Strasb - w pogoni za formą

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Skrócona relacja - foto story :bum:

Zakupy na Panier:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pakiet na bogato:

Obrazek

Sielanka sobotniego ranka czyli cisza przed burzą:

Obrazek

Mistral!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widok spod stóp Dobrej Matki:

Obrazek

Mąż nie rozpoznał w tym rozczochranych zabuffionym osobniku na czas swej żony:

Obrazek

W korku do mety:

Obrazek

Obrazek
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Szarpnęłam się na zakup zdjęcia od profesjonalnych fotografów, więc macie rozchochraną strasb gnaną wiatrem:

Obrazek
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Wtorek 30/10/2012

Pilates 1h

Z niektórymi ćwiczeniami ciężko, bo nogi lekko bolą (tył uda i łydki). Niby się nie spociłam za bardzo na zajęciach, ale brzuch czułam dość mocno. I chyba mogę powiedzieć, że widać jakieś efekty tych ćwiczeń, bo na niedzielnym biegu mięśnie core trzymały dobrze (inaczej niż rok wcześniej w Lozannie), jedynie tuż po biegu bolały przez chwilę plecy w odcinku lędźwiowym, ale to szybko przeszło, w zasadzie zanim zdążyłam wrócić do domu.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Środa 31/10/2012

Siłownia - różne kosmiczne maszyny kardio na rozruszanie nóg - 50'

Wreszcie ruszyłam na dokładniejsze rozpoznanie siłowni. Celem było rozruszanie jeszcze leciutko pobolewających nóg. Poza rowerkiem nie znam nazw tych sprzętów, z których korzystałam, w każdym razie przy odpowiednim ustawieniu obciążeń spokojnie będzie się dało tym sobie dać w kość. Tylko brakuje mi jakiś instrukcji jak się na tym ruszać prawidłowo. Poza tym okropnie ciepło na tej siłowni, następnym razem obowiązkowo ubranie na krótko i woda w łapę.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Piątek 02/11/2012

Swiss ball 1h

Kusiło mnie, żeby nie pójść, bo coś mnie przeziębienie chwyta itp. itd. Zmobilizowałam się jednak i dobrze. Spociłam się, nie powiem i sporo ćwiczeń idzie mi (jeszcze?) kiepsko, mięśnie z tyłu nóg dostały niezły wycisk, ale przecież to wszystko po to, żeby jeszcze bardziej pokazać (pa)górkom.

Jutro albo mniej całkiem rozłoży, albo powrót do biegania.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Sobota 03/11/2012

cross 7.5km, ~51', buty SKORA FORM

Jednak nie dałam się przeziębieniu i zaliczyłam biegowy come back. Warto było, bo nasza międzynarodowa grupka została nagrodzona pięknym słońcem na leśnych ścieżkach. Przy samym parkingu leżał nawet śnieg, ale w lesie było co najwyżej czasami błoto. Byłam organizatorem dzisiejszego grupowego biegu, więc najpierw biegłam na czele (przez pierwszy podbieg i do pierwszego kluczowego zakrętu), potem zaczekałam, by mieć pewność, że wszyscy skręcą i ostatecznie kontynuowałam z grupką dziewczyn z końca. Miałyśmy jedną albo dwie przerwy by nie zgubić nieco wolniejszej koleżanki, więc rzeczywisty czas biegu to dziś lekka niewiadoma, na koniec stopera też nie wyłączyłam od razu. W każdym razie ostatni dłuuuugi podbieg dość poczułam, nie jest na tyle stromy, by siadały nogi, ale zasapać dobrze się można. Za tydzień w tamtej okolicy jest charytatywny bieg na 11km, kusi. :oczko:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 05/11/2012

Przeziębienie jednak wygrywa, a już myślałam, że niedzielnym wygrzewaniem się w domu u boku koty udało się załatwić sprawę. Dziś w pracy co chwila chusteczki w ruch, ale w południe udało się zaliczyć:

wspinaczka 2h, buty - przechodnie, uniwerysteckie :hahaha:

Było super, sporo się nowego nauczyłam + nieco doświadczenie nabytego już wcześniej pozwoliło porządnie się złachać.

Coś czuję, że ten tydzień upłynie mi w zaciszu naszego centrum sportowego, bieganiem w listopadowym deszczu ciężko przeziębienie wyleczyć.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Sroda 07/11/2012

Swiss ball 1h + 1h15' cardio na silce


Wczoraj faktycznie bylo przesilenie choroby i juz dzis pod wieczor nie wytrzymalam, pobieglam na pilkach odrobic wczorajszy pilates. Nie lubie chodzic na te wieczorne zajecia,bo jest walka o ogien na poczatku, tj. o pilki i miejsca, na szczescie znow sie udalo. Po turlaniu cardio na silce: 5' maszyny nieznanej, ktora chyba nie tylko ja nie do konca wiem jak dobrze uzywac, 40' orbi, 30' rower.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Czwartek 08/11/2012

Ścianka, 2h

W ramach decyzji w ostatniej minucie wybrałam się na wieczorną praktykę wspinaczkową. Jakiś strój +/- sportowy w szafce w pracy miałam, postanowiłam się nie przejmować pewny niezharmonizowaniem. No trochę ciężko szło, duuuużo się muszę nauczyć, ale mam nadzieję być wytrwała jak Kanasek z pływaniem. :taktak:

Piątek 09/11/2012

Swiss ball, 1h

Piątkowe zajęcia są o niebo lepsze niż środowe. Mam spore problemy z kilkoma ćwiczeniami podczas kiedy inne idą przyzwoicie, ale przy jednym z nich dziś zrobiła wyraźny postęp. :hej:

Jutro chyba koniec tego "roztrenowania" i charytatywny start na 11km po lesie.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Sobota 10/11/2012

Forcethon Talent, 12,?km ok. 200m do 400m D+/D-, 1h14'34'' brutto, buty SKORA FORM

Dzień próby, lało nocą, lało rano. I pewnie gdyby nie to, że byłam umówiona z dwoma jeszcze towarzyszami niedoli i że bieg był na rzecz badań w onkologii dziecięcej, to bym się jeno w łóżeczku na drugi bok przewróciła. A tak suche rzeczy na przebranie bo biegu + ręcznik zawinęłam szczelnie w torbę foliową przed włożeniem do plecaka, telefon do zamykanego foliowego woreczka, czapeczka z daszkiem na głowę i ruszyłam. To będzie ultimate chalenge dla SKORA. :sss: Byliśmy na miejscu w ostatnim chyba dogodnym momencie do parkowania, w strugach deszczu po numery startowe. Czipy do pomiaru czasu były wielgachne i przypinane opaską wokół nogi - chyba jak w triatlonie, przy tej ilości opadów to zrozumiałe. :hahaha: W biurze zawodów nawet sporo osób, jeden z panów wziął mnie kogoś z ekipy organizacyjnej - komentarz pana obok - "ten to jeszcze żyje w czasach, gdy kobiety nie biegały za bardzo w zawodach." :bum: Wyszliśmy odłożyć rzeczy do auta i trzeba było zdecydować - zostaje kurtka z membraną czy nie. Jak zdjeliśmy, to deszcz zelżał. Chwila rozgrzewki, życzę chłopakom powodzenia i uciekam na tył peletonu tuż przed strzałem.

No to lecimy (mam taką nieśmiałą nadzieję, że tym razem uda się pobiec ze średnim tempem <6'/km), na początek asfalt i pod górkę, potem droga gruntowa, ale zupełnie przyzwoita i na zmianę góra dół. Droga się robi coraz ciekawsza - np. kamieniste drogi pod góre, które zamieniły się w strumyki. O dziwo są regularne oznaczenia km (co 2km).
2km - 11'03'' (wszystkie międzyczasy z pamięci, więc z pewnym marginesem błędu) - oj, czy nie za szybko? choć może to zbiegi
4km - 23'30'' - podbiegi przeważyły i wygląda to "normalniej"

a potem zbiegamy, więcej i więcej - co biorąc pod uwagę, że wyścig jest pętlą, niesie wiadome implikacje. :bum: Niby trochę ten las znam, ale nie te ścieżki, którymi prowadzi trasa chwilowo. Pozostaje więc pytanie - czy to będzie jeden wielki podbieg killer czy powolne umieranie. :oczko: Póki co fruniemy w dół. Przecinamy szosę i widzę, że na zbiegu tuż za nią ludzie jak na komendę maszerują. Strachajły, ja tam zbiegnę - i z rozpędem ląduję na liściach przemielonych z błotem po kostki, ledwo udaje się wyhamować na brzegu ścieżki bez podcięcia kogoś z towarzystwa. Samemu można by ryzykować ślizg w dół, ale nie zygzakiem. Niemniej przechodzę ponownie do biegu jako jedna z pierwszych. Na dalszej części zbiegu wymijam grupę, za którą trzymałam się dotąd i już jestem na asfalcie przy wodopoju. Omijam szerokim łukiem, nauczona ostatnim doświadczeniem, gorąco nie jest, a nie chcę złapać kolki. Za wodopojem nie ma błota, za to ścieżka zaczyna się konsekwentnie powolutku piąć pod górę, bardziej to czuć w nogach niż widać. Niemniej wciąż

6km - 34'45''

Droga się trochę wije i za każdym zakrętem mam nadzieję zobaczyć, że jest już w dół albo chociaż płasko. Staram się trzymać trzyosobowej grupki przede mną i nie myśleć o tym, że ciężko, tylko uparcie napierać. Zaczynam łykać pana nr 1, czy to ja przyspieszam czy on słabnie? Referencyjna kobitka wciąż w takiej samej odległości, więc to raczej on odpadł, jak i następny niebawem. Dochodzą niemiłe kawałki o coraz większym stopniu nachylenia, ale wreszcie jest

8km - 47'14'' - cel wciąż realny, jeszcze tylko 3km, polecieć po 6' i starczy, przecież to musi się już zaraz wypłaszczyć

Niestety - wręcz przeciwnie, nogi ważą już po 100kg sztuka, w okolicach żołądka nieprzyjemne uczucie coraz ciężej ingerować. Coraz więcej osób idzie, ja dyszę jak lokomotywa, ale wymijam.

10km - 1h00'15'' - zaraz koniec męczarni, jak będzie z górki, to się jeszcze zawalczy

Zrównałam się z panią referencyjną, wymieniamy zwyczajowe "oj ciężko", pani ma kryzys, bo jej mąż powiedział, że bieg na 10km i tak się nastawiła. Słychać już spikera na mecie, więc to naprawdę prawie już. Tylko, że my... wciąż w lesie. Na zegarku 1h05', 1h06' - no nic, nie udało się, 1h08', 1h10' yyyy - zakrzywienie czasoprzestrzeni? Wreszcie jakiś asfalt na horyzoncie i grupka wolontariuszy - ale to wciąż nie meta, przybijają piątkę i każę dalej napierać. Podbieg w błocie, mam wrażenie, że nogi kręcą się w miejscu. Wreszcie asfalt i w dół, rozpoznaję okolicę. Wymijamy centrum sportowe, zakręt na szosę i już tylko pod górkę w stronę widocznej mety, wzdłuż drogi ku parkingowi zmierzają Ci szczęśliwi już przebrani na sucho i super dopingują. Nawet się udało wykrzesać sprint do mety. Uffff, ciężko było.

Co się okazało - trasa biegu została zmieniona w ostatniej chwili w powodu powalonych drzew i tym podobnych. Było około 12km. Dorzucam wykres trasy z GPS kolegi:
forcethon.jpg
SKORA spisały się nadzwyczaj dobrze, ślizgałam się jedynie w błocie po kostki. Nie ma agresywnego bieżnika, ale dobrze dobrana guma, który się dobrze trzyma podłoża, ale błoto na stałe się nie przyczepia. Pomimo padającego deszczu, kałuż itp. nie miałam wrażenie, że buty po namoknięciu zrobiły się ciężkie, w środku buta komfortowo. Ilość ochrony od kamieni optymalna (ale nie był to górski szlak tylko pagóry w lesie). Świetnym patentem okazało się przymocowanie numeru startowego do gumki założonej w talii - nie trzeba było znów dziurawić kurtki.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Niedzila 11/11/2012

Wspinaczka - boulder ok.1h30' + lekkie rozruszanie na siłowni (rowerek narciarz, rozciąganie)

Cóż było robić innego w deszczową niedzielę regeneracyjną.

Poniedziałek 12/11/2012

Wspinaczka - boulder 1h + ściana 1h


SKORA już wyschły, ale dziś jeszcze dalej wolne od biegania. W zamian ogólnorozwojówka z kropelką adrenaliny - wspinaczka. Nieźle nas wymęczyłam pani instruktor, oj boli. :hej:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Wtorek 13/11/2012

Pilates 1h

Dzień lenia, tego dotyczącego Pilatesu pokonałam, temu biegowemu już nie...mając w opcji bieganiu jutro w słoneczku w południe zamiast snucia się po ciemku zimnym wieczorem. :hej:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Skoro nie poszłam biegać, to np. przejrzałam zdjęcia z naszej pierwszej VF, które dopiero w ten weekend dostaliśmy. Ze specjalną dedykacją dla zu.zu. :bum: Dobrze, że nikt mi nie pokazał podobnych zdjęć zanim tam wlazłam. A jak już się wlazło, to trzeba było dojść do końca.

Poranek - pogoda cud miód malowanie:

Obrazek

choć nadciągają chmury

Obrazek

I w wyższych partiach leży śnieg - ten sam, który spowodował skrócenie UTMB

Obrazek

Mimo tego zmierzamy pod ścianę, która dzięki południowej wystawie jest wolna od śniegu. Już od początku było ostro:

Obrazek

Potem już była tylko chmura wokół i pionowa skała przed nami:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po drodze komin

Obrazek

Obrazek

chwila oddechu na łatwym trawersie

Obrazek

i nieskończona ilość przepieć karabinków lonży

Obrazek.

To już wiecie po co pakuję tak zacięcie na sztucznej ściance. :taktak:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

No, czas uzupełnić zaległości, na szczęście tylko w pisaniu, a nie w treningu.

Wtorek 13/11/2012

Pilates 1h

Na pilates jeszcze się udało zmobilizować (i w nagrodę był trudniejszy niż zwykle :bum: ), ale na wieczorne bieganie, gdy ciemno zimno i wilgotno, to już nie. :ojoj:

Środa 14/11/2012

~54'E + przebieżki 5x 20-30s; razem godzina treningu; buty Evo

W południowym słonku to zupełnie co innego! Poczłapaliśmy sobie wzdłuż jeziora, drugi brzeg tonął w mgle, więc było prawie jak nad morzem. Przebieżki na koniec w większości lekko pod góre, ostatnia nawet nie lekko. :oczko:

Czwartek 15/11/2012

46' BNP, buty Evo

Tym razem słoneczko się nie zameldowało na spotkanie, ale wciąż w południe zdecydowanie cieplej. Bez żadnego planowania wyszedł nam z koleżanką elegancki BNP. Wróciłyśmy trochę zmęczone, ale zdecydowanie zadowolone.

Wieczorem jeszcze

wspinaczka 1h: boulder

Ponieważ pracowe wspólne wyjście na piwko się rozleciało, to jak szybciutko myk-myk na ściankę. A tu tłok niesamowity i prawie sami panowie. Na początek chciałam stamtąd zwiewać, ale udało się znaleźć nieco miejsca w grocie i po zaciętym ćwiczeniu przeszłam dwie ściany, których wcześniej za nic nie mogłam zrobić! Ileż to właściwa technika potrafi zmienić. I chyba moje kanciaste ruchy zaczynają choć odrobinę płynności nabierać.

Piątek 16/11/2012

wspinaczka 2.5h

Wyprawa do centrum wspinaczkowego po środku głuszy, po drodze taka mgła, że ciężko było się na drodze utrzymać. :szok: Na miejscu boulder tylko na rozgrzewkę a potem ponad dwie godziny wędkowania. Jakoś tamtejsze trasy wydawały mi się łatwiejsze od identycznie wycenianych tras u nas na uczelni, więcej klamek, mniej oblaków. :spoczko:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Sobota 17/11/2012

wybieganie 1h10; buty Light Silence

Miało być po lesie w Chalet a Gobet, ale stopniowo w ciągu tygodnia wykruszyła mi się cała ekipa, łącznie z panem małżonkiem i samochodem, żeby się do lasu dostać. :oczko: Nastawiłam się więc na samotne bieganie gdzieś w pobliżu domu, ale życie przynosi niespodzianki i nie śmigałam samotnie, tylko w towarzystwie sympatycznego jogina z długą siwą brodą i włosami, z kaszmirowym szalem na szyi. :usmiech: Część po asfalcie, część po ścieżkach w parku nad jeziorem.
ODPOWIEDZ