28.08.2013

Start: Godzina 20:30, 18°C
60min E (4:56min/km)
Łączny dystans:
12,2KM
Będzie ostro. Całe bieganie o tym myślałem i muszę się do tego odnieść, bo nie zasnę:
panucci10 pisze:Sylwek zawsze miał cienką głowe i wydaje mi sie że tu leży przyczyna! Za dużo rozmyśla i się przejmuje, nie czerpiąc przy tym ani troche radości z biegania!!! Nastawiłeś sie tylko i wyłącznie na wynik! I to jest błąd a nawet wilebłąd

! Daj sobie troche wiecej czasu a wyniki w końcu przyjda!
Ja bym to mógł napisać w komentarzach, ale niech to ma większy zasięg.
Drogi panucci, jeżeli piszesz
"Sylwek zawsze miał cienką głowe", to proszę Cię poprzyj to jakimś argumentem, bo jeżeli przywalasz mi taką łątkę, to ja nawet nie mam jak się do tego odnieść. Czy wyciągnąłeś taki wniosek po tym jak:
A) Wziąłem się za niemiecki plan, który odpuściłem po 2 tygodniach ze względu na to, że organizm mi protestował?
B) Po sposobie zaprezentowania się maratonie
(który notabene z założenia miał ryzykownie rozegrany), podczas którego w połowie dystansu dostałem jakichś natrętnych kolek, przez które nie byłem w stanie w ogóle przyśpieszyć przez całą resztę dystansu?
C) Po tym, jak po 9 miesiącach pożegnałem się z trenerem, po tym jak doszedłem do wniosku, że jednak samemu lepiej to ułożę?
Posłuchajcie. Bywa, że palę treningi. Bywa, że palę zawody. Bywa, że podczas zawodów nie jestem w stanie utrzymać się na plecach rywala. Bywa, że zmieniam koncepcję. Ale do cholery jasnej, CZY WAM SIĘ TO NIE ZDARZA? Krytyka, jasne, ale niech to będzie jakiś konkret, albo chociaż zaznaczcie, że to opinia, a nie prawda objawiona. Strasznie mnie oburzył ten punkt. Ludzie, przecież to trzeba mieć nie lada zaparcie w sobie, żeby mimo świadomości, że zbyt wiele się nie osiągnie nadal w to brnąć. Taki zawodnik może mieć jeszcze nadzieję, że do czegoś dojdzie, a taki -
może i nawet i jakiś ambitny, ale mimo wszystko - leszczyk?
Kolejny punkt:
"Za dużo rozmyśla i się przejmuje, nie czerpiąc przy tym ani troche radości z biegania!!! Nastawiłeś sie tylko i wyłącznie na wynik! I to jest błąd a nawet wilebłąd
"
Ja nie wiem jak u Ciebie/u Was
(bo zakładam, że skoro jedna osoba doszła do takiego wniosku, to jest ich więcej), ale ja nie czerpię przyjemności z wychodzenia na trening i robienia nieprzyjemnego treningu. Ból sam w sobie przyjemności mi nie sprawia. Natomiast ja jestem skłonny poddać się temu "bólowi" po to, aby czuć tą satysfakcję/przyjemność z dobrze wykonanej pracy i kołaczy z tej pracy wynikającej. Ja nie trenuję po to, aby trenować, a po to i tylko po to, aby coś z tego mieć, aby móc rywalizować z coraz lepszymi i nie ma tu znaczenia czy chodzi mi po głowie pierwsza setka, czy pierwsza pięćdziesiątka. Jestem cięty na wyniki, bo tylko o nie mi w tym wszystkim chodzi. Bieganie to
moja pasja i nic poza tym, ale ja chcę się w tej pasji na swój sposób spełniać. A to, że te ambicje i chęć do ich dążenia posiadam sprawia, że nadal trenuję, bo gdyby nie było pierwszego czy drugiego, to mnie już dawno by tu nie było. Logiczne dla mnie jest, że jeżeli mimo starań coś nie wychodzi, to człowiek szuka wniosków, przyczyny, zastanawia się. Jednego nakręca wolne bieganie, drugiego latanie sandałach ze starej opony z rzemykiem za 50$ podczas zimy, a mnie nakręca rywalizacja i staram się to traktować poważnie. Przyjmijcie to do wiadomości i nie starajcie się tego zmieniać. Za jakiś czas może te podejście się u mnie zmieni, może nie, ale to będzie moja decyzja.
Takie zdania tylko jeszcze bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że trzeba któregoś pięknego dnia jebnąć taki wpis, że kapcie co niektórym zlecą. Zauważcie, że nie ma w całym wpisie żadnych durnowatych emotikonek, pełna powaga.
Człowiek jak nie stawia sobie niczego za cel, to niczego nie osiąga.
Wpienił mnie nie tyle sam wpis, o ile to, że ktoś mógł dojść do takich wniosków. Wyszedł z tego jakiś chory manifest. Szczery manifest.
Ahoj!