
29.03 - BS 12km po 5:20, szło trochę słabo, nie zregenerowałem się jeszcze do końca po piątkowym sprawdzianie na 10km. Mimo to na koniec poszedłem na górkę i 6 podbiegów zrobiłem.
30.03 - Bieżnia elektryczna, 10km po 5:23min/km.
Marzec zakończyłem z równiutkim przebiegiem 200km.
1.04 - Pierwszy dzień kiedy to weszły nowe obostrzenia, ogrom rozbieżnych informacji. Postanowiłem przeczekać tę inicjalną fazę w domu. Weszło 12km na elektryku, średnio 4:59min/km z tym, że trzy ostatnie km zrobione w 4, 4 i 4:15min.
3.04 - Dziś wpadło fajne 18km w średnim, trochę męczącym 4:36min/km. Zmylony chłodnym wiatrem ubrałem się ciut za mocno, gdzie rękawiczki były już znaczną przesadą. Chciałem pobiegać sobie, nacieszyć się słońcem i jednocześnie poszukać jakiś konspiracyjnych tras. Tyle, że zacząłem kuriozalnie i po 400m od wyjścia wbiegłem na wprost jadącego z naprzeciwka radiowozu. Na parkingu przed Biedronką zastanawiałem się z której strony ominąć rozproszoną kolejkę ludzi i oślepiony słońcem kompletnie go nie widziałem.
Reszta trasy to tereny praktycznie bez ruchu pieszego, oczywiście w miejscach dozwolonych. Dwóch biegaczy spotkałem, jednak wielu teraz szuka jakiegoś ubocza i nie chce się afiszować. Na powrocie natknąłem się na auto straży miejskiej w miejscu gdzie przez 5 lat nigdy nie widziałem żadnych służb. Minęliśmy się wpatrzeni w siebie. Tu już miałem więcej czasu na reakcję i chwilę zastanowienia się co robić. Ale mogłem tylko przystanąć, iść lub biec, więc nie przerywałem tego ostatniego.
Podchodzę do tego spokojnie, ale jest pewien dyskomfort, nigdy nie wiadomo co w głowie mundurowego i czy nie trafimy jakiegoś nadgorliwego, chcącego wykazać się zapisanym notatnikiem. Bądź nawet samą stresogenną dyskusją.
Dla odstresowania zasłyszane w radiu podczas biegu. We Francji na komisariat zadzwoniła kobieta z pytaniem:
czy jest niebezpieczne, aby mój mąż poszedł w sobotę do kochanki, jak co tydzień
