Dzień dobry, podobno tu ktoś biega, więc przyszedłem sprawdzić
Dwa miesiące home-office z dwójką dzieci na pokładzie to czas dzielony między dom, pracę i dzieci, trochę biegania, więc na pisanie za wiele go nie zostawało. Ale postanawiam nadrobić

poza tym Siedlak się już obraził na mnie na GC i groził banem na forum, więc stwierdziłem, że sprawdzę w tych groźbach ziarnka prawdy nie ma
Gdzie by tu zacząć? Ostatni wpis był z 10 marca. To był wtorek. Czwartek był moim ostatnim dniem w biurze, bo postanowiliśmy zrobić wcześniejszy lock-down (szkoły i przedszkola miały być zamknięte od 17.03). Nie przestałem jednak biegać. Zrobię szybkie podsumowanie tego co było:
T2: 34/2020 1,5 km bs + 3 km (4:51) + 1,5 km bs + 3 km (4:51) + 1,5 km bs
Za szybko, planowałem 4:45, a połowa weszła ~4:35. Ale zrobione, jakbym to jak robić po 4:30 to też bym zrobił. Miło wiedzieć.
To był drugi i ostatni trening w tygodniu - zmiana organizacyjna nam namąciła.
--------------------------------
T1: 35/2020 zeszły tydzień to lekki spadek motywacji wywołany brakiem czasu, więc w tym tygodniu zaczynamy aktywnie. 7 km BSa + 3 km "męcząco". W Excelu miałem niby ~4:45, ale to już nie jest męcząco, tylko raczej "umiarkowanie męcząco", więc to 4:40 miałem na celowniku. Pierwszy w punkt, kolejne odrobinę szybciej, 4:37 i 4:30. Bez zajezdni, przyjemnie
T2: 36/2020 plan leci dalej. Dziś w menu 1,5 km bs + 6*600 (4:06) + 1,5 km bs + 8*8s. sprinty pod górę.
To na papierze już nie był łatwy trening. Pierwszy odcinek lekko drewniane nogi, pytanie czy wejdzie. Weszło. Drugi znacznie luźniej, trzeci też spoko. Micha się cieszy, bo łatwo (jak na to co biegam) wejdzie. Czwarty i piąty tak samo. W połowie szóstego jakby mi prąd odcięło, po 50-70 m. Potem 1,5 km BS i mocno nie chciałem biegać sprintów. Ale weszły, choć 2-3 ostatnie już z wysiłkiem. Dooobry trening.
T3: 37/2020 1,5 km BS + 3km (4:45) + 1,5 km BS + 3 km (4:35) + 1,5 km BS weszło. Na Endo nie mam opisu, więc chyba nic specjalnego nie było
--------------------------------
Poniedziałek joga - kwadrans. Mocno chciałem wdrożyć do treningu, ale ni chu chu nie wychodziło.
T1: 38/2020 Na Endo pisałem tak (bo to było po obostrzeniach, tych co to najpierw nie można było biegać, ale potem jednak się okazało, ze można)" Pewnie ostatni trening w najbliższym czasie, więc 1,5 + 2*4 km progowo + 1km. Przegiąłem początek, to nie było tak przyjemnie jak mogło być. Ale 7,5/10
Ogólnie to na trening wyskoczyłem jak z procy odrywając się od kompa

To się nazywa uzależnienie. Albo oddanie. Albo oba.
T2: 39/2020 8,5 km bs + 4,5 km BNP (4:55-4-40). Dzieciaki dały w kość, trzeba było się wyżyć. Co ciekawe, ten dzisiejszy mocniej mnie zmęczył niż wtorkowy, taki ścichapęk trening. p.s. nienawidzę biegać wieczorem.
T3: 40/2020 Tu miały być 2 sekwencje minutówek - 6,5,4,3,2,1 - na rosnących tempach. Trening został zmodyfikowany że ma względu na pierwszą w tym sezonie akcję pt. "Jednak trzeba było wziąć wodę". Sprinty wypadły.
T4: 41/2020, wreszcie dokręciłem czwarty trening, 7km bs plus wczorajsze sprinty pod górę. Ale nogi lekko betonowe. Wieczorem doszła joga, 20 minut.
--------------------------------
T1: Kolejne obostrzenia, więc na Endo napisałem tak
42/2020 jeśli TO ma być ostatni trening, to poszedł pięknie. 8,5 km BS plus 4 km narastająco, 4:53 -> 4:38, miało być 4,5, ale końcówka lekko pod górkę i nie chciałem piłować. 7,5/10 choć te BNP po kilku km BSa to naprawdę mocniejszy trening niż się wydaje. Ale podoba mi się

miesiąc zamykam 167 km, jakoś psim swędem, świńskim truchtem ukręciłem całkiem ładny wynik, a treningi idą jak złoto
No i właśnie, to chwilowo był ostatni trening, tym bardziej, że cała sytuacja z wiruchem mega stresowała moją żonę, więc nie chciałem jej wystawiać na niepotrzebne nerwy.
W niedzielę strzeliłem na balkonie workout z opisem: Ban na bieganie, zacząłem rozważać zakup prostej bieżni elektrycznej, ale postanowiłem trochę się poruszać. 10 minut skakanki plus 33 minuty HIIT, czyli ostry samowpierdol, będą zakwasy

kurnać, ja robiłem burpees, na balkonie

dobrze że mam miejsce. Zakwasy puściły dopiero w czwartek, a we wtorek czułem się, jakby mnie kto kijem zajechał (oddychanie bolało)
--------------------------------
Po tygodniu zaczęło mnie nosić. Wyciągnąłem z piwnicy kettlebell, skakankę, i zacząłem coś ćwiczyć, żeby pierdolca nie dostać. I zacząłem szukać bieżni elektrycznej. Zmotywowała mnie do tego żona, która w trakcie jednej rozmowy stwierdziła "nie przejmuj się, to długo pewnie nie potrwa, miesiąc-dwa, może trzy. Pamiętasz, jak złamałeś nogę to też nie biegałeś". Moja odpowiedź była krótka - nie móc i nie biegać, to co innego niż móc i nie biegać.
Więc stwierdziłem, że szukam bieżni. Na początku szukałem nowej do 1500, ale nie chciałem tyle inwestować w coś, na czym mogę biegać max 6:00... i znalazłem w Łodzi Elitum TX700 za 900. Używkę. Zacząłem z gościem pisać, rano miałem u dać znać, że jadę po nią, zeszło mi w pracy, jak zadzwoniłem - sprzedał... bluzgałem dobę. Więc jak się pojawiła kolejna sensowna opcja, Hertz Electra R80, za 900 PLN. Niska cena za możliwość treningu i spokój w domu. Max prędkość 12km/h. Ok, stwierdziłem, że będę najwyżej dużo 2 zakresu/TM biegał

I w sobotę pojechałem. Do Kutna

75 km w jedną stronę

Mina mojej żony jak wstawiłem bieżnię do salonu - BEZ-CEN-NA. Ale long story short - moja małżonka od miesiąca zaczęła marszobiegi

także nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
43/2020 W niedzielę 12.04 zapoznawcza piątka, a od poniedziałku wróciły treningi.
--------------------------------
T1: 44/2020 Bieżnia, dzień drugi, już pełnoprawny trening. Dyszka, teoretycznie BSa, ale to bieżnia, więc ciężej, tym bardziej że ustawiłem drugi z trzech stopni nachylenia (około 2,1 stopnia). I obejrzałem trzeci odcinek Wiedźmina. Rozkręca się. Da się biegać. Trzeba formę utrzymać, bo fajna już była.
T2: 45/2020 Bieżnia, trening 3. Zaczynam się oswajać z bieżnią, nawet nie zakrywałem dziś kilometrów, nie styrało mnie to jakoś strasznie. 4 odcinek Wiedźmina za mną

dziś 10,3 km/h (chyba jakiś niebiegacz wybiera na tych sprzętach jednostkę, ostatnie ~2 minuty 12+ km/h, żeby zamknąć się w około godzinę. Co dziwne w sumie, bo podobno ta bieżnia ma max 12 km'h
Ciekawostka - okazało się, że w opisach w necie bieżnia ma 12 km/k, a realnie (i w instrukcji) 14 km/h. Więc niespodziewany bonus
T3: 46/2020 9 km BS plus 3 km 12,3 km/h. Wiedźmin moim przyjacielem treningowym. Wyciągnąłem bieżnię na balkon, więc trening w plenerze
T4: 47/2020 Czwarty trening w tygodniu, powoli witamy regularność. Dziś ciężko, ale to po wczorajszym. Więc nie piłowałem, tylko dokończyłem odcinek Wiedźmina, dobiłem do ośmiu i wcisnąłem stop.
--------------------------------
Poniedziałek to trochę machania kettlebellem i joga.
T1: 48/2020 Środa. Home office ma swoje zalety (godzinka biegu w trakcie słuchowiska na meetingu

) - 7 km BS + 3 km 4:45 + 1 km 4:30. Generalnie dziś bez nachylenia, za to szybciej.
T2: 49/2020 9 km bs + 1,5 hm. Dziś na nachyleniu. W międzyczasie w czwartek wpadła joga.
T3: 50/2020 10 km BS
T4: 51/2020. Dyszka BSa. Żona mi kazała

czwarty trening uciułany, Netflix moim przyjacielem
--------------------------------
Tu od początku tygodnia lecieliśmy jogę, zaczęliśmy ćwiczyć regularnie - wstajemy przed dziećmi (taki jest plan), trochę jogi, herbata i do roboty zanim wstaną - dzięki temu dzień może być znacznie elastyczniejszy, jak o 8 rano ma się godzinę efektywnej pracy za sobą.
T1: 52/2020 dzieciaki podniosły mi ciśnienie dość mocno, więc potrzebowałem oczyścić głowę. Wyszło 8 km BS + 2 km od 4:50 + 2 km po 4:30, na nachyleniu 2,1%. Dobry trening
T2: 53/2020 10 km BSa
T3: 54/2020 Bardzo fajny trening, dziś mnie niosło, dzień konia. 2 km bs + 2x 3 km 4:45 na przerwie 2 km + 2 km na koniec.
Tutaj Endomondo chyba podniosło serwer(y) na których są usługi odpowiedzialne za powiadomienia i zacząłem dostawać info o komentarzach i polubieniach. Po ilu? 3 miesiącach? 4?
Kwiecień się skończył, przez pauzę na początku tylko 110 km, ale treningi wróciły i ogólnie spoko

jogę też trzymamy prawie codziennie.
--------------------------------
MAJ
T1: 55/2020 w tym tygodniu plan na pięć treningów, bo rodzinnie nie ogarnąłem czwartego w minionym tygodniu. Wracam do robienia planu pod dychę, muszę go stuningować. A trening to 8 km BS + 3 km HM (~4:55). Weszło fajnie, BSy oddychane nosem 4-4, HM 3-3.
T2: 56/2020 dziś godzinka BSa na nachyleniu 2,1 stopnia. Męcząco jakoś, ale w domu, a nie ma balkonie.
T3: 57/2020 7 km BSa. Miało być na koniec 3 km 4:36, ale bieżnia zaczęła rzęzić przy 13 km/h, więc postanowiłem dać jej dziś spokój i jutro na sobie się przyjrzeć co i jak, może jej się temperatura na dworze nie podobała?
T4: 58/2020 Dziś pierwsza dyspensa, więc plener

od razu coś treściwego, 1,5 bs + 3 km 4:40 + 2bs + 2 km 4:40 (miało być 3, ale za ciężko było, 1 bs + 1 km docelowego T10
T5: 59/2020 Pierwszy raz wcisnąłem piąty trening, żeby średnia z poprzednim tygodniem wyszła 4

przeżyłem.
--------------------------------
T1: 60/2020 8 km BS i 5 km BNP. Miało iść od 4:55 do 4:45, ale jakoś czułem moc i chciałem sprawdzić czy sobota to był wypadek przy pracy i poszło od 4:49 do 4:30. No i fajnie

Pozdro Jacek, miło było Cię spotkać
T2: 61/2020 Lubię takie treningi! 2 km BS + 6 km po 4:45 + 2,5 km BS wymagający, ale do zrobienia, czuć moc pod nogą!
I tak przechodzimy do dziś - będzie dyszka BSa na bieżni.
Takie przemyślenia - ten plan Hudsona/Fitzgeralda pod dychę dla 40-latków (3 treningi w tygodniu) jest dla mnie za-je-bis-ty! Serio, widać po tym co biegałem. Wyglądał niepozornie, ale jednostki przechodzą od łatwych do wymagających. Nie jest nudny, jest i bieganie szybko, jest i bieganie długo. Nawet mocne jednostki, mimo że wymagające - są wykonalne. Ja 44 będę chciał złamać nawet na tartanie na Zdrowiu. Więc cisnę. Joga to zajebista sprawa - rozluźnia mięśnie, naprawdę czuję mega różnicę - zakres ruchu i rozciągnięcia poprawił mi się znacznie. Zmieniłem co prawda "dostawcę" filmików. Yoga with Adriene zaczęła mnie wkurzać, bo ona za dużo gadała. Żonka znalazła na Instagramie (ja nie kumam tego medium) u jakiejś laski którą obserwuje Boho Beautiful. Noooo, jej intermediate to dla mnie "way too much", ale robię te dla początkujących. Ogólnie fajny klimacik ma tych filmów.
Co dalej? Przeczytam stopniowo co u Was

a dalej będzie realizacja planu - mam dyspensę na niektóre treningi w plenerze, więc to co długie/trudne/mocne będę cisnął w terenie. Czuję rosnącą/wracającą moc. Właściwie na okolice łamania 45 minut to czułem się już w połowie kwietnia, jak weszły obostrzenia. Szkoda tych biegów, ale cóż. Będą następne.
Pozdro dla czytających
