SOBOTA 13.02.21
Testy Motoryczne – Łódź 60m i 2000m
Tak jak wspomniałem i może Ci co przeglądają tego bloga (nieco uważniej pamiętają).
Bliżej było mi do 28.02 i biegu na 1500m, ale termin nie pasował. Z braku laku wybrałem wycieczkę na 60m i 2000m do hali.
Jechałem bez większych założeń czasowych. Typowo na "zobaczymy co wyjdzie".
Organizatorzy przestrzegali że w hali będzie zimno. Ubrałem się dość grubo i przed samymi startami dopiero ściągałem odzież. Zmiany temperatury, powrót do domu, spory wysiłek na te 2000m sprawił że już podczas powrotu nie dość że kaszlałem (wynik przepalenia w płucach) to jeszcze ciekło mi z nosa…
Info: Pobiegałem do środy tego tygodnia no i poprawy nie było. Próbuję się doleczyć.
60m:
8,24
Byłem ciekaw co to będzie. Traktowałem to raczej jako ciekawostkę i przebieżkę przed startem głównym. Z bloków startowych to w życiu może z 3 razy startowałem. Ten blok bardziej mi przeszkadzał niż pomagał i jak go sobie ustawiłem to było takie „ekhm no…”.
Wiem mniej więcej jak wygląda początek w biegu sprinterskim… „Etapy” gdzieś tam mam zakodowane, ale teoria, a praktyka to różne rzeczy. Ot pobiegłem. Machałem nogami na tyle ile mogłem i tyle. O „rzucie” na metę zapomniałem. Typowałem że będzie 8,1, a wyszło nieco więcej. Jak sobie tak biegłem za gostkami to czułem jakbym dreptał w miejscu, a dawałem z siebie maksa
Na takie 200m sądzę że pobiegłbym lepiej, bo bym raczej kadencję utrzymał, a pierwsze metry po wyjściu z bloku i tak wyglądałyby identycznie…
2000m:
6.25.XX
Dobrze rozegrałem „starty” pod kątem godzin, bo byłem fajnie dogrzany przed drugim startem.
O założeniach pisałem w komentarzu… 400m w 1:09. 1000m w 2:58-3:00, a resztę przepycham ile się da z naciskiem, że na ostatnie 200m uda mi się wrócić do pierwotnego tempa…
Ruszyłem ok. Nawet teraz gdzie jestem na bakier z treningami pod MD takie 400m w 1:09 to jest dla mnie nic (mimo że technicznie to biegam jak klocek)… Po iluś metrach jednak przestałem być pacem dla gości, którzy ukończyli bieg w 5:49-5:50… 1000m skończyłem w 3:02 i włączył mi się tryb szuranie jeszcze bardziej…
Przystępując do zawodów wiedziałem że będzie siekiera i że ten mój pomysł to jest mocno przesadzony, ale co mnie przepaliło to ło matko… To było coś na zasadzie…
”I zabiorą mnie… windą… do niebaaa…”.
Nie zabrali, bo kazali szurać. Znaczy się sam chciałem, bo po to przyjechałem, ale tak się toczyłem że hej… W pewnym momencie odwróciłem się tylko dla pewności czy nie będę potrzebować finiszu jak w grudniu, gdzie po przeszuraniu 2800m zrobiłem 200m w 32s i to właściwie grzejąc ostatnie 90m… Stety lub niestety z tyłu czysto, więc „przepychałem” do mety cokolwiek by przepchać. Zamykałem oczy, krzywiłem ryja aby tylko przepchać cokolwiek…
Na mecie gleba na ziemię… Czułem nogi, płuca wyplułem i mnie taki stan trzymał kilka godzin.
Naprawdę nie pamiętam bym aż tak miał ochotę wypluć płuca… Ścięło mnie strasznie.
Liczyłem że gdzieś tam uda się pobiec drugą część głową, ale organizm nie dał rady. Trochę to przykre bo bieżnia w hali… te 200m to jest przecież nic… To jest dystans zerowy. Do mety pokazują Ci cztery kółka… Przecież to tylko 800m. Latem domykałem naprawdę niezłe treningi, a tu jednak widzisz… Wiesz, a nie dajesz rady.
Teraz widzę że latem naprawdę robiłem niezłą robotę jak na kompletnego laika.
Wnioski
Kolejne doświadczenie pod MD. Pomijam próbę "sprinterską" na 60m. Traktowałem to jako przebieżkę i ciekawostkę. Kiedyś napisałem, że chciałbym sprawdzić się na 400m. Może kiedyś będzie okazja i tyle właściwie ze sprintów. Mnie interesuje 800-1000-1500m no i może 2000m. Tutaj się poprawię to prawdopodobnie te dłuższe pójdą do przodu (oczywiście gdyby trening ukierunkowany był pod 5km czy tam inny dystans).
Niby to co nabiegali finalnie moi towarzysze biegu na (??? 600m

- bo gdzieś tyle im prowadziłem) dla mnie dupy nie urywa… No ładnie wygląda takie 5:49. Całkiem ok. Niby wiem że i mnie stać na takie szuranie (chyba że niektórzy mają tutaj odmienne zdanie to spoko – nieraz pisałem co to nie ja), ale potem konfrontujesz swój trening, swoje założenia i w praktyce wychodzi, że jednak to nie takie hop i siup, zwłaszcza jeśli większość życia kopałeś się po czole udając piłkarzyka… (no dobra teraz jestem sędzią

)…
No i przede wszystkim gdy nie wykonujesz treningów pod dystanse średnie. Ostatnio wykonałem kilka treningów na wyższej prędkości, ale to nie była intensywność biegu z którą zacząłem rywalizację na 2000m.
2000m to dystans ciekawy. Chciałbym się go nauczyć. Z tych kilku prób jakie podjąłem najbardziej leży mi chyba 800m i 1000m, ale trzeba trenować.
Na koniec…
Jeśli bawimy się w terminologię VO2max to czy moim wyjściowym tempem nie jest w tym momencie 3’08” ?
Takie moje spostrzeżenie....
Na razie się kuruję, bo trochę rozstrzelił mi się trening.