mialam dzisiaj isc na sztangi, ale cos nie moglam sie zebrac. Caly dzien bylam zdechla, nic mi sie nie chcialo. o 17 strzelilam sobie 15 min power-napa, ale jakos nie moglam sie dobudzic. Dopiero Malzonek podniosl mi cisnienie na tyle skutecznie, ze stwierdizlam ze ide biegac.
-1 i bezchmurne niebo, pogoda super. Ubralam sie znowu w moja nowa bluzeczke z H&M i musze powiedziec, ze spisala sie rewelacyjnie. Tym razem postanowilam ubrac stare adidasy, zeby troche dac odpoczac nogom od Najkow. I tylko muzy nie moglam sluchac, bo corka mi gdzies zapodziala te gumki z moich sluchawek dokanalowych do biegania... a takie byly fajne, holenderskie, kupione w drodze do Vancouver na lotnisku w Amsterdamie... jak sie jej zapytalam co z nimi zrobila, to powiedziala ze zjadla
Ale niewazne. Zamiast muzy zabralam ze soba pulsometr, nastawilam pipacza na 165 i staralam sie tego tetna nie przekraczac. Wspielam sie na wyzyny i zrobilam 3 kolka wokol jeziorka. Biegalo sie dobrze jak przed kontuzja. Moglabym spokojnie dyszke trzasnac, ale juz nie chcialam przeciagac struny. na ostatnim kolu zrobilam sobie przebiezki, pod gorke szybko z gorki powoli.
Teraz masuje sobie bolaca stope pileczka. Wczoraj chaialam kupic w sportowym tenisowa, ale mieli tylko do palanta. To kpilam do palanta. Tez moze byc. W czasie biegu stopa nie bolala, tylko tak po 5 km zaczelam odczuwac paluchy u obu stop. Hmm... dziwne... a mowia ze sport to zdrowie. To dlaczego kurka wodna mnie ciagle te kulasy bola?
Distance 6.14 km
Duration 40m:19s
Avg. Speed 6:34 min/km
Mialam dzisiaj isc na sztangi, ale cos nie moglam sie zebrac. Caly dzien bylam zdechla, nic mi sie nie chcialo. o 17 strzelilam sobie 15 min power-napa, ale jakos nie moglam sie dobudzic. Dopiero Malzonek podniosl mi cisnienie na tyle skutecznie, ze stwierdizlam ze ide biegac.
-1 i bezchmurne niebo, pogoda super. Ubralam sie znowu w moja nowa bluzeczke z H&M i musze powiedziec, ze spisala sie rewelacyjnie. Tym razem postanowilam ubrac stare adidasy, zeby troche dac odpoczac nogom od Najkow. I tylko muzy nie moglam sluchac, bo corka mi gdzies zapodziala te gumki z moich sluchawek dokanalowych do biegania... a takie byly fajne, holenderskie, kupione w drodze do Vancouver na lotnisku w Amsterdamie... jak sie jej zapytalam co z nimi zrobila, to powiedziala ze zjadla
Ale niewazne. Zamiast muzy zabralam ze soba pulsometr, nastawilam pipacza na 165 i staralam sie tego tetna nie przekraczac. Wspielam sie na wyzyny i zrobilam 3 kolka wokol jeziorka. Biegalo sie dobrze jak przed kontuzja. Moglabym spokojnie dyszke trzasnac, ale juz nie chcialam przeciagac struny. na ostatnim kolu zrobilam sobie przebiezki, pod gorke szybko z gorki powoli.
Teraz masuje sobie bolaca stope pileczka. Wczoraj chaialam kupic w sportowym tenisowa, ale mieli tylko do palanta. To kpilam do palanta. Tez moze byc. W czasie biegu stopa nie bolala, tylko tak po 5 km zaczelam odczuwac paluchy u obu stop. Hmm... dziwne... a mowia ze sport to zdrowie. To dlaczego kurka wodna mnie ciagle te kulasy bola?
Distance 6.14 km
Duration 40m:19s
Avg. Speed 6:34 min/km
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
21.12.2012 Piatek
Spinning
Czas: 40 min
W oczekiwaniu na koniec swiata poszlam na spinnig, jako ze nie mam z kim dzieci zsotawic a na silowni moga sobie pojsc do pokoju zabaw
Znowu byla inna babka niz miala byc i miala tak beznadziejna muzyke, ze mozna bylo sie pochlastac. Ale skoro juz sie wybralam, to zostalam.
Zajecia poprowadzila w ten sposob, ze bylo 1 min intensywnego pedalowania, odpoczynek, 2 min, odpoczynek i tak do 5, z czego 5 bylo powtorzone dwa razy. Nie powiem, spocilam sie i zmeczylam. Jak zajecia sie skonczyly to jeszcze 10 min sobie powoli pedalowalam zeby ochlonac. Potem rozciaganie i do domu. A w drodze do domu kupilismy choinke
Spinning
Czas: 40 min
W oczekiwaniu na koniec swiata poszlam na spinnig, jako ze nie mam z kim dzieci zsotawic a na silowni moga sobie pojsc do pokoju zabaw
Znowu byla inna babka niz miala byc i miala tak beznadziejna muzyke, ze mozna bylo sie pochlastac. Ale skoro juz sie wybralam, to zostalam.
Zajecia poprowadzila w ten sposob, ze bylo 1 min intensywnego pedalowania, odpoczynek, 2 min, odpoczynek i tak do 5, z czego 5 bylo powtorzone dwa razy. Nie powiem, spocilam sie i zmeczylam. Jak zajecia sie skonczyly to jeszcze 10 min sobie powoli pedalowalam zeby ochlonac. Potem rozciaganie i do domu. A w drodze do domu kupilismy choinke
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
22.12.2012 Sobota
Koniec swiata nie nastapil, wiec na ta okazje postanowilam pojsc pobiegac POgoda dzisiaj super, pryzszedl wyz i sie juz od jakiegos czasu utrzymuje. Zimno doscyc, o 10 bylo -5, ale niebieskie niebo, male chmurki, slonce nisko nad horyzonem barwiace wszystko na rozowo. Lubie takie ladne grudniowe dni
Dzisiejsze bieganie zostalo zadedykowane podbiegom. Byly mordercze, zwlaszcza jeden. Nie dalam mu rady, musialam jakis czas isc. Najnizszy punkt to byl moj dom 20 m npm, najwyzszy to ok 100. I jeszcze pomnijeszcze podbiegu i zbiegi po dordze.
Znowu bieglam na tetno, telefon schowalam do kieszeni i nawet nie slyszalam miedzyczasow. I znowu bieglo mi sie naprawde fajnie. I w sumie wyszlo dosyc szybko, jak na ta trase. Poza tym jak juz wbieglam na ta gore, to sie zastanawialam ktora trasa zbiec: wzdluz ulicy czy przez ogrod botaniczny. Wybralam ogrod i to byl blad, bo lezalo tam pelno stopionego i na powrot zmrozonego sniegu. I do tego bylo z gorki, wiec musialam mocno uwazac. Raz bym sobie prawie kostke wykrecila oj naklelam sie tam... dobrze ze nikogo nie bylo
W drodze powrotnej jeszcze rundka nad jeziorkiem zeby dobic do 8 km. Czulam sie ekstra, spoko moglabym do dychy dociagnac, ale nie chce szarzowac bo po co. Jeszcze przyjdie czas na dluzsze wybiegania
Distnce 8.16 km
Duration 54m:16s
Avg. Speed 6:39 min/km
1 km 6:39
2 km 6:30
3 km 7:49 (prawie calosc to morderczy podbieg)
4 km 6:58 (po oblodzonych sciekach)
5 km 6:12
6 km 6:13
7 km 6:09
8 km 6:39
Koniec swiata nie nastapil, wiec na ta okazje postanowilam pojsc pobiegac POgoda dzisiaj super, pryzszedl wyz i sie juz od jakiegos czasu utrzymuje. Zimno doscyc, o 10 bylo -5, ale niebieskie niebo, male chmurki, slonce nisko nad horyzonem barwiace wszystko na rozowo. Lubie takie ladne grudniowe dni
Dzisiejsze bieganie zostalo zadedykowane podbiegom. Byly mordercze, zwlaszcza jeden. Nie dalam mu rady, musialam jakis czas isc. Najnizszy punkt to byl moj dom 20 m npm, najwyzszy to ok 100. I jeszcze pomnijeszcze podbiegu i zbiegi po dordze.
Znowu bieglam na tetno, telefon schowalam do kieszeni i nawet nie slyszalam miedzyczasow. I znowu bieglo mi sie naprawde fajnie. I w sumie wyszlo dosyc szybko, jak na ta trase. Poza tym jak juz wbieglam na ta gore, to sie zastanawialam ktora trasa zbiec: wzdluz ulicy czy przez ogrod botaniczny. Wybralam ogrod i to byl blad, bo lezalo tam pelno stopionego i na powrot zmrozonego sniegu. I do tego bylo z gorki, wiec musialam mocno uwazac. Raz bym sobie prawie kostke wykrecila oj naklelam sie tam... dobrze ze nikogo nie bylo
W drodze powrotnej jeszcze rundka nad jeziorkiem zeby dobic do 8 km. Czulam sie ekstra, spoko moglabym do dychy dociagnac, ale nie chce szarzowac bo po co. Jeszcze przyjdie czas na dluzsze wybiegania
Distnce 8.16 km
Duration 54m:16s
Avg. Speed 6:39 min/km
1 km 6:39
2 km 6:30
3 km 7:49 (prawie calosc to morderczy podbieg)
4 km 6:58 (po oblodzonych sciekach)
5 km 6:12
6 km 6:13
7 km 6:09
8 km 6:39
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
24.12.2012 Poniedzialek
Mimo wczesniejszego odgrazania sie nie poszlam dzisiaj do pracy, bo stwierdzialm ze to super smutne siedziec w robocie w Wigilie i to jeszcze samemu. Wiec postanowilam poranek przeznaczyc m.in. na bieganie
Wierni czytelnicy mpojego bloga pewnie wiedza, ze pornek to pora dla mnie zupelnie niebiegowa. Niemniej wiedzialam, ze nastepna okazja zeby wyjsc pobiegac szybko sie nie powtorzy. Wiec przed 8 ubralam ciuchy, porozciagalam sie troche i obudzilam meza oswiadczeniem ze ide biegac a dzieic poinsturowalam ze tate moga znalezc w sypialni
Dzis znowu bieg na tempo, ustawilam maxa na 165 i pulsomettr prawie caly czas pipal, a tempo bylo po prostu zolwie dobrze ze nie slyszalam co endo do mnie mowi i moglam w calosci cieszyc sie biegiem, nie przejmujac sie tym, ze biegne ponizej 7 min/km znaczy sie wiedzialam ze jest wolno, ale nie az tak...
Na swoje utrawiedliwienie dodam ze jak wyszlam z domu i juz wlaczylam endo to sie zorientowalam ze pada i musialam wrocic po inna czapke, a w polowie drodzi zatrzymalam sie na rozciaganie.
Tak cy inaczej poranny bieg zaliczam do udanych
A, i w drodze powrotnej przebiegalam kolo biura i rzeczywiscie nikogo tam nie bylo.
Wesolych Swiat wszystkim!!!!
Distance 6.09 km
Duration 43m:43s
Avg. Speed 7:11 min/km
Mimo wczesniejszego odgrazania sie nie poszlam dzisiaj do pracy, bo stwierdzialm ze to super smutne siedziec w robocie w Wigilie i to jeszcze samemu. Wiec postanowilam poranek przeznaczyc m.in. na bieganie
Wierni czytelnicy mpojego bloga pewnie wiedza, ze pornek to pora dla mnie zupelnie niebiegowa. Niemniej wiedzialam, ze nastepna okazja zeby wyjsc pobiegac szybko sie nie powtorzy. Wiec przed 8 ubralam ciuchy, porozciagalam sie troche i obudzilam meza oswiadczeniem ze ide biegac a dzieic poinsturowalam ze tate moga znalezc w sypialni
Dzis znowu bieg na tempo, ustawilam maxa na 165 i pulsomettr prawie caly czas pipal, a tempo bylo po prostu zolwie dobrze ze nie slyszalam co endo do mnie mowi i moglam w calosci cieszyc sie biegiem, nie przejmujac sie tym, ze biegne ponizej 7 min/km znaczy sie wiedzialam ze jest wolno, ale nie az tak...
Na swoje utrawiedliwienie dodam ze jak wyszlam z domu i juz wlaczylam endo to sie zorientowalam ze pada i musialam wrocic po inna czapke, a w polowie drodzi zatrzymalam sie na rozciaganie.
Tak cy inaczej poranny bieg zaliczam do udanych
A, i w drodze powrotnej przebiegalam kolo biura i rzeczywiscie nikogo tam nie bylo.
Wesolych Swiat wszystkim!!!!
Distance 6.09 km
Duration 43m:43s
Avg. Speed 7:11 min/km
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
26.12.2012 Sroda
Oj slabo sie dzisiaj bieglo, slabo... moze to przez atakujace mnie przeziebienie, ktore wczoraj dzielnie odpieralam czosnkiem i aspiryna, maja tajna bronia...
I dlaczego w tym miescie nie ma ani jednego kilometra po plaskim? przeciez te gorki to mnie wykoncza...
W pewnym momencie wladowalam sie do lasu, bo myslalam ze bedzie sie lepiej bieglo, ale spotkala mnie niemila niespodzianka. Najpierw zorientowalam sie ze pomimo kilku dni deszczu sciezki ciagle pokryte sa mokrym lodem: masakra jak slisko. Potem skrecilam w zla strone i sie troche zgubilam, musialam przystanac zeby spojrzec na mape. Poniewaz troche mi zbieglo, postanowilam wracac do domu pod mega gore z ktorej po sciezce plynal rwacy potok, a to po czym nie plynela woda bylo pokryte lodem. Zaliczylam glebe tylko raz, ale nic niebezpiecnego, z reszta i tak szlm ten kawalek bo biec po tym to sie nie dalo...
Jak wbieglam na asfalt to wlaczylam drugi bieg i te ostatnie 3 km nawet dosc szybko mi wyszly. Ale nawet do 8 km mi sie nie chcialo dobijac, to zotalo 7.9
Distance 7.93 km
Duration 54m:09s
Avg. Speed 6:50 min/km
Oj slabo sie dzisiaj bieglo, slabo... moze to przez atakujace mnie przeziebienie, ktore wczoraj dzielnie odpieralam czosnkiem i aspiryna, maja tajna bronia...
I dlaczego w tym miescie nie ma ani jednego kilometra po plaskim? przeciez te gorki to mnie wykoncza...
W pewnym momencie wladowalam sie do lasu, bo myslalam ze bedzie sie lepiej bieglo, ale spotkala mnie niemila niespodzianka. Najpierw zorientowalam sie ze pomimo kilku dni deszczu sciezki ciagle pokryte sa mokrym lodem: masakra jak slisko. Potem skrecilam w zla strone i sie troche zgubilam, musialam przystanac zeby spojrzec na mape. Poniewaz troche mi zbieglo, postanowilam wracac do domu pod mega gore z ktorej po sciezce plynal rwacy potok, a to po czym nie plynela woda bylo pokryte lodem. Zaliczylam glebe tylko raz, ale nic niebezpiecnego, z reszta i tak szlm ten kawalek bo biec po tym to sie nie dalo...
Jak wbieglam na asfalt to wlaczylam drugi bieg i te ostatnie 3 km nawet dosc szybko mi wyszly. Ale nawet do 8 km mi sie nie chcialo dobijac, to zotalo 7.9
Distance 7.93 km
Duration 54m:09s
Avg. Speed 6:50 min/km
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
28.12.2012 Piatek
Spinning
Czas: 60 min
Jako ze moj osobisty plan treningowy zaklada unikanie kontuzji za wszelka cene, dzisiaj zamiast biegania byl spinning. Wyjatkowo dlugi, bo prawie godzine, plus rozciaganie. Ale powoli zaczynam to lubic muza co prawda nie byla super fajna, ale prowadzaca byla ok i w sumie za bardzo sie nie dluzylo
Na jutro zapowiadaja sztorm i ulewe, juz mocno wieje, takze nie wiem czy odwaze sie wyjsc z domu. Jak nie jutro, to w niedziele, nic straconego
Spinning
Czas: 60 min
Jako ze moj osobisty plan treningowy zaklada unikanie kontuzji za wszelka cene, dzisiaj zamiast biegania byl spinning. Wyjatkowo dlugi, bo prawie godzine, plus rozciaganie. Ale powoli zaczynam to lubic muza co prawda nie byla super fajna, ale prowadzaca byla ok i w sumie za bardzo sie nie dluzylo
Na jutro zapowiadaja sztorm i ulewe, juz mocno wieje, takze nie wiem czy odwaze sie wyjsc z domu. Jak nie jutro, to w niedziele, nic straconego
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
29.12.2012 Sobota
Nie byla to moze najmadrzejsza decyzja, zeby wychodzic biegac. Wiatr co prawda troche zelzal, ale ciagle padalo. Ale po prostu musialam wyjsc, chociaz na chwilke.
Pobieglam nad fiord, co bylo zdecydowanie glupia decyzja, bo tam caly czas zmagalam sie z wiatrem i tym paskudnym desczem. Pzemoczona bylam po 15 min pomimo zastosowania jakiegos super impregnatu. Po 3 km zbieglam ze sciezki nad morzem pomiedzy domy i tam to byla zupelnie inna jakosc
Distance 5.23 km
Duration 34m:51s
Avg. Speed 6:40 min/km
Nie byla to moze najmadrzejsza decyzja, zeby wychodzic biegac. Wiatr co prawda troche zelzal, ale ciagle padalo. Ale po prostu musialam wyjsc, chociaz na chwilke.
Pobieglam nad fiord, co bylo zdecydowanie glupia decyzja, bo tam caly czas zmagalam sie z wiatrem i tym paskudnym desczem. Pzemoczona bylam po 15 min pomimo zastosowania jakiegos super impregnatu. Po 3 km zbieglam ze sciezki nad morzem pomiedzy domy i tam to byla zupelnie inna jakosc
Distance 5.23 km
Duration 34m:51s
Avg. Speed 6:40 min/km
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
01.01.2013 Wtorek
Cross training
Czas: 60 min
Cos po ostatnim biegu znowu odezwaly sie przyczepy, znaczy sie nie mocno, ale tak czulam jakis taki ucisk, roum wygral z sercem i nie poszlam biegac choc ajnie by bylo zaczac nowy rok od milej przebiezki, pogoda tez dopisywala przez wiekszosc dnia, ale dalam sobie spokoj. Za to zabralam dzieci na spacer w swoje ulubione miejsce, nie bylam tam z nimi chyba ze 2 miesiace ablo i dluzej ze wzgledu na ta paskudna pogode. Takze troszke ponad 2 km w ponad godzine Przyczepy sie rozchodzily i zupelnie przestaly sie odzywac, ale ja wytrwalam w postanowieniu zeby dac om odpoczac od biegania jeszcze jeden dzien
Za to poszlam na silownie na zorganizowane zajecia cross training. To na taj samej zasadzie co spinning, tylko ze na orbitreku: babeczka mowi szybciej, wolniej, mocniej, rece na boki, rece do srodka, kucamy, rece do gory itd. Musze powiediec ze puls mialam ciagle powyzej 150, w porywach 170 (dzis wzielam ze soba pulsometr, ktory bez proszenia dogadal sie z maszyna i mialam tetno przed ocami w czasie treningu). Zobacymy jak miesnie nog sie beda jutro czuly, bo dostaly troche popalic. A przyczepy dalej zadowolone, wiec jesli jutro beda cicho wezme je na wycieczke
Cross training
Czas: 60 min
Cos po ostatnim biegu znowu odezwaly sie przyczepy, znaczy sie nie mocno, ale tak czulam jakis taki ucisk, roum wygral z sercem i nie poszlam biegac choc ajnie by bylo zaczac nowy rok od milej przebiezki, pogoda tez dopisywala przez wiekszosc dnia, ale dalam sobie spokoj. Za to zabralam dzieci na spacer w swoje ulubione miejsce, nie bylam tam z nimi chyba ze 2 miesiace ablo i dluzej ze wzgledu na ta paskudna pogode. Takze troszke ponad 2 km w ponad godzine Przyczepy sie rozchodzily i zupelnie przestaly sie odzywac, ale ja wytrwalam w postanowieniu zeby dac om odpoczac od biegania jeszcze jeden dzien
Za to poszlam na silownie na zorganizowane zajecia cross training. To na taj samej zasadzie co spinning, tylko ze na orbitreku: babeczka mowi szybciej, wolniej, mocniej, rece na boki, rece do srodka, kucamy, rece do gory itd. Musze powiediec ze puls mialam ciagle powyzej 150, w porywach 170 (dzis wzielam ze soba pulsometr, ktory bez proszenia dogadal sie z maszyna i mialam tetno przed ocami w czasie treningu). Zobacymy jak miesnie nog sie beda jutro czuly, bo dostaly troche popalic. A przyczepy dalej zadowolone, wiec jesli jutro beda cicho wezme je na wycieczke