Skoor - masochizm Rolli-fikowany

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

02.03.17 - 7km 3:50/km

PO ostatnim treningu który nie poszedł najlepiej (łagodnie mówiąc) wziąłem sobie do serca to, że przed mocnym treningiem muszę załadować się węglami. No i się załadowałem. Przez cały dzień w zasadzie tylko WW jadłem a tłuszcze czy białka wychodziły trochę przy okazji. Po całym dniu bak mogłem uznać za zatankowany:

Obrazek

Po tym jak rano wstałem nie mogłem nic zjeść bo chciałem sobie badania krwi zrobić więc wypiłem tylko 3 kubki wody, porozwoziłem młode do szkoły, pojechałem na badania (kurde, dobre buty bym za nie kupił...) i po wszystkim wróciłem do domu, przebrałem się, zapakowałem w Paździocha i pojechałem na moją 2km pętelkę. Na rozgrzewkę zrobiłem 2 kółka i ABC bacznie obserwując jak organizm będzie się zachowywał. Na autodiagnostyce wyszło tylko lekko bolące biodro przy wieloskokach i spięta lewa łydka, nic strasznego. Nogi może nie niosły jak na skrzydłach, ale też nie muliły. Postanowiłem więc nie odkładać treningu na jutro (na co miałem pozwolenie w razie niepokojących objawów) tylko zrobić go dzisiaj. Z miną nieszczęśnika ustawiłem się na starcie i pobiegłem. NA początku zawsze nogi mnie niosą jak głupie więc z premedytacją hamowałem się na pierwszych 500m do momentu aż nie złapałem odpowiedniego rytmu, później zresztą kontrolowałem się w mniej więcej co 100m, czasem rzadziej. Ze względu na to, że moja pętelka ma o te około 84m za dużo, lapowałem zegarek ręcznie co kilometr, a po 2km okrążenia odhaczałem dodatkowo te 84m tak by od linii startu liczyło nowy kilometr. Zdecydowałem też, że nie będę się zdawał na GPS i pobiegnę 3 pełne okrążenia i jeden kilometr z czwartego co da około 7,25km.

I teraz bez mydlenia. Pierwszy kilometr jak można się domyśleć lekko i przyjemnie, drugi w zasadzie też, cały czas z pełną kontrolą tempa, trzeci... No kurcze spoko, czwarty już trochę ciężej ale dalej jakoś tak spokojnie. Oddech równy spokojny, bez sapania. Piąty - byłem już podmęczony, ale nie jakoś dramatycznie i wszystko szło zgodnie z wyznaczony tempem, bez walki. Szósty intensywność wzrosła, oddech się przyśpieszył ale nadal nie była to umieralnia, cały czas szło zgodnie z planem, a nawet lekko szybciej. Na ostatnim kilometrze czułem się na tyle dobrze, że postanowiłem przyśpieszyć a na końcu zrobić niby finisz, nie jakiś bardzo mocny, ot 200m szybciej niż ostatnie 800. Wydaje mi sie, ze bez szarży na ostatnim km, pociagnalbym ten trening do 10km, ale to mi sie tylko wydaje :bum:

1. 3:50.5 3:50.5
2. 3:48.6 7:39.1
0. 0:19.0 7:58.1
3. 3:51.3 11:49
4. 3:48.5 15:38
0. 0:18.7 15:57
5. 3:49.6 19:46
6. 3:47.6 23:34
0. 0:18.6 23:52
7. 3:41.4 27:34

W sumie calosc wyszla po 3:47/km

Muszę powiedzieć, że biegło się bardzo dobrze, a wtorkowa wpadka to na szczęście wypadek przy pracy :ble: Po ciągłym zrobiłem jeszcze trochę ponad kilometr schłodzenia i wróciłem do domu.
Kiprun
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

03.03.17 - 8km 4:40/km

Uuuuuuu! Cóż to był za bieg! Nogi niosły! Trzeba się było hamować bo tempo momentami wychodziło za szybkie. Koniec końców 8,82km po 4:36/km w dość dobrym nastroju pokonałem.

04.03.17 - 10km 4:05/km

Kolejny ciągły w tym tygodniu. Wzorem czwartkowego treningu postanowiłem pobiec pełne 5 okrążeń mojej pętli. Szło to dziś dość ciężko, bez walki ale jednak daleki byłem od lekkości która towarzyszyła mi w czwartek. Już na drugim okrążeniu było niefajnie mimo, że intensywność była niższa. Generalnie jeden plus jest, że ta "niefajność" utrzymywała się na stałym poziomie i nie wzrastała. Jeśli miałbym subiektywnie porównać oba biegi to zdecydowanie powiedziałbym, że dziś zmęczyłem się bardziej. Zmęczenie trzymało mnie dość długo i nawet po kawie byłem lekko zmięty. Pobudził mnie dopiero kosztorys budowy który dziś dostałem :hahaha:

1. 4:11.7
2. 4:00.2
0. 0:19.8
3. 4:02.3
4. 4:01.4
0. 0:20.0
5. 4:07.6
6. 4:03.4
0. 0:19.9
7. 4:06.5
8. 4:04.6
9. 4:29.1 - zapomniałem zlapować na pełnym okrążeniu czyli jest to czas 1084m
10. 4:03.6
0. 0:18.7

W sumie wyszło 10,42km w czasie 0:42:28 i tempie równym 4:05/km
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

05.03.17 - 18km 5:10/km

Wstalem sobie dzis o 6 rano, wyprowadzilem burka i zaczalem sie zastanawiac co robic. Zonka chciala ze mna trzasnac TMŻ-ta, a mi niezbyt chcialo sie wracac do domu, siadac, czekac az sie zbierze i dopiero isc. Zwykle konczy sie to tak, ze nogi mam sztywne jak pniaki i przez pierwszy kilometr biegne jak paralityk. Zostawilem wiec liscik gdzie bede, o ktorej skoncze przelatywac moja 18-tke ;) i ze nie wracam tylko czekam na nia. Po takim taktycznym zagraniu polazlem. W zasadzie bieg bez przygod. Dobieglem do mojej petelki(3km), wybralem jej dluzszy 3km wariant i dokrecilem 5 okrazen. Tempo srednie 5:08/km. Jak skonczylem to zonki nie bylo wiec pobieglem w strone domu. Po 1.5km napotkalem zone pedzaca srebrna strzala. Wsiadlem, pozniej wysiadlem, dokrecilismy 5km i wrocilismy do domu.
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No ależ się ruszyło z blogami!!! Już dawno mój temat nie spadł na 2 stronę i to w dodatku w przeciągu 2 dni :hejhej: Wiosna kurde... WIOSNA!

07.03.17 - 12km 3:59/km


To, że dam radę pobiec ten trening to byłem pewny, węgle dzień wcześniej załadowałem, wyspałem się, nawet zjadłem lekkie śniadanie więc wiedziałem, że to nie może się nie udać. Koło 10:30 podjechałem na moją pętelkę, zrobiłem jedno okrążenie truchciku +ABC i ruszyłem. Od początku szło dobrze i bez kryzysów. Pilnowałem tempa początkowo co 100/200m, później już gdy wbiłem się w rytm co 500m. Staram się pisać bez mydlenia i upiększania i zastanawiam się czy były jakieś zaczątki kryzysu, ale nie przypominam sobie takich. Pierwsze 4 okrążenia przeleciały ładnie równo, bez szarpania i spiny. Na piątym miałem w planie wypić około 300ml napoju węglowodanowego który sobie zrobiłem no i wypiłem, ale co się przy tym umęczyłem to moje i to okrążenie wspominam najgorzej głównie ze względu na bidon w łapie i trudności z zaczerpnięciem tchu po przełknięciu płynu. Wyszło też ono najwolniej bo lekko powyżej 4/km. Ostatnie już standardowo 1km w zakładanym tempie i ostatni szybciej z 84m finiszem na końcu.

1. 3:54.7
2. 3:57.3
0. 0:19.5
3. 3:58.7
4. 3:57.2
0. 0:19.8
5. 3:59.8
6. 3:58.1
0. 0:19.5
7. 3:59.8
8. 3:58.7
0. 0:19.1
9. 4:02.5
10. 4:01.1
0. 0:18.7
11. 3:59.4
12. 3:46.9
0. 0:15.8

-----------------------------------------------

Teraz jak kogoś interesuje przedstawiam taktykę na bieg w Bochni. Jest w zasadzie identyczna jaką przedstawiła Rubin w komentarzach czyli dzielimy naszą grupę na 2 zespoły. Każdy zespół biega przez 2h, później 2h odpoczywa. Jestem w parze z kapitanem który startuje tam już szósty raz, okrążenie ma 2,4km ja mam je robić w ok. 10min na początku, a później się zobaczy. Pewnie będę biegł lekko szybciej bo 10min to tempo 4:10/km, a nie chcę w tej kopalni marznąć ;) Nie wiem czy będzie można śledzić wyniki online, ja generalnie się tam zamykam i mnie 3 dni nie ma ;)
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

09.03.17 - 12km 4:40/km

Dość ciężko się to biegło. Nogi jakieś ciężkie i obolałe, generalnie jakoś tak niefajnie. Dopiero po jakiś 30min wszystko ruszyło i już do końca biegło się luźno mimo wiatru i dość wysokiej intensywności. Zwalam to na karb 2 dni na niskich węglach. Teraz generalnie będzie lekka żonglerka dietą. Dzień przed akcentami będzie więcej węgli, a w pozostałe mniej tak aby trochę "utrudnić" BS-y. Nie ma lekko, w końcu tytuł bloga zobowiązuje, nie?

Całość standardowo już zamknąłem z lekkim zapasem w tempie 4:38/km.

Aha, plan minimum na sobotę to maraton <3h :hahaha:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

12-godzinny Podziemny Bieg Sztafetowy Kopalnia Soli Bochnia

Hmmm... Od czego by tu... No cóż, miałem na temat tego biegu pisać obszerną relację, ale wiem, że nie będę miał na to czasu, a u mnie takie rzeczy muszą być pisane na świeżo, napiszę więc krótko zwięźle i na temat. Okazało się, że jadę w drużynie z ultrasami. W zasadzie to większość zawodników startujących w tej imprezie (przynajmniej tych liczących się w stawce) to zawodnicy biegający głównie ultra, a w śród nich ja, czyli koleś z życiówką na dyszkę 38min i w zasadzie tyle mogący powiedzieć na szybko o swoim bieganiu. Zero maratonów, półmaraton przebiegnięty rok temu po kontuzji. Fakt, że swoim czasem na dyszkę plasowałem się dość wysoko, ale obawiałem się na ile starczy mi wytrzymałości. Postanowiłem więc na początek pobiec zachowawczo w 10min na okrążenie. Jedno okrążenie miało 2420, byliśmy podzieleni na 2 pary które biegały naprzemiennie(przykładowo seria 4 okrążeń czyli na parę wychodziło ich 8 jak łatwo się domyśleć ;)). Całe zawody przebiegliśmy w układzie

I-para/II-para
4/4
4/3
3/3
3/2
2/2
2/2
1/1
1

Ja byłem w pierwszej parze i przebiegłem w sumie 20 okrążeń
Rozpiszę to seriami i opiszę co się ze mną działo na każdej.

Seria I (4 powtórzenia)

1. 10:07
2. 10:01
3. 9:58.8
4. 9:58.7

Seria I biegana na świeżości to nic innego ja czysta przyjemność z biegania. Pełen luz w dupie i lekkie truchtanie. Koledzy z drużyny śmiali się, że biegnę luźno jak sarenka co poczytałem sobie jako komplement ;) I tyle jeśli chodzi o sam bieg w I serii. Na przerwę miałem około 9min (trochę mniej bo kapian początkowo szalał ;)) Sama trasa wyglądała mniej więcej tak: Biegniemy pod lekką pochyłość i pod wiatr (tak, w kopalni był wiatr. Powstawał przez szyby wentylacyjne którymi wtłaczane jest świeże powietrze) i tak jakieś 300m, później około 200m z górki i pod dużo mocniejszy wiatr i tak aż do nawrotki. Po nawrotce tą samą drogą czyli pod górę i z wiatrem i później lekko z góry i z coraz słabszym wiatrem. mniej więcej 1km był na linii zmian i dalej 700m prostą przez kaplicę św. Kingi do drugiej nawrotki, ten fragment trasy był lekko pod górę, a później lekko w dół, a wiatr teraz już bardzo słaby, ciągle w plecy. Po nawrotce tą samą trasą do strefy zmian z tym, że już pod wiatr który tutaj już fajnie orzeźwiał. Najbardziej lubiłem odcinek na jakieś 200-250m przed kaplicą gdzie było już z górki i noga fajnie podawała. Najmniej fajny był początek okrążenia bo wiejący wiatr był bardzo zimny i mocny. Gdy druga para biegała, mieliśmy czas na odpoczynek i regenerację która po pierwszej serii upłynęła na leżeniu i gadaniu. Przerwa między seriami 1h 27min

Seria II (4 powtórzenia)

5. 9:56.5
6. 9:46.2
7. 9:47.4
8. 9:49.5

Druga seria była podobna do pierwszej, biegło się dobrze i lekko. Wprawdzie w nogach już coś się tam czuło, ale nie można było tego nazwać zmęczeniem. Jak widać biegałem też trochę szybciej niż wcześniej. Po zakończeniu serii wczołgałem się do śpiwora tak żeby trochę odsapnąć i ochłonąć i nieopatrznie zasnąłem :bum: Obudziłem się po około 45min, trochę poskakałem, pogadałem i poszedłem biegać. Przerwa między seriami 1h 9min

Seria III (3 powtórzenia)

9. 9:50.2
10. 9:47.5
11. 10:03

Tu dalej biegło się dobrze ale... Na pierwszym powtórzeniu bolały już trochę łydki, dodatkowo pojawił się lekki ból pleców po obu stronach kręgosłupa. Objawy te występowały tylko na pierwszym okrążeniu, później przeszły. Dodatkowo na 3 powtórzeniu musiałem zwolnić bo zaczęła pojawiać się kolka. Na przerwie znowu wlazłem do śpiwora, ale nie spałem. Poleżałem trochę - w zasadzie większą część przerwy. Pod koniec wylazłem ze śpiwora i trochę się poruszałem. Czas przerwy 1h10min

Seria IV (3 powtórzenia)

12. 10:27
13. 10:18
14. 10:17

To był dramat, zwłaszcza na pierwszym powtórzeniu. Kolka zaatakowała gdzieś po 300m i trzymała do końca okrążenia. Bolało od niej ramie, wątroba, mięśnie międzyżebrowe i okolice serca. Do tego dowalił potworny ból pleców i łydki które rozruszałby się dopiero pod koniec okrążenia. Kolejne 2 okrążenia biegłem na granicy kolki tzn. z ciągłym bólem, ale nie na tyle dużym żebym nie mógł biec za to na tyle douczliwym żeby nie mógł robić tego szybko. Było nie było te okrążenia wyszły i tak szybciej niż pierwsze w tej serii. Na przerwie wprowadziłem środki zaradcze.1- Ketonal Forte na plecy 2- nie kładłem się 3- ciągle się ruszałem, starałem się rozruszać korpus, rozgrzać ręce, rozciągnąć i wymasować łydki. Pod koniec przerwy czułem się znacznie lepiej, plecy zaczęły odpuszczać po ketonalu i odrobinie ruchu, natomiast pod żebrami gdzieś w okolicy wątroby czaił się słaby gniotący ból. Z nową nadzieją ruszyłem na strefę zmian. Czas przerwy 52min

Seria V (2 powtórzenia)

15. 9:53.1
16. 9:58.3

Jak widać akcja reanimacyjna Tomka zadziałała. Wprawdzie na pierwszym powtórzeniu zaczynały mnie łapać skurcze łydek - obu w tym samym momencie, ale jakoś udało się je rozruszać i odpuściły. Dokuczały jeszcze trochę plecy i kolka ale wszystko w akceptowalnych granicach. Biegło się dość dobrze ale już mocno dawało się we znaki zmęczenie bo była to już 9 godzina zawodów. Na przerwie powtórzyłem poprzedni algorytm (bez ketonalu oczywiście) i uzupełnłem go o shota elektrolitowego (paskudztwo...). Generalnie po tej serii czułem się świetnie. Jakbym przełamał kryzys i wstąpiła we mnie nowa energia podrasowana adrenaliną :hejhej: Czas przerwy 53min

Seri VI (2 powtórzenia)

17. 9:54.2
18. 10:03

Tu już biegło się bardzo ciężko. Wprawdzie skurcze odpuściły, kolka w zasadzie też, ale pary w nogach praktycznie już nie było. Wszelkie górki które wcześnie były praktycznie niezauważalne stały się wyzwaniem, ale generalnie szło. Na pierwszym powtórzeniu zrobiłem dość mocny finisz tak aby powyprzedzać ludzi i dać kapitanowi lepszą pozycję do startu. Dość dużo mnie ten finisz kosztował, ale podbudował wiarę we własne siły i uświadomił, że jakieś tam rezerwy jeszcze mam. Drugie okrażenie zrobiłem już na spokojnie, bez szaleństw. Przerwę dość krótka spędziłem na pogaduchach i podrygach ;) Czas przerwy 32min

Seria VII (1 powtórzenie)

19. 10:35

Trochę głowa mi tu siadła jak kapitan stwierdził, że już na spokojnie możemy biec bo i tak nie dogonimy drużyny przed nami, a ta za nami ma około 2km straty. Mimo dość niskiego tempa wcale nie biegło się łatwo. Zmęczenie dawało już o sobie mocno znać 11h w gotowości i ponad 40km w nogach jednak robi swoje. Przerwa to pogaduchy, śmichy chichy i lekkie podrygi zdechłej ostrygi. Czas przerwy 31min

Seria VIII (1 powtórzenie)

20. 10:13

Udało się trochę przyśpieszyć i zrobić mocny finisz niszczący psyche przeciwnika i pokazujący, że można biec poniżej 3/km nawet po 12h na nogach :hahaha: KONIEC No może nie do końca bo kapitan załapał się jeszcze na 4min biegu przed końcem czasu.

Finalnie uplasowaliśmy się na 10 miejscu na 67 drużyn i przebyliśmy w sumie trochę ponad 176km. Jak się też okazało byliśmy najlepszą z kilku podkarpackich drużyn startujących w tej imprezie.

TYLE! :hej:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

13.03.17 - BR

Spokojny bieg regeneracyjny. 6km pokonane w tempie 5:35/km. Początkowo szło to masakrycznie drętwo, łydki mam bardzo sztywne i to one najwięcej oberwały podczas "fedrowania" ;) Pierwsze 2km to był bieg przez smołę, mimo bardzo spokojnego tempa nie było przyjemnie. Rozruszałem się dopiero w okolicy 3km gdzie w zasadzie przestałem czuć łydki i nabrałem jako takiej lekkości która utrzymywała się już do końca biegu. Po powrocie zrobiłem jeszcze rolowanie nóg które całe są podmęczone.

------------------------------------------------

Jeszcze zrobię może kilka uwag technicznych co do sztafety ;)

Zastanawiałem się w jakich butach biec. Początkowo myślałem, że musi być mi wygodnie i zastanawiałem się nad mocno zużytymi UltraBoostami (2000km przebiegu) buty nigdy mnie nie zawiodły i zawsze były bardzo wygodne, nie powodowały otarć ani jakiegokolwiek dyskomfortu. Stwierdziłem jednak, że to straszne człapaki są i średnio się nadają zwłaszcza, że podeszwa już jest na tyle wytarta że ślizga się na byle czym. Pomyślałem więc o NB 890v4 - lekki, dość dynamiczny but ze stosunkowo niskim przebiegiem, dość wygodny. Niestety bywało, że czasem gdzieś mnie gniótł przy większej ilości km. Trzeci kandydat... Adios 2. But "zdecydowanie najmniej wygodny" z całej trójki, ciasny, twardy, ale świetny na szybsze odcinki, dobrze trzymający się nawierzchni i w zasadzie nie robiący mi krzywdy (no, raz odgniotłem w nich paznokcia, ale to wina skarpetek). Zabrałem więc wszystkie 3 pary i stwierdziłem, że zadecyduję na miejscu. Ostatecznie postanowiłem zacząć w adiosach, później przesiąść się na NB, a gdyby było trzeba to na UB. Jak się okazało adiosy pozostały na nogach do samego końca. Przez cały czas miałem w nich jako taki komfort, a na samym końcu tylko 3 małe pęcherze czyli jak się okazuje wybór był dobry.

Sama organizacja zawodów była wzorowa. W najbardziej newralgicznym miejscu czyli na punkcie zmian pilnowano porządku i tego aby zmiennik wiedział, że biegnie ktoś z drużyny, nie było tłoku ani szarpaniny, chyba, że na strefę wbiegało nagle kilka drużyn wtedy robiło się trochę zamieszania. Ja w takim wypadku starałem się wszystkich powyprzedzać dając mojemu zmiennikowi lepsze pole do startu. Jako baza przejściowa na odpoczynek udostępniona była kaplica św. Kingi z zastrzeżeniem, że nie można leżeć bo to "ziemia święta". Koniec końców ja leżałem... No sorry, ale jeśli w takim miejscu może lecieć Metallica i jakieś rytmiczne przyśpiewki o wyrywaniu lasek to taki leżący Tomasz jak ja raczej nikogo nie obrazi, a i św. Kinga przymknie oko o ile nie będę suszył buffa na jej pomniku... Baza sanitarno-noclegowa jak najbardziej ok, pryszniców niby mało, ale jakoś tak się wszyscy rozłożyli w czasie, że nie trzeba było bardzo długo czekać. DO czego bym się jednak przyczepił to ciepły posiłek, a raczej to jak był wydawany...

Ja naprawdę chciałbym po 12h na nogach zejść na dół odebrać posiłek i go szybko zjeść. Jeśli będę miał fanaberie wciągnąć jeszcze 2 pizze i zapić piwem to sobie już w kolejce mogę postać żeby to zamówić, ale posiłek z pakietu powinien być wydawany w pierwszej kolejności, a tak stałem w kolejce jakieś 20min bo panie w bufecie nie wyrabiały z zamówieniami pizzy, nalewaniem piwa, wykrzykiwaniem że pizza już gotowa itd. itp. Na następny raz chciałbym 2 kolejki. Jedna komercyjna, druga pakietowa. Zwłaszcza, że posiłki pakietowe były gotowe, trzeba było je tylko nałożyć na talerz. Tak poza tym wszystko ok. Bardzo fajna przygoda i wszystkim polecam :taktak: ja za rok startuję ponownie. Oczywiście o ile kapitan mnie zechce, ale ponoć dobrej drużyny się nie zmienia :hejhej:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

15.03.17 - 10km BS

No ja nie wiem. Noga jak glupia podawala. Lydki przestaly bolec mnie wczoraj, generalnie nie czuje sie juz zmeczony, zostaly tylko stare bole z przed sztafety. Wyszedlem dzis wieczorem z planem spokojnego truchtania i generalnie takie bylo. Caly czas w okolicy 4:55. Na ostatnich 600m pofolgowalem troche i bieglem w okolicy 3:20. Bieglo sie fajnie, tak sprezyscie. Calosc wyszla po 4:50.

Teraz czekam na zjebke od trenera :ojoj:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

18.03.17 - 2000+1600+1200+800+400 P4 3:45/3:40/3:35/3:25/72

Dzisiejszy tren, tak na szybko bo nie mam czasu, pozniej opisze co i jak, ale nie bylo jakos ciezko :hejhej:

Obrazek

--------------------------------------------------

Ok. Mialem lekkiego stresa przed tym treningiem bo zapowiedziane mialem, ze czasy sa nie minimalne a na domkniecie i ze bedzie ciezko. Dodatkowo bylem po 4 dniach na niskich weglach i lekkim ladowaniu w piatek. Oczywiscie pojawily sie tez watpliwosci czy aby jestem zregenerowany po kopalni. Z takimi radosnymi myslami wstalem, ubralem sie i pojechalem na moja "bieznie". Zrobilemcsobie jedno okrazenie.na rozgrzewke i dorzucilem ABC. Wieloskoki dawno nie wychodzily tak sprezyscie i gibko, pewnie to ma zwiazek z utrata wagi. Po rozgrzewce przystapilem do interwalow.

Na 2000 pilnowalem sie zeby nie pszeszarzowac na pierwszym kilometrze, udalo sie wyrobic tylko lekko ponizej 3:45. Druga polowa miala byc pod wiatr wiec automatycznie wyszla lekko wolniej i tu idealnie wbilem sie w 3:45. Druga polowa znacznie ciezsza. Po skonczeniu interwalu bylem dosc mocno zmeczony i zastanawialem sie czy fam rade pobiec reszte.

1600 - wystartowalem dosc dobrze wypoczety i pierwsze 800m poszlo wrecz latwo i za szybko, drugie 800 juz ciezej bo pod wiatr i troche wolniej, ale akceptowalnie. Koniec koncow i to zamknalem w zakladanym czasie. Koncowka oczywiscie tez ciezka, ale mniej niz przy 2000

1200 - przed startem wypikem 220ml pepsi. Od poczatku widzialem, ze biegne za szybko, ale kurcze... bieglo sie tak dobrze. Postanowilem nie kombinowac i trzymac tempo. Koniec koncow wyszlo w okolo 5s/km szybciej niz w planie.

800 - wiedzialem, ze nic juz nie moze sie stac i tak tez bylo. Od poczatku do konca rownym tempem. Pod konuec byl jeszcze jakis zapas.

400 - to juz czysta przyjemnosc. Nie walczylem o tempo. Samo siadalo, a nogi podawaly.

Podsumowujac. Im szybciej i krocej tym latwiej i przyjemniej. :taktak:

Mysle tez, ze temat regeneracji mozemy zamknac ;)
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

19.03.17 - 18km 4:40-4:50

Bieg na niskich weglach przy bardzo mocnym wietrze. 18km wyszlo po 4:48. Poczatkowo szlo to mniej wiecej po 4:45 bez jakiegos cisniecia ale i tak lekko nie bylo. Ostatnie 6km to juz w bardzo niekomfortowym samopoczuciu bylo i w tempie okolo 4:55. Mimo, ze oddech dosc spokojny to tetno caly czas powyzej 150bpm, a pod wiatr w okolicy 160 :trup: Jak juz skonczylem to mialem dosc, niby umowilem sie z zona na TMŻta ale zrobilem jedno kolko z nia i podziekowalem chowajac sie do auta. Trening bez wegli to nie jest to co misie lubia najbardziej :trup:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Słit focia z kopalni

Obrazek

Ależ noga, ależ NOGA!

No i zmiana

Obrazek

foto: © 2017 Paweł Suder / pawelsuder.pl
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

8x400m(75s)+100m rol. p.4min

Hehehe, Marek sie dzis troche pomeczyl a ja... Ja zrobilem sobie fajny lekki trening z przykazaniem "lepiej za wolno jak za szybko, to ma byc lekki trening". Z tym za wolno to roznie wychodzilo. Ze 3 razy udalo sie pobiec nawet powyzej 76s, kilka razy po okolo 75 i kilka ponizej, ale generalnie bylo lekko. Na koniec gdybym chcial to pobieglbym jeszcze taka 400tke w 65s ;) po kazdej 400tce bylo jak ja to nazywam roboczo "toczenie" czyli spokojne 100m ktore zwykle wypadalo w okolicy 24s. Przerwa w 4 min marszu dawala wypoczac praktycznie calkowicie. Pamietam jak rok temu meczylem takie 400tki w 80s i to byl super mocnh trening dla mnie. Fajnie tak popatrzec z perspektywy czasu i zobaczyc, ze trening daje efekty :taktak:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Gwoli uzupełnienia zamieszczam czasy z wczorajszego treningu:

1. 1:14.8 + 0:23.6
2. 1:14.4 + 0:23.3
3. 1:16.4 + 0:23.1
4. 1:13.9 + 0:25.1
5. 1:14.0 + 0:23.0
6. 1:16.2 + 0:24.5
7. 1:16.3 + 0:24.9
8. 1:14.2 + 0:25.6
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

23.03.17 - 8km 5/km + 3x60m spr.

Byłem dziś grzeczny, zresztą nawet nie chciało mi się gonić bo jakoś zimno i niefajnie było. 8km w równe 5/km wyszło. Do tego sprinty które siadały wręcz pięknie. Nie mierzyłem wprawdzie tego odcinka kołem, ale zwykle pokonywałem go w okolicy 10-11s a jak się spiąłem to poniżej 10. Dziś za to na luzie 2 wyszły poniżej 10s, a ostatni poniżej 9.

----------------

Brody ni mo... Żona zwyciężyła :zero:
Awatar użytkownika
Skoor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9663
Rejestracja: 03 maja 2013, 08:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

24.03.17 - 5km 5/km + 3x60m spr.

Powtórka z wczoraj tylko, że o 4 rano bo w ciągu dnia nie wiem czy dam radę wyjść. Generalnie fajnie miło i przyjemnie.

Ostatnio trochę muszę upychać to moje bieganie na tygodniu między inne obowiązki związane z budową i tak się szykuje przez dłuższy czas. Przez ten brak czasu i trochę z lenistwa znowu zaniedbałem siłę, ale muszę na nią wygospodarować te 30min 2x w tygodniu :tonieja: bo jednak sporo ona daje :taktak:
Zablokowany