makar- bieganie jako sposób na życie :)

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

12.05.2010r.
Dystans - 12 km.

Miało być WB2, było OWB1....
Ale od początku. Jak zwykle w środy zawiozłam Jasia do Goleniowa na lekcję gry na gitarze do p. Jarka Chilkiewicza ( super człowiek i jeden z najlepszych gitarzystów w Polsce, Jaś go po prostu uwielbia). W planie miałam bieganie na bieżni na stadionie obok, ale znowu nic z tego nie wyszło, bo był mecz piłki nożnej :grr: Po parku biegać mi się nie chciało. Kupiłam sobie trochę prasy, zatankowałam i umówiłam się z mężem, że poczeka na mnie i pobiegamy razem jak wrócę.
I pobiegliśmy... a właściwie poczłapaliśmy, bo chyba trochę ostatnio przesadziłam z treningami i dokuczały mi mięśnie czworogłowe, bardziej prawy.Biegłam jak na szczudłach. Było fatalnie, Jacek cały czas nawijał o pracy, mnie bolały nogi i czułam, że za chwilę wybuchnę, no i stało się.... pokłóciliśmy się na koniec, Jacek wkurzony wyprzedził mnie o dobre 100 m, nie mogłam go dogonić co jeszcze bardziej mnie wkurzało, męłam przekleństwa pod nosem i miałam wszystkiego dość... Życie jest po prostu paskudne.
Dzisiaj, jak na to wszystko patrzę z perspektywy to śmiać mi się chce.... Straszna ze mnie choleryczka, jak on ze mną wytrzymuje tyle lat?
Postanowiłam zrobić dwa dni przerwy w bieganiu i jeszcze raz przeanalizować plan, który sobie stworzyłam z pomocą wskazówek p. Jurka Skarżyńskiego, chyba coś z nim nie tak, skoro mam dość biegania.... Może napiszę jakiegoś maila do p. Jurka?
Mam usprawiedliwienie, bo powinnam być na konferencji w Szczecinie 13-15.05.2010r., ale dzisiaj sobie całkiem odpuszczę i będę się oddawać lenistwu ( może nie do końca, bo trzeba posprzątać w domu, a to prawie 300 m kwadratowych). Znieczuliłam się już ibupromem i panadolem, nasmarowałam nogi fastum ( broń Boże nie reklamuję żadnych leków, to akurat miałam pod ręką) więc jakoś dożyję do soboty, kiedy znowu będę biegać, oby z zamierzonym skutkiem...
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

16.05.2010r.
Dystans - 12 km.

Nie biegałam przez trzy dni i próbowałam wyleczyć ból prawego uda. Pewnie byłoby łatwiej, gdybym nie musiała w tym czasie pół dnia chodzić w szpilkach :ech:
Dzisiaj postanowiłam spóbować rozbiegać ten ból i chyba się udało. Nie przesadzałam z dystansem ani tempem biegu, zabrałam ze sobą psa i potruchtałam zanim rodzina wstała z łóżek.
U nas pogoda bardziej jesienna niż wiosenna, ale na bieganie w sam raz... Mogłoby być tylko może troszkę cieplej, bo obrzydło mi już bieganie w kurtce. Na szczęście niezbyt mocno pada, więc jakoś da się wytrzymać.

Dastałam wiadomość o przesunięciu Biegu Sokoła na 3 października. To tydzień przed maratonem, więc nie wiem czy startować. Z jednej strony to tylko 15 km, ale jeżeli przesadzę z tempem mogę mieć problem z regeneracją do maratonu. Na decyzję mam jeszcze trochę czasu, więc zobaczę co życie pokaże.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

19.05.2010r.
Dystans - 10 km + GR + GS

Znowu wyścig z czasem.... Miałam na trening niecałe 1,5 godziny, więc musiałam się streszczać. Wolałam nie ryzykować i zrobić trening przed wyjazdem z Jasiem do Goleniowa. W rezultacie było chyba trochę za szybko, bo tętno sięgało 176, co wg najbardziej popularnego sposobu obliczania tętna maksymalnego stanowi ok. 98% mojego HRMax. Teoretycznie powinnam padać na twarz, ale nic takiego się nie stało, więc może jednak warto wyznaczyć sobie tętno maksymalne w czasie treningu? Coraz częściej o tym myślę, bo jeżeli źle wyznaczam sobie poziomy tętna to będę źle trenować. A może nie demonizować teorii i po prostu biegać nie przejmując się tętnem? Sama nie wiem, ale coś jest zdecydowanie nie tak skoro bieganie OWB1 graniczy w moim przypadku z trochę tylko szybszym marszem.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

21.05.2010r.
Dystans - 4 km na rozgrzewkę + GR + 6x1 km interwały ( z przerwą w marszu 400 m ) + 2 km schłodzenie = 14,4 km

Ambitnie postanowiłam popracować nad prędkością i pobiegać w końcu trochę szybciej. Wyszło nie najgorzej, odpowiednio:
1 km - 4:54 min
1 km - 5:04 min
1 km - 4:56 min
1 km - 4:57 min
1 km - 4:52 min
1 km - 4:50 min

Tętno wahało się od 140 do 176, oczywiście najgorzej było na końcu, ale perspektywa zakończenia tej udręki dodała mi skrzydeł i jak widać udało mi się w końcówce nawet trochę przyspieszyć. Dopiero w domu sprawdziłam, że w sumie powinnam zrobić o połowę mniej, ale co nas nie zabije....
W sumie warto było, bo nareszcie porządnie zmęczyłam się na treningu i pełna energii mogłam zacząć dzień - biegałam dla odmiany rano, taka to moja ułańska fantazja :hahaha:
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

22.05.2010r.
Dystans - 12 km.

Wieczorem, easy z mężem, po naszej ulubionej ostatnio trasie. Nie spotkaliśmy tym razem żadnego biegacza za to dwóch rowerzystów i jednego spacerowicza, który wyglądał raczej na niedoszłego imprezowicza niż amatora ruchu na świeżym powietrzu ( but na glanc, spodnie w kancik itd).

23.05.2010r.
Dystans - pojęcia nie mam jaki, 2 godz. z psem po lesie i okolicznych łąkach + GR + GS.

Wstałam znowu z bólem prawego uda. Już chyba nawet zaczynam go lubić. Wiem, że jak tylko zacznę biec to po jakimś kilometrze nie ma po nim śladu i pojawia się dopiero gdy znów zrobię przerwę. Chyba tak po prostu musi być. W każdym razie da się z nim żyć, a już na pewno da się biegać, tylko nie wolno się zatrzymywać :hahaha:
Po powrocie do domu jeszcze pół godziny gimnastyki.
Takie długie wybiegania mają zasadniczy plus - można dużo rzyeczy przemyśleć i przeanalizować. Ja myślałam nad tym, jak dobrze przygotować się do planowanych startów, bo plany planami a życie życiem. Myślałam, myślałam i wymyśliłam:
Poniedziałki - OWB1 + GR + GS
Wtorki - rower stacjonarny + GR + GS
Środy - OWB1 + siła biegowa
Czwartki - aerobic lub wolne
Piątki - interwały
Soboty - OWB1 + GR + GS
Niedziele - WB + GR + GS

Czy ktoś może ma ochotę skomentować? Pozdrawiam. Marzena.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

25.05.2010r.

OWB1 45 min + GR + GS

26.05.2010r.

OWB1 20 min + SB ( 6x1' p 1' + 6x skipA + 6xskipC) + 5 km OWB1

Po kilku konsultacjach z kapan ( jeszcze raz wielkie dzięki Kasiu) zmieniłam sposób trenowania.
Od wtorku biegam w dwóch mikrocyklach w tygodniu ( wtorek+środa, piątek+sobota+niedziela).
Wczoraj miało być trochę inaczej, tzn. na koniec miało być tylko 2 km truchtu na schłodzenie, ale zapomiałam zabrać kluczy, które zostawiłam w lesie żeby nie przeszkadzały mi w czasie SB i musiałam wracać po nie spod samego domu.
Niestety nadal boli mnie noga i ciągle mam wrażenie, że biegam na szczudle. Masuję, rozgrzewam, schładzam i nic. Dzisiaj kupię jeszcze neo-capsiderm i spróbuję posmarować tym specyfikiem (kiedyś pomogło na bóle mięśnowe szyi, więc mam nadzieję, że teraz też pomoże).
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

28.05.2010r.
Dystans - 3 km truchtu na rozgrzewkę + GR + 5x1km interwałów z przerwą w marszu + 3 km truchtu na schłodzenie = 11 km

Było ciężko i w kiepskim tempie ( od 5,40 min/km do 5,12min/km). Marnym wytłumaczeniem jest ciągle dokuczająca noga ( nie jest az tak źle, żeby nie biegać). Muszę chyba zmienić trasę do biegania interwałów, bo ta ma tylko jedną zaletę - jest oznaczona co 100m. Poza tym porażka - pierwsze 2 km pod górkę, potem płasko a na końcu z górki , stąd pewnie te 5,12min/km. W ubiegłym tygodniu biegałam kilometrówki po lesie, ale wydaje mi się, że niedokładnie wymierzyłam trasę, bo wyniki były zdecydowanie za dobre. spóbuję w weekend poszukać w okolicy czegoś w miarę płaskiego i oznakowanego, może się uda.
W każdym razie dzisiejsze "osiągi" nieco mnie podłamały. W takim tempie to ja złamię 4 w maratonie za jakieś 10 lat, albo, co bardziej prawdopodobne, nigdy, bo za dziesięć lat będę damą po 50-ce i może nie będzie mi się już chciało łamać żadnych czwórek.
Chyba wciągnę jakiegoś batonika na pocieszenie.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

29.05.2010r.
Dystans - 12 km OB1 (chyba :bum: )

Bieganie z moim mężem nie zawsze jest, niestety, przyjemne. Chodzi o to, że jak chyba większość facetów, uważa, że musi być lepszy od swojej "słabszej" połówki i stara się to udowodnić za wszelką cenę. Tak było wczoraj. Ledwie zaczęliśmy bieg, a ten wyrwał do przodu, jakby to był finisz. Nie mam nic przeciwko szybkiemu bieganiu, ale może nie na początku treningu, kiedy do przebiegnięcia jeszcze ponad 10 km w tym dwa ciężkie podbiegi. Zaproponowałam, że może pobiegniemy oddzielnie, bo dla mnie to za szybko, ale tylko przewrócił oczami i powiedział, że nie wie o co mi chodzi, bo przecież biegnie tak jak zwykle..... Pary starczyło mu na jeszcze jakieś trzy kilometry i zrozumiał, co zrobił dopiero jak mijaliśmy tablicę w lesie ( taki nasz punkt orientacyjny - mnie więcej 1/4 trasy). Żebyście widzeli jego minę....
W każdym razie fajny zwykle trening zamienił się w głupi wyścig na początku i niesmak oraz męczarnia do końca biegu pozostały. I pomyśleć, że dołożyłam te 12km w sobotę specjalnie żeby z nim pobiegać...

30.05.2010r.
Dystans - 2 godz. WB z psem po lesie.

Lubię te moje niedzielne poranki z Sabą. Wszyscy w domu jeszcze śpią a my, jedyne dwie kobiety, wychodzimy pobiegać. Tempo bardzo easy, czasem trochę marszu i obowiązkowy wodopój dla Saby w połowie dystansu ( wchodzi do rzeki po pas, pije i brodzi w niej z taka przyjemnością, że nadkładam jakieś pół kilometra od zwykłej trasy, byle to zobaczyć, naprawdę warto). Wracamy do domu mocno podmęczone, ale szczęśliwe.
Jutro przerwa na regenerację. Przyda się, bo trochę czuję w nogach te pięć dni biegania. Na razie efekty treningów takie sobie, ale nie poddam się łatwo. W końcu jeżeli potrafię z moim zerowym talentem do biegania tyle biegać to może , kto wie, potrafię więcej niż mi się wydaje... I tej wersji będę się trzymać.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

01.06.2010r.

W związku z długim niemiłosiernie dniem pracy i Dniem Dziecka .... nie udało mi się wyjść na trening. Za to uczciliśmy święto naszych dzieci pijąc razem tropikalne Piccolo.

02.06.2010r.
Dystans - 6 km OWB1 + GR + SB ( 10x100m p + 5xskipA + 5xskipC = 35min= 4km) + 2km truchtu = 12km

Po wczorajszym lenistwie miałam jak zwykle wyrzuty sumienia, więc dzisiaj trenowałam jak się patrzy. Nie przepadam za siłą biegową, bo porządnie mnie męczy, a jestem z natury dość leniwa. Wracając miałam jednak satysfakcję, że to ja rządziłam, a nie drzemiący we mnie leniwiec i podobało mi się to.
Jutro odpocznę ( tak mam w planie), może tylko trochę poćwiczę, bo w wolny dzień kiedy pogoda pod psem, można się zanudzić.
Jacek biegał dzisiaj sam i twierdzi, że pobił rekord trasy... No cóż, wygląda na to, że uczeń przerósł mistrza( czyli mnie, bo to ja zaraziłam go bieganiem).
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

04.06.2010r.
Dystans - 7 km. :ech:

Z mojego zaplanowanego na dzisiaj ambitnego treningu, co to miał zwiększać powoli, acz systematycznie moją prędkość, wyszła wielka d....
Najpierw rozgrzewka jak ta lala i potruchtałam sobie na asfalt, gdzie miałam zrobić co najmniej 10 km ( ambitnie przemknęło mi nawet przez myśl 15), a zrobiłam tylko 5km. Na więcej pary nie starczyło. Pewnie za szybko zaczęłam, no i znowu jest dość ciepło... Mogę sobie tłumaczyć jak chcę, ale nie zmieni to faktu, że formy to ja nie mam.
Powłócząc nogami dotruchtałam więc do samochodu. Kurczę, humor mam spartolony na cały dzień.
Żeby to wyjście z samego rana miało jednak jakiś sens, nazbierałam dla mojego starszego syna roślinek na zielnik do szkoły. Na razie mamy tylko 8, a potrzeba 30, ale więcej takich, które bym znała nie znalazłam.
Idę na kawę :chlip:
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

04.06.2010r.
Dystans - 11km OWB1/WB2

Żeby nie było, że taka cieniara ze mnie .... poszłam pobiegać dzisiaj jeszcze raz. Właściwie to chyba głównie po to, żeby samej sobie udowodnić, że nie jest tak źle :bum:
Uff, strasznie gorąco, bo aż 25 stopni C, więc trochę sie zasapałam, ale to nic w stosunku do psinki, czyli Saby, z która biegałam. Biedaczka w tym swoim futrze gotuje się przy takiej pogodzie i niewiele pomaga to, że pije wodę gdzie się tylko da - mamy obcykane wszystkie rzeczki w lesie. Ja jakoś daję radę bez picia, bo piję przed wyjściem i nie lubię jak mi chlapie w żołądku w czasie biegu.
W każdym razie teraz jest już fajnie, bo właśnie skończyłam pić zimny browarek i wszyściutenieczko na świecie mi się podoba, łącznie z moim, pożal się Boże, bieganiem.
Pozdrawiam wszystkich i żegnam się do niedzieli, bo jutro jadę do rodziny na urodziny chrześniaka, więc o bieganiu nie będzie mowy. Może chociaż jakiś basen zaliczę....
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

6.06.2010r.
Dystans - 11 km OWB1

Nikt nie wierzył, że wyjdę dzisiaj pobiegać. Wczoraj do późnej nocy świętowaliśmy 14 urodziny mojego chrześniaka Michała i prawdę mówiąc poszłam biegać "mocno podmęczona" ilością wypitych promili , w dodatku sporo po północy.
Na trasie byłam już o 6.45.
Najpierw chciałam pobiec trasą, którą rok temu biegaliśmy razem z Jacekiem i jego kuzynką, ale przyroda okazała się mocniejsza. Na środku trasy zamiast żużlówki po ostatnich deszczach utworzyło się jezioro, którego w żaden sposób nie szło ominąć. Nie było wyjścia, musiałam zawrócić i poszukać innej trasy.
Pobiegłam więc asfaltem, kombinując, że ten raczej nie sprawi niespodzianki. Minęłam jedną miejscowość, potem drugą, znalazłam jakąś ścieżkę rowerową i miłego pana z wózkiem dziecięcym, który uświadomił mi, jak mam wrócić do punktu wyjścia. Teraz zmierzyłam mniej więcej na stronie internetowej log.run ile przebiegłam.
W sumie tempo i dystans wyszły mizerne, ale to w ogóle cud, że wykrzesałam w sobie tyle energii.
Jutro wolne od biegania.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

9.06.2010r.
Dystans - 9 km OWB1

Wczoraj, niestety, nie dałam rady pobiegać. Najpierw praca, potem pakowanie Jasia na wycieczkę szkolną, a na koniec mecz... W sumie zamiast oglądać porażkę naszej reprezentacji mogłam wyjść na trening, lepiej bym na tym wyszła, a na pewno mniej bym się wkurzała, ale już nie miałam siły.

Dzisiaj wyszłam trochę za wcześnie, bo o 17.30 kiedy jeszcze mocno grzało. Nie wiem, jak zdołałam wytrzymać tę godzinę w upale. W planie miałam jeszcze SB. No, nie dałam rady :smutek:
Może coś jutro wykombinuję. Np. wyjdę o 20.00 i zrobię zaległe kilometry, i jeszcze SB....
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

10.06.2010r.
40 min rower stacjonarny + GR + GS

11.06.2010r.
Dystans - 10 km + GR + GS

Nie wiem ile jeszcze wytrzymam w tym upale.... Dzisiaj wyszłam pobiegać o 6.45. Myślałam, że będzie chłodniej i komfortowo, ale niestety nie było. Biegałam po asfalcie. Wcześniej rosły tam wysokie drzewa, dające cień w gorące dni, ale kilka miesięcy temu wycięto je, niestety. Wróciłam mocno zmęczona i pociłam się jeszcze przez dobrą godzinę. Uzupełniłam płyny i zdołałam jeszcze poćwiczyć.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

Długo mnie nie było, ale postaram się w miarę mozliwości odtworzyć ostatnie dwa tygodnie....

13.06.2010r.
ZAWODY -XVIII BIEG PAPIESKI - KARLINO 15 km

Wystartowaliśmy z mężem, chociaż startu zupełnie nie planowaliśmy. Dzień przed startem byliśmy na spotkaniu biznesowym w Kołobrzegu i tak jakoś się "zgadało"... Po spotkaniu podjechaliśmy do Karlina i okazało się, że nie ma problemu, możemy wystartować.
Czas - 1:29:41 nie jest , niestety szczytem moich marzeń, chociaż poprawiłam wynik sprzed roku na takim samym dystansie o 6 min 30 sek.
Nie pozwala to, oczywiście, nawet marzyć o zbliżeniu się do 4 godzin w maratonie ( sorry Piter, może za rok?). Raczej 4:30 i to pewnie z bólem. Realnie, dobrze będzie, jak w ogóle dam radę przebiec maraton :echech:

Po biegu przez dwa dni dokuczało mi kolano, ale to w zasadzie norma. Trochę środków p/bólowych i przeszło. Tyle, że ze mnie jakby powietrze uszło. Pytania typu : "Po co ci to cholerne bieganie?" zadawałam sobie non stop. W końcu doszłam do wniosku, że trudno, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i pogodzić się z faktem, że pewnie zawsze będę wlec się gdzieś w ogonie stawki. I wróciłam do biegania....
ODPOWIEDZ