Dawno nic nie pisałem nic na blogu, jednak nie znaczy to, że powiesiłem buty na kołku. A więc podsumowanie półrocza 2021.
Ostatnio pisałem pod koniec stycznia, który to ostatecznie zamknąłem na 201 km. W planach i w związku z pandemią nie było żadnych zawodów, więc luty postanowiłem troszkę zluzować. Ostatecznie zamknąłem ten miesiąc na przebiegu 133 km. Przyszedł marzec więc zacząłem kulać troszkę więcej, jednak wciąż to były głównie biegi na luzie, bez jakiś 4:10-4:20

13 marca, w moje urodziny, był konkretny wiatr. Jednak wyszedłem na "20" po lesie. Strasznie mnie przewiało. Na drugi dzień poczułem się o wiele gorzej. Pojawił się lekki kaszel i katar, więc postanowiłem odpuścić na parę dni bieganie. Objawy przeziębienia przeszły po 3-4 dniach, jednak postanowiłem odpocząć i do końca tygodnia już nie biegałem. W między czasie w robocie po kolei wszyscy łapali wirusa. Także rodzice łapneli go w połowie kwietnia. Wróciłem do biegania po tygodniu, jednak biegało mi się bardzo ciężko - no cóż widać te "przeziębienie" mnie trochę skotłowało i marzec skończyłem na 140 km . Przyszedł kwiecień - na liczniku już normalne 190 km, jednak biegało się ciężko. Puls był wysoki, bardzo szybko się męczyłem, ogólnie wydolność spadła gdzieś o 30%. Ale kulałem się dalej. Pasek HRM-RUN też zaczął szaleć. Raz się nie włączał, innym razem wyłączał po paru kilometrach. W końcu go wysłałem na reklamację i po 10 dniach otrzymałem nowiusieńki HRM-PRO (limonka)

Zapisałem się na szczepienie - 9 maj ASTRA. Po szczepieniu wszystko było ok, jednak ja głupi wyszedłem na przebieżkę na drugi dzień. Jeśli ktoś to czyta, a jest przed szczepieniem -
nie róbcie tego. "Biegło" mi się strasznie, malutka pętelka a prawie umarłem po drodze

Po kilku dniach było lepiej, jednak wydolność dalej była obniżona. Teraz jak tak sobie o tym myślę, to dochodzę do wniosku, że te zawirowania zdrowotne w połowie marca to mogołbyć spąpoobjawowy COVID
Maj skończony na przebiegu 170 km.
Przyszedł czerwiec a ja dalej klepię. Buty asfaltówki musiałem wymienić i od 10 czerwca ubijam New Balance 860. Trailówki - Peregrine, też już wyglądają jak sandały, ale teraz nie mogę sobie pozwolić na wydatek. Wymienię je chyba dopiero pod koniec wakacji. Gdzieś od 2 tygodni biegam już o wiele łatwiej, mniej się męczę jednak tempa wciąż są w okolicach 5:00-5:10. Dzisiaj miałem drugą dawkę, więc nie chcąc przeciążać organizmu postanowiłem czerwiec skończyć na 184 kilometrach. Tydzień wolnego a od przyszłego weekendu jestem na urlopie. 2 Tygodnie na odludziu powinno mi dobrze zrobić.
Jak zwykle na początku października miałem biegać Silesię, ale w tym roku chyba odpuszczam i zostanę przy klepaniu. Nie wiem co będzie za 2-3 miesiące...