Sylw3g - Być jak Tommy Lee Jones w "Ściganym"
Moderator: infernal
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
03.08.2014
20KM E (5:00min/km)
Przyśpieszenie: 2KM (3:58, 3:47)
Schłodzenie: 0,5KM E (5:23min/km)
Rozciągania - 20min
----------------------------
Łącznie 22,5KM. Zacząłem po 23, bo tylko wtedy można było myśleć o jakimś bieganiu. Bez koszulki i z buteleczką wody. Leciałem Siekierkowskim, aby dostać się na lewą stronę Wisły, potem dobiegłem do Świętokrzyskiego i przedostałem się z powrotem na prawą. Potworny upał, po prostu potworny. Nie potrafię normalnie funkcjonować w tych warunkach... Od rana pracuję w tej lampie, wracam do domu, jem coś i lecę do drugiej pracy, też w słońcu. Tak będzie wyglądać cały sierpień Żadnych "wakacji", żadnego wyjścia nawet nad głupie jezioro. Żebym ja z tego chociaż miał jakiś pieniądz, który pozwala się utrzymać, ale gdzie tam. Przykra sprawa... No nic, murzyn's got to do what a murzyn's got to do. W końcu przecież ktoś musi spłacać długi 25-lat tej całej elity "wolności" i na ich siedmiomiesięczne podatki. Niech to już pieprznie. Sorki, gorszy dzień...
Nawet dobry tydzień wyszedł - 77KM
Ahoj.
20KM E (5:00min/km)
Przyśpieszenie: 2KM (3:58, 3:47)
Schłodzenie: 0,5KM E (5:23min/km)
Rozciągania - 20min
----------------------------
Łącznie 22,5KM. Zacząłem po 23, bo tylko wtedy można było myśleć o jakimś bieganiu. Bez koszulki i z buteleczką wody. Leciałem Siekierkowskim, aby dostać się na lewą stronę Wisły, potem dobiegłem do Świętokrzyskiego i przedostałem się z powrotem na prawą. Potworny upał, po prostu potworny. Nie potrafię normalnie funkcjonować w tych warunkach... Od rana pracuję w tej lampie, wracam do domu, jem coś i lecę do drugiej pracy, też w słońcu. Tak będzie wyglądać cały sierpień Żadnych "wakacji", żadnego wyjścia nawet nad głupie jezioro. Żebym ja z tego chociaż miał jakiś pieniądz, który pozwala się utrzymać, ale gdzie tam. Przykra sprawa... No nic, murzyn's got to do what a murzyn's got to do. W końcu przecież ktoś musi spłacać długi 25-lat tej całej elity "wolności" i na ich siedmiomiesięczne podatki. Niech to już pieprznie. Sorki, gorszy dzień...
Nawet dobry tydzień wyszedł - 77KM
Ahoj.
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
05.08.2014
10KM E (4:55min/km)
Przyśpieszenie: 2KM (3:52, 3:44)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Czyli 12KM. Będę sobie te przyśpieszenia zapisywać w ten sposób. To jest jedna, ciągła jednostka.
06.08.2014
Agrykola.
Rozgrzewka: 2,3KM E (4:44min/km)
4x2000m/400m - (7:10, 7:11, 7:13, 7:12)
Schłodzenie: 1,3KM E (6:30min/km)
Rozciąganie - 40min
----------------------------
Czyli od 3:35min/km do 3:36min/km
No, no. Nie sądziłem, że pójdzie mi tak równo. Coś mi się we łbie poprzewracało, bo od pierwszego powtórzenia miałem nieustanne poczucie, że biegnę za wolno - patrzę na zegarek, a tu odczyt, który mi się średnio pokrywa z moim odczuciem. Jak na takie odcinki, to przerwa 400m jest bardzo króciutka (2x zyskałem z 15-20sec na łyk wody). Kto wie, może kiedyś będą ze mnie jeszcze ludzie. Fajnie by było.
Told ya.
Ahoj!
10KM E (4:55min/km)
Przyśpieszenie: 2KM (3:52, 3:44)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Czyli 12KM. Będę sobie te przyśpieszenia zapisywać w ten sposób. To jest jedna, ciągła jednostka.
06.08.2014
Agrykola.
Rozgrzewka: 2,3KM E (4:44min/km)
4x2000m/400m - (7:10, 7:11, 7:13, 7:12)
Schłodzenie: 1,3KM E (6:30min/km)
Rozciąganie - 40min
----------------------------
Czyli od 3:35min/km do 3:36min/km
No, no. Nie sądziłem, że pójdzie mi tak równo. Coś mi się we łbie poprzewracało, bo od pierwszego powtórzenia miałem nieustanne poczucie, że biegnę za wolno - patrzę na zegarek, a tu odczyt, który mi się średnio pokrywa z moim odczuciem. Jak na takie odcinki, to przerwa 400m jest bardzo króciutka (2x zyskałem z 15-20sec na łyk wody). Kto wie, może kiedyś będą ze mnie jeszcze ludzie. Fajnie by było.
Będzie 5x2000/600 albo 4x2000/400 przy tempie rzędu 7:15.
Za tydzień będę się mścić. Będzie powtórka z rozrywki. (...) Rozliczycie mnie z tego!
Told ya.
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
07.08.2014
40min E (4:54min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Późno.
08.08.2014
40min E (4:51min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Równie późno.
09.08.2014
Rozgrzewka: 2KM E (5:13min/km)
7KM T (3:52min/km)
Schłodzenie: 1KM E (5:13min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Start po 23. Duże braki snu. Bardzo mi się nie chciało... Jeżeli chodzi o tempówkę, to wszystko w porządku. Obracam się teraz w pewnej próżni; wydaje mi się, że jestem aktualnie nieco ponad 37:40/10k i de facto nie wiem, jakie tempa (+/-) należałoby mi przypisać. Śmigam na czuja.
10.08.2014
15KM E (4:48min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Brak snu... Miało być więcej, ale za bardzo chciało mi się spać. Jutro mam absurdalnie ciężki dzień, aż się go boję. Praktycznie z pracy do pracy, jadł pewnie będę jakieś suche bułki przez cały dzień. Strasznie mnie ten sierpień wymęczy, oj strasznie. Nadwyrężyłem sobie bark Dobrze, że ten półmaraton jest tak niedługo, jest mi dzięki temu łatwiej na psychice.
W tym tygodniu tylko 66km. Gdyby nie te środowe bomby interwałowe, to mój trening by nie istniał.
Przede mną 4h snu. Dobranoc.
Ahoj
40min E (4:54min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Późno.
08.08.2014
40min E (4:51min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Równie późno.
09.08.2014
Rozgrzewka: 2KM E (5:13min/km)
7KM T (3:52min/km)
Schłodzenie: 1KM E (5:13min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Start po 23. Duże braki snu. Bardzo mi się nie chciało... Jeżeli chodzi o tempówkę, to wszystko w porządku. Obracam się teraz w pewnej próżni; wydaje mi się, że jestem aktualnie nieco ponad 37:40/10k i de facto nie wiem, jakie tempa (+/-) należałoby mi przypisać. Śmigam na czuja.
10.08.2014
15KM E (4:48min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Brak snu... Miało być więcej, ale za bardzo chciało mi się spać. Jutro mam absurdalnie ciężki dzień, aż się go boję. Praktycznie z pracy do pracy, jadł pewnie będę jakieś suche bułki przez cały dzień. Strasznie mnie ten sierpień wymęczy, oj strasznie. Nadwyrężyłem sobie bark Dobrze, że ten półmaraton jest tak niedługo, jest mi dzięki temu łatwiej na psychice.
W tym tygodniu tylko 66km. Gdyby nie te środowe bomby interwałowe, to mój trening by nie istniał.
Przede mną 4h snu. Dobranoc.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
OD TRZECH DNI NIE BYŁO TRENINGU.
NIE MAM NA NIC CZASU!
Wczoraj zasuwałem od 6:30, a w domu się pojawiłem po 21. Wszystko na 3 kromkach chleba i kawłku ciasta. Ja już nue wyrabiam psychicznie. Trening się posypał, za dużo stresu. Półmaraton mnie załamuje, najważniejszy okres spartolony przez życie.
NIE MAM NA NIC CZASU!
Wczoraj zasuwałem od 6:30, a w domu się pojawiłem po 21. Wszystko na 3 kromkach chleba i kawłku ciasta. Ja już nue wyrabiam psychicznie. Trening się posypał, za dużo stresu. Półmaraton mnie załamuje, najważniejszy okres spartolony przez życie.
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
14.08.2014
Agrykola. Po trzech dniach bez treningu.
Rozgrzewska: 2KM E (5:02min/km)
6x1200/400m - (4:18, 4:19, 4:17, 4:19, 4:19, 4:21)
Schłodzenie: 2KM E (4:59min/km)
Na rozciąganie już nie miałem sił. Od razu do łózka.
----------------------------
Przerwy wynosiły od 2:30 po 2:45 (haust wody).
Umówiony byłem z kolegą na 19-20, ale oczywiście się nie wyrobiłem i dotarłem o 21. Ciemno. Na stadionie ze dwie osoby, a pod koniec już żadnej. Powtórzeń miało być 8 i dałbym radę to pociągnąć, gdyby nie to, że byłem zmęczony (co jednak trochę ciążyło) całym dniem, jak i tygodniem. Gdy dotarłem na stadion, to jeszcze latało mi serce, coś jak gdyby nie dowierzało, że nie mam na sobie presji czasu. Nawarstwiło się zmęczenie i stres całego tygodnia tego dnia. Wspominałem, że sierpień będzie ciężki, ale nie spodziewałem się aż takich cyrków. Co tu dużo mówić; nie wyrabiam się i tyle, a cierpi na tym mój trening, którego aktualnie wręcz nie ma. Mam wrażenie, że ten półmaraton zatraciłem już w momeńcie, w którym wziąłem na siebie zbyt dużo obowiązków... Kilometrów jest bardzo mało, nie mam czasu na ogólnorozwojówkę, a jak nawet wychodzę na trening, to jestem już zmęczony i najchętniej szedłbym spać.
15.08.2014
11KM E (4:44min/km)
Przebieżki: 5x20sec/20sec
Rozciąganie - 20min
----------------------------
16.08.2014
WOLNE.
Można by się zastanowić po czym w ogóle robię sobie dzień wolny, ale jutro wpadnę sobie na spontaniczne zawody na 10k. Mają nawet atest PZLA. Nie czuję się zbyt pewnie, a to wszystko przez te życiowe zawirowania, ale nawet jeżeli nie uda się wybiegać jakiegoś fajnego wyniku, to chociaż się trochę odstresuję i rozluźnię.
W tym tygodniu nie będzie nawet 40km Chyba trzeba będzie zrezygnować z pisania do końca sierpnia, bo będę przelewać jedynie frustracje.
Ahoj!
Agrykola. Po trzech dniach bez treningu.
Rozgrzewska: 2KM E (5:02min/km)
6x1200/400m - (4:18, 4:19, 4:17, 4:19, 4:19, 4:21)
Schłodzenie: 2KM E (4:59min/km)
Na rozciąganie już nie miałem sił. Od razu do łózka.
----------------------------
Przerwy wynosiły od 2:30 po 2:45 (haust wody).
Umówiony byłem z kolegą na 19-20, ale oczywiście się nie wyrobiłem i dotarłem o 21. Ciemno. Na stadionie ze dwie osoby, a pod koniec już żadnej. Powtórzeń miało być 8 i dałbym radę to pociągnąć, gdyby nie to, że byłem zmęczony (co jednak trochę ciążyło) całym dniem, jak i tygodniem. Gdy dotarłem na stadion, to jeszcze latało mi serce, coś jak gdyby nie dowierzało, że nie mam na sobie presji czasu. Nawarstwiło się zmęczenie i stres całego tygodnia tego dnia. Wspominałem, że sierpień będzie ciężki, ale nie spodziewałem się aż takich cyrków. Co tu dużo mówić; nie wyrabiam się i tyle, a cierpi na tym mój trening, którego aktualnie wręcz nie ma. Mam wrażenie, że ten półmaraton zatraciłem już w momeńcie, w którym wziąłem na siebie zbyt dużo obowiązków... Kilometrów jest bardzo mało, nie mam czasu na ogólnorozwojówkę, a jak nawet wychodzę na trening, to jestem już zmęczony i najchętniej szedłbym spać.
15.08.2014
11KM E (4:44min/km)
Przebieżki: 5x20sec/20sec
Rozciąganie - 20min
----------------------------
16.08.2014
WOLNE.
Można by się zastanowić po czym w ogóle robię sobie dzień wolny, ale jutro wpadnę sobie na spontaniczne zawody na 10k. Mają nawet atest PZLA. Nie czuję się zbyt pewnie, a to wszystko przez te życiowe zawirowania, ale nawet jeżeli nie uda się wybiegać jakiegoś fajnego wyniku, to chociaż się trochę odstresuję i rozluźnię.
W tym tygodniu nie będzie nawet 40km Chyba trzeba będzie zrezygnować z pisania do końca sierpnia, bo będę przelewać jedynie frustracje.
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
17.08.2014
Rozgrzewka:
2KM E (4:43min/km)
Przebieżki: 3x100/100
I Bieg Uliczny "Żyrardów w Biegu" (Atest PZLA)
Wynik: 36:46
Średnie tempo: 3:40
Miejsce Open: 9/XXX
----------------------------
Co tu dużo mówić. Jestem przeszczęśliwy
Kolega nawet mi sprezentował piękną pamiątkę:
Udało się! Po prostu się udało! Tyle pracy, tyle wyrzeczeń... Chce mi się płakać.
Ahoj!!
Rozgrzewka:
2KM E (4:43min/km)
Przebieżki: 3x100/100
I Bieg Uliczny "Żyrardów w Biegu" (Atest PZLA)
Wynik: 36:46
Średnie tempo: 3:40
Miejsce Open: 9/XXX
----------------------------
Co tu dużo mówić. Jestem przeszczęśliwy
Kolega nawet mi sprezentował piękną pamiątkę:
Udało się! Po prostu się udało! Tyle pracy, tyle wyrzeczeń... Chce mi się płakać.
Ahoj!!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
18.08.2014
Czółko!
W sumie cały opis tamtego biegu by można było zamknąć w samym filmiku i rozpisce kilometrówek, ale wypadałoby jednak napisać coś więcej. Wczoraj nie było już czasu na rozdrabnianie się.
Pierwsze 36:XX w życiu:
Bieg był bardzo spontaniczny. Całą sobotę spędziłem na ustawianiu sobie wolnej niedzieli, coby móc wystartować w tym biegu. Ostatecznie udało się wszystko poukładać i można było wyruszyć. Udało się nawet skrzyknąć towarzystwo na wspólny wypad. Bieg był niewielki, bez rozmachu. Raptem kilka namiotów. Główną imprezą tego dnia były jakieś zawody kolarskie, a bieg jedynie na dostawkę. Była to ponoć pierwsza edycja, więc brak "splendoru" nie zaskakuje, a ja i tak lubię takie mniejsze biegi, więc czułem się dość komfortowo w takim otoczeniu. Mniejszy bieg, to i poziom niższy, a ja walcząc o pierwszą dziesiątkę potrafię wydobyć z siebie więcej, niż gdybym rywalizował o pierwszą setkę - mogę wtedy nawet biec samotnie. Takie biegi powinny być właśnie naturalnym otoczeniem dla takich biegowych podrostków jak ja, taka liga podwórkowa, bo tylko tam można zaznać rywalizacji o jakąś stawkę. To łechta moje neo-sportowe ego
Trasa była całkiem szybka, choć druga połowa była delikatnie pod górkę. Nawierzchnia momentami słabej jakości, ale nie było tam niczego, co mogłoby strasznie wybić z rytmu. Najgorszym jednak był wiatr, ale trzymajmy się planu wydarzeń - wrócimy do tego.
Na rozgrzewce nie czułem się zbyt lekko, czułem się jakoś tak nienaturalnie wygięty i gibający się na boki, trochę jak początkujący, który biega z rękoma przyklejonymi do piersi. Ustawiłem się na linii startu, rozejrzałem się po towarzystwie i wyglądało na to, że zjawiło się trochę mocnych - wg mojej miary - zawodników. Wszyscy młodziutcy. Ruszyliśmy. Ja miałem zamiar zacząć tak, żeby było po prostu "komfortowo". Biegniemy, biegniemy i okazuje się, że utworzyła się grupa z 10 osób, a ja znalazłem się w jej środku. Czyli biegnę w czubie, a przede mną auto organizatora. Fajne uczucie. Tempo nie jest jakieś mordercze, więc zakładam, że czołówka nie jest bardzo mocna i może będą z czasem padać z braku wytrzymałości. Niestety, po dwóch kilometrach grupa się rozpadła, a czub zwiał. Wiedziałem już, że o kategorii nie ma co marzyć, więc zacząłem lecieć na życiówkę. Patrzyłem na poszczególne międzyczasy i starałem się nie odpuszczać. Dzień nie był za bardzo wietrzny, ale trasa była odsłonięta, przez co wszystko szło na nas. Najbardziej to odczuwałem po półmetku. Szósty kilometr był czymś w rodzaju policzka dla mnie i momentalnie odbiło się to na tempie, i to sporo. Siódmy kilometr wyszedł jeszcze wolniej. Nie mówię, że to wszystko wina wiatru, bo mogłem wtedy trochę odpuścić z racji jakiegoś kryzysu (nie pamiętam), ale wiatr do tego się dołożył, to na pewno. Większość dystansu przebiegłem samemu. Dopiero gdzieś na siódmym kilometrze udało mi się dogonić jednego zawodnika, który na 200m przed metą mnie i tak wyprzedził - nie podjąłem walki.
No i meta... Reszta na filmiku
Po drodze nawet wpadła życiówka na piątkę - 18:12
Bardzo chciałem w końcu zejść na te 36min. To była dla mnie granica, która w moich oczach stanowiła obraz "mocnego amatora". Najwyraźniej stałem się takim "mocnym amatorem". Marzyłem o takich czasach i owe marzenie spełniłem. Najśmieszniejsze jednak jest to, że ja podczas biegu miałem poczucie sporej ociężałości, braku jakiegoś mocnego tempa. Kiedyś takich odczuć nie miewałem. Dla mnie to piękny moment. Uznaję ten bieg jako jeden z trzech przełomowych w swoim bieganiu: Pierwszym takim biegiem był Półmaraton w 1:26 z 2012 i niespodziewane pudło po ciężkiej rywalizacji, drugim był Bieg Niepodległości z 2012r i 38:12/10k, no i te wczorajsze 36:46. Jak widzicie, nie ma tam żadnych piątek i maratonów, bo i nigdy nie czułem się na nich dobrze. Moim światem są jednak dychy i połówki.
Apetyt jednak rośnie w miarę jedzenia. Nadal nie czuję się spełnionym. Jestem wciąż słaby fizycznie, wiotki. Wystarczy złamać te nieszczęsne 3h w maratonie i będzie można powiedzieć, że plan maximum na ten sezon został wykonany. Ciekaw jestem, czy - a jak tak, to jak bardzo - uda mi się jeszcze rozwinąć. Jestem głodny wyników.
Ahoj!
Czółko!
W sumie cały opis tamtego biegu by można było zamknąć w samym filmiku i rozpisce kilometrówek, ale wypadałoby jednak napisać coś więcej. Wczoraj nie było już czasu na rozdrabnianie się.
Pierwsze 36:XX w życiu:
Bieg był bardzo spontaniczny. Całą sobotę spędziłem na ustawianiu sobie wolnej niedzieli, coby móc wystartować w tym biegu. Ostatecznie udało się wszystko poukładać i można było wyruszyć. Udało się nawet skrzyknąć towarzystwo na wspólny wypad. Bieg był niewielki, bez rozmachu. Raptem kilka namiotów. Główną imprezą tego dnia były jakieś zawody kolarskie, a bieg jedynie na dostawkę. Była to ponoć pierwsza edycja, więc brak "splendoru" nie zaskakuje, a ja i tak lubię takie mniejsze biegi, więc czułem się dość komfortowo w takim otoczeniu. Mniejszy bieg, to i poziom niższy, a ja walcząc o pierwszą dziesiątkę potrafię wydobyć z siebie więcej, niż gdybym rywalizował o pierwszą setkę - mogę wtedy nawet biec samotnie. Takie biegi powinny być właśnie naturalnym otoczeniem dla takich biegowych podrostków jak ja, taka liga podwórkowa, bo tylko tam można zaznać rywalizacji o jakąś stawkę. To łechta moje neo-sportowe ego
Trasa była całkiem szybka, choć druga połowa była delikatnie pod górkę. Nawierzchnia momentami słabej jakości, ale nie było tam niczego, co mogłoby strasznie wybić z rytmu. Najgorszym jednak był wiatr, ale trzymajmy się planu wydarzeń - wrócimy do tego.
Na rozgrzewce nie czułem się zbyt lekko, czułem się jakoś tak nienaturalnie wygięty i gibający się na boki, trochę jak początkujący, który biega z rękoma przyklejonymi do piersi. Ustawiłem się na linii startu, rozejrzałem się po towarzystwie i wyglądało na to, że zjawiło się trochę mocnych - wg mojej miary - zawodników. Wszyscy młodziutcy. Ruszyliśmy. Ja miałem zamiar zacząć tak, żeby było po prostu "komfortowo". Biegniemy, biegniemy i okazuje się, że utworzyła się grupa z 10 osób, a ja znalazłem się w jej środku. Czyli biegnę w czubie, a przede mną auto organizatora. Fajne uczucie. Tempo nie jest jakieś mordercze, więc zakładam, że czołówka nie jest bardzo mocna i może będą z czasem padać z braku wytrzymałości. Niestety, po dwóch kilometrach grupa się rozpadła, a czub zwiał. Wiedziałem już, że o kategorii nie ma co marzyć, więc zacząłem lecieć na życiówkę. Patrzyłem na poszczególne międzyczasy i starałem się nie odpuszczać. Dzień nie był za bardzo wietrzny, ale trasa była odsłonięta, przez co wszystko szło na nas. Najbardziej to odczuwałem po półmetku. Szósty kilometr był czymś w rodzaju policzka dla mnie i momentalnie odbiło się to na tempie, i to sporo. Siódmy kilometr wyszedł jeszcze wolniej. Nie mówię, że to wszystko wina wiatru, bo mogłem wtedy trochę odpuścić z racji jakiegoś kryzysu (nie pamiętam), ale wiatr do tego się dołożył, to na pewno. Większość dystansu przebiegłem samemu. Dopiero gdzieś na siódmym kilometrze udało mi się dogonić jednego zawodnika, który na 200m przed metą mnie i tak wyprzedził - nie podjąłem walki.
No i meta... Reszta na filmiku
Po drodze nawet wpadła życiówka na piątkę - 18:12
Bardzo chciałem w końcu zejść na te 36min. To była dla mnie granica, która w moich oczach stanowiła obraz "mocnego amatora". Najwyraźniej stałem się takim "mocnym amatorem". Marzyłem o takich czasach i owe marzenie spełniłem. Najśmieszniejsze jednak jest to, że ja podczas biegu miałem poczucie sporej ociężałości, braku jakiegoś mocnego tempa. Kiedyś takich odczuć nie miewałem. Dla mnie to piękny moment. Uznaję ten bieg jako jeden z trzech przełomowych w swoim bieganiu: Pierwszym takim biegiem był Półmaraton w 1:26 z 2012 i niespodziewane pudło po ciężkiej rywalizacji, drugim był Bieg Niepodległości z 2012r i 38:12/10k, no i te wczorajsze 36:46. Jak widzicie, nie ma tam żadnych piątek i maratonów, bo i nigdy nie czułem się na nich dobrze. Moim światem są jednak dychy i połówki.
Apetyt jednak rośnie w miarę jedzenia. Nadal nie czuję się spełnionym. Jestem wciąż słaby fizycznie, wiotki. Wystarczy złamać te nieszczęsne 3h w maratonie i będzie można powiedzieć, że plan maximum na ten sezon został wykonany. Ciekaw jestem, czy - a jak tak, to jak bardzo - uda mi się jeszcze rozwinąć. Jestem głodny wyników.
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
19.08.2014
12,1KM E (4:41min/km)
Przebieżki: 5x20sec/20sec
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Start po 22. Nuda.
20.08.2014
Agrykola
Rozgrzewka: 2KM E (4:53min/km)
3x2000/400 - 7:12, 7:15, 7:07
Schłodzenie: 2KM E (4:42min/km)
Rozciągania brak. Od razu do łóżka.
----------------------------
Na stadionie miałem być już o 19, a ostatecznie wylądowałem po 21 (musiałem się zdrzemnąć). Ciemno, chłodno i nikogo na bieżni. Nie lubię tam biegać o tak późnych godzinach. Raz, że mało co widać, a dwa, że zaraz obok jest jakiś klub, który zaprasza zespoły jakiejś muzyki alternatywnej - grają a to jakiś pozbawiony jakiegokolwiek rytmu metal, a to jakieś pianie koguta, albo jakieś inne piski. Ta "muzyka" mnie strasznie drażni podczas biegu, nie potrafię się przy tym skupić. Po prostu tego nie rozumiem...
Powtórzeń miało być 4, ale już za bardzo chciało mi się spać. Skróciłem trening i poszedłem czym prędzej do łóżka. Uznałem, że w tym tygodniu i tak można sobie odpuścić.
21.08.2014
10,1KM E (4:41min/km)
Przebieżki: 5x20sec/20sec
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Start po 23.
Zrobię sobie jeszcze jutro/pojutrze jakieś 30min E z przebieżkami w ramach rozruchu i koniec.
Brak snu...
Ahoj
12,1KM E (4:41min/km)
Przebieżki: 5x20sec/20sec
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Start po 22. Nuda.
20.08.2014
Agrykola
Rozgrzewka: 2KM E (4:53min/km)
3x2000/400 - 7:12, 7:15, 7:07
Schłodzenie: 2KM E (4:42min/km)
Rozciągania brak. Od razu do łóżka.
----------------------------
Na stadionie miałem być już o 19, a ostatecznie wylądowałem po 21 (musiałem się zdrzemnąć). Ciemno, chłodno i nikogo na bieżni. Nie lubię tam biegać o tak późnych godzinach. Raz, że mało co widać, a dwa, że zaraz obok jest jakiś klub, który zaprasza zespoły jakiejś muzyki alternatywnej - grają a to jakiś pozbawiony jakiegokolwiek rytmu metal, a to jakieś pianie koguta, albo jakieś inne piski. Ta "muzyka" mnie strasznie drażni podczas biegu, nie potrafię się przy tym skupić. Po prostu tego nie rozumiem...
Powtórzeń miało być 4, ale już za bardzo chciało mi się spać. Skróciłem trening i poszedłem czym prędzej do łóżka. Uznałem, że w tym tygodniu i tak można sobie odpuścić.
21.08.2014
10,1KM E (4:41min/km)
Przebieżki: 5x20sec/20sec
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Start po 23.
Zrobię sobie jeszcze jutro/pojutrze jakieś 30min E z przebieżkami w ramach rozruchu i koniec.
Brak snu...
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
23.08.2014
Rozruch przed startem.
20min E (4:45min/km)
Przebiezki: 3x20sec/20sec
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Czułem się bardzo słabo, ociężale, a na dodatek zasnąłem przy otwartym oknie i obudziłem się nieco zaflegmionym. Miałem sporą obawę, że to "zaflegmienie" się rozwinie do niedzieli i nic nie wyjdzie z połówki.
Ahoj
Rozruch przed startem.
20min E (4:45min/km)
Przebiezki: 3x20sec/20sec
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Czułem się bardzo słabo, ociężale, a na dodatek zasnąłem przy otwartym oknie i obudziłem się nieco zaflegmionym. Miałem sporą obawę, że to "zaflegmienie" się rozwinie do niedzieli i nic nie wyjdzie z połówki.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
24.08.2014
Rozgrzewka:
2KM E (4:40min/km)
Przebieżki: 3x100
4. Półmaraton PWZ im. Janusza Kusocińskiego (Atest PZLA)
Wynik: 1:21:04 PB
Średnie tempo: 3:50min/km
Miejsce Open: 21/6XX
Miejsce M20: 7/XX
Rozciąganie - 2x20min
----------------------------
Deszczyk, około 15℃ i niewielki wiaterek na otwartych przestrzeniach - warunki optymalne. Trasa płaska, jedna nawrotka. Buty: Hyperspeed 6
Negative split - druga połowa o 32 sekundy szybciej od pierwszej. Pobiegłem bardzo równo i potem zdołałem przyśpieszyć. Bieg jak z książki. Półmaraton to mój dystans, to mój teren. Aż sam się dziwię, że pobiegłem aż tak dobrze taktycznie. Nie chciałem popełnić błędu z Rzeszowa i spuchnąć na 1-2km przed metą, więc leciałem na "Schegumo" i się opłaciło. Co mi chodziło po głowie podczas tego przyśpieszenia, to tylko ja wiem. Ogromna żądza ataku, gonienia i urywania sekund. Te przyśpieszenie nie było wcale jakoś strasznie wymęczone, na pewno mnie ono kosztowało, ale rzeźnią bym tego nie nazwał. Przez cały dystans czułem się w porządku, perspektywa gonienia słabnących zawodników bardzo mi pomagała, czułem się po prostu mocnym.
Mój poziom na pudło w kategorii nie wystarczył, ale może jeszcze kiedyś mi się uda.
Mam co prawda mieszane uczucia odnośnie publikowania tego zdjęcia, ale mam nadzieję, że ujdzie mi płazem i nikt nie będzie miał do mnie o to pretensji - po prostu chcę się nim pochwalić:
Zdjęcie z pudła, z Kenijczykami Ha!
(Była rywalizacja drużynowa i zajęliśmy 3-cie miejsce)
A to wszystko z tak małego kilometrażu...
Gruba życiówka i taktyczny szczyt. Może się trafi jakieś fajne zdjęcie z trasy, to sobie jeszcze wkleję w którymś poście.
Ahoj!
Rozgrzewka:
2KM E (4:40min/km)
Przebieżki: 3x100
4. Półmaraton PWZ im. Janusza Kusocińskiego (Atest PZLA)
Wynik: 1:21:04 PB
Średnie tempo: 3:50min/km
Miejsce Open: 21/6XX
Miejsce M20: 7/XX
Rozciąganie - 2x20min
----------------------------
Deszczyk, około 15℃ i niewielki wiaterek na otwartych przestrzeniach - warunki optymalne. Trasa płaska, jedna nawrotka. Buty: Hyperspeed 6
Negative split - druga połowa o 32 sekundy szybciej od pierwszej. Pobiegłem bardzo równo i potem zdołałem przyśpieszyć. Bieg jak z książki. Półmaraton to mój dystans, to mój teren. Aż sam się dziwię, że pobiegłem aż tak dobrze taktycznie. Nie chciałem popełnić błędu z Rzeszowa i spuchnąć na 1-2km przed metą, więc leciałem na "Schegumo" i się opłaciło. Co mi chodziło po głowie podczas tego przyśpieszenia, to tylko ja wiem. Ogromna żądza ataku, gonienia i urywania sekund. Te przyśpieszenie nie było wcale jakoś strasznie wymęczone, na pewno mnie ono kosztowało, ale rzeźnią bym tego nie nazwał. Przez cały dystans czułem się w porządku, perspektywa gonienia słabnących zawodników bardzo mi pomagała, czułem się po prostu mocnym.
Mój poziom na pudło w kategorii nie wystarczył, ale może jeszcze kiedyś mi się uda.
Mam co prawda mieszane uczucia odnośnie publikowania tego zdjęcia, ale mam nadzieję, że ujdzie mi płazem i nikt nie będzie miał do mnie o to pretensji - po prostu chcę się nim pochwalić:
Zdjęcie z pudła, z Kenijczykami Ha!
(Była rywalizacja drużynowa i zajęliśmy 3-cie miejsce)
A to wszystko z tak małego kilometrażu...
Gruba życiówka i taktyczny szczyt. Może się trafi jakieś fajne zdjęcie z trasy, to sobie jeszcze wkleję w którymś poście.
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
25~31.08.2014
26.08 (WT):
10KM E (4:46min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Było późno, reszty nie pamiętam.
27.08 (ŚR):
18KM E (4:46min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Wyszedłem bardzo późno i na wpół przytomny.
29.08 (PT):
10 KM E (4:43min/km)
Przebieżki: 5x20sec/20sec
Rozciągania brak
----------------------------
Byłem padnięty. Musiałem czym prędzej pójść spać i nie było czasu na rozciąganie.
30.08 (SOB):
Cross w ramach Pucharu Maratonu Warszawskiego (25KM)
15KM TEMPO (4:07min/km)
10~15min Odsapnięcia i...
10KM E (5:20min/km)
Rozciąganie - 2x20min
----------------------------
W ogóle mi się nie chciało tego biec, ale chciałem wykorzystać moment do dłuższego treningu na większej intensywności i wpadłem. W planach miałem nawet przelecieć te całe 25KM na wręcz startowej intensywności, ale jak gdzieś w trakcie biegu przyszło mi do głowy, że miałbym po takim biegu "po nic" być równie zmęczonym co po półmaratonie, to sobie odpuściłem - jakąś godzinę później musiałem być już w pracy. Poza tym i tak miałem ostatnie kółko przelecieć w roli zająca (tzn; po przekroczeniu mety miałem polecieć w przeciwnym kierunku i "popejsować").
PODSUMUJMY WIĘC SIERPIEŃ:
Tegoroczny sierpień był moim najcięższym biegowo okresem, jeżeli chodzi o czas i "świeżość", z jaką wychodziłem na trening. Cały ten miesiąc funkcjonowałem na sporym braku snu, a na trening wychodziłem w mało ciekawym stanie. Jedyne co mogłem, to wykorzystywać lżejsze środy i czwartki, aby wtedy robić jakieś jednostki-bomby. Właśnie zgodnie z tym założeniem robiłem treningi typu: 8x1000/400m, 8x1200/400m, 4x2000/400. Po środzie/czwartku znowu przychodził nawał pracy, stresu i brak chęci/sił na trening. Były momenty, że nie miałem sił się nawet umyć i lazłem taki capiący kimać - zafundowałem sobie piękny obóz pracy A do tego dieta... Wszystko w biegu. However, wszystko jakoś złożyło się w piękną całość. Wybiegałem dwie piękne życiówki, z których jestem bardzo zadowolony - wręcz sądzę, że biorąc pod uwagę mój trening w tym miesiącu, to na takie wyniki nie zasługiwałem. Polecieć dyszkę w 36:XX było jeszcze niedawno moim marzeniem. Sierpień zamykam z 270KM. Wakacji w tym roku nie miałem, ale chociaż mam piękne życiówki!
Półmaraton PWZ i 100m do mety (Fotomaraotn - 10zeta)
Ten, po-półmaratoński, tydzień chciałem potraktować sobie raczej "na luzie". Uznałem, że po takim starcie, książkowo jest zrobić sobie luźniejszy tydzień, a ja przy tym chciałem wykorzystać ten lżejszy okres do tego, aby zakończyć sierpień. No bo właśnie... Z końcem sierpnia... ODZYSKUJĘ SPORĄ CZĘŚĆ DNIA!!! Będę mógł w końcu spać te kilka godzin więcej, lepiej jadać i trenować w normalniejszych godzinach, nie będąc przy tym bliskim zaśnięcia na chodniku Czas w końcu biegać więcej niż 60km/tydz.
Ten miesiąc nauczył mnie tego, że w zwrocie "Nie mam czasu na trening" może być więcej prawdy, niż dawniej podejrzewałem. A przy tym odpowiedź typu "Nie jesteś w stanie znaleźć nawet godziny?" może być objawem czystej ignorancji. Życie - najlepszy nauczyciel.
Obiecuję sobie, że już nigdy więcej nie wezmę na siebie tylu obowiązków na raz
...chyba, że będzie to o wiele bardziej opłacalne.
Ahoj!
26.08 (WT):
10KM E (4:46min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Było późno, reszty nie pamiętam.
27.08 (ŚR):
18KM E (4:46min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Wyszedłem bardzo późno i na wpół przytomny.
29.08 (PT):
10 KM E (4:43min/km)
Przebieżki: 5x20sec/20sec
Rozciągania brak
----------------------------
Byłem padnięty. Musiałem czym prędzej pójść spać i nie było czasu na rozciąganie.
30.08 (SOB):
Cross w ramach Pucharu Maratonu Warszawskiego (25KM)
15KM TEMPO (4:07min/km)
10~15min Odsapnięcia i...
10KM E (5:20min/km)
Rozciąganie - 2x20min
----------------------------
W ogóle mi się nie chciało tego biec, ale chciałem wykorzystać moment do dłuższego treningu na większej intensywności i wpadłem. W planach miałem nawet przelecieć te całe 25KM na wręcz startowej intensywności, ale jak gdzieś w trakcie biegu przyszło mi do głowy, że miałbym po takim biegu "po nic" być równie zmęczonym co po półmaratonie, to sobie odpuściłem - jakąś godzinę później musiałem być już w pracy. Poza tym i tak miałem ostatnie kółko przelecieć w roli zająca (tzn; po przekroczeniu mety miałem polecieć w przeciwnym kierunku i "popejsować").
PODSUMUJMY WIĘC SIERPIEŃ:
Tegoroczny sierpień był moim najcięższym biegowo okresem, jeżeli chodzi o czas i "świeżość", z jaką wychodziłem na trening. Cały ten miesiąc funkcjonowałem na sporym braku snu, a na trening wychodziłem w mało ciekawym stanie. Jedyne co mogłem, to wykorzystywać lżejsze środy i czwartki, aby wtedy robić jakieś jednostki-bomby. Właśnie zgodnie z tym założeniem robiłem treningi typu: 8x1000/400m, 8x1200/400m, 4x2000/400. Po środzie/czwartku znowu przychodził nawał pracy, stresu i brak chęci/sił na trening. Były momenty, że nie miałem sił się nawet umyć i lazłem taki capiący kimać - zafundowałem sobie piękny obóz pracy A do tego dieta... Wszystko w biegu. However, wszystko jakoś złożyło się w piękną całość. Wybiegałem dwie piękne życiówki, z których jestem bardzo zadowolony - wręcz sądzę, że biorąc pod uwagę mój trening w tym miesiącu, to na takie wyniki nie zasługiwałem. Polecieć dyszkę w 36:XX było jeszcze niedawno moim marzeniem. Sierpień zamykam z 270KM. Wakacji w tym roku nie miałem, ale chociaż mam piękne życiówki!
Półmaraton PWZ i 100m do mety (Fotomaraotn - 10zeta)
Ten, po-półmaratoński, tydzień chciałem potraktować sobie raczej "na luzie". Uznałem, że po takim starcie, książkowo jest zrobić sobie luźniejszy tydzień, a ja przy tym chciałem wykorzystać ten lżejszy okres do tego, aby zakończyć sierpień. No bo właśnie... Z końcem sierpnia... ODZYSKUJĘ SPORĄ CZĘŚĆ DNIA!!! Będę mógł w końcu spać te kilka godzin więcej, lepiej jadać i trenować w normalniejszych godzinach, nie będąc przy tym bliskim zaśnięcia na chodniku Czas w końcu biegać więcej niż 60km/tydz.
Ten miesiąc nauczył mnie tego, że w zwrocie "Nie mam czasu na trening" może być więcej prawdy, niż dawniej podejrzewałem. A przy tym odpowiedź typu "Nie jesteś w stanie znaleźć nawet godziny?" może być objawem czystej ignorancji. Życie - najlepszy nauczyciel.
Obiecuję sobie, że już nigdy więcej nie wezmę na siebie tylu obowiązków na raz
...chyba, że będzie to o wiele bardziej opłacalne.
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
02.09.2014
11KM E (4:40min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Nuda. Ale chociaż o przyzwoitej godzinie.
03.09.2014
Agrykola.
Rozgrzewka: 2,2KM E (4:46min/km)
6x1000/400 (3:28, 3:29, 3:26, 3:29, 3:27, 3:22)
Schłodzenie: 1,2KM E (5:00min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Na razie tylko 6x1000. Jestem po tygodniu przerwy od mocniejszych jednostek i daję sobie ten tydzień na ponowne wdrożenie się. Jeszcze 24.04 biegałem identyczny trening w tempach rzędu 3:40 (można sprawdzić kilka stron wcześniej). To cieszy. Tempa mogą się wydawać mocne, ale przypominam, że Daniels każe mi już takie tysiączki latać po 3:29.
Ahoj
11KM E (4:40min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Nuda. Ale chociaż o przyzwoitej godzinie.
03.09.2014
Agrykola.
Rozgrzewka: 2,2KM E (4:46min/km)
6x1000/400 (3:28, 3:29, 3:26, 3:29, 3:27, 3:22)
Schłodzenie: 1,2KM E (5:00min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Na razie tylko 6x1000. Jestem po tygodniu przerwy od mocniejszych jednostek i daję sobie ten tydzień na ponowne wdrożenie się. Jeszcze 24.04 biegałem identyczny trening w tempach rzędu 3:40 (można sprawdzić kilka stron wcześniej). To cieszy. Tempa mogą się wydawać mocne, ale przypominam, że Daniels każe mi już takie tysiączki latać po 3:29.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
04.09.2014
10KM E (4:46min/km)
Przyśpieszenie: 2KM T (3:45, 3:42)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Czyli 12k.
05.09.2014
10,1KM E (4:46min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
06.09.2014
22,6KM E (4:52min/km)
Rozciąganie - 40min
----------------------------
W takich dziwactwach:
Buty bardzo miękkie, czuć każdy kamyczek, przyczepność beznadziejnie słaba, zapiętek cudowny. Fajna jest cholewka, luźno opasa stopę, ale jednocześnie kulas nie lata w bucie, mnóstwo miejsca w okolicy śródstopia, sznurowadła wydają się śliskie i skore do rozwiązywania się, ale ich faktura sprawia, że wgryzają się w siebie i twardo się trzymają. Najbardziej innowacyjne jest wyprofilowanie podeszwy, co sprawia, że rzeczywiście wymusza inny rodzaj biegania. Ja od razu, samoistnie, zacząłem wykonywać krótsze kroczki i lądować stopą bliżej środka ciężkości - ale coś z coś, bo to rzeźnia dla niedoświadczonych łydek. Te buty, ze względu na swoją charakterystykę, mają dość zawężone zastosowanie. Zobaczymy jak to będzie z trwałością. Aha, no i trzeba też oddać tym butom, że są niesamowicie wygodne.
07.09.2014
Rozgrzewka: 2KM E (4:52min/km)
TEMPO: 6,5KM (3:48min/km)
Schłodzenie: 1,8KM E (4:47min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Krótko i treściwie.
Pierwszy raz od początku sierpnia udało się wyjść poza 6Xkm/tydz. W tym tygodniu wpadło ich prawie 80. Takiej wartości chciałbym się trzymać. Jutro wolne.
Ahoj
10KM E (4:46min/km)
Przyśpieszenie: 2KM T (3:45, 3:42)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Czyli 12k.
05.09.2014
10,1KM E (4:46min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
06.09.2014
22,6KM E (4:52min/km)
Rozciąganie - 40min
----------------------------
W takich dziwactwach:
Buty bardzo miękkie, czuć każdy kamyczek, przyczepność beznadziejnie słaba, zapiętek cudowny. Fajna jest cholewka, luźno opasa stopę, ale jednocześnie kulas nie lata w bucie, mnóstwo miejsca w okolicy śródstopia, sznurowadła wydają się śliskie i skore do rozwiązywania się, ale ich faktura sprawia, że wgryzają się w siebie i twardo się trzymają. Najbardziej innowacyjne jest wyprofilowanie podeszwy, co sprawia, że rzeczywiście wymusza inny rodzaj biegania. Ja od razu, samoistnie, zacząłem wykonywać krótsze kroczki i lądować stopą bliżej środka ciężkości - ale coś z coś, bo to rzeźnia dla niedoświadczonych łydek. Te buty, ze względu na swoją charakterystykę, mają dość zawężone zastosowanie. Zobaczymy jak to będzie z trwałością. Aha, no i trzeba też oddać tym butom, że są niesamowicie wygodne.
07.09.2014
Rozgrzewka: 2KM E (4:52min/km)
TEMPO: 6,5KM (3:48min/km)
Schłodzenie: 1,8KM E (4:47min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Krótko i treściwie.
Pierwszy raz od początku sierpnia udało się wyjść poza 6Xkm/tydz. W tym tygodniu wpadło ich prawie 80. Takiej wartości chciałbym się trzymać. Jutro wolne.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
08.09~14.09.2014
09.09 (WT)
12,2KM E (4:40min/km)
Przebieżki: 5x20sec/20sec
Rozciąganie - 20min
Wiczeroem:
INSTANITY FIT TEST (Ja p*erdole )
Rozciąganie - 20min
----------------------------
R Z E Ź N I A! Ten jeden trening był na tyle ciężki, że jego skutki czuję do teraz (niedzieli). Wklepcie sobie w youtube "Insanity Fit Test" i zabawcie się
10.09 (ŚR) - Agrykola
Rozgrzewka: 2,1KM E (5:13min/km)
5x1000m/400m - (3:32, 3:29, 3:24, 3:30, 3:30)
Schłodzenie: 2,1KM E (5:18min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Potężne zakwasy. Wszystko zrujnowane; pośladkowe, dwugłowe, czworogłowe, plecy, tricepsy, klatka piersiowa i brzuch. Okrutnie ciężki trening. Ledwo pociągnąłem nawet te głupie 5 powtórzeń w tym stanie.
11.09 (CZW)
WOLNE
INSANITY Day #2 (40min)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Gdyby nie ten cały fit test, to te ćwiczenia byłyby o wiele bardziej zdatne do przełknięcia. Z biegania zrezygnowałem, nie było sensu.
12.09 (PT)
Lasek: 10KM E (4:37min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Obolały. Wyszło tak szybko chyba tylko dlatego, że chciałem możliwie szybko to zakończyć.
13.09 (SOB) - Grand Prix Warszawy
Rozgrzewka: 1,7KM E (5:05min/km)
Lasek: 5KM (3:40min/km) + 4,8KM E (4:53min/km)
Rozciąganie - 20min
TABATA 6x1min/1min
----------------------------
Miałem się nie pojawiać, ale: "przydasz się". A jak się już pojawiłem, to myślałem, żeby pobiec na jakieś 42min, ale dałem się podpalić Nie dałem rady utrzymać biegu, byłem zbyt zakwaszony. Żeby to była tylko zmęczona góra, to jeszcze by było pół biedy, ale zakwasy w mięśniach dwugłowych i pośladkowych były na tyle uciążliwe, że po prostu leciałem z grymasem bólu. Odpuściłem, odpocząłem na ławeczce i dobiegłem na spokojnie do mety.
14.09 (NIEDZ) - Cross
17KM E (4:47min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Nadal obolały. Pośladkowe najbardziej uciążliwe. Wszystko to trzyma po wtorkowym "Fit Teście". Ostatnie dwa klocki szybciej; poniżej 4min/km.
Podsumowując: Poeksperymentowałem i przyszło mi za to odpokutować. Prawie wszystkie treningi w tym tygodniu musiałem obcinać, żeby być w stanie coś pobiegać. Przesadziłem. Drugą sprawą jest to, że coś mi się nie podobają te nowe Go Run-y. Ja mam jedną stopę na tyle mniejszą od drugiej, że powinienem kupować dwa rozmiaru butów (Przez co zawsze mam kajaki na nogach), a w tych całych Skechersach jest takie specyficzne uwypuklenie na wysokości łuku stopy, które podrażnia mi tę jedną, krótszą stopę. Jeżeli nadal będę odczuwać tego typu objawy... to będę ładne pare złotych w plecy.
Ahoj
09.09 (WT)
12,2KM E (4:40min/km)
Przebieżki: 5x20sec/20sec
Rozciąganie - 20min
Wiczeroem:
INSTANITY FIT TEST (Ja p*erdole )
Rozciąganie - 20min
----------------------------
R Z E Ź N I A! Ten jeden trening był na tyle ciężki, że jego skutki czuję do teraz (niedzieli). Wklepcie sobie w youtube "Insanity Fit Test" i zabawcie się
10.09 (ŚR) - Agrykola
Rozgrzewka: 2,1KM E (5:13min/km)
5x1000m/400m - (3:32, 3:29, 3:24, 3:30, 3:30)
Schłodzenie: 2,1KM E (5:18min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Potężne zakwasy. Wszystko zrujnowane; pośladkowe, dwugłowe, czworogłowe, plecy, tricepsy, klatka piersiowa i brzuch. Okrutnie ciężki trening. Ledwo pociągnąłem nawet te głupie 5 powtórzeń w tym stanie.
11.09 (CZW)
WOLNE
INSANITY Day #2 (40min)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Gdyby nie ten cały fit test, to te ćwiczenia byłyby o wiele bardziej zdatne do przełknięcia. Z biegania zrezygnowałem, nie było sensu.
12.09 (PT)
Lasek: 10KM E (4:37min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Obolały. Wyszło tak szybko chyba tylko dlatego, że chciałem możliwie szybko to zakończyć.
13.09 (SOB) - Grand Prix Warszawy
Rozgrzewka: 1,7KM E (5:05min/km)
Lasek: 5KM (3:40min/km) + 4,8KM E (4:53min/km)
Rozciąganie - 20min
TABATA 6x1min/1min
----------------------------
Miałem się nie pojawiać, ale: "przydasz się". A jak się już pojawiłem, to myślałem, żeby pobiec na jakieś 42min, ale dałem się podpalić Nie dałem rady utrzymać biegu, byłem zbyt zakwaszony. Żeby to była tylko zmęczona góra, to jeszcze by było pół biedy, ale zakwasy w mięśniach dwugłowych i pośladkowych były na tyle uciążliwe, że po prostu leciałem z grymasem bólu. Odpuściłem, odpocząłem na ławeczce i dobiegłem na spokojnie do mety.
14.09 (NIEDZ) - Cross
17KM E (4:47min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Nadal obolały. Pośladkowe najbardziej uciążliwe. Wszystko to trzyma po wtorkowym "Fit Teście". Ostatnie dwa klocki szybciej; poniżej 4min/km.
Podsumowując: Poeksperymentowałem i przyszło mi za to odpokutować. Prawie wszystkie treningi w tym tygodniu musiałem obcinać, żeby być w stanie coś pobiegać. Przesadziłem. Drugą sprawą jest to, że coś mi się nie podobają te nowe Go Run-y. Ja mam jedną stopę na tyle mniejszą od drugiej, że powinienem kupować dwa rozmiaru butów (Przez co zawsze mam kajaki na nogach), a w tych całych Skechersach jest takie specyficzne uwypuklenie na wysokości łuku stopy, które podrażnia mi tę jedną, krótszą stopę. Jeżeli nadal będę odczuwać tego typu objawy... to będę ładne pare złotych w plecy.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
15~18.09.2014
15.09 (PON)
8,7KM E (4:36min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Nosiło mnie. Tyle pamiętam.
16.09 (WT)
12,2KM E (4:42min/km)
Przebieżki: 5x20sec/20sec
Rozciąganie - 20min
----------------------------
17.09 (ŚR)
8,6KM E (4:38min/km)
Przebieżki: 10x100/100
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Miały być interwały na Agrykoli, ale dorwałem się do babcinych pierogów i nie byłbym w stanie. Odczekałem do późna i wyszedłem na coś lżejszego.
18.09 (CZW) - Agrykola
Rozgrzewka: 2KM E (4:41min/km)
2x2000/400 - (7:09, 7:23)
Schłodzenie: 0,8KM E (5:09min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Ależ jestem na siebie zły. Jest to kolejny, już trzeci z rzędu trening interwałowy, który z jakichś powodów nie wychodzi; a to odpoczynek, a to ociężałość po zakwasach, a teraz to. Tym razem musiałem przerwać przez żołądek, zbyt niewielka przerwa między jedzeniem, a treningiem i wszystko mi latało. Człowiek się czuje wtedy taki ociężały... Na drugim powtórzeniu już cały bok miałem w kolkach i jedynie zwalniałem. Spieprzyłem sprawę. Im bliżej startu, tym mniej we mnie pewności siebie przez wypadające/nie wychodzące treningi. Na rozbieganiach jest wszystko w porządku, ale jak przychodzi do najważniejszej jednostki w ciągu tygodnia, to pojawia się "coś". Racjonalne podejście podpowiada, że nadal jestem w "formie", ale w trakcie wysiłku będą mi się teraz pojawiać wątpliwości i myśl, że zeszło już ze mnie powietrze, no bo od trzech tygodni nie zrobiłem porządnych interwałów i nawet przyszło mi zejść z trasy podczas zawodów. Aż się zaczynam obawiać o te 38 sekund. Straciłem panowanie nad treningiem.
Jutro trzeba zrobić odpoczynek, i to koniecznie.
Ahoj
15.09 (PON)
8,7KM E (4:36min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Nosiło mnie. Tyle pamiętam.
16.09 (WT)
12,2KM E (4:42min/km)
Przebieżki: 5x20sec/20sec
Rozciąganie - 20min
----------------------------
17.09 (ŚR)
8,6KM E (4:38min/km)
Przebieżki: 10x100/100
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Miały być interwały na Agrykoli, ale dorwałem się do babcinych pierogów i nie byłbym w stanie. Odczekałem do późna i wyszedłem na coś lżejszego.
18.09 (CZW) - Agrykola
Rozgrzewka: 2KM E (4:41min/km)
2x2000/400 - (7:09, 7:23)
Schłodzenie: 0,8KM E (5:09min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Ależ jestem na siebie zły. Jest to kolejny, już trzeci z rzędu trening interwałowy, który z jakichś powodów nie wychodzi; a to odpoczynek, a to ociężałość po zakwasach, a teraz to. Tym razem musiałem przerwać przez żołądek, zbyt niewielka przerwa między jedzeniem, a treningiem i wszystko mi latało. Człowiek się czuje wtedy taki ociężały... Na drugim powtórzeniu już cały bok miałem w kolkach i jedynie zwalniałem. Spieprzyłem sprawę. Im bliżej startu, tym mniej we mnie pewności siebie przez wypadające/nie wychodzące treningi. Na rozbieganiach jest wszystko w porządku, ale jak przychodzi do najważniejszej jednostki w ciągu tygodnia, to pojawia się "coś". Racjonalne podejście podpowiada, że nadal jestem w "formie", ale w trakcie wysiłku będą mi się teraz pojawiać wątpliwości i myśl, że zeszło już ze mnie powietrze, no bo od trzech tygodni nie zrobiłem porządnych interwałów i nawet przyszło mi zejść z trasy podczas zawodów. Aż się zaczynam obawiać o te 38 sekund. Straciłem panowanie nad treningiem.
Jutro trzeba zrobić odpoczynek, i to koniecznie.
Ahoj