07.09.2013
ŻYCIOWA DZIESIĄTKA TAURONA
10 km - 38'55"(3'54"/km)
Planowałem ten start kilka tygodni temu,ale jak to w życiu bywa obowiązki dnia codziennego i dałem sobie spokój.
Tak naprawdę ostateczna decyzja(mojej żony)padła w piątek.Dostałem dzień wolnego.
Ten biegowo luźniejszy tydzień nie wynikał z przygotowania do zawodów...musiąłem odpocząć.Gdybym nie pojechał,to byłby w sobotę długi trening progowy.
A tak po 12h w pracy,ogarnąłem się,zjadłem,spakowałem i w drogę.Kolega udostępnił apartament,z którego pracownicy firmy mogą korzystać.Na miejscu byłem o 1.30 w nocy!Pospałem jedynie 5h,co jak się okazało wyszło mi na dobre.Śniadanie pochłonięte 5h przed biegiem i zero problemów żołądkowych!
Zjadłem jeszcze banana na 2h przed zawodami,bo ssało mnie okrutnie.
Przed biegiem zdzwoniłem się z Marjasem,który w Krynicy biegał wszystko co się dało.
On z postanowieniem mocnego ciągłego po ok.4:00,a ja planowałem zakręcić się w okolicy życiówki,a przede wszystkim nie złotać się tym biegiem jak tydzień wcześniej.
Bieg z Krynicy do Muszyny jest o tyle nie typowy,że jest więcej zbiegów niż podbiegów(Garmin wyliczył -137m i +11m)
Pogoda do biegania średnia.Wiatr był słaby,ale 23 stopnie w samo południe przy bezchmurnym niebie dawało w kość już na starcie.Pociłem się stojąc w tłumie.Jak dla mnie zdecydowanie za ciepło.Na dyszce w Krakowie też było ciepło,ale bieg był o 9.30 a nie 12-tej.
Pomimo ustawienia się kilkanaście metrów za linią startu pierwsze 300-400m to istny cyrk.Przepychanka na całego.
Nie wiem dlaczego ustawiają się na czubie osoby które biegną po 5:30-6:00/km!Kilka razy musiałem się porządnie rozpychać,tempo oczywiście szarpane.
Pierwsze 3km mocno z górki,a ja biegłem spokojnie.Oddech równomierny jak na wybieganiu.Później teren się wypłaszczał,był nawet podbieg(w sumie 3 na całej trasie).
Kontrolowałem tempo,aby było około 3:55...ale i tak trzeba było biec na "wyczucie".
Od 5-6km było już delikatnie z górki lub płasko.Słońce dawało się we znaki,czułem,że się odwadniam.Na 6km na jedynym wodopoju wylałem na siebie 2 kubki wody.Od 7-mego kaema nikt mnie nie wyprzedził.Biegłem spokojnie wyprzedzając wielu słabnących biegaczy.Na 2km do mety policzyłem sobie,że zmieszczę się w 39:30 i to mi wystarczy,przynajmniej się nie zarżnę.
Jednak na kilometr do mety włączyła się jakaś lampka,że trzeba podejść ambitnie i przyspieszyć w końcówce!
A,że sił miałem sporo to mijałem kolejnych biegaczy i cały czas przyspieszałem.Na ostatnich 200m jeszcze kilku łyknąłem biegnąc na całego.
Jak się okazało ostatnie 1000m pobiegłem w 3:37 i niechcący złamałem 39 minut!

Jak spojrzałem na zegarek to nie chciałem wierzyć,cały czas myślałem o 39:10-39:20....nie wiem czy się cieszyć?
Kiedy ja ten wynik pobiję?Teraz co roku do Krynicy będę musiał jeździć.
Podsumowując pobiegłem tak jak chciałem.Zmęczyłem się w końcówce,nie cierpiałem jak w poprzednich dyszkach,taktycznie było idealnie czyli nie za szybko na początku,a na solidny finisz siły zostały i na mecie byłem zdrów.
Szkoda,że te 2 starty nie były w odwrotnej kolejności...w Krynicy czułem się już w pełni wypoczęty po trudnym i męczącym lipcu i sierpniu.To taka gdybologia,ale na "normalnej" dyszce,pobiegniętej dobrze taktycznie myślę,że byłbym w stanie zbliżyć się do 39 minut.Po prostu w sobotę czułem "powera".
Ta niesamowita dyszka wbrew pozorom nie jest taka bardzo łatwa.Można nieźle przesadzić z tempem,a nogi dostają w kość na mocniejszych zbiegach.Wielu osobą gorzej biegnie się ją niż po płaskim i nie robią na tej trasie życiówek,choć ja i Marjas stwierdziliśmy,że "pomaga" o mniej więcej 4-5 sek/km.
Długo zastanawiałem się czy wpisać ten trochę "oszukany" bieg jako zyciówkę.
Jednak wpiszę...przecież maratony,półmaratony też bywają o ujemnym profilu.Pogoda tez jest różna.Raz mróz,raz upał.Czasem bezwietrznie albo wichura.Takie są uroki biegów ulicznych i każdy jest niepowtarzalny i w różnych warunkach meteo.
Po biegu zasłużone piwo w towarzystwie Marjasa i jego żony.Później do nas dołączyła Rubin i tak się skończył ten jednodniowy wypad do Krynicy.Raniutko o 5-tej już musiałem ruszyć z powrotem do Krakowa.
Szkoda...miałem ochotę z Marjasem w niedzielę rano pobiec Koral Maraton.
Za rok chętnie zawitam znowu do Krynicy.Oprócz dychy, właśnie na ten maraton mam ochote.
W tym tygodniu tylko 50km.Potrzebowałem takie odpoczynku.A już od środy hardcorowe treningi pod maraton.
Zdąże jeszcze 3 mocne jednostki wybiegać i zobaczymy.Ten jeden nadprogramowy start na pewno nie zaszkodzi.
Co innego gdybym MW traktował priorytetowo...ja chcę tylko(albo aż)dobiec w 3:13 bez "ściany"
Czas netto
38:55,brutto 39:04
Open 165/1821, M30-42
międzyczasy co kilometr:
1. 3'50"
2. 3'49"
3. 3'54"
4. 3'54"
5. 3'58" / 19'25"
6. 3'54"
7. 4'02"
8. 3'58"
9. 3'59"
10. 3'37" /19'30"
10 km -38'55" (3'54"/km) PB
Tydzień 50,2 km (4:02')