Qba - misja 3:59/km
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
niedziela, 15 maja
10 km z Team Saucony Bartoszak
nowe spodenki,
czapka dla Ani - co jest wydarzeniem godnym odnotowania - na jej małej główce prawie żadna czapka się nie trzyma...
tempo biegu - niby Easy a jednak żwawo-żwawo, na tyle by nie biec nad Strzeszynek tylko dokręcić drugie kółko razem z Eddiem wracającym po kontuzji i tyle.
10 km z Team Saucony Bartoszak
nowe spodenki,
czapka dla Ani - co jest wydarzeniem godnym odnotowania - na jej małej główce prawie żadna czapka się nie trzyma...
tempo biegu - niby Easy a jednak żwawo-żwawo, na tyle by nie biec nad Strzeszynek tylko dokręcić drugie kółko razem z Eddiem wracającym po kontuzji i tyle.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
poniedziałek, 16 maja
wstałem po piątej i pobiegłem do lasu posłuchać ptaszków.
ćwierkały, że będę biegał szybko i pięknie.
uwierzyłem.
jutro pobiegnę spytać jak to zrobić
6,5 km Easy
są chwilę, że kenijskiego geparda łapię za łapę, wcielam się wniego i tak biegniemy.
a potem mi zwiewa i zostaje ociężały słoń.
pytanie egzystencjalne: jak przekonać słonia, że jest gepardem?
wstałem po piątej i pobiegłem do lasu posłuchać ptaszków.
ćwierkały, że będę biegał szybko i pięknie.
uwierzyłem.
jutro pobiegnę spytać jak to zrobić
6,5 km Easy
są chwilę, że kenijskiego geparda łapię za łapę, wcielam się wniego i tak biegniemy.
a potem mi zwiewa i zostaje ociężały słoń.
pytanie egzystencjalne: jak przekonać słonia, że jest gepardem?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
wtorek, 17 maja
10 km w tym 5 km Tempo Runu
Rano nie wstałem, pod wieczór udało się pobiegać.
Bez Garmina nadal, bez mp3, wsłuchany w swój oddech, myśli, starając się rozluźnić, złapać rytm, majtnąć mocniej nogą w przednim i tylnym wahadle.
Skupiony na tym, by nie skracać kroku, by odpoczywać w locie, by latać.
5 km w intensywności dychy weszło, satysfakcja naprawdę duża
czuję, że trening nie tylko się odbył, ale że COŚ zrobiłem
jak każdy szybki trening ostatnio dzisiejszy również zrobiłem w Puma Faas - zdecydowanie te buty wybieram do tego rodzaju akcentów.
Jak pomyślę sobie o moich bytach i spróbuję je porównać do samochodów, to Nike Lunar Glide będą jak lekko już wyjeżdżona Toyota Celica albo Mitsubishi Lancer - duże auto rajdowe, dość szybkie ale jednocześnie bezpieczne, wygodne.
Lidlowe Crivity to jak Opel Astra kombi - wygodne, pakowne, na trasie można się rozkulać.
Odchudzone Reeboki to jak ztuningowane Seicento, z wyciętym wszystkim co dociążało auto i podrasowanym silnikiem.
Bez wspomagania, odpalane na pych ale gotowe do rajdów.
Faasy to jak Lotus Elite, Porsche 911 albo Audi TT - stworzone do wyścigów ulicznych, najlepiej nielegalnych
Jak bryki z Need For Speed - mojej ulubionej ściganki.
Znacie to uczucie kiedy wsiada się do sportowego auta i człowiek zapada się w fotel? To czuję zakładając Faasy.
A jak pracuje silnik takiego auta - na zupełnie innych częstotliwościach, z diametralnie różnym momentem obrotowym?
Tak biega się w Faasach
Tyle.
10 km w tym 5 km Tempo Runu
Rano nie wstałem, pod wieczór udało się pobiegać.
Bez Garmina nadal, bez mp3, wsłuchany w swój oddech, myśli, starając się rozluźnić, złapać rytm, majtnąć mocniej nogą w przednim i tylnym wahadle.
Skupiony na tym, by nie skracać kroku, by odpoczywać w locie, by latać.
5 km w intensywności dychy weszło, satysfakcja naprawdę duża
czuję, że trening nie tylko się odbył, ale że COŚ zrobiłem
jak każdy szybki trening ostatnio dzisiejszy również zrobiłem w Puma Faas - zdecydowanie te buty wybieram do tego rodzaju akcentów.
Jak pomyślę sobie o moich bytach i spróbuję je porównać do samochodów, to Nike Lunar Glide będą jak lekko już wyjeżdżona Toyota Celica albo Mitsubishi Lancer - duże auto rajdowe, dość szybkie ale jednocześnie bezpieczne, wygodne.
Lidlowe Crivity to jak Opel Astra kombi - wygodne, pakowne, na trasie można się rozkulać.
Odchudzone Reeboki to jak ztuningowane Seicento, z wyciętym wszystkim co dociążało auto i podrasowanym silnikiem.
Bez wspomagania, odpalane na pych ale gotowe do rajdów.
Faasy to jak Lotus Elite, Porsche 911 albo Audi TT - stworzone do wyścigów ulicznych, najlepiej nielegalnych
Jak bryki z Need For Speed - mojej ulubionej ściganki.
Znacie to uczucie kiedy wsiada się do sportowego auta i człowiek zapada się w fotel? To czuję zakładając Faasy.
A jak pracuje silnik takiego auta - na zupełnie innych częstotliwościach, z diametralnie różnym momentem obrotowym?
Tak biega się w Faasach
Tyle.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
czwarte, 19 maja
kolejny bieg o świcie - w lesie jest tak pięknie o 5:30 :D
6,5 km Easy, tak na rozbudzenie, w Lidlach.
Jest już generalka GP - zająłem 117. miesjce, a przed ostatnim biegiem była jeszcze pierwsza setka...
Naprawdę wiele osób biegało konsekwentnie i uzbierało 5 biegów do generalki - byłem zaskoczony.
No nieważne, liczy się życiówka i to, że udało się pobiec we wszystkich ośmiu biegach.
W przyszłej edycji chciałbym być w pierwszej setce w każdym biegu...
Oznacza to, że musiałbym przyspieszyć o jakąś minutę- półtorej. Do zrobienia :D
tyle
kolejny bieg o świcie - w lesie jest tak pięknie o 5:30 :D
6,5 km Easy, tak na rozbudzenie, w Lidlach.
Jest już generalka GP - zająłem 117. miesjce, a przed ostatnim biegiem była jeszcze pierwsza setka...
Naprawdę wiele osób biegało konsekwentnie i uzbierało 5 biegów do generalki - byłem zaskoczony.
No nieważne, liczy się życiówka i to, że udało się pobiec we wszystkich ośmiu biegach.
W przyszłej edycji chciałbym być w pierwszej setce w każdym biegu...
Oznacza to, że musiałbym przyspieszyć o jakąś minutę- półtorej. Do zrobienia :D
tyle
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
czwartek, 20 maja
o piątej już byłem na treningu
dzisiaj oprócz koncertu ptaków miałem jeszcze występy żab nad stawem
cudo aż się nie chce zabierać mp3 na takie treningi.
Dzisiaj jakies 8,5 km, Easy.
Niesamowita, dzika frajda to ranne bieganie o swicie, i czuję wielką chęć, żeby robić tak codziennie, niestety nie zawsze wystarcza sił...
Zacząłem już odczuwać syndrom lata połączony z syndromem rannego biegania.
Odczuwałem już to przed ślubem kiedy biegałem żeby schudnąc do garnituru.
Syndrom lata polega na tym, że jest ciepło w związku z czym mniej chce się jeść, do tego do chodzi taka antycypacja wakacji i w głowie zapala się lampka "zrób formę na lato"
zaraz będa świeże owoce i w ogóle będzie szał!
Syndrom rannego biegania połączony jest z kensekwencją czyli syndromem rannego kąpania - jakoś mi to super ustawia cały dzień, czuję się rześki, świeży, pełen energii.
fajnie.
aha, ostatnio w lidlu były przecenione rzeczy do biegania :D kupiliśmy Ani buty za 39 złotych :D :D :D i wiatrówkę za 25 :D
o piątej już byłem na treningu
dzisiaj oprócz koncertu ptaków miałem jeszcze występy żab nad stawem
cudo aż się nie chce zabierać mp3 na takie treningi.
Dzisiaj jakies 8,5 km, Easy.
Niesamowita, dzika frajda to ranne bieganie o swicie, i czuję wielką chęć, żeby robić tak codziennie, niestety nie zawsze wystarcza sił...
Zacząłem już odczuwać syndrom lata połączony z syndromem rannego biegania.
Odczuwałem już to przed ślubem kiedy biegałem żeby schudnąc do garnituru.
Syndrom lata polega na tym, że jest ciepło w związku z czym mniej chce się jeść, do tego do chodzi taka antycypacja wakacji i w głowie zapala się lampka "zrób formę na lato"
zaraz będa świeże owoce i w ogóle będzie szał!
Syndrom rannego biegania połączony jest z kensekwencją czyli syndromem rannego kąpania - jakoś mi to super ustawia cały dzień, czuję się rześki, świeży, pełen energii.
fajnie.
aha, ostatnio w lidlu były przecenione rzeczy do biegania :D kupiliśmy Ani buty za 39 złotych :D :D :D i wiatrówkę za 25 :D
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
piątek, 21 maja
pobudka o 5:00. 6,5 km Easy po lesie.
pobudka o 5:00. 6,5 km Easy po lesie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
sobota, 22 maja
rano.
8 km po lesie w cudownych okolicznościach przyrody.
uwielbiam lato! bo wiosną tego co mamy już nazwać nie można.
dołożyłem 4 przebieżki, nie chciało mi się dawać nic mocniejszego.
w niedzielę przerwa i trochę odpoczynku dla shin splintsów, poniedziałek - mam nadzieję - pobudka znów o 5.
tyle
rano.
8 km po lesie w cudownych okolicznościach przyrody.
uwielbiam lato! bo wiosną tego co mamy już nazwać nie można.
dołożyłem 4 przebieżki, nie chciało mi się dawać nic mocniejszego.
w niedzielę przerwa i trochę odpoczynku dla shin splintsów, poniedziałek - mam nadzieję - pobudka znów o 5.
tyle
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
poniedziałek, 23 maja
tym razem biegałem po południu, i muszę ogłosić, iż
SEZON LETNI UWAŻAM ZA OTWARTY!
pierwsze bieganie z gołą klatą oznacza bowiem inaugurację sezonu letniego :D
w sumie 10 km, Easy, ale dryfujące rytmem do czegoś szybszego, pod progiem mleczanowym jednak.
do tego na uszach fantastyczna muzyka - Jimmy Woon "Mirrorwriting"
bosko. mała rewolucja trawienna nie pozwalała utopić się w błogości, udało się jednak dobiec do domu.
satysfakcja: 5
aha, shin splintsy bolą od kilku dni. Chłodzę. nie mam złudzeń, że przestaną ot tak, ja też nie mam zamiaru przestać biegać, więc pozostaje czekać kto kogo złamie - oj, niefortunne słowo...
tyle.
tym razem biegałem po południu, i muszę ogłosić, iż
SEZON LETNI UWAŻAM ZA OTWARTY!
pierwsze bieganie z gołą klatą oznacza bowiem inaugurację sezonu letniego :D
w sumie 10 km, Easy, ale dryfujące rytmem do czegoś szybszego, pod progiem mleczanowym jednak.
do tego na uszach fantastyczna muzyka - Jimmy Woon "Mirrorwriting"
bosko. mała rewolucja trawienna nie pozwalała utopić się w błogości, udało się jednak dobiec do domu.
satysfakcja: 5
aha, shin splintsy bolą od kilku dni. Chłodzę. nie mam złudzeń, że przestaną ot tak, ja też nie mam zamiaru przestać biegać, więc pozostaje czekać kto kogo złamie - oj, niefortunne słowo...
tyle.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
wtorek, 24 maja
5:15...
Dzik jest dziki, dzik jest zły,
Dzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie dzika
ten na drzewo zaraz zmyka.
Nie dawniej niż dwa tygodnie temu w rozmowie z kimś stwierdziłem, że w lasku marcelińskim nie ma dzików.
Po dzisiejszym treningu zmuszony jestem odszczekać tamte słowa.
Ulicą Piękną minąłem stadion Lecha, po czym wbiegłem do lasku. Nie zdążyłem przebiec 50m (1) a po prawej usłyszałem hałas - spojrząłem w tamta stronę i oczom mym ukazał się ów stwór - bydle nielada, buszujące w krzaczorach.
Zrobiłem w tył zwrot, uznawszy, że niekoniecznie muszę dzisiaj trening robic po lesie, przeciez moge się przebiec trochę po asfalcie...
W każdym razie z większą ostrożnością będę się teraz wypowiadał odnośnie tego, czego niema w lasku marcelińskim...
6,5 km Easy, naprawde wolno, piszczele bolą mocniej.
tyle
5:15...
Dzik jest dziki, dzik jest zły,
Dzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie dzika
ten na drzewo zaraz zmyka.
Nie dawniej niż dwa tygodnie temu w rozmowie z kimś stwierdziłem, że w lasku marcelińskim nie ma dzików.
Po dzisiejszym treningu zmuszony jestem odszczekać tamte słowa.
Ulicą Piękną minąłem stadion Lecha, po czym wbiegłem do lasku. Nie zdążyłem przebiec 50m (1) a po prawej usłyszałem hałas - spojrząłem w tamta stronę i oczom mym ukazał się ów stwór - bydle nielada, buszujące w krzaczorach.
Zrobiłem w tył zwrot, uznawszy, że niekoniecznie muszę dzisiaj trening robic po lesie, przeciez moge się przebiec trochę po asfalcie...
W każdym razie z większą ostrożnością będę się teraz wypowiadał odnośnie tego, czego niema w lasku marcelińskim...
6,5 km Easy, naprawde wolno, piszczele bolą mocniej.
tyle
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
środa, 25 maja
6 km rano.
bilans minusów i plusów:
- brak mocy
- bolące piszczele,
- mało czasu - krótki trening
- alergia
+ znowu udało się wstać
+ jednak trening sie odbył
niestety minusów jest więcej i są mocniejsze.
całe ciało dzisiaj jak z drewna i na dodatek ból piszczeli... biegło się ciężko, niemożliwe było utrzymanie długiego lekkiego kroku.
nic to. nogi mrozimy, jutro budzik znowu na 5:00.
6 km rano.
bilans minusów i plusów:
- brak mocy
- bolące piszczele,
- mało czasu - krótki trening
- alergia
+ znowu udało się wstać
+ jednak trening sie odbył
niestety minusów jest więcej i są mocniejsze.
całe ciało dzisiaj jak z drewna i na dodatek ból piszczeli... biegło się ciężko, niemożliwe było utrzymanie długiego lekkiego kroku.
nic to. nogi mrozimy, jutro budzik znowu na 5:00.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
czwartek, 26 maja
8,5 km po osiedlu na mojej pętelce, Easy z trochę mocniejszą końcówką.
dzisiaj biegło się zdecydowanie lżej. momentami łapałem dobry rytm, utrzymanie dłuższego kroku nie nastręczało specjalnych trudności.
w końcówce, kiedy było trochę szybciej, czułem się naprawdę dobrze - nogi sprężyste, długi krok, wrażenie, że całość razem nieźle działa, nawet faza lotu się pojawiła... miło.
aha, trening dzisiaj w FAASach - naprawdę lubię te buty, im szybciej biegnę tym bardziej je lubię.
dobra wiadomość jest taka, że dzisiaj piszczele nie bolą bardziej. mniej tez nie ale zwiększymy dawke chłodzenia i zobaczymy.
plan na jutro: znów wstać o 5.
plan na najbliższe dwa-trzy tygodnie: przyzwyczaić się do wstawania o 5.
8,5 km po osiedlu na mojej pętelce, Easy z trochę mocniejszą końcówką.
dzisiaj biegło się zdecydowanie lżej. momentami łapałem dobry rytm, utrzymanie dłuższego kroku nie nastręczało specjalnych trudności.
w końcówce, kiedy było trochę szybciej, czułem się naprawdę dobrze - nogi sprężyste, długi krok, wrażenie, że całość razem nieźle działa, nawet faza lotu się pojawiła... miło.
aha, trening dzisiaj w FAASach - naprawdę lubię te buty, im szybciej biegnę tym bardziej je lubię.
dobra wiadomość jest taka, że dzisiaj piszczele nie bolą bardziej. mniej tez nie ale zwiększymy dawke chłodzenia i zobaczymy.
plan na jutro: znów wstać o 5.
plan na najbliższe dwa-trzy tygodnie: przyzwyczaić się do wstawania o 5.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
piątek, 27 maja
10 km po lesie.
tym razem trening popołudniowy, fajna pogoda - nie za ciepło, wykorzystałem to i zrobiłem mocniejszy akcent - 5 km na intensywności około progu mleczanowego.
udawało się utrzymywać dłuższy krok, starałem się żeby było luźno, żeby puszczać nogi...
jestem zadowolony. i jednocześnie trochę smutny - Małgosia Dydek nie żyje, Świeć Panie nad jej duszą...
10 km po lesie.
tym razem trening popołudniowy, fajna pogoda - nie za ciepło, wykorzystałem to i zrobiłem mocniejszy akcent - 5 km na intensywności około progu mleczanowego.
udawało się utrzymywać dłuższy krok, starałem się żeby było luźno, żeby puszczać nogi...
jestem zadowolony. i jednocześnie trochę smutny - Małgosia Dydek nie żyje, Świeć Panie nad jej duszą...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
sobota, 28 maja
najpier ponad godzina ćwiczeń yacoolowych na zajęciach biegam-bo-muszę w wyżebranych ZENkach, potem razem z Anią i Emilką w wózku 5 km dookoła Rusałki, Easy.
Rewelacja. No jeden z najfajniejszych treningów ever. Emi w wózku grzeczniutka, podziwiała okoliczności przyrody, miła konwersacja z Anią, piękna pogoda, atmosfera iście sielankowa, do tego bezcenne uczucie, że nie tylko spędzamy czas rodzinnie i razem, ale jeszcze zdrowo i w ciekawy sposób.
Może nasza Marita to nie babyjogger ale dawała radę. Dzięki pchaniu wózka wyrównała się intensywność treningu moja i Ani.
W niedzielę, bardzo zabieganą, ale niestety tylko w przenośni, treningu nie udało się zrobić...
Dzisiaj (poniedziałek) rano również nie dało rady - zmęczenie wzięło górę, nawet nie wiem jak i kiedy wyłączyłem budzi, obudziłem się potem z nim pod.. tyłskiem, ciekawe... :D
Jest jeszcze szansa na popołudniowe bieganie, ale nic pewnego.
Piszczele bolą. Chłodzę, nasmarowałem je nawet wczoraj ale bolą. No nie wiem, jak przez ten tydzień nie pójdzie ku lepszemu to chyba jednak one mnie a nie ja je.
Tyle.
najpier ponad godzina ćwiczeń yacoolowych na zajęciach biegam-bo-muszę w wyżebranych ZENkach, potem razem z Anią i Emilką w wózku 5 km dookoła Rusałki, Easy.
Rewelacja. No jeden z najfajniejszych treningów ever. Emi w wózku grzeczniutka, podziwiała okoliczności przyrody, miła konwersacja z Anią, piękna pogoda, atmosfera iście sielankowa, do tego bezcenne uczucie, że nie tylko spędzamy czas rodzinnie i razem, ale jeszcze zdrowo i w ciekawy sposób.
Może nasza Marita to nie babyjogger ale dawała radę. Dzięki pchaniu wózka wyrównała się intensywność treningu moja i Ani.
W niedzielę, bardzo zabieganą, ale niestety tylko w przenośni, treningu nie udało się zrobić...
Dzisiaj (poniedziałek) rano również nie dało rady - zmęczenie wzięło górę, nawet nie wiem jak i kiedy wyłączyłem budzi, obudziłem się potem z nim pod.. tyłskiem, ciekawe... :D
Jest jeszcze szansa na popołudniowe bieganie, ale nic pewnego.
Piszczele bolą. Chłodzę, nasmarowałem je nawet wczoraj ale bolą. No nie wiem, jak przez ten tydzień nie pójdzie ku lepszemu to chyba jednak one mnie a nie ja je.
Tyle.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
wtorek, 31 maja
pobudka 4:50, 10 km po pętli na osiedlu.
Easy ale im bliżej końca tym żwawsze - po pierwsze, nogi przez dwa dni odpoczęły trochę, po drugie pierwszy raz biegałem w yacoolowych ZENkach. Wrażenia - znakomite: lekuchno, miękkuchno, swobodnie, naprawdę świetnie się w tym biega.
Bieganie w tego rodzaju butach wiąże się jednak z większymi obciązeniami dla łydek zwłaszcza, wieczorem i nazajutrz rano były twarde i zmęczone.
Trening ogólnie bardzo udany, chcę więcej, ale będę to więcej stopniowo dawkował by się nie nabawić kontuzji.
Wtorek zabiegany, treningu nie było, dzisiaj (środa) nie udało się wstać więc pewnie tez nie da rady pobiegać. Kurczę, muszę się zmobilizować do rannego wstawania.
Tyle.
pobudka 4:50, 10 km po pętli na osiedlu.
Easy ale im bliżej końca tym żwawsze - po pierwsze, nogi przez dwa dni odpoczęły trochę, po drugie pierwszy raz biegałem w yacoolowych ZENkach. Wrażenia - znakomite: lekuchno, miękkuchno, swobodnie, naprawdę świetnie się w tym biega.
Bieganie w tego rodzaju butach wiąże się jednak z większymi obciązeniami dla łydek zwłaszcza, wieczorem i nazajutrz rano były twarde i zmęczone.
Trening ogólnie bardzo udany, chcę więcej, ale będę to więcej stopniowo dawkował by się nie nabawić kontuzji.
Wtorek zabiegany, treningu nie było, dzisiaj (środa) nie udało się wstać więc pewnie tez nie da rady pobiegać. Kurczę, muszę się zmobilizować do rannego wstawania.
Tyle.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
3 czerwca, piątek
w środę i czwartek nie udało się pobiegać - dni były bardzo intensywne i stresujące, nie dałem rady wstać rano, potem nie było zupełnie czasu. Najważniejsze, że nagranie w studio poszło super... Naprawdę jestem dumny ze swojego chóru!
Dzisiaj wreszcie coś pobiegałem - miał być Tempo Run ale okazało się, że duże stężenie alergenów w powietrzu doskwierało na tyle, że nie podjąłem tematu, nie chcąc się wkurzać. Wyszło 10 km Easy, miejscami w rytmie, faza lotu odczuwalna, były wzmocnienia, powoli się kodują w mózgu, cieszę się.
Piękna pogoda, ciepełko, bieganie bez koszulki, satysfakcja - 5.
tyle.
w środę i czwartek nie udało się pobiegać - dni były bardzo intensywne i stresujące, nie dałem rady wstać rano, potem nie było zupełnie czasu. Najważniejsze, że nagranie w studio poszło super... Naprawdę jestem dumny ze swojego chóru!
Dzisiaj wreszcie coś pobiegałem - miał być Tempo Run ale okazało się, że duże stężenie alergenów w powietrzu doskwierało na tyle, że nie podjąłem tematu, nie chcąc się wkurzać. Wyszło 10 km Easy, miejscami w rytmie, faza lotu odczuwalna, były wzmocnienia, powoli się kodują w mózgu, cieszę się.
Piękna pogoda, ciepełko, bieganie bez koszulki, satysfakcja - 5.
tyle.