22.04.17 - 5km 5/km 4x60m spr.
Po kilku dniach zastania i siedzenia postanowiłem iść potruchtać po powrocie z urlopu. Trochę mi to było potrzebne bo przez ostatnie 1,5 tygodnia ruchu było niewiele za to dużo jadła. Warchlak siedzący we mnie dopadł do koryta

Tak więc potruchtałem, posprintowałem i polazłem do domu.
23.04.17 - XXXVII Bieg Siarkowca Im. Kazimierza Sławka
Wstałem rano... Znaczy wstawałem w nocy na kibel ze 4 razy, zważyłem się - 75,5... No ujdzie, ale szału nie ma, w listopadzie ważyłem 0 2kg mniej... Pewnie zeszło jeszcze z 0,5kg po posiedzeniu na tronie, ale to nie to co miało być. Generalnie czułem się niespecjalnie. Byłem wkurzony na siebie i nawet niezbyt miałem ochotę startować, no ale... Jak to mówią słowo się rzekło.
Około 9:30 byliśmy na miejscu, odebrałem pakiet, zapisałem dziewczyny do biegów dla dzieci i coś zacząłem lekko truchtać. Samo truchtanko nawet przyzwoicie szło, nogi dość lekkie, za to jak przyszło do ABC... Dramat... O ile przy skipach było przyzwoicie to na wieloskokach ZERO koordynacji jakiejkolwiek... ZERO! Dla mnie jakość wykonania ABC jest nijako wyznacznikiem luzu i formy, czasem czuję, że jest super, czasem że jest ciężkawo, ale tak jak wczoraj to jeszcze nie było

Nie nastroiło mnie to jakoś optymistycznie co utwierdziło mnie w przekonaniu z dnia poprzedniego, że trzeba walczyć chociaż o 38:07. O 11 ustawiłem się na starcie i poleciałem... Planowałem biec po 3:47 i jak się uda to na końcu coś urwać, ale... Wbiłem się w grupę która zaczęła jak zaczęła, przez jakieś 3km biegliśmy razem, ja wpadłem już w jako taki rytm i ciągnąłem. Trochę się tam chłopaki na przodzie zamieniali więc i ja zacząłem w pewnym momencie prowadzić grupę która później się rozsypała i wyszło na to, że przez jakiś czas biegłem sam. Później doszedł mnie kolega z grupy który pozostał ze mną to był gdzieś na początku 3 okrążenia (około 6,5km) gdzie już zacząłem powoli słabnąć. Trochę pociągnąłem z kolegą ale zaczęło mnie przytykać. W okolicy 7,5km doszedł mnie klubowy kolega na którym się uwiesiłem (taktycznie pobiegł dużo lepiej niż ja bo początek zaczął spokojnie). Ciągnąłem z nim ile się dało, ale lekko mi odchodził. Na 9,5km zaatakował mnie zawodnik z Tarnobrzega... "Takiego wała" i przyspieszyłem dochodząc do klubowego kolegi. Zawodnik z TBG został sporo z tyłu i przestałem czuć ciśnienie do mocniejszego biegu, wiedziałem już, że mam życiówkę i trochę nie chciało mi się zajeżdżać do końca... Myślę, że był to spory błąd. Gdybym uczepił się Tomka na te 500m i zaatakował na końcu to wynik byłby o te 8s lepszy, ale nic to... Biegłem sobie już swoim tempem ze świadomością, że najprawdopodobniej będę zaatakowany przed metą i tak też było. Atak na ostatnich 70m. W porę się zorientowałem i go odparłem kończąc bieg z czasem 37:57:9. Jak na uważam średnią dyspozycję bardzo dobrze.
Oto międzyczasy super taktycznego biegu
1 3:33.0
2 3:42.3
3 3:42.2
4 3:44.6
5 3:44.6
6 3:52.4
7 3:58.1
8 3:50.9
9 3:49.3
10 3:52.0
11 0:08.8
Podsumowanie 37:58