Data i czas treningu: 30 listopada 2010, wtorek(godz. 18:10)
Miejsce treningu: Grunwald
Warunki pogodowe: (-8°C)
Zegarek: Garmin Forerunner 205
Obuwie: Reeboki
Cel treningu:
- Easy-Freezy
Łączny dystans: 9 km
Łączny czas: ok. 54 minut
Tempo średnie: 05:58/km
Komentarz do treningu:
- samopoczucie bardzo dobre,
- popołudniowe Easy, dośc krótkie, bo było naprawdę zimno, pod koniec z zimna zaczęło boleć gardło, bojąc się nawrotu infekcji wróciłem do domu,
- by trening nie był "pusty" zrobiłem 2 x 2,5 km na śródstopiu, coraz lepiej mi się tak biega, powoli łapię ekonomię takiego ruchu.
- radio
Komentarz ogólny:
- zimno - 8 stopni mrozu to już coś... Oczywiście mróz mi niestraszny i nie zrezygnuję z jego powodu z treningu, ale nie ma co napalać się i próbować robić akcentów - z żalem to stwierdzam, ale plan trzeba będzie zawiesić, pozmieniać, nieważne... Istotne jest to, by w tej zawierusze życia, która pełna jest momentów trudnych, miejsc niebezpiecznych, fragmentów niedobrych, ieganie nie stąło się przykrym obowiązkiem, źródłem stresu, niezadowolenia (np. z nie dość dobrze wykonanego treningu), tylko było ucieczką, odskocznią, myjnią samochodową, ładowaniem akumulatorów i dobrą zabawą w każdym rozumieniu tego słowa. Pod koniec treningu udało się to osiągnąć dzieki muzyce w radio. Tu puste ulice, zaśnieżone, mroźne, zimowe klimaty, ludzie wtuleni w kołnierze kutrek i płaszczy, skryci przed światem w zaciszu swych szalików i czapek, śpiesznie zdążający do domów, gdzie czeka na nich Święty Graal pełen gorącej herbaty, a w uszach samba - najpierw Hanna Banaszak sprzed dobrych 30, może 40 lat - wtedy to były zimy, wtedy to były samby... Wydawać by się mogło, że tego rodzaju wokalistki będą już tylko straszyć niczym zombie wychylając się z grobowców w rodzaju Radia Złote Przeboje serwującego stały zestaw zakonswrwowanych zabalsamowanych hitów, które każdy znać musi tak dobrze, że aż się robi niedobrze, tymczasem ta muzyka to ogień żywioł, muzyczna rewelacja, świeżość pomimo kilku dekad na karku. Chwilę poźniej, w innej stacji, natrafiłem na... samby, tym razem z Brazylii. Może ktoś kiedyś zauważył, jak podobny melodycznie jest język portugalski, szczególnie w brazylijskiej odmianie, do polskiego? Natychmiast zrobiło się cieplej, na twarzy pojawił się banan Chiquita, mógłbym tak biec i biec - czyżby pierwsze oznaki wyziębienia organizmu... Mózgu?..
Pozdrawiam,
Kuba