3.05 Piątek
Trening: Pływanie żabą
Dystans: Po pertraktacjach chyba 600metrów
Nie wiem, co mi się w mojej blond-głowie pomieszao, ale wtłukłam sobie do mojej makówki, że jedna długość basenu (w innym mieście) wynosi 50 metrów. Poszliśmy pływać z Wolfikiem, Wofik sobie napływał jakieś tam 1200 metrów a ja pełna dumy mu oświadczyłam, że zrobiłam kilometr

no... jak mnie już Wolfik uświadomił o tej basenowej długości, to wszystkiego mi się odechciało (choć pierwsza myśl była taka, żeby dopływać do tego kilometra, ale nie miałam tyle siły)
A wgl to na tym basenie wiszą takie tablice z komunikatami i ostrzeżeniami, m.in takie, że czeba wyjść z wody czem prędzej, jak się czuje zmęczenie i jak się robi zimno, to grzecznie się zastosowaam
4.05 Sobota "rano"
Trening: Bieganie z Wolfem
Dystans: 7.5 km
Czas: 50 min
Avg pace: 6:30
Tak już trochę nie pamiętam. Pamiętam tylko, że byłam otejpowana i że coś tam te moje nogi piszczały, ale generalnie najbardziej pamiętam, jak sapałam okrutnie za Wolfikiem z ledwością utrzymując zawrotne tempo 6:30

myślałam, że płuca wypluję, tragedia! Do tego wszystkie drzewa zaczęły kwitnąć i śmierdzieć przepotwornie (jestem alergikiem i dla mnie te kwitnące i pylące rośliny śmierdzą) i tym trudniej było mi oddech łapać. Wytrzymałam dzielnie do końca, ale co to była za walka
Sobota "popołudnie"
Trening: Pływanie
Czas i dystans niemierzony, bo trochę pływałam, a trochę uczyła mnie różnych pływackich rzeczy Juniorka (ta to pływa jak stara wydra

) było bardzo fajnie. Na zjeżdżalnię nie dałam się namówić (kręci mi się potem w głowie).
5.05 Niedziela
Trening: Bieganie
Dystans: 8 km
Czas: 51:31
Avg pace: 6:26
Też z Wolfem, tylko Wolf miał w planach zrobić longa, a ja po 5 km miałam zawrócić do chaty, zależało mi, żeby zrobić 10 km (w końcu bieg Piotrkowską niedługo a ja w ciemnej dolinie z kondycją

). Niestety musiałam zawrócić do chaty po 4 kaemie, gdyż ponieważ starły moje grubaśne uda szorty wszyte w spódniczkę biegową. A właściwie nie szorty. Otóż akurat w miejscu, gdzie kończą się w mojej kiecce wszyte portki mam najgrubsze części ud i one ocierały się o siebie i wyszło niezłe barabuch

tzn dzień wcześniej już widziałam, że skóra tam jest delikatnie podrażniona, no i nic sobie z tego nie robiąc poszłam w tym samym ciuchu biegać na drugi dzień (o ja głupia!!!)
I tak czuję ja ci to pieczenie o 4 kaema. Wracam już do domu biegnąc w rozkroku i zastanawiając się, co się tak ci ludzie na mnie paczą?? Staję ci ja sobie pod blokiem, paczę, a tam krwawa jatka się leje z moich obtartych nóg...
Dlatego dwa ostatnie kaemy przyspieszyłam trochę, żeby być już w domu i nie cierpieć.
Przypuchło mi to trochę i kiepsko wygląda... ni to rany, ni to poparzenie, a piecze niemiłosiernie... Mam nadzieję, że do wtorku się choć trochę podgoi.. bo na sztangi chcę iść, a w getrach to się chyba tam zagotuję
A co do wyprostowywania nóg, to już nie wiem, o co mi chodziło, ale dzięki za rady, jutro spytam fizjo
Może jednak jest tak, że mam lewą nogę krótszą.
Tak czy siak, nie zapeszając, kiedy biegam otejpowana coś tam czasem sobie zaboli, ale tragedii nie ma, a najważniejsze to to, że nie bolą mnie one po biegu, jak było dotychczas, a to już zawsze jakiś postęp.
Ahoj!