Logadin
Moderator: infernal
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
12.04.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 5x 1200m(3:45)/3min trucht + 2km easy
Poleciałem zrobić na Agrykoli. Gardło, kaszel, katar i flegma dalej ze mną Więc sapomoczucie słabe ale chciałem jednak zrobić trening, nawet jak nie pójdzie. Wpierw spokojnie 2km roztruchtania po 5:43min/km. Później przbieżki:
0:17.6/0:40.9
0:17.0/0:43.5
0:16.2/0:44.9
0:16.1/0:39.4
Średnio ale nie tragicznie. Chwilka przerwy i mogłem ruszyć 1,2km:
1200m w4:19.3 od razu za szybko całość na wyczucie bez sprawdzania tempa, dodatkowo zagadałem się w przerwi ektóra wyszła w 4:11.3
1200m w4:23.9 dalej za szybko przerwa 2:57.9
1200m w 4:26.0 przerwa 2:58.9
1200m w 4:28.2 o tu już lepiej 2:56.6
1200m w 4:24.7 znów za szybko ale miałem dosyć i chciałem szybciej skończyć, kaszel męczył przerwa 2:57.8
Na koniec 2km schłodzenia po 5:26min/km
13.04.2018
Plan WOLNE
Wylot do Bostonu
14.04.2018
Plan BIEG
Samopoczucie lipa, bieg nic by nie dał, więc lenistwo
15.04.2018
Plan ROZRUCH
Kolejny dzień, kolejna powtórka z rozgrywki. Bieg by nic nie dał, zdrowie lipa, chociaż głos trochę lepszy.
16.04.2018
Plan Boston Marathon - walka z żywiołami
Piątek - wylot w południe i człowiek zameldował się w Bostońskim hotelu wieczorem w okolicach godz. 21. Jeszcze troszkę pochodzenia po okolicy i spać. Choróbsko trzyma mocno. Nic nie było biegane.
Sobota - dalej słabe samopoczucie, nie było opcji by biegać. W zamian spacer piechotą na Expo (9km w jedną stronę). Po drodze wszędzie czuć klimat biegu - tego nie da się opisać. Na prawdę to miasto żyje tym biegiem, kosmos.
Expo gigant, nawet Berlin takiego wrażenia nie zrobił. Wszędzie ktoś znany, a to Scott Jurek, a to Sage Canaday, a to kathrine Switzer. Wszędzie coś do wzięcia, kupienia, zobaczenia. Możnaby tam siedzieć i siedzieć.
Po dniu chodzenia i wykręceniu blisko 23km spaceru do pokoju i łudzenie się, że uda się chociaż coś potruchtać w przeddzień biegu.
Popołudniowa wizyta w pierwszym lepszym pubie, a tam sami biegacze - wszyscy w bostoniśkich ciuchach, to kurtki to czapeczki, to t-shiry. No dosłownie atmosferę można chłonąć z każdej strony.
W hotelu człowiek odpala TV, a tam wiadomości o biegu, pogoda o biegu.
Dodatkowo bardzo podoba mi się miasto, chętnie się po nim spaceruje i docenia stare budowle obudowane drapaczami chmur (jak ktoś był np. Kioto to całkiem podobnie, świątynie pomiędzy drapaczami chmur, stare spotyka nowe). Do tego bardzo przyjemne miasto w podróżowaniu (jak porównam do np. LA czy NY to niebo, a ziemia). I sprawna komunikacja miejsca i Uber i rowery miejskie. Do tego to takie typowe uczelniane miasto, wszędzie jakiś uniwersytet, college, politechnika. Akurat takie miasta mi najbardziej podchodzą.
Niedziela - ze zdrowiem dupa. Jak trzymało tak trzyma. Katar, kaszel, flegma... Więc mamy trzeci dzień z rzędu bez chociażby rozruchu na amerykańskiej ziemi. Znów zastąpił to spacer i min. wizyta na Boston College oraz obczajenie Heartbreak Hill.
Skoro o nim mowa - wpierw straszył tymi podbiegami Bartek Olszewski, potem znajomy, który już Boston biegał mówił, że nie ma się czego bać byłem w kropce i musiałem sam się przekonać. Jednak jest jak Bartek pisał. To są cztery podbiegi w 2/3 trasy, z czego pierwsze trzy bym porównał do podbiegu na Agrykolę od wejścia do Łazienek, zaś ostatniego (ww. Heartbreak Hill) jakby trzeba było wbiec na Agrykolę zaczynając od Czerniakowskiej. Niesamowicie kasuje nogi. Zwłaszcza jak się wcześniej je zajechało i 20+km biegu i pierwszą 1/3 trasy wiodącą w dół. Faktycznie tam się katusze przeżywa.
Później powrót do hotelu i jak od ostatniego tygodnia, ciągłe sprawdzanie pogody - co to będzie w poniedziałek. Zwłaszcza, że piątek był spoko, sobota jeszcze jeszcze, niedziela chłodno jakieś mżawki ale dalej git.
Za długo nie było jednak co siedzieć, bo o 6:45 odjeżdżał mój ostatni autokar z centrum, a by się tam dostać potrzebowałem około 25-30min. Więc wstać trzeba było w oklicy 5 rano.
Poniedziałek - Człowiek otwiera oczy spogląda za okno i ...
Koniec części pierwszej
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 5x 1200m(3:45)/3min trucht + 2km easy
Poleciałem zrobić na Agrykoli. Gardło, kaszel, katar i flegma dalej ze mną Więc sapomoczucie słabe ale chciałem jednak zrobić trening, nawet jak nie pójdzie. Wpierw spokojnie 2km roztruchtania po 5:43min/km. Później przbieżki:
0:17.6/0:40.9
0:17.0/0:43.5
0:16.2/0:44.9
0:16.1/0:39.4
Średnio ale nie tragicznie. Chwilka przerwy i mogłem ruszyć 1,2km:
1200m w4:19.3 od razu za szybko całość na wyczucie bez sprawdzania tempa, dodatkowo zagadałem się w przerwi ektóra wyszła w 4:11.3
1200m w4:23.9 dalej za szybko przerwa 2:57.9
1200m w 4:26.0 przerwa 2:58.9
1200m w 4:28.2 o tu już lepiej 2:56.6
1200m w 4:24.7 znów za szybko ale miałem dosyć i chciałem szybciej skończyć, kaszel męczył przerwa 2:57.8
Na koniec 2km schłodzenia po 5:26min/km
13.04.2018
Plan WOLNE
Wylot do Bostonu
14.04.2018
Plan BIEG
Samopoczucie lipa, bieg nic by nie dał, więc lenistwo
15.04.2018
Plan ROZRUCH
Kolejny dzień, kolejna powtórka z rozgrywki. Bieg by nic nie dał, zdrowie lipa, chociaż głos trochę lepszy.
16.04.2018
Plan Boston Marathon - walka z żywiołami
Piątek - wylot w południe i człowiek zameldował się w Bostońskim hotelu wieczorem w okolicach godz. 21. Jeszcze troszkę pochodzenia po okolicy i spać. Choróbsko trzyma mocno. Nic nie było biegane.
Sobota - dalej słabe samopoczucie, nie było opcji by biegać. W zamian spacer piechotą na Expo (9km w jedną stronę). Po drodze wszędzie czuć klimat biegu - tego nie da się opisać. Na prawdę to miasto żyje tym biegiem, kosmos.
Expo gigant, nawet Berlin takiego wrażenia nie zrobił. Wszędzie ktoś znany, a to Scott Jurek, a to Sage Canaday, a to kathrine Switzer. Wszędzie coś do wzięcia, kupienia, zobaczenia. Możnaby tam siedzieć i siedzieć.
Po dniu chodzenia i wykręceniu blisko 23km spaceru do pokoju i łudzenie się, że uda się chociaż coś potruchtać w przeddzień biegu.
Popołudniowa wizyta w pierwszym lepszym pubie, a tam sami biegacze - wszyscy w bostoniśkich ciuchach, to kurtki to czapeczki, to t-shiry. No dosłownie atmosferę można chłonąć z każdej strony.
W hotelu człowiek odpala TV, a tam wiadomości o biegu, pogoda o biegu.
Dodatkowo bardzo podoba mi się miasto, chętnie się po nim spaceruje i docenia stare budowle obudowane drapaczami chmur (jak ktoś był np. Kioto to całkiem podobnie, świątynie pomiędzy drapaczami chmur, stare spotyka nowe). Do tego bardzo przyjemne miasto w podróżowaniu (jak porównam do np. LA czy NY to niebo, a ziemia). I sprawna komunikacja miejsca i Uber i rowery miejskie. Do tego to takie typowe uczelniane miasto, wszędzie jakiś uniwersytet, college, politechnika. Akurat takie miasta mi najbardziej podchodzą.
Niedziela - ze zdrowiem dupa. Jak trzymało tak trzyma. Katar, kaszel, flegma... Więc mamy trzeci dzień z rzędu bez chociażby rozruchu na amerykańskiej ziemi. Znów zastąpił to spacer i min. wizyta na Boston College oraz obczajenie Heartbreak Hill.
Skoro o nim mowa - wpierw straszył tymi podbiegami Bartek Olszewski, potem znajomy, który już Boston biegał mówił, że nie ma się czego bać byłem w kropce i musiałem sam się przekonać. Jednak jest jak Bartek pisał. To są cztery podbiegi w 2/3 trasy, z czego pierwsze trzy bym porównał do podbiegu na Agrykolę od wejścia do Łazienek, zaś ostatniego (ww. Heartbreak Hill) jakby trzeba było wbiec na Agrykolę zaczynając od Czerniakowskiej. Niesamowicie kasuje nogi. Zwłaszcza jak się wcześniej je zajechało i 20+km biegu i pierwszą 1/3 trasy wiodącą w dół. Faktycznie tam się katusze przeżywa.
Później powrót do hotelu i jak od ostatniego tygodnia, ciągłe sprawdzanie pogody - co to będzie w poniedziałek. Zwłaszcza, że piątek był spoko, sobota jeszcze jeszcze, niedziela chłodno jakieś mżawki ale dalej git.
Za długo nie było jednak co siedzieć, bo o 6:45 odjeżdżał mój ostatni autokar z centrum, a by się tam dostać potrzebowałem około 25-30min. Więc wstać trzeba było w oklicy 5 rano.
Poniedziałek - Człowiek otwiera oczy spogląda za okno i ...
Koniec części pierwszej
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
16.04.28.018
Plan Boston Maraton #2
5:00 pobudka. Ciemno, zimno i leje :D nie chciało się koszmarnie. Ale plus taki, że nie ma flegmy i prawie zero kataru. Wstałem, toaleta i do wyjścia. Nawet nie było kawy bo miało wszystko być w miasteczku biegowym.
5:30 wyjście na tramwaj. Dojazd do miejsca zbiórki niecałe 30min. Zdecydowałem się ubrać w dres ale trochę bolało, że będę musiał go wyrzucić na linii startu. Bez niego jednak hipotermii nabawiłbym się jeszcze zanim byśmy wystartowali
6:15 gotów na miejscu zbiórki. Robi mega wrażenie. Całe morze żółtych szkolnych autokarów. Wszystko działa supersprawnie. Ale zdziwiło mnie, że tak naprawdę godziny zbiórek są różnie traktowane przez różne strefy startowe. Za rok już wiem, żeby tak się nie zrywać i iść spokojnie na grupę o godz 7:30-8:00.
6:45-7:45 miła podróż na miejsce. Spore wspomnienia z Biegu Rzeźnika
7:45 miasteczko. Największy koszmar to ten czas czekania w błocie, kałużach, wietrze i ulewie. Niestety namioty nie są w żaden sposób ogrzewane, pod nogami rozmiękczona i zalana ziemia. Dosłownie jakbyśmy byli w jakimś obozie dla uchodźców na szczęście rozdawali tam kawę i bajgle - pozostałych rzeczy nie zauważyłem. Na bank świetne doświadczenie ale jak jest pogoda. A tak to zło.
9:15 marsz do strefy startowej, aż się czuło napięcie w powietrzu - oczywiście oprócz wichury i ulewy Sprawne wejście do corral 1-2 i kolejne 45min czekania. W pewnym momencie obok wchodzi elita biegu, później hymn USA, moc. Niestety nie było myśliwców nad głowami że względów na warunki pogodowe.
10:00 START
Plan Boston Maraton #2
5:00 pobudka. Ciemno, zimno i leje :D nie chciało się koszmarnie. Ale plus taki, że nie ma flegmy i prawie zero kataru. Wstałem, toaleta i do wyjścia. Nawet nie było kawy bo miało wszystko być w miasteczku biegowym.
5:30 wyjście na tramwaj. Dojazd do miejsca zbiórki niecałe 30min. Zdecydowałem się ubrać w dres ale trochę bolało, że będę musiał go wyrzucić na linii startu. Bez niego jednak hipotermii nabawiłbym się jeszcze zanim byśmy wystartowali
6:15 gotów na miejscu zbiórki. Robi mega wrażenie. Całe morze żółtych szkolnych autokarów. Wszystko działa supersprawnie. Ale zdziwiło mnie, że tak naprawdę godziny zbiórek są różnie traktowane przez różne strefy startowe. Za rok już wiem, żeby tak się nie zrywać i iść spokojnie na grupę o godz 7:30-8:00.
6:45-7:45 miła podróż na miejsce. Spore wspomnienia z Biegu Rzeźnika
7:45 miasteczko. Największy koszmar to ten czas czekania w błocie, kałużach, wietrze i ulewie. Niestety namioty nie są w żaden sposób ogrzewane, pod nogami rozmiękczona i zalana ziemia. Dosłownie jakbyśmy byli w jakimś obozie dla uchodźców na szczęście rozdawali tam kawę i bajgle - pozostałych rzeczy nie zauważyłem. Na bank świetne doświadczenie ale jak jest pogoda. A tak to zło.
9:15 marsz do strefy startowej, aż się czuło napięcie w powietrzu - oczywiście oprócz wichury i ulewy Sprawne wejście do corral 1-2 i kolejne 45min czekania. W pewnym momencie obok wchodzi elita biegu, później hymn USA, moc. Niestety nie było myśliwców nad głowami że względów na warunki pogodowe.
10:00 START
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
16.04.2018
Plan Boston Maraton, walka właściwa
10:00 ruszamy, wpierw ciasno. Ale sprawnie do przodu, wszyscy powoli wchodzą na swoje obroty. Miałem robić okrążenia co 1km ale zapomniałem, że to nie ten kraj A ze mil nie chciało mi się przeliczać wygrało łapanie kolejnych piątek.
Pierwsze 5km czas 19:51. Czuję się dobrze, najgorsze to uczucie chłodu i łapanie ciągle tego wiatru na twarz. A dodatkowo w głowie ta świadomość, że z tym się nic nie zmieni bo trasa cały czas w jednym kierunku. Ale jadę ładnie, co milę jest punkt z wodą i gatorade. Dla mnie to za często, więc łapię płyny zwykle co 2-4mile.
Drugie 5km czas 19:52 (10km w czasie 39:43). Cały czas odczucia super jak na warunki do okoła. Ciągle plan się trzyma. Ale w głowie już myśli, że jeszcze 5km zabawy i zacznie się wypłaszczenie, a później pod górkę. Chociaż prawda jest taka, że te pierwsze 15km jest w dół jednak po drodze łapiemy kilka podbiegów, nic wielkiego ale z rytmu wybija.
Trzecie 5km czas 20:04. Dalej super, wszystko pod kontrolą. Najgorsze ze namoknięta pierwsza warstwa trochę ciąży. Oraz po raz pierwszy palce mam tak zmarzniete, że nie jestem w stanie nimi ruszać.
Czwarte 5km czas 20:05 (drugie 10km 40:09) No bajka. Biegnie się świetnie, mimo pogody kibiców od groma. Klimat po przebieganiu przez kolejne miejscowości kosmos. Nawet mamy lekka grupke i pracujemy na zmiany.
Piąte 5km i czas 20:11. Już tutaj dają się odczuć podbiegi. Dodatkowo spsula się gorzej pogoda (myślałem, że się nie da!). Srogi wiatr. I grupa też się rozbiła.
Szóste 5km i mamy 20:41. Tutaj krótko, wystarczą dwa słowa Heartbreak Hill. Jeju jakie to było ciężkie. Uda załatwiło lepiej niż połonina caryńska. W połączeniu z wiatrem w twarz i zacinajacym deszczem już wiedziałem, że mamy dupę z życiówki i walczymy o przetrwanie.
Siódme 5km w czasie 21:10. Niby ktoś powie, że jak to przecież po HH było z górki. Ale co Ci z górki jak nie masz nóg :D odcinało je koszmarnie. Myślałem że zbiegan szybko a to ledwo szło po 3:50-4:10. Aż szkoda, że tak sól zabrakło. Bo można było trochę odrobić.
Ósme 5km mamy najwolniej w 21:25. Ale prawda taka, że to głowa tu blokowała. Czułem niemoc, a raczej wkurw, że tak zwalilem poprzednie 5km iż nie chciało się dalej tak zjeżdżać. Gdybym wiedział wcześniej jak poszło czołówce bym cisnął ile fabryka dała. A tak nie zdawałem sobie tutaj jeszcze sprawy z tego jak dobry odziwo to jest czas.
Ostatnie 2.2km wskoczyly w 9:50. Przyznaję, nie finiszowalem. Chciałem już tylko koniec i coś ciepłego do ubrania
Ostatecznie na mecie melduję się w 2:53:10. Wpierw zdenerwowanie i złość. Dopiero z czasem dochodzi, że to jednak niezły wyczyn i trzeba się cieszyć, a nie rozpaczać.
Za rok wracam na 100%! Pogoda gorsza już nie będzie... Ale znając moje szczęście kto wie :D
Dalej twierdzę, że Boston to start kosmos i to trzeba zobaczyć na własne oczy.
Plan Boston Maraton, walka właściwa
10:00 ruszamy, wpierw ciasno. Ale sprawnie do przodu, wszyscy powoli wchodzą na swoje obroty. Miałem robić okrążenia co 1km ale zapomniałem, że to nie ten kraj A ze mil nie chciało mi się przeliczać wygrało łapanie kolejnych piątek.
Pierwsze 5km czas 19:51. Czuję się dobrze, najgorsze to uczucie chłodu i łapanie ciągle tego wiatru na twarz. A dodatkowo w głowie ta świadomość, że z tym się nic nie zmieni bo trasa cały czas w jednym kierunku. Ale jadę ładnie, co milę jest punkt z wodą i gatorade. Dla mnie to za często, więc łapię płyny zwykle co 2-4mile.
Drugie 5km czas 19:52 (10km w czasie 39:43). Cały czas odczucia super jak na warunki do okoła. Ciągle plan się trzyma. Ale w głowie już myśli, że jeszcze 5km zabawy i zacznie się wypłaszczenie, a później pod górkę. Chociaż prawda jest taka, że te pierwsze 15km jest w dół jednak po drodze łapiemy kilka podbiegów, nic wielkiego ale z rytmu wybija.
Trzecie 5km czas 20:04. Dalej super, wszystko pod kontrolą. Najgorsze ze namoknięta pierwsza warstwa trochę ciąży. Oraz po raz pierwszy palce mam tak zmarzniete, że nie jestem w stanie nimi ruszać.
Czwarte 5km czas 20:05 (drugie 10km 40:09) No bajka. Biegnie się świetnie, mimo pogody kibiców od groma. Klimat po przebieganiu przez kolejne miejscowości kosmos. Nawet mamy lekka grupke i pracujemy na zmiany.
Piąte 5km i czas 20:11. Już tutaj dają się odczuć podbiegi. Dodatkowo spsula się gorzej pogoda (myślałem, że się nie da!). Srogi wiatr. I grupa też się rozbiła.
Szóste 5km i mamy 20:41. Tutaj krótko, wystarczą dwa słowa Heartbreak Hill. Jeju jakie to było ciężkie. Uda załatwiło lepiej niż połonina caryńska. W połączeniu z wiatrem w twarz i zacinajacym deszczem już wiedziałem, że mamy dupę z życiówki i walczymy o przetrwanie.
Siódme 5km w czasie 21:10. Niby ktoś powie, że jak to przecież po HH było z górki. Ale co Ci z górki jak nie masz nóg :D odcinało je koszmarnie. Myślałem że zbiegan szybko a to ledwo szło po 3:50-4:10. Aż szkoda, że tak sól zabrakło. Bo można było trochę odrobić.
Ósme 5km mamy najwolniej w 21:25. Ale prawda taka, że to głowa tu blokowała. Czułem niemoc, a raczej wkurw, że tak zwalilem poprzednie 5km iż nie chciało się dalej tak zjeżdżać. Gdybym wiedział wcześniej jak poszło czołówce bym cisnął ile fabryka dała. A tak nie zdawałem sobie tutaj jeszcze sprawy z tego jak dobry odziwo to jest czas.
Ostatnie 2.2km wskoczyly w 9:50. Przyznaję, nie finiszowalem. Chciałem już tylko koniec i coś ciepłego do ubrania
Ostatecznie na mecie melduję się w 2:53:10. Wpierw zdenerwowanie i złość. Dopiero z czasem dochodzi, że to jednak niezły wyczyn i trzeba się cieszyć, a nie rozpaczać.
Za rok wracam na 100%! Pogoda gorsza już nie będzie... Ale znając moje szczęście kto wie :D
Dalej twierdzę, że Boston to start kosmos i to trzeba zobaczyć na własne oczy.
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
17.04.2018
Plan WOLNE
Nogi zło. Beton jak po ultra.
18.04.2018
Plan WOLNE
Miałem już biegać ale dalej nie byłem w stanie. Uda załatwione fest.
19.04.2018
Plan 10km easy
W końcu wyskoczyłem na trucht. Nogi dalej czuły bieg. Wyszło 10km średnio po 5:31min/km
20.04.2018
Plan 6km easy + 6x 400(1:20)/200
Wpierw 6km easy po 5:05min/km. Ciężko to odczułem, nogi dalej mi przypominają o Heartbreak Hill. Później 2min marszu 200m na linię startu i ruszyłem 400-tki:
1:15.9 przerwa 200m 1:20.8
1:19.0 przerwa 200m 1:20.3
1:15.1 przerwa 200m 1:19.1
1:15.7 przerwa 200m 1:19.9
1:15.7 przerwa 200m 1:16.6
1:15.5 przerwa 200m 1:20.3
Dodatkowo poza zakwasami czuć też i ogólne zmęczenie, na ostatnich 50-100m na każdym z powtórzeń zaczynało brakować oddechu.
Na koniec 2km schłodzenia po 6:10min/km
21.04.2018
Plan 6km easy
Lekki rozruch przed Orlenem. Wskoczyło 6km po 5:21min/km. Dalej jeszcze nogi przypominały o maratonie.
22.04.2018
Plan Orlen Maraton - 10km
Na początku roku miał to być start docelowy. Ale jednak zdecydowaliśmy się robić trening pod maraton nie pod dychę i całkowicie miałem zrezygnować. Jednak za start zapłaciłem, więc zdecydowałem się pobiec i zobaczyć jak mocno głowa pociągnie jak nogi nie dadzą rady.
Wyszło tak jak myślałem Pierwsze 3km były głową i średnio trzymałem 3:34-35min/km, później już zostałem z dalej męczącymi udami i zmęczeniem pobostońskim. Nie chciałem już cisnąć i wskoczyłem w bardziej komfortowe tempo. Na ostatnich metrach nawet nie było ochoty finiszować, ot dobiec i zaliczyć mocny trening.
Meta w czasie 38:02min - pierwsze 5km w czasie 18:23min.
Cieszę się z tego, że mimo zajechania Bostonem dalej byłem w stanie to pobiec względnie nieźle, mimo, że ponad minutę wolniej niż życiówka.
Od tego dnia zmiana treningu i ruszamy z pracą nad szybkością.
Plan WOLNE
Nogi zło. Beton jak po ultra.
18.04.2018
Plan WOLNE
Miałem już biegać ale dalej nie byłem w stanie. Uda załatwione fest.
19.04.2018
Plan 10km easy
W końcu wyskoczyłem na trucht. Nogi dalej czuły bieg. Wyszło 10km średnio po 5:31min/km
20.04.2018
Plan 6km easy + 6x 400(1:20)/200
Wpierw 6km easy po 5:05min/km. Ciężko to odczułem, nogi dalej mi przypominają o Heartbreak Hill. Później 2min marszu 200m na linię startu i ruszyłem 400-tki:
1:15.9 przerwa 200m 1:20.8
1:19.0 przerwa 200m 1:20.3
1:15.1 przerwa 200m 1:19.1
1:15.7 przerwa 200m 1:19.9
1:15.7 przerwa 200m 1:16.6
1:15.5 przerwa 200m 1:20.3
Dodatkowo poza zakwasami czuć też i ogólne zmęczenie, na ostatnich 50-100m na każdym z powtórzeń zaczynało brakować oddechu.
Na koniec 2km schłodzenia po 6:10min/km
21.04.2018
Plan 6km easy
Lekki rozruch przed Orlenem. Wskoczyło 6km po 5:21min/km. Dalej jeszcze nogi przypominały o maratonie.
22.04.2018
Plan Orlen Maraton - 10km
Na początku roku miał to być start docelowy. Ale jednak zdecydowaliśmy się robić trening pod maraton nie pod dychę i całkowicie miałem zrezygnować. Jednak za start zapłaciłem, więc zdecydowałem się pobiec i zobaczyć jak mocno głowa pociągnie jak nogi nie dadzą rady.
Wyszło tak jak myślałem Pierwsze 3km były głową i średnio trzymałem 3:34-35min/km, później już zostałem z dalej męczącymi udami i zmęczeniem pobostońskim. Nie chciałem już cisnąć i wskoczyłem w bardziej komfortowe tempo. Na ostatnich metrach nawet nie było ochoty finiszować, ot dobiec i zaliczyć mocny trening.
Meta w czasie 38:02min - pierwsze 5km w czasie 18:23min.
Cieszę się z tego, że mimo zajechania Bostonem dalej byłem w stanie to pobiec względnie nieźle, mimo, że ponad minutę wolniej niż życiówka.
Od tego dnia zmiana treningu i ruszamy z pracą nad szybkością.
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
23.04.2018
Plan WOLNE
Siłownia. Ostatnio stwierdzam, że za rzadko na nią chodzę. Niestety by to miało ręce i nogi powinienem biegać x3 w tygodniu, a trochę ciężko ten czas znaleźć, chociaż bardziej siły przy 6 treningach na tydz.
24.04.2018
Plan 8km easy + 8x 200(36sek)/100 + 2km easy
Na początku 8km easy z chłopakami po Łazienkach po 5:09min/km i na tartan, a tam 8x 200/100 (ta przerwa krótka, więc odpoczynku niewiele):
0:36.2 / 0:45.9
0:36.7 / 0:49.9
0:36.4 / 0:50.0
0:35.9 / 0:48.8
0:35.5 / 0:47.2
0:36.6 / 0:47.2
0:35.5 / 0:48.5
0:35.1 / 0:46.0
Na koniec 2km easy po 5:43min/km.
25.04.2018
Plan 14km easy
Wpierw rano wyszedłem z dzieczyną na jej trening i tam zrobiliśmy delikatne 5km po 6:33min/km. Wieczorem wyruszyłem już na swoje wybieganie. Wyszło 14km po 5:47min/km, koniec przy Rozbracie tam Veturilo i do domu.
26.04.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 8x 500(1:39)/1:30 trucht + 2km easy
Coś się stało z lewą nogą Jakoś podczas nakłądania skarpetki stałem na bucie z którego nagle się stopa zsunęła dosyć gwałtownie i coś musiałem tam mocno nadszarpnąć (stan na 9 maja - dalej coś tam jest, nie wiem do końca co, bo przy chodzeniu czy bieganiu nic nie czuję ale jak nogę mocno wygnę to pojawia się ból).
Już na truchcie po kanałku było średnio. Tam 2.15km easy po 5:13min/km. Następnie delikatne przebieżki by sprawdzić czy jestem w stanie kontynuować trening 4x 100/100:
0:18.2
0:17.7
0:16.9
0:16.7
Szału nie było ale też i podczas szybkiego tempa jakoś to szło, więc zdecydowałem się dokończyć. Po przebieżkach ruszyłem na 8x 500/1:30:
1:38.9/1:29.5
1:38.1/1:27.2
1:38.6/1:27.2
1:40.0/1:19.1 (po tym powtórzeniu musiałem pognać do toalety :/)
1:39.6/1:29.4
1:40.0/1:27.3
1:40.2/1:27.6
1:41.6/1:25.1
Już tutaj stopa mocno piekła :/ Trucht dokręciłem nawet nie wiem po co ale wyszło 2km po 6:16min/km.
27.04.2018
Plan WOLNE
Nawet jakby coś było w planie to bym nie pobiegł. Smarowanie nogi końską maścią i trzymanie kciuków za poprawę. Ale siłownię zrobiłem.
28.04.2018
Plan 12km easy
Biegałem w Olsztynie, wybrałem inną scieżkę przy Łynie tak by większość na początku biec po ziemnej ścieżce. Noga trochę marudziła ale znacznie lepiej niż dzień wcześniej. Wskoczyło 12km po 4:54min/km
29.04.2018
Plan 21km (2km@4:45+1km@3:50)
W Olsztynie już nie miałem kiedy tego zrobić, więc po oddaniu syna w Warszawie umówiłem się z kumplem po 21:00 już pod domem (miał taki sam trening jak ja jedynie koniec na 15km). Wyszło odpowiednio:
2km@4:30min/km
1km@3:48min/km
2km@4:37min/km
1km@3:46min/km
2km@4:35min/km
1km@3:45min/km
2km@4:39min/km
1km@3:46min/km
2km@4:38min/km
1km@3:45min/km (tutaj się rozstaliśmy, a ja poleciałem dalej bulwarami sam)
2km@4:36min/km
1km@3:43min/km (po tym powtórzeniu goniło do toalety, a nic nie było w pobliżu, więc trzeba bylo zwolnić, zwłąszcza na ostatnim szybkim kilometrze)
2km@4:40min/km
1km@3:57min/km
Ogólnie spoko trening gdyby nie te końcowe 3-4km i brak toi-toi'a w okolicy. jednak pizza jedzona na 3h przed takim bieganiem to złoooo.
30.04.2018
Plan 2km easy + 6x 400(1:18)/1:15 trucht + 6x 200(37)/200 + 2km easy
Na początku 2km easy po 5:18min/km, a później już praca na tartanie i 400-tki:
1:16.9/1:15.5
1:17.2/1:16.5
1:15.7/1:16.7
1:15.3/1:15.4
1:15.7/1:15.3
1:17.1/1:15.0
Tak krótka przerwa niesamowicie zabijała.
Następnie 200-tki:
0:34.5/1:42.4
0:35.7/1:36.5
0:35.5/1:34.8
0:35.0/1:36.7
0:35.4/1:39.5
0:34.7/1:35.9
Przerwy to było 100m marszu + 100m truchtu.
Schłodzenie 2km po 5:58min/km
01.05.2018
Plan 15km easy
Przyjemne truchtanie przy Wiśle. Spokojne 15km po 5:15min/km. Bez historii.
02.05.2018
Plan WOLNE
Siłownia i nic ponad to.
03.05.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 2x 2km(1200@3:50+800@3:37) + 2km easy
Oj to niezła orka była. Ruszyłem z kumplem po kinie o 18 :D A tam na Agrykoli temp. na termometrze 30stC, odczuwalne 32stC - koszmar.
Trucht już gotował człowieka, 2km easy po 5:15min/km. Dalej sprawdzenie jak wskakują przebieżki 4x 100/100:
0:15.1
0:16.0
0:15.4
0:16.0
I zabrałem się za robotę, chociaż już tutaj wiedziałem, że będzie zło przy tej patelnii.
1 powtórzenie:
4:34.8+2:47.1
3:29.1 przerwa 400m
2 powtórzenie:
4:35.4+2:48.4
3:34.5 przerwa 400m
3 powtórzenie:
4:39.0+2:54.0
3:09.7 przerwa 400m
Ostatnia powtórka to już prawdziwa rzeźba. No ale czasem i przy takich temperaturach wypada potrenować.
Na zamknięcie 2km truchtu po 7:01min/km
04.05.2018
Plan 14km@4:10
Kolejny dzień wyskoczyłem w największą lampę. Trasa standard nad Wisłą, z czego pierwsza część po praskiej stronie by chociaż trochę w cieniu było, zanim nawrótka na bulwarach złapie. Stopniowo coraz wolniej i wolniej. Łącznie 14km po 4:06min/km ale nie tak luźno jakbym chciał.
Plan WOLNE
Siłownia. Ostatnio stwierdzam, że za rzadko na nią chodzę. Niestety by to miało ręce i nogi powinienem biegać x3 w tygodniu, a trochę ciężko ten czas znaleźć, chociaż bardziej siły przy 6 treningach na tydz.
24.04.2018
Plan 8km easy + 8x 200(36sek)/100 + 2km easy
Na początku 8km easy z chłopakami po Łazienkach po 5:09min/km i na tartan, a tam 8x 200/100 (ta przerwa krótka, więc odpoczynku niewiele):
0:36.2 / 0:45.9
0:36.7 / 0:49.9
0:36.4 / 0:50.0
0:35.9 / 0:48.8
0:35.5 / 0:47.2
0:36.6 / 0:47.2
0:35.5 / 0:48.5
0:35.1 / 0:46.0
Na koniec 2km easy po 5:43min/km.
25.04.2018
Plan 14km easy
Wpierw rano wyszedłem z dzieczyną na jej trening i tam zrobiliśmy delikatne 5km po 6:33min/km. Wieczorem wyruszyłem już na swoje wybieganie. Wyszło 14km po 5:47min/km, koniec przy Rozbracie tam Veturilo i do domu.
26.04.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 8x 500(1:39)/1:30 trucht + 2km easy
Coś się stało z lewą nogą Jakoś podczas nakłądania skarpetki stałem na bucie z którego nagle się stopa zsunęła dosyć gwałtownie i coś musiałem tam mocno nadszarpnąć (stan na 9 maja - dalej coś tam jest, nie wiem do końca co, bo przy chodzeniu czy bieganiu nic nie czuję ale jak nogę mocno wygnę to pojawia się ból).
Już na truchcie po kanałku było średnio. Tam 2.15km easy po 5:13min/km. Następnie delikatne przebieżki by sprawdzić czy jestem w stanie kontynuować trening 4x 100/100:
0:18.2
0:17.7
0:16.9
0:16.7
Szału nie było ale też i podczas szybkiego tempa jakoś to szło, więc zdecydowałem się dokończyć. Po przebieżkach ruszyłem na 8x 500/1:30:
1:38.9/1:29.5
1:38.1/1:27.2
1:38.6/1:27.2
1:40.0/1:19.1 (po tym powtórzeniu musiałem pognać do toalety :/)
1:39.6/1:29.4
1:40.0/1:27.3
1:40.2/1:27.6
1:41.6/1:25.1
Już tutaj stopa mocno piekła :/ Trucht dokręciłem nawet nie wiem po co ale wyszło 2km po 6:16min/km.
27.04.2018
Plan WOLNE
Nawet jakby coś było w planie to bym nie pobiegł. Smarowanie nogi końską maścią i trzymanie kciuków za poprawę. Ale siłownię zrobiłem.
28.04.2018
Plan 12km easy
Biegałem w Olsztynie, wybrałem inną scieżkę przy Łynie tak by większość na początku biec po ziemnej ścieżce. Noga trochę marudziła ale znacznie lepiej niż dzień wcześniej. Wskoczyło 12km po 4:54min/km
29.04.2018
Plan 21km (2km@4:45+1km@3:50)
W Olsztynie już nie miałem kiedy tego zrobić, więc po oddaniu syna w Warszawie umówiłem się z kumplem po 21:00 już pod domem (miał taki sam trening jak ja jedynie koniec na 15km). Wyszło odpowiednio:
2km@4:30min/km
1km@3:48min/km
2km@4:37min/km
1km@3:46min/km
2km@4:35min/km
1km@3:45min/km
2km@4:39min/km
1km@3:46min/km
2km@4:38min/km
1km@3:45min/km (tutaj się rozstaliśmy, a ja poleciałem dalej bulwarami sam)
2km@4:36min/km
1km@3:43min/km (po tym powtórzeniu goniło do toalety, a nic nie było w pobliżu, więc trzeba bylo zwolnić, zwłąszcza na ostatnim szybkim kilometrze)
2km@4:40min/km
1km@3:57min/km
Ogólnie spoko trening gdyby nie te końcowe 3-4km i brak toi-toi'a w okolicy. jednak pizza jedzona na 3h przed takim bieganiem to złoooo.
30.04.2018
Plan 2km easy + 6x 400(1:18)/1:15 trucht + 6x 200(37)/200 + 2km easy
Na początku 2km easy po 5:18min/km, a później już praca na tartanie i 400-tki:
1:16.9/1:15.5
1:17.2/1:16.5
1:15.7/1:16.7
1:15.3/1:15.4
1:15.7/1:15.3
1:17.1/1:15.0
Tak krótka przerwa niesamowicie zabijała.
Następnie 200-tki:
0:34.5/1:42.4
0:35.7/1:36.5
0:35.5/1:34.8
0:35.0/1:36.7
0:35.4/1:39.5
0:34.7/1:35.9
Przerwy to było 100m marszu + 100m truchtu.
Schłodzenie 2km po 5:58min/km
01.05.2018
Plan 15km easy
Przyjemne truchtanie przy Wiśle. Spokojne 15km po 5:15min/km. Bez historii.
02.05.2018
Plan WOLNE
Siłownia i nic ponad to.
03.05.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 2x 2km(1200@3:50+800@3:37) + 2km easy
Oj to niezła orka była. Ruszyłem z kumplem po kinie o 18 :D A tam na Agrykoli temp. na termometrze 30stC, odczuwalne 32stC - koszmar.
Trucht już gotował człowieka, 2km easy po 5:15min/km. Dalej sprawdzenie jak wskakują przebieżki 4x 100/100:
0:15.1
0:16.0
0:15.4
0:16.0
I zabrałem się za robotę, chociaż już tutaj wiedziałem, że będzie zło przy tej patelnii.
1 powtórzenie:
4:34.8+2:47.1
3:29.1 przerwa 400m
2 powtórzenie:
4:35.4+2:48.4
3:34.5 przerwa 400m
3 powtórzenie:
4:39.0+2:54.0
3:09.7 przerwa 400m
Ostatnia powtórka to już prawdziwa rzeźba. No ale czasem i przy takich temperaturach wypada potrenować.
Na zamknięcie 2km truchtu po 7:01min/km
04.05.2018
Plan 14km@4:10
Kolejny dzień wyskoczyłem w największą lampę. Trasa standard nad Wisłą, z czego pierwsza część po praskiej stronie by chociaż trochę w cieniu było, zanim nawrótka na bulwarach złapie. Stopniowo coraz wolniej i wolniej. Łącznie 14km po 4:06min/km ale nie tak luźno jakbym chciał.
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
05.05.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 10x 200(37sek)/200 + 2km easy
Wpierw miało być w dzień ale nie było czasu, wyskoczyłem po 21 z dziewczyną, by każde zrobiło swoje. A że miałem rzeczy z sobą to całość na Agrykoli, by worek mieć cały czas pod okiem. Najpierw spokojne 2km easy po 5:24min/km. Następnie sprawdzenie nogi i przebieżki 4x 100/100:
0:17.2
0:16.8
0:16.3
0:16.4
I na koniec danie główne 10x 200/200:
0:35.8/1:33.1
0:34.2/1:31.6
0:33.3/1:31.2
0:33.4/1:32.4
0:33.3/1:29.8
0:33.7/1:29.7
0:34.3/1:29.5
0:33.9/1:31.0
0:33.9/1:34.0
0:34.2/1:29.1
Początkowe 100-150m super, ostatnie 50m już z oddechem na raz ale bez rzeźbienia. Na koniec jeszcze 2km easy wolniutko po 6:01min/km.
06.05.2018
Plan 18km BNP 4:45 -> 4:00
Oj ciężkie to było. Robione rano na czczo przy intensywnym słońcu. Do tego całość po łazienkach i okolicy - a w planie było ostatnie km robić na tartanie, jednak mecz piłkarski i zablokowana bieżnia. Dodatkowo GPS troszkę wariował i kaszanił trasę, więc bardzije biegłem na odczucia.
Dystans podzielony na 6 sekcji po 3km każda:
3km@4:37min/km
3km@4:32min/km
3km@4:25min/km
3km@4:17min/km
3km@4:10min/km
3km@4:04min/km
Ale ostatnie 3km było raczej szybciej, zwłaszcza, że odczuciowo bardziej odczuwałem to jako 3:50-55 + dodatkowo GPS rysował jakieś dziwne rzeczy.
Tym niemniej ciężko to weszło i było rzeźbienie ostatnich dwóch powtórzeń.
07.05.2018
Plan 4km easy + 6x 30sek skipA + 6x 100/100 + 6x 150/150 podbieg + 4km easy
Całkiem fajny zróżnicowany trening, cały czas coś do roboty i cały czas coś innego. Wpierw po kanałku easy 4km po 5:22min/km. Następnie na tartanie zrobiłem serie skipów w przerwie takiej samej jak czas wysiłku czyli 30sek i ruszyłem od razu na setki:
0:16.2
0:16.7
0:15.6
0:16.4
0:16.2
0:15.2
Po nich 700m dobiegu pod podbieg i mogłem zacząć 150-tki. Startowałem od drugiej latarnii po prawej stronie, kończyłem po 3 latarniach ( mijałem dwie po prawej i zawracałem po następnej po lewej):
0:32.2
0:29.7
0:29.8
0:30.5
0:29.1
0:29.2
Fajnie to wskoczyło. Na schłodzenei jeszcze 4km easy po 5:51min/km. Szybko zleciało.
08.05.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 1600@3:42/4min + 4km@3:55/4min + 1600@3:42/4min +2km easy
Oj lękałem się tego treningu, sporo i szybko + dodatkowo całkiem mocny upał i lampa na tartanie. Jak na złość dzień wcześniej skipy i podbiegi skatowały trochę nogi... Ale jednak był dzień konia Wpierw 2km roztruchtania po 5:34min/km, następnie 300m dynamicznej rozgrzewki w truchcie i szybkie przebieżki, by zobaczyć czy mimo zabetonowanych łydek noga się kręci:
0:15.9
0:16.2
0:16.1
0:15.9
Odczuciowo było całkiem fajnie, więc i zobaczyłem jak mogę delikatnie podkręcić tempa pozostałych odcinków:
1600m w czasie 5:44min śr. tempo 3:35min/km
510m truchtu w czasie 3:54min
4km czasie 15:30min śr. tempo 3:52min/km
470m truchtu w czasie 3:51min
1600m w czasie 5:45min śr. tempo 3:36min/km
510m truchtu w czasie 3:55min
Wszystko ładnie, pod kontrolą i bez piłowania. Mega zadowolony, dobry dzień. Na koniec jeszcze 2km easy z obrazami mentalnymi z wątku SUB9 po 5:06min/km.
09.05.2018
Plan WOLNE
Bez biegania, przydało się i wskoczyła siłownia. Miało też być rolowanie ale przekonałęm sam siebie, by zrobić to później w domu i jak zwykle nic z tego już w domu nie wyszło Dzisiaj znów czeka trochę pracy na tartanie.
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 10x 200(37sek)/200 + 2km easy
Wpierw miało być w dzień ale nie było czasu, wyskoczyłem po 21 z dziewczyną, by każde zrobiło swoje. A że miałem rzeczy z sobą to całość na Agrykoli, by worek mieć cały czas pod okiem. Najpierw spokojne 2km easy po 5:24min/km. Następnie sprawdzenie nogi i przebieżki 4x 100/100:
0:17.2
0:16.8
0:16.3
0:16.4
I na koniec danie główne 10x 200/200:
0:35.8/1:33.1
0:34.2/1:31.6
0:33.3/1:31.2
0:33.4/1:32.4
0:33.3/1:29.8
0:33.7/1:29.7
0:34.3/1:29.5
0:33.9/1:31.0
0:33.9/1:34.0
0:34.2/1:29.1
Początkowe 100-150m super, ostatnie 50m już z oddechem na raz ale bez rzeźbienia. Na koniec jeszcze 2km easy wolniutko po 6:01min/km.
06.05.2018
Plan 18km BNP 4:45 -> 4:00
Oj ciężkie to było. Robione rano na czczo przy intensywnym słońcu. Do tego całość po łazienkach i okolicy - a w planie było ostatnie km robić na tartanie, jednak mecz piłkarski i zablokowana bieżnia. Dodatkowo GPS troszkę wariował i kaszanił trasę, więc bardzije biegłem na odczucia.
Dystans podzielony na 6 sekcji po 3km każda:
3km@4:37min/km
3km@4:32min/km
3km@4:25min/km
3km@4:17min/km
3km@4:10min/km
3km@4:04min/km
Ale ostatnie 3km było raczej szybciej, zwłaszcza, że odczuciowo bardziej odczuwałem to jako 3:50-55 + dodatkowo GPS rysował jakieś dziwne rzeczy.
Tym niemniej ciężko to weszło i było rzeźbienie ostatnich dwóch powtórzeń.
07.05.2018
Plan 4km easy + 6x 30sek skipA + 6x 100/100 + 6x 150/150 podbieg + 4km easy
Całkiem fajny zróżnicowany trening, cały czas coś do roboty i cały czas coś innego. Wpierw po kanałku easy 4km po 5:22min/km. Następnie na tartanie zrobiłem serie skipów w przerwie takiej samej jak czas wysiłku czyli 30sek i ruszyłem od razu na setki:
0:16.2
0:16.7
0:15.6
0:16.4
0:16.2
0:15.2
Po nich 700m dobiegu pod podbieg i mogłem zacząć 150-tki. Startowałem od drugiej latarnii po prawej stronie, kończyłem po 3 latarniach ( mijałem dwie po prawej i zawracałem po następnej po lewej):
0:32.2
0:29.7
0:29.8
0:30.5
0:29.1
0:29.2
Fajnie to wskoczyło. Na schłodzenei jeszcze 4km easy po 5:51min/km. Szybko zleciało.
08.05.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 1600@3:42/4min + 4km@3:55/4min + 1600@3:42/4min +2km easy
Oj lękałem się tego treningu, sporo i szybko + dodatkowo całkiem mocny upał i lampa na tartanie. Jak na złość dzień wcześniej skipy i podbiegi skatowały trochę nogi... Ale jednak był dzień konia Wpierw 2km roztruchtania po 5:34min/km, następnie 300m dynamicznej rozgrzewki w truchcie i szybkie przebieżki, by zobaczyć czy mimo zabetonowanych łydek noga się kręci:
0:15.9
0:16.2
0:16.1
0:15.9
Odczuciowo było całkiem fajnie, więc i zobaczyłem jak mogę delikatnie podkręcić tempa pozostałych odcinków:
1600m w czasie 5:44min śr. tempo 3:35min/km
510m truchtu w czasie 3:54min
4km czasie 15:30min śr. tempo 3:52min/km
470m truchtu w czasie 3:51min
1600m w czasie 5:45min śr. tempo 3:36min/km
510m truchtu w czasie 3:55min
Wszystko ładnie, pod kontrolą i bez piłowania. Mega zadowolony, dobry dzień. Na koniec jeszcze 2km easy z obrazami mentalnymi z wątku SUB9 po 5:06min/km.
09.05.2018
Plan WOLNE
Bez biegania, przydało się i wskoczyła siłownia. Miało też być rolowanie ale przekonałęm sam siebie, by zrobić to później w domu i jak zwykle nic z tego już w domu nie wyszło Dzisiaj znów czeka trochę pracy na tartanie.
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
10.05.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 6km@4:00/3min + 4x 400(1:22)/1min + 4x 300(60sek)/1min + 4x 200/200 + 2km easy
Czułem, że będzię ciężko na szybkich odcinkach 300-tu i 400-tu metrowych jak zobaczyłem czasy przerw i się nie pomyliłem Ale na początek 2km easy po 5:12min/km oraz przebieżki:
0:16.2
0:16.7
0:15.8
0:15.4
Później ciągły akurat 2/3 pobiegany na plecach trenera, któy miał coś lżejszego. Całość wyszła 6km po 3:57min/km. Następnie kółko truchtu w 3min i na pierwszy ogień 400-tki:
1:17.9/1:00.9
1:18.8/1:00.9
1:18.2/0:58.9
1:18.7/1:01.3
Oj przerwa dawała popalić, człowiek kończył 100m marszu dalej dysząc, a tu już trzeba znów ruszać. Od razu po ostatniej wskoczyły 300-tki:
0:56.0/0:59.3
0:56.4/0:59.8
0:55.7/0:59.9
0:55.6/0:59.6
Mentalnie łatwiej dla głowy wiedząc, że te 100m krócej Jedyny minus to grupa Adidasa, która sobie chodziła po pierwsyzm i drugim torze i właściwie centralnie gdzieś miała, że ludzie tam piłują szybsze odcinki... A myślałem, że już powinni zostać na tyle wyedukowani, by sobie nie spacerować po wew. torach :/ No ale po ostatniej przerwie poszy 200-tki:
0:34.8/1:43.5
0:35.4/1:46.8
0:35.1/1:42.8
0:34.9/1:41.8
Tutaj już luzik dzięki sensownej przerwie, chociaż po poprzednich odcinkach i tak byłem padnięty mimo 100m w marszu + 100m w truchcie. na koniec ruszyłem na 2km easy z czego kilometr był jeszcze na Agrykoli ale już drugi biegłem po chodniku w kierunku centrum, bo zaczynał sie mecz młodzików i trzeba było opuścić przybytek Wyszły 2km po 6:30min/km.
Ogólnie bardzo fajny ale i ciężki trening. Dzisiaj i jutro na szczęście easy, które będą już robione w Olsztynie. Niedziela zaś czeka 10x 1000m/2min, więc kortowski tartan trochę potu przyjmie.
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 6km@4:00/3min + 4x 400(1:22)/1min + 4x 300(60sek)/1min + 4x 200/200 + 2km easy
Czułem, że będzię ciężko na szybkich odcinkach 300-tu i 400-tu metrowych jak zobaczyłem czasy przerw i się nie pomyliłem Ale na początek 2km easy po 5:12min/km oraz przebieżki:
0:16.2
0:16.7
0:15.8
0:15.4
Później ciągły akurat 2/3 pobiegany na plecach trenera, któy miał coś lżejszego. Całość wyszła 6km po 3:57min/km. Następnie kółko truchtu w 3min i na pierwszy ogień 400-tki:
1:17.9/1:00.9
1:18.8/1:00.9
1:18.2/0:58.9
1:18.7/1:01.3
Oj przerwa dawała popalić, człowiek kończył 100m marszu dalej dysząc, a tu już trzeba znów ruszać. Od razu po ostatniej wskoczyły 300-tki:
0:56.0/0:59.3
0:56.4/0:59.8
0:55.7/0:59.9
0:55.6/0:59.6
Mentalnie łatwiej dla głowy wiedząc, że te 100m krócej Jedyny minus to grupa Adidasa, która sobie chodziła po pierwsyzm i drugim torze i właściwie centralnie gdzieś miała, że ludzie tam piłują szybsze odcinki... A myślałem, że już powinni zostać na tyle wyedukowani, by sobie nie spacerować po wew. torach :/ No ale po ostatniej przerwie poszy 200-tki:
0:34.8/1:43.5
0:35.4/1:46.8
0:35.1/1:42.8
0:34.9/1:41.8
Tutaj już luzik dzięki sensownej przerwie, chociaż po poprzednich odcinkach i tak byłem padnięty mimo 100m w marszu + 100m w truchcie. na koniec ruszyłem na 2km easy z czego kilometr był jeszcze na Agrykoli ale już drugi biegłem po chodniku w kierunku centrum, bo zaczynał sie mecz młodzików i trzeba było opuścić przybytek Wyszły 2km po 6:30min/km.
Ogólnie bardzo fajny ale i ciężki trening. Dzisiaj i jutro na szczęście easy, które będą już robione w Olsztynie. Niedziela zaś czeka 10x 1000m/2min, więc kortowski tartan trochę potu przyjmie.
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
11.05.2018
Plan 12km easy
Spokojnie zrobione jeszcze przed wyjazdem do Olsztyna, lekko po bulwarach i przy Wiśle. Wyszło 12km po 5:01min/km (śr. tętno 143, 74%HRmax).
12.05.2018
Plan 14km easy + 4x 100/100
To już pobiegane w moim mieście Po przyjeździe zostawiłem syna z tatą i wyskoczyłem. Trasa jak to Olsztyn typowo pagórkowata, to góra to dół. Wpierw wskoczyło 14km później od razu zrobiłem przebieżki +/- 100m na wyczucie. Całość 14.8km średnio po 5:00min/km (śr. tętno 147, 76%HRmax). Miło i przyjemnie.
13.05.2018
Plan WOLNE
Fakt, miały być kilometrówki ale przerzuciłem je na dzisiaj, a wczoraj prawidziwie luźny dzień z rodzinką na działce. Dzisiaj czeka agrykolski tartan i zobaczymy jak pójdzie.
Plan 12km easy
Spokojnie zrobione jeszcze przed wyjazdem do Olsztyna, lekko po bulwarach i przy Wiśle. Wyszło 12km po 5:01min/km (śr. tętno 143, 74%HRmax).
12.05.2018
Plan 14km easy + 4x 100/100
To już pobiegane w moim mieście Po przyjeździe zostawiłem syna z tatą i wyskoczyłem. Trasa jak to Olsztyn typowo pagórkowata, to góra to dół. Wpierw wskoczyło 14km później od razu zrobiłem przebieżki +/- 100m na wyczucie. Całość 14.8km średnio po 5:00min/km (śr. tętno 147, 76%HRmax). Miło i przyjemnie.
13.05.2018
Plan WOLNE
Fakt, miały być kilometrówki ale przerzuciłem je na dzisiaj, a wczoraj prawidziwie luźny dzień z rodzinką na działce. Dzisiaj czeka agrykolski tartan i zobaczymy jak pójdzie.
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
14.05.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 10x 1000m(3:39)/2min trucht + 2km easy
Ależ to mógł być super trening ale... Ale po kolei. Dojechałem na Agrykolę z kumplem rowerkami, przebraliśmy się i zaczęliśmy trucht po zew. torze. Wskoczyły 2km po 6:11min/km i od razu po nich wyrwałem do przebieżki... I tu się zaczęło :/
Od razu przy zerwaniu się do startu coś naciągnąłem pod pośladkiem Mam nauczkę i lekcję na przyszłość. Albo wpierw rozgrzewka w truchcie z rozciąganiem albo spokojne starty do przebieżek. Bo ani one nie są głównym daniem ani nic nie dają tak mocno rwane jakbym szykował się na pojedynek. Niestety zawsze tak zaczynałem i zawsze było ok, do wczoraj. Zamiast spokojnie ruszyć i w trakcie przyśpieszyć to nie... Oby ta lekcja za dużo nie kosztowała.
Łącznie przebieżek zrobiłem dwie i to na pół gwizdka, zamiast pozostałych dwóch zrobiłem, a oczywiście 400m kółko w truchcie z rozgrzewką, jak widać kolejność dla idiotów
Po tym zdecydowałem, że lecę jednak te tysiaki i zatrzymam się jak ból zacznie na nie wpływać. Na początku szło SUPER!:
3:30.8/1:56.9
3:28.8/1:56.1
3:30.8/1:57.1
3:28.6/1:56.8
3:29.7/1:59.3
3:29.7/1:56.8
3:30.4/1:59.9
I na siódmym powtórzeniu się odezwało. Dałem jeszcze szansę na przerwie i ruszyłem osme:
1:47.1/1:59.1
Odpóściłem po 500m, bo jednak ciągnęło pod udem i nie chciałem sobie czegoś gorszego zrobić. Wpierw jeszcze w głowie było 'zrób 8, ładna parzysta liczba' ale po sprawdzeniu czasu na 400m już widziałem, że zwalniam, dodatkowo ciężar ciała przenosiłem na lewą nogę, bez sensu.
Jestem pewien, że spokojnie bym dowiózł komplet powtórzeń w przedziale 3:28-3:30 z zachowaniem przerwy jakby nie to naderwanie.
Na koniec jeszcze 2km truchtu po 6:57min/km i koniec. Wieczorem w domu maść, teraz przed pracą maść i czekamy co będzie pod wieczór. Dzisiaj w planie lekkie easy i skipA, więc spora szans, że jednak będe robił - pod udem coś tam co jakiś czas się odezwie przy dziwnym stanięciu ale nic poważnego, chyba faktycznie naciągnąłem oba mięśnie przy tym wyrwaniu i tyle.
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 10x 1000m(3:39)/2min trucht + 2km easy
Ależ to mógł być super trening ale... Ale po kolei. Dojechałem na Agrykolę z kumplem rowerkami, przebraliśmy się i zaczęliśmy trucht po zew. torze. Wskoczyły 2km po 6:11min/km i od razu po nich wyrwałem do przebieżki... I tu się zaczęło :/
Od razu przy zerwaniu się do startu coś naciągnąłem pod pośladkiem Mam nauczkę i lekcję na przyszłość. Albo wpierw rozgrzewka w truchcie z rozciąganiem albo spokojne starty do przebieżek. Bo ani one nie są głównym daniem ani nic nie dają tak mocno rwane jakbym szykował się na pojedynek. Niestety zawsze tak zaczynałem i zawsze było ok, do wczoraj. Zamiast spokojnie ruszyć i w trakcie przyśpieszyć to nie... Oby ta lekcja za dużo nie kosztowała.
Łącznie przebieżek zrobiłem dwie i to na pół gwizdka, zamiast pozostałych dwóch zrobiłem, a oczywiście 400m kółko w truchcie z rozgrzewką, jak widać kolejność dla idiotów
Po tym zdecydowałem, że lecę jednak te tysiaki i zatrzymam się jak ból zacznie na nie wpływać. Na początku szło SUPER!:
3:30.8/1:56.9
3:28.8/1:56.1
3:30.8/1:57.1
3:28.6/1:56.8
3:29.7/1:59.3
3:29.7/1:56.8
3:30.4/1:59.9
I na siódmym powtórzeniu się odezwało. Dałem jeszcze szansę na przerwie i ruszyłem osme:
1:47.1/1:59.1
Odpóściłem po 500m, bo jednak ciągnęło pod udem i nie chciałem sobie czegoś gorszego zrobić. Wpierw jeszcze w głowie było 'zrób 8, ładna parzysta liczba' ale po sprawdzeniu czasu na 400m już widziałem, że zwalniam, dodatkowo ciężar ciała przenosiłem na lewą nogę, bez sensu.
Jestem pewien, że spokojnie bym dowiózł komplet powtórzeń w przedziale 3:28-3:30 z zachowaniem przerwy jakby nie to naderwanie.
Na koniec jeszcze 2km truchtu po 6:57min/km i koniec. Wieczorem w domu maść, teraz przed pracą maść i czekamy co będzie pod wieczór. Dzisiaj w planie lekkie easy i skipA, więc spora szans, że jednak będe robił - pod udem coś tam co jakiś czas się odezwie przy dziwnym stanięciu ale nic poważnego, chyba faktycznie naciągnąłem oba mięśnie przy tym wyrwaniu i tyle.
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
15.05.2018
Plan 14km easy
Wpierw miało być 12km easy + skipA oraz przebieżki ale ze względu na prawą nogę wyrzuciłem dwie ostatnie rzeczy oraz dołożyłem 2km. Chciałem zobaczyć jak bardzo da się udo we znaki. Na szczęście nie bolało, a raczej pobolewało ale w zakresie 2-3/10. Sporadycznie jak jakoś dziwnie postawiłme stopę potrafiło coś przykuć w udzie i tyle. Całość 14km po odziwo 4:56min/km.
16.05.2018
Plan 14km@4:10
Zamieniłem miejscami trening środowy i czwartkowy, by przed mocniejszymi krótkimi odcinkami jeszcze jeden dzień noga odpoczywała. Maść codziennie grubo kładziona ale jednak cały czas nawet dzisiaj tli się coś w tym udzie ( z ciekawości w następnym tyg. zajdę i sprawdzę dr. Łokcia). Biec poszedłem dosyć późno bo po 22, a biorąc pod uwagę moje codzienne odżywianie (śniadanioobiad godz. 12, kolacja godz. 24) to już na ładnje rezerwie jechałem. Ścieżka klasyczna jedynie zamieniona kolejność, pierwsza część trasy po bulwarach druga po praskiej stronie. Wyszło 14km w średnim tempie 4:08min/km. Ale jeju jaka to była orka :/ Wydawało mi się, że biegnę po 3:50, a raczej takie odczucia miałem. Średni dzień
17.05.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 2km@3:45/4min + 4x 400(1:20)/1:30 + 2km@3:45/4min + 8x200(34)/200 + 2km easy
To był poważny sprawdzian dla nogi. Od razu napiszę, że zdany mimo tego, że troszkę marudziła. Ale odziwo przy szybszych odcinkach jak trzymałem jeszcze 'technikę' to nic nawet się nei tliło, odzywała się jak zaczęło już wchodzić bieganie siłowe gdy nasilało się mocniejsze zmęczenie.
Wpierw 2km truchciku po 5:32min/km i na bieżnię. Tam postój w kibelku i ruszyłem na rozgrzewkę w truchcie 400m - coś co ostatnio zaniedbywałem ale po ostatniej nauczce się już nie powtórzy przed szybkimi treningami. Po tym ruszyłem na przebieżki - i tutaj też zmiana, po raz pierwszy biegłem je bez zegarka, a raczej odpaliłem lapa ale nie co 100m, a na całe cztery serie co pozwoliło mi nie cisnąć niepotrzebnie i od teraz tak już będzie też na stałe chyba, że 100-tki będą miały być biegane w konkretnym tempie jako część akcentu. Po ostatniej serii jeszcze 100m marszu do linii startu i wio:
2km w czasie 7:20.5 śr. tempo 3:40min/km -> fajnie szło, bez piłowania
4min truchtu trochę ponad 500m śr. tempo 7:51min/km
4x 400(1:20)/1:30:
1:16.1/1:30.9
1:17.0/1:30.8
1:16.4/1:32.7
1:16.4/1:32.6
Super to się biegło, zwłaszcza te pierwsze 300m kiedy jeszcze zmęczenie nie wchodziło i mogłem spokojnie się skupić na kroku. Wiem, że za szybko ale jakoś tak szło - biegłem na zasadzie mocno ale nie w trupa. Od razu po ostatniej krótkiej przerwie wskoczyłem w kolejny odcinek:
2km w czasie 7:19.7 śr. tempo 3:40min/km -> tutaj znów fajnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę tą krótką przerwę
4min truchtu niecałe 470m śr. tempo 8:42min/km
8x 200(34)/200:
0:35.1/1:46.7
0:35.7/1:45.9
0:34.6/1:48.3
0:35.6/1:44.7
0:34.9/1:46.2
0:35.1/1:45.7
0:34.1/1:48.3
0:34.6/1:37.2
Jeszcze zanim zacząłem trening rozważałem zamianę 200-tek na 400-tki ze względu na udo ale jak reszta poszła łądnie to zdecydowałem się jednak je pobiec. Nie chciałem jednak na siłę schodzić poniżej 34sek i spokojnie startować, by znów nie nadszarpnąć uda. Mimo to i tak się przyjemnie zaskoczyłem tempami, zwłaszcza przedostatnie, które nie dość, że najsprawniej wskoczyło to jeszcze na największym luzie.
Jednak w trakcie biegania zapytała mnie znajoma z klubu czy mnie przypadkiem prawa noga nie boli (nie wiedziała o kontuzji), bo podczas biegu widać, że ciągnę ją za sobą - mi się wydawało, że biegnę poprawnie i tego nie widać. Czyli w głowie też siedzi, że nie do końća wszystko jest ok i samo ciało zmienia ruch.
Co akurat faktycznie ma sens, bo zacząłem też odczuwac pasmo przy kolanie. Więc i fizjo i rolowanie się w następnym tyg. pojawi by nie dopuścić jeszcze do ITBS.
Na koniec 2km schłodzenia po 5:35min/km.
Ogólnie fajny trening Dzisiaj easy, jutro mocna orka (zamiana treningów sob <-> niedz ze względu na sobotnie wesele przyjaciela) i niedziela znów luźno.
Plan 14km easy
Wpierw miało być 12km easy + skipA oraz przebieżki ale ze względu na prawą nogę wyrzuciłem dwie ostatnie rzeczy oraz dołożyłem 2km. Chciałem zobaczyć jak bardzo da się udo we znaki. Na szczęście nie bolało, a raczej pobolewało ale w zakresie 2-3/10. Sporadycznie jak jakoś dziwnie postawiłme stopę potrafiło coś przykuć w udzie i tyle. Całość 14km po odziwo 4:56min/km.
16.05.2018
Plan 14km@4:10
Zamieniłem miejscami trening środowy i czwartkowy, by przed mocniejszymi krótkimi odcinkami jeszcze jeden dzień noga odpoczywała. Maść codziennie grubo kładziona ale jednak cały czas nawet dzisiaj tli się coś w tym udzie ( z ciekawości w następnym tyg. zajdę i sprawdzę dr. Łokcia). Biec poszedłem dosyć późno bo po 22, a biorąc pod uwagę moje codzienne odżywianie (śniadanioobiad godz. 12, kolacja godz. 24) to już na ładnje rezerwie jechałem. Ścieżka klasyczna jedynie zamieniona kolejność, pierwsza część trasy po bulwarach druga po praskiej stronie. Wyszło 14km w średnim tempie 4:08min/km. Ale jeju jaka to była orka :/ Wydawało mi się, że biegnę po 3:50, a raczej takie odczucia miałem. Średni dzień
17.05.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 2km@3:45/4min + 4x 400(1:20)/1:30 + 2km@3:45/4min + 8x200(34)/200 + 2km easy
To był poważny sprawdzian dla nogi. Od razu napiszę, że zdany mimo tego, że troszkę marudziła. Ale odziwo przy szybszych odcinkach jak trzymałem jeszcze 'technikę' to nic nawet się nei tliło, odzywała się jak zaczęło już wchodzić bieganie siłowe gdy nasilało się mocniejsze zmęczenie.
Wpierw 2km truchciku po 5:32min/km i na bieżnię. Tam postój w kibelku i ruszyłem na rozgrzewkę w truchcie 400m - coś co ostatnio zaniedbywałem ale po ostatniej nauczce się już nie powtórzy przed szybkimi treningami. Po tym ruszyłem na przebieżki - i tutaj też zmiana, po raz pierwszy biegłem je bez zegarka, a raczej odpaliłem lapa ale nie co 100m, a na całe cztery serie co pozwoliło mi nie cisnąć niepotrzebnie i od teraz tak już będzie też na stałe chyba, że 100-tki będą miały być biegane w konkretnym tempie jako część akcentu. Po ostatniej serii jeszcze 100m marszu do linii startu i wio:
2km w czasie 7:20.5 śr. tempo 3:40min/km -> fajnie szło, bez piłowania
4min truchtu trochę ponad 500m śr. tempo 7:51min/km
4x 400(1:20)/1:30:
1:16.1/1:30.9
1:17.0/1:30.8
1:16.4/1:32.7
1:16.4/1:32.6
Super to się biegło, zwłaszcza te pierwsze 300m kiedy jeszcze zmęczenie nie wchodziło i mogłem spokojnie się skupić na kroku. Wiem, że za szybko ale jakoś tak szło - biegłem na zasadzie mocno ale nie w trupa. Od razu po ostatniej krótkiej przerwie wskoczyłem w kolejny odcinek:
2km w czasie 7:19.7 śr. tempo 3:40min/km -> tutaj znów fajnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę tą krótką przerwę
4min truchtu niecałe 470m śr. tempo 8:42min/km
8x 200(34)/200:
0:35.1/1:46.7
0:35.7/1:45.9
0:34.6/1:48.3
0:35.6/1:44.7
0:34.9/1:46.2
0:35.1/1:45.7
0:34.1/1:48.3
0:34.6/1:37.2
Jeszcze zanim zacząłem trening rozważałem zamianę 200-tek na 400-tki ze względu na udo ale jak reszta poszła łądnie to zdecydowałem się jednak je pobiec. Nie chciałem jednak na siłę schodzić poniżej 34sek i spokojnie startować, by znów nie nadszarpnąć uda. Mimo to i tak się przyjemnie zaskoczyłem tempami, zwłaszcza przedostatnie, które nie dość, że najsprawniej wskoczyło to jeszcze na największym luzie.
Jednak w trakcie biegania zapytała mnie znajoma z klubu czy mnie przypadkiem prawa noga nie boli (nie wiedziała o kontuzji), bo podczas biegu widać, że ciągnę ją za sobą - mi się wydawało, że biegnę poprawnie i tego nie widać. Czyli w głowie też siedzi, że nie do końća wszystko jest ok i samo ciało zmienia ruch.
Co akurat faktycznie ma sens, bo zacząłem też odczuwac pasmo przy kolanie. Więc i fizjo i rolowanie się w następnym tyg. pojawi by nie dopuścić jeszcze do ITBS.
Na koniec 2km schłodzenia po 5:35min/km.
Ogólnie fajny trening Dzisiaj easy, jutro mocna orka (zamiana treningów sob <-> niedz ze względu na sobotnie wesele przyjaciela) i niedziela znów luźno.
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
18.05.2018
Plan 18km easy
Ruszyłem wieczorem tuż przed 20. Prawa noga już prawie przestała ciągnąć. Klasyczna ścieżka od mostu Gdańskiego tym razem do Łazienkowskiego i z powrotem. Wyszło spokojne 18km po 5:07min/km, chociaż pod koniec już troszkę ciężkie nogi zrobiły.
19.05.2018
Plan 14km easy
Na początku plan był trochę inny i zakładał 12km easy oraz później skipy i przebieżki ale chciałem jeszcze dać z dzień odpocząć nodze, więc zamieniłem to na 14km ciągłego. Robione jak nie na mnie przystało z rana, bo później wyjazd na wesele przyjaciela. Bardzo lekko, bez patrzenia na tempo, wyszło 14km po 5:19min/km.
20.05.2018
Plan WOLNE
Wpierw miał być trening, który wykonałem wczoraj ale byłem tak zmasakrowany, że nawet easy by nie wchodziło w grę. Kac morderca jeszcze po głowie grasował o godz. 20, złoooo. No ale nogi wypoczęły.
21.05.2018
Plan 3km easy + 12km bieg ciągły zmienny 1000m@4:05/1000m@3:40
Oj bałem się tego treningu. Nienawidzę długich ciągłych, gdzie przerwy są dalej w mocnym tempie. Do tego ostatnio jak miałem podobny trening to wysiadłem po 6km i nie zamknąłem.
Na Agrykoli pojawiłem się o 18 i zacząłem wpierw spokojnie roztruchtanie 3km po 5:29min/km. Po tym 400m rozgrzewki w truchcie z wymachami, skipami i innymi pierdołami, by się znów coś nienadszarpnęło. Później minuta na złapanie oddechu i wio:
1000m@4:03.9
1000m@3:39.1
1000m@4:02.9
1000m@3:38.9
1000m@4:03.7
1000m@3:37.9
1000m@4:05.0
1000m@3:40.8 -> tu już ciężko szło, wtedy już jak pokrak pewnie wyglądałem
1000m@4:05.7
1000m@3:42.5 -> po tym jak zobaczyłem czas nie powiem, chciałem jednak skończyć. Rzeźba straszliwa i mordęga ale z drugiej strony już raz taki trening odpuściłem, a nawet i dwa razy. Nie chciałem by to weszło w nawyk. Dodatkowo czasem trzeba poumierać dłużej niż tylko na krótkich odcinkach modląc się o przerwę.
1000m@4:12.9 -> na tej przerwie świadomie odrobinkę odpuściłem, by spróbować ostatniego tysiaka jakoś utrzymać
1000m@3:39.3 -> i się jednak udało
Dobry, mega mocny trening. Samo 10km wyszło w 38:41min. I ciało i głowa mocno popracowały. A najfajniejsze to to, że dzisiaj nogi jak nowo narodzone, co się dobrze składa bo po południu czekają 800-tki.
Plan 18km easy
Ruszyłem wieczorem tuż przed 20. Prawa noga już prawie przestała ciągnąć. Klasyczna ścieżka od mostu Gdańskiego tym razem do Łazienkowskiego i z powrotem. Wyszło spokojne 18km po 5:07min/km, chociaż pod koniec już troszkę ciężkie nogi zrobiły.
19.05.2018
Plan 14km easy
Na początku plan był trochę inny i zakładał 12km easy oraz później skipy i przebieżki ale chciałem jeszcze dać z dzień odpocząć nodze, więc zamieniłem to na 14km ciągłego. Robione jak nie na mnie przystało z rana, bo później wyjazd na wesele przyjaciela. Bardzo lekko, bez patrzenia na tempo, wyszło 14km po 5:19min/km.
20.05.2018
Plan WOLNE
Wpierw miał być trening, który wykonałem wczoraj ale byłem tak zmasakrowany, że nawet easy by nie wchodziło w grę. Kac morderca jeszcze po głowie grasował o godz. 20, złoooo. No ale nogi wypoczęły.
21.05.2018
Plan 3km easy + 12km bieg ciągły zmienny 1000m@4:05/1000m@3:40
Oj bałem się tego treningu. Nienawidzę długich ciągłych, gdzie przerwy są dalej w mocnym tempie. Do tego ostatnio jak miałem podobny trening to wysiadłem po 6km i nie zamknąłem.
Na Agrykoli pojawiłem się o 18 i zacząłem wpierw spokojnie roztruchtanie 3km po 5:29min/km. Po tym 400m rozgrzewki w truchcie z wymachami, skipami i innymi pierdołami, by się znów coś nienadszarpnęło. Później minuta na złapanie oddechu i wio:
1000m@4:03.9
1000m@3:39.1
1000m@4:02.9
1000m@3:38.9
1000m@4:03.7
1000m@3:37.9
1000m@4:05.0
1000m@3:40.8 -> tu już ciężko szło, wtedy już jak pokrak pewnie wyglądałem
1000m@4:05.7
1000m@3:42.5 -> po tym jak zobaczyłem czas nie powiem, chciałem jednak skończyć. Rzeźba straszliwa i mordęga ale z drugiej strony już raz taki trening odpuściłem, a nawet i dwa razy. Nie chciałem by to weszło w nawyk. Dodatkowo czasem trzeba poumierać dłużej niż tylko na krótkich odcinkach modląc się o przerwę.
1000m@4:12.9 -> na tej przerwie świadomie odrobinkę odpuściłem, by spróbować ostatniego tysiaka jakoś utrzymać
1000m@3:39.3 -> i się jednak udało
Dobry, mega mocny trening. Samo 10km wyszło w 38:41min. I ciało i głowa mocno popracowały. A najfajniejsze to to, że dzisiaj nogi jak nowo narodzone, co się dobrze składa bo po południu czekają 800-tki.
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
22.05.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 8x 800(3:35)/2:30min + 2km easy
Klasyczne bieganie na tartanie. Umówiliśmy się z wspólnie z dziewczyną, by razem część potruchtać, a później by pomogła mi się nagrać na ostatnim powtórzeniu.
Na początek 2km truchciku po 6:53min/km Więc miło ospale. Później 400m rozgrzewka i ruszyłęm na przebieżki. Tak jak ostatnio jedynie start na pcozątku i lap na samym końcu po czwartej - wyszło w 4:04min. Jeszcze po tym 100m dojścia do linii startu i wio:
2:48.3/2:21.6
2:47.9/2:19.8
2:47.4/2:18.7
2:48.2/2:18.9
2:46.5/2:14.9
2:47.9/2:18.3
2:46.9/2:17.3
2:42.1/2:13.7
Plan był taki by biec je lekko bez piłowania, ew. trochę szybciej niż przewidywała rozpiska. Jak widać wskoczyły o te parę sekund za mocno ale wszystkei szły luźno i na każdej mogłem spokojnie 'odejść'. Przerwy skróciłem, bo wpierw biegłem do 100m za linię startu, później zawrotka po zew. torze i dalej za start do miejsca gdzie jedna osoba postawiłą sobie płotek i na nim robiłęm zawrotkę nr. dwa, a później już ślamazarnie do startu i po prostu jak byłem na linii to ruszałem. Średnio przerwy w truchcie miały między 330-340m.
Ostatnie powtórzenie pobiegłem mocniej, bo akurat było pod nagranie ale też bez walki - chciałęm by było widać jak kaleczę technikę nie wchodząć jeszcze w strefę rzeźbienia [ulr]https://www.youtube.com/watch?v=PjkRQnN ... e=youtu.be[/url] (troszkę mieliśmy nieporozumienie co do długości nagrania i wskoczyło tylko pierwsze koło)
Na koniec jeszcze 2km schłodzenia po 6:49min/km.
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 8x 800(3:35)/2:30min + 2km easy
Klasyczne bieganie na tartanie. Umówiliśmy się z wspólnie z dziewczyną, by razem część potruchtać, a później by pomogła mi się nagrać na ostatnim powtórzeniu.
Na początek 2km truchciku po 6:53min/km Więc miło ospale. Później 400m rozgrzewka i ruszyłęm na przebieżki. Tak jak ostatnio jedynie start na pcozątku i lap na samym końcu po czwartej - wyszło w 4:04min. Jeszcze po tym 100m dojścia do linii startu i wio:
2:48.3/2:21.6
2:47.9/2:19.8
2:47.4/2:18.7
2:48.2/2:18.9
2:46.5/2:14.9
2:47.9/2:18.3
2:46.9/2:17.3
2:42.1/2:13.7
Plan był taki by biec je lekko bez piłowania, ew. trochę szybciej niż przewidywała rozpiska. Jak widać wskoczyły o te parę sekund za mocno ale wszystkei szły luźno i na każdej mogłem spokojnie 'odejść'. Przerwy skróciłem, bo wpierw biegłem do 100m za linię startu, później zawrotka po zew. torze i dalej za start do miejsca gdzie jedna osoba postawiłą sobie płotek i na nim robiłęm zawrotkę nr. dwa, a później już ślamazarnie do startu i po prostu jak byłem na linii to ruszałem. Średnio przerwy w truchcie miały między 330-340m.
Ostatnie powtórzenie pobiegłem mocniej, bo akurat było pod nagranie ale też bez walki - chciałęm by było widać jak kaleczę technikę nie wchodząć jeszcze w strefę rzeźbienia [ulr]https://www.youtube.com/watch?v=PjkRQnN ... e=youtu.be[/url] (troszkę mieliśmy nieporozumienie co do długości nagrania i wskoczyło tylko pierwsze koło)
Na koniec jeszcze 2km schłodzenia po 6:49min/km.
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
23.05.2018
Plan 10km easy
Wpierw miał być WTC na 3000m ale jednak za bardzo zabetonowane nogi i za mocny trening ostatnio by to sensownie pobiec. Ale zdecydowałem się i tak odwiedzić Skrę i podopingować paru znajomych. Akurat z pracy dobieg i później paręnaście kółek po tartanie i wyszło spokojne 10km śr. po 5:30min/km.
24.05.2018
Plan 6km easy + 6x 500@3:30/1:30 trucht + 2km easy
Czwartek i Agrykola. 6km rozgrzewki w truchcie spokojne po 5:17min/km. Następnie tak jak sobie obiecałem przed każdymi interwałąmi etc. rozgrzewka w truchcie i ... @#$%@#$@#$ gdy robiłme przeplatankę na skrajnym torze, znów! omsknęła się lewa kostka. No wpierw ból koszmar, nawet myśl czy torebka jest cała. Parę min. czekania czy się coś pojawi na nodze i czy przerywać trening.
Jednak obrzęku nie było, nic się nie wylało plus jak nogę układałem na wprost to było wzglednie ok (takie 3-4/10 w skali bólu). Więc jednak jako, że to tylko sześć powtórzeń i całkiem wolno to ruszyłem:
1:43.9/1:25.8
1:40.9/1:24.7
1:42.0/1:25.0
1:43.0/1:22.5
1:41.7/1:25.3
1:41.6/1:20.8
Przerwy niepełne 1:30min bo akurat koniec wypadał na linii startu po 200m, więc nie widziałęm sensu stania tych paru sekund. Wszystko wchodziło mega lekko i przyjemnie (minus odzywająca się kostka).
Na koniec zebrałem się jeszcze na 2km schłodzenia już mega leniwie po 6:02min/km
25.05.2018
Plan WOLNE
Wpierw miał być easy ale z rana byłą wizyta u Dr. Łokieć Ja pierdolę wiele sesji bólu u fizjo znosiłem ale to co przyszło tam przekrzoczyło pułąp maksymalny. No nie pamiętam kiedy, aż tak bolało. Mamy efekt olania rolowania :/ Pasmo zwłaszcza w prawej nodze to zło straszliwe, jak łociek wjechał na udo to rękę musiałem trzymać pod brzuchem, by nie uderzyć kogoś w okolicy. Prawa łydka nie lepiej. Trochę mniej bólu lewe udo, ale lewa łydka też koszmar. Ogólnie całość tak zbita w sobie, że tam rozibjania to było na duuużo dłużej niż godz. którą wytrzymałem ale dalej bym nawet nei dał rady fizycznie tego bez narkozy znosić
Co do kostki, to mocne naciągnięcie torebki - okładać lodem i uważać jak się staje (super zwłąszcza, że Rzeźnik za parę dni :D).
Bieg chciałem zrobić wieczorem, ale nie byłem nawet w stanie za bardzo chodzić. Cały dzień skurcze straszliwe. Więc odpuściłem.
26.05.2018
Plan 10km easy
Dojechałem z synem do Olsztyna i popołudniu zdecydowałem się ruszyć. Nogi trochę puściły, chociaż wpierw mocno się odzywały. Z planowanych 10km wyszło jednak 16km, bo trochę źle zaplanowałem pętlę. Dodatkowo mega lało i alternatywą było zatrzymać się po 10km i resztę robić w strugach deszczu spacerem, więc nie wchodziło za bardzo w grę Tempo dosyć żwawe jak na moje easy 4:56min/km.
27.05.2018
Plan 10K Run Series @ Olsztyn
I przyszedł czas na zawody w których udział biorę od drugiej edycji (wpierw w riathlonie, a od roku jak dali sam bieg, to na dystansie 10km). Wpierw myślałem, czy nie za mocno wczoraj truchtałem ale nie było co za dużo główkować tylko trzeba było wstawać i ruszać.
Pakiet musiałęm odebrać do 8:30. Wstałem trochę późno o 7:00, zdążyłem jedynie wypić pół kawy i zaliczyć 2x toaletę i trzeba było uciekać - więc start szedł na czczo.
Zdecydowałem się tam dotruchtać w formie rozgrzewki, wyszło 6km po 5:46min/km. Miło, przyjemnie, bez pośpiechu. Jedyny minus, że biegłem tam w swojej przeciwdeszczowej kurtce, która przy swojej 10k mm. membranie nic nie wypuszcza spod siebie i jak tylko dobiegłem i ją zdjąłem to dodatkowo pozbawiłem się dosyć sporo wody.
Pakiet wzięty, 8:40 dotarli moi rodzice z synem, który miał biec później w biegu 6latków na 200m. Na 5min przed startem ruszyłem się ustawić - osatnio przyjmuję na zawodach postawę opisaną przez yacoola, że kenijczycy się nie spinają Więc wszedłem w strefę poszwędałem się lewo prawo i tyle. Żadnych podskoków, obijania mięśni, przebieżek, dogrzania. Zdziwiłem się tylko jak na 30sek przed startem stałem praktycznie sam w pierwszym rzędzie.
Wybija 9:00 i ruszamy. Pomyślałem, że wyskoczę szybciej to może się załapię na foto jak to prowadze grupę :D Tylko zdziwienie zaczęło się pojawiać jak po kolejnych metrach dalej prowadzę. Pierwszy tysiak wchodzi w 3:32 i koło mnie jedynie dwóch zawodników. Myślę sobie, że pewnie tylko przez to, że jednak to nei planowane 3:45 jakim chciałem Olsztyn robić, a to szybsze tempo i dlatego nikt nie mija.
Jednak okazało się, że chłopakom to pasuje i tak wiozę się cąły czas pierwszy - fajne uczucie, przed tobą tylko rowery prowadzącychy. Tak dojeżdżamy do 3.5km na którym to mamy główny podbieg. Jeszcze tutaj w grupie ale jak tylko z niego wychodzimy mija mnie jeden z zawodników i się delikatnie oddala na parę metrów. Drugi zawodnik dalej obok mnie, a mi się po prostu nie chce kleić, bo jak do tej pory to i tak cały czas to ja nadawałem tempo i się bałem, że jak to ja docisnę nas do pierwszego to i drugi skorzysta i zaraz zostanę sam za ich plecami.
Tuż za 5km mamy agrafkę. Pierwszy zawodnik juz około 30-40m przed nami, a my szykujemy się do nawrotu. Widziałem za plecami, że zawodnik schodzi mocno do wew. i chce pierwszy skręcić. Czułem, że jka na to pozwolę i odjedzie chociaż o metr to nie ma opcji i puszczę plecy, więc lekko docisnąłem by się zmieścić jako pierwszy.
I to ja się oderwałem na parę metrów, bo zawodnik puścił plecy. Dalej już tylko widziałem powolne oddalanie się pierwszego oraz co mnie cieszyło także powolne ale jednak systematyczne nadrabianie przewagi nad trzecim.
Do 8km bez historii, gdy nagle za plecami słysze pytanie ile nam zostało do mety, odpowiadam, że ostatnie 2km, a w głowie już myśli "cholera jak się pyta to może on ma długi i mocny finisz tylko myśli kiedy zaatakować". Z tą myślą biegnę dalej i główkuję, że jak tylko usłyszę zbliżające się kroki chyba odpuszczę , bo już w baku pusto i głowa zaczyna strajkować. Czasem pojawia się też i tak druga pozytywna myśl ale znacznie ciszej, żę on przecież musi być tak samo zajechany.
Trochę za 9km druga i ostatnia agrafka, więc weryfikacja odległości. Pierwszy zawodnik już niezagrożony prawie 100m przede mną ale mnie ciekawi drugi. Po agrafce liczę i wychodzi około 5sek. Mówię sobie "jak nie ma finiszu by lecieć raptem po 3:15 to nie ma opcji nie oddam" i tak też jest
Na metę wpadam DRUGI! po raz pierwszy w życiu pudło bez podziału na kat. Na początku taka radość, ze nie zapauzowałem gremlina i nie znałem czasu - teraz już wiem 37:51min. Trzeci zawodnik wpada na linię mety 4sek po mnie. Chwilę z sobą rozmawiamy, piątka i każdy w swoją stronę. Po paru oddechach już bylismy na starcie syna, tam bez rozmów o miejscu czy czasie, ma na razie sobie biegać po kinder niespodziankę, wróć w tym roku jabłko :D na mecie i tyle.
Pierwsze 3km robiliśmy mocno poniżej 3:35 i mega się czułem, może gdybym wiedział jak zwycięzca by pobiegł to bym mocniej cisnął początek tak by na podbiegu być dużo z przodu (zwłaszcza, że wpierw jest zbieg na któym mocno chamowałem bo nie chciałęm jednak grupki rozwalać i też dodatkowo się niepotrzebnei zamęczyć). Wtedy może jakby on zobaczył, że uciekam by popuścił trochę lub zabrałbym mu za dużo sił mocniej nas prowadząc. Ale to są tylko już miłe gdybanki do rozmów przy piwie
Na bieg od początku nie nastawiałem się na czas i przez profil -> i przez pogodę (wilgotność bliska 100%, wszystko z dnia poprzedniego parowało oraz temp. 23st+). Miała być walka o kat. wiekową, a tu proszę Po raz pierwszy walczyłem o generalkę.
Na życiówkę przyjdzie czas w optymalniejszych warunkach. Na razie radość i przemyślenia z takiego biegania są dużo większe niż jakbym pobiegł na łamanie 36min.
Plan 10km easy
Wpierw miał być WTC na 3000m ale jednak za bardzo zabetonowane nogi i za mocny trening ostatnio by to sensownie pobiec. Ale zdecydowałem się i tak odwiedzić Skrę i podopingować paru znajomych. Akurat z pracy dobieg i później paręnaście kółek po tartanie i wyszło spokojne 10km śr. po 5:30min/km.
24.05.2018
Plan 6km easy + 6x 500@3:30/1:30 trucht + 2km easy
Czwartek i Agrykola. 6km rozgrzewki w truchcie spokojne po 5:17min/km. Następnie tak jak sobie obiecałem przed każdymi interwałąmi etc. rozgrzewka w truchcie i ... @#$%@#$@#$ gdy robiłme przeplatankę na skrajnym torze, znów! omsknęła się lewa kostka. No wpierw ból koszmar, nawet myśl czy torebka jest cała. Parę min. czekania czy się coś pojawi na nodze i czy przerywać trening.
Jednak obrzęku nie było, nic się nie wylało plus jak nogę układałem na wprost to było wzglednie ok (takie 3-4/10 w skali bólu). Więc jednak jako, że to tylko sześć powtórzeń i całkiem wolno to ruszyłem:
1:43.9/1:25.8
1:40.9/1:24.7
1:42.0/1:25.0
1:43.0/1:22.5
1:41.7/1:25.3
1:41.6/1:20.8
Przerwy niepełne 1:30min bo akurat koniec wypadał na linii startu po 200m, więc nie widziałęm sensu stania tych paru sekund. Wszystko wchodziło mega lekko i przyjemnie (minus odzywająca się kostka).
Na koniec zebrałem się jeszcze na 2km schłodzenia już mega leniwie po 6:02min/km
25.05.2018
Plan WOLNE
Wpierw miał być easy ale z rana byłą wizyta u Dr. Łokieć Ja pierdolę wiele sesji bólu u fizjo znosiłem ale to co przyszło tam przekrzoczyło pułąp maksymalny. No nie pamiętam kiedy, aż tak bolało. Mamy efekt olania rolowania :/ Pasmo zwłaszcza w prawej nodze to zło straszliwe, jak łociek wjechał na udo to rękę musiałem trzymać pod brzuchem, by nie uderzyć kogoś w okolicy. Prawa łydka nie lepiej. Trochę mniej bólu lewe udo, ale lewa łydka też koszmar. Ogólnie całość tak zbita w sobie, że tam rozibjania to było na duuużo dłużej niż godz. którą wytrzymałem ale dalej bym nawet nei dał rady fizycznie tego bez narkozy znosić
Co do kostki, to mocne naciągnięcie torebki - okładać lodem i uważać jak się staje (super zwłąszcza, że Rzeźnik za parę dni :D).
Bieg chciałem zrobić wieczorem, ale nie byłem nawet w stanie za bardzo chodzić. Cały dzień skurcze straszliwe. Więc odpuściłem.
26.05.2018
Plan 10km easy
Dojechałem z synem do Olsztyna i popołudniu zdecydowałem się ruszyć. Nogi trochę puściły, chociaż wpierw mocno się odzywały. Z planowanych 10km wyszło jednak 16km, bo trochę źle zaplanowałem pętlę. Dodatkowo mega lało i alternatywą było zatrzymać się po 10km i resztę robić w strugach deszczu spacerem, więc nie wchodziło za bardzo w grę Tempo dosyć żwawe jak na moje easy 4:56min/km.
27.05.2018
Plan 10K Run Series @ Olsztyn
I przyszedł czas na zawody w których udział biorę od drugiej edycji (wpierw w riathlonie, a od roku jak dali sam bieg, to na dystansie 10km). Wpierw myślałem, czy nie za mocno wczoraj truchtałem ale nie było co za dużo główkować tylko trzeba było wstawać i ruszać.
Pakiet musiałęm odebrać do 8:30. Wstałem trochę późno o 7:00, zdążyłem jedynie wypić pół kawy i zaliczyć 2x toaletę i trzeba było uciekać - więc start szedł na czczo.
Zdecydowałem się tam dotruchtać w formie rozgrzewki, wyszło 6km po 5:46min/km. Miło, przyjemnie, bez pośpiechu. Jedyny minus, że biegłem tam w swojej przeciwdeszczowej kurtce, która przy swojej 10k mm. membranie nic nie wypuszcza spod siebie i jak tylko dobiegłem i ją zdjąłem to dodatkowo pozbawiłem się dosyć sporo wody.
Pakiet wzięty, 8:40 dotarli moi rodzice z synem, który miał biec później w biegu 6latków na 200m. Na 5min przed startem ruszyłem się ustawić - osatnio przyjmuję na zawodach postawę opisaną przez yacoola, że kenijczycy się nie spinają Więc wszedłem w strefę poszwędałem się lewo prawo i tyle. Żadnych podskoków, obijania mięśni, przebieżek, dogrzania. Zdziwiłem się tylko jak na 30sek przed startem stałem praktycznie sam w pierwszym rzędzie.
Wybija 9:00 i ruszamy. Pomyślałem, że wyskoczę szybciej to może się załapię na foto jak to prowadze grupę :D Tylko zdziwienie zaczęło się pojawiać jak po kolejnych metrach dalej prowadzę. Pierwszy tysiak wchodzi w 3:32 i koło mnie jedynie dwóch zawodników. Myślę sobie, że pewnie tylko przez to, że jednak to nei planowane 3:45 jakim chciałem Olsztyn robić, a to szybsze tempo i dlatego nikt nie mija.
Jednak okazało się, że chłopakom to pasuje i tak wiozę się cąły czas pierwszy - fajne uczucie, przed tobą tylko rowery prowadzącychy. Tak dojeżdżamy do 3.5km na którym to mamy główny podbieg. Jeszcze tutaj w grupie ale jak tylko z niego wychodzimy mija mnie jeden z zawodników i się delikatnie oddala na parę metrów. Drugi zawodnik dalej obok mnie, a mi się po prostu nie chce kleić, bo jak do tej pory to i tak cały czas to ja nadawałem tempo i się bałem, że jak to ja docisnę nas do pierwszego to i drugi skorzysta i zaraz zostanę sam za ich plecami.
Tuż za 5km mamy agrafkę. Pierwszy zawodnik juz około 30-40m przed nami, a my szykujemy się do nawrotu. Widziałem za plecami, że zawodnik schodzi mocno do wew. i chce pierwszy skręcić. Czułem, że jka na to pozwolę i odjedzie chociaż o metr to nie ma opcji i puszczę plecy, więc lekko docisnąłem by się zmieścić jako pierwszy.
I to ja się oderwałem na parę metrów, bo zawodnik puścił plecy. Dalej już tylko widziałem powolne oddalanie się pierwszego oraz co mnie cieszyło także powolne ale jednak systematyczne nadrabianie przewagi nad trzecim.
Do 8km bez historii, gdy nagle za plecami słysze pytanie ile nam zostało do mety, odpowiadam, że ostatnie 2km, a w głowie już myśli "cholera jak się pyta to może on ma długi i mocny finisz tylko myśli kiedy zaatakować". Z tą myślą biegnę dalej i główkuję, że jak tylko usłyszę zbliżające się kroki chyba odpuszczę , bo już w baku pusto i głowa zaczyna strajkować. Czasem pojawia się też i tak druga pozytywna myśl ale znacznie ciszej, żę on przecież musi być tak samo zajechany.
Trochę za 9km druga i ostatnia agrafka, więc weryfikacja odległości. Pierwszy zawodnik już niezagrożony prawie 100m przede mną ale mnie ciekawi drugi. Po agrafce liczę i wychodzi około 5sek. Mówię sobie "jak nie ma finiszu by lecieć raptem po 3:15 to nie ma opcji nie oddam" i tak też jest
Na metę wpadam DRUGI! po raz pierwszy w życiu pudło bez podziału na kat. Na początku taka radość, ze nie zapauzowałem gremlina i nie znałem czasu - teraz już wiem 37:51min. Trzeci zawodnik wpada na linię mety 4sek po mnie. Chwilę z sobą rozmawiamy, piątka i każdy w swoją stronę. Po paru oddechach już bylismy na starcie syna, tam bez rozmów o miejscu czy czasie, ma na razie sobie biegać po kinder niespodziankę, wróć w tym roku jabłko :D na mecie i tyle.
Pierwsze 3km robiliśmy mocno poniżej 3:35 i mega się czułem, może gdybym wiedział jak zwycięzca by pobiegł to bym mocniej cisnął początek tak by na podbiegu być dużo z przodu (zwłaszcza, że wpierw jest zbieg na któym mocno chamowałem bo nie chciałęm jednak grupki rozwalać i też dodatkowo się niepotrzebnei zamęczyć). Wtedy może jakby on zobaczył, że uciekam by popuścił trochę lub zabrałbym mu za dużo sił mocniej nas prowadząc. Ale to są tylko już miłe gdybanki do rozmów przy piwie
Na bieg od początku nie nastawiałem się na czas i przez profil -> i przez pogodę (wilgotność bliska 100%, wszystko z dnia poprzedniego parowało oraz temp. 23st+). Miała być walka o kat. wiekową, a tu proszę Po raz pierwszy walczyłem o generalkę.
Na życiówkę przyjdzie czas w optymalniejszych warunkach. Na razie radość i przemyślenia z takiego biegania są dużo większe niż jakbym pobiegł na łamanie 36min.
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
28.05.2018
Plan 6km easy + 6x 100/100 + 2km easy
Wyskoczyłem zrobić spokojnie na Agrykolę. Najpierw trucht 6km po 5:05min/km. Następnie seria przebieżek i na koniec 2km schłodzenia po 7:30min/km. Bez historii.
29.05.2018
Plan 12km easy
Oj intensywny to był dzień Na początku wyskoczyłem na poranny trening adidasa na 6:45 do Oskiera (w końcu po 16 tyg. zaikłąd z dziewczyną wyciągnął :D) na który dojechałem 6km rowerem. Tam nawet spotkałem jednego z czytelników forum i bloga (pozdrawiam). Trening to większość siła biegowa oraz podbiegi i schody. Dobrze przebudzenie, gdzie łącznie wyszło około 9km. Po treningu 6km powrót rowerem do pracu.
Następnie o 15 znów na rower i znów 6km tym razem do CMC by zrobić badania na Lavaredo (echo+EKG). Papier podpisany, chłop zdrów. Więc kolejne 6km rowerem z powrotem do pracy.
O 19 przebrałem się w firmie i ruszyłem od razu z pracy na bieg. Trasa standard przy Wiśle po praskiej stronie, dodatkowo zahaczyłem o Skaryszak.
Wyszło 12km po 4:55min/km. Temp. puls podniosła ale pewnie i tak samo wpłynęło tempo biegu, bo trochę dało się odczuć.
30.05.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 12x 2'/2' zabawa biegowa + 2km easy
Klasyczny trening na Agrykoli z padaniem na tartan. Na start 2km truchtu po 5:16min/km po których wskoczyło kółko rozgrzerwaki w truchcie i dojście na start. Tam cztery przebieżki i byłem gotów na minutówki -> ogólnie ich nienawidzę, bo przez brak sztywnego tempa przesadzam i później cierpię (tak tego dnia też było cierpienie :D):
2' 0.60km@3:21/2' 0.29km@6:57
2' 0.61km@3:16/2' 0.31km@6:26
2' 0.59km@3:24/2' 0.29km@7:01
2' 0.59km@3:23/2' 0.28km@7:09
2' 0.60km@3:20/2' 0.29km@6:59
2' 0.62km@3:15/2' 0.28km@7:22
2' 0.60km@3:20/2' 0.28km@7:14
2' 0.59km@3:23/2' 0.28km@7:14
2' 0.59km@3:25/2' 0.30km@6:47
2' 0.59km@3:25/2' 0.30km@6:38
2' 0.60km@3:21/2' 0.30km@6:38
2' 0.59km@3:23/2' 0.29km@6:52
2' 0.60km@3:20/2' 0.30km@6:46
Upał zajechał strasznie. Dodatkowo wczorajsze wybryki z podwójnym treningiem i rowerowaniem się mocno odbiły na zmęczeniu. Więc walka tutaj szła mocna. Właściwie to byłem gotów kończyć po czwartej serii ale stwierdziłem, że zrobię trening głowy i dooram do końca.
Po minutówkach jeszcze 2km schłodzenia po 5:23min/km.
31.05.2018
Plan WOLNE
Ranna pobudka i wyjazd do Cisnej. Po drodze klasycznie mak i wypoczynek. Udało się załapać też na finisz drugiegi i trzeciego (jak się okazało potem ze względu na kary trzeciego i czwartego) miejsca w Rzeźnik Sky. Lekkie piwko, obiadokolacja i na domku jeszcze ognisko do 22, a potem spać. 3 godz. później człowiek już na nogach i rusza na...
01.06.2018
Plan Bieg Rzeźnika
...Wycieczkę po Bieszczadach Oryginalnie był plan pobiec w okolicach 10:30-11 i później ruszyć na HC. Jednak tuż za Smerekiem partner nadkręcił kostkę i naruszył torebkę i bieganie się skończyło. Wpierw myśleliśmy czy cały bieg się nie skończył ale czasu było aż nadto by w spokoju brakujące 30km zrobić zwykłym marszem. Tzn. kumpel robił marszem, a ja ćwiczyłem mocniejsze zbiegi pod LUT.
Czas 14:20h i tak nienajgorszy jak się weźmie pod uwagę 1/3 trasy pokonaną marszem Trochę szkoda, bo wcześniejsze międzyczasy były całkiem spoko ale zamiast ataku od Smereka czekała wycieczka - uroki Rzeźnika
Sam bieg jak co roku niestety coraz gorzej :/ Za rok jak się wybiorę to tylko i wyłącznie na Bieg Rzeźnika Ultra ale nie dam się po raz kolejny 'okradać' na klasyku. Szkoda, że z roku na rok coraz więcej zgrzytów zamiast popraw. A wierzcie mi przez sześć lat z rzędu bardzo wyraźnie da się zauważyć jak organizacyjnie ten bieg podupada.
Za to same Bieszczady piękne jak zawsze
Plan 6km easy + 6x 100/100 + 2km easy
Wyskoczyłem zrobić spokojnie na Agrykolę. Najpierw trucht 6km po 5:05min/km. Następnie seria przebieżek i na koniec 2km schłodzenia po 7:30min/km. Bez historii.
29.05.2018
Plan 12km easy
Oj intensywny to był dzień Na początku wyskoczyłem na poranny trening adidasa na 6:45 do Oskiera (w końcu po 16 tyg. zaikłąd z dziewczyną wyciągnął :D) na który dojechałem 6km rowerem. Tam nawet spotkałem jednego z czytelników forum i bloga (pozdrawiam). Trening to większość siła biegowa oraz podbiegi i schody. Dobrze przebudzenie, gdzie łącznie wyszło około 9km. Po treningu 6km powrót rowerem do pracu.
Następnie o 15 znów na rower i znów 6km tym razem do CMC by zrobić badania na Lavaredo (echo+EKG). Papier podpisany, chłop zdrów. Więc kolejne 6km rowerem z powrotem do pracy.
O 19 przebrałem się w firmie i ruszyłem od razu z pracy na bieg. Trasa standard przy Wiśle po praskiej stronie, dodatkowo zahaczyłem o Skaryszak.
Wyszło 12km po 4:55min/km. Temp. puls podniosła ale pewnie i tak samo wpłynęło tempo biegu, bo trochę dało się odczuć.
30.05.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 12x 2'/2' zabawa biegowa + 2km easy
Klasyczny trening na Agrykoli z padaniem na tartan. Na start 2km truchtu po 5:16min/km po których wskoczyło kółko rozgrzerwaki w truchcie i dojście na start. Tam cztery przebieżki i byłem gotów na minutówki -> ogólnie ich nienawidzę, bo przez brak sztywnego tempa przesadzam i później cierpię (tak tego dnia też było cierpienie :D):
2' 0.60km@3:21/2' 0.29km@6:57
2' 0.61km@3:16/2' 0.31km@6:26
2' 0.59km@3:24/2' 0.29km@7:01
2' 0.59km@3:23/2' 0.28km@7:09
2' 0.60km@3:20/2' 0.29km@6:59
2' 0.62km@3:15/2' 0.28km@7:22
2' 0.60km@3:20/2' 0.28km@7:14
2' 0.59km@3:23/2' 0.28km@7:14
2' 0.59km@3:25/2' 0.30km@6:47
2' 0.59km@3:25/2' 0.30km@6:38
2' 0.60km@3:21/2' 0.30km@6:38
2' 0.59km@3:23/2' 0.29km@6:52
2' 0.60km@3:20/2' 0.30km@6:46
Upał zajechał strasznie. Dodatkowo wczorajsze wybryki z podwójnym treningiem i rowerowaniem się mocno odbiły na zmęczeniu. Więc walka tutaj szła mocna. Właściwie to byłem gotów kończyć po czwartej serii ale stwierdziłem, że zrobię trening głowy i dooram do końca.
Po minutówkach jeszcze 2km schłodzenia po 5:23min/km.
31.05.2018
Plan WOLNE
Ranna pobudka i wyjazd do Cisnej. Po drodze klasycznie mak i wypoczynek. Udało się załapać też na finisz drugiegi i trzeciego (jak się okazało potem ze względu na kary trzeciego i czwartego) miejsca w Rzeźnik Sky. Lekkie piwko, obiadokolacja i na domku jeszcze ognisko do 22, a potem spać. 3 godz. później człowiek już na nogach i rusza na...
01.06.2018
Plan Bieg Rzeźnika
...Wycieczkę po Bieszczadach Oryginalnie był plan pobiec w okolicach 10:30-11 i później ruszyć na HC. Jednak tuż za Smerekiem partner nadkręcił kostkę i naruszył torebkę i bieganie się skończyło. Wpierw myśleliśmy czy cały bieg się nie skończył ale czasu było aż nadto by w spokoju brakujące 30km zrobić zwykłym marszem. Tzn. kumpel robił marszem, a ja ćwiczyłem mocniejsze zbiegi pod LUT.
Czas 14:20h i tak nienajgorszy jak się weźmie pod uwagę 1/3 trasy pokonaną marszem Trochę szkoda, bo wcześniejsze międzyczasy były całkiem spoko ale zamiast ataku od Smereka czekała wycieczka - uroki Rzeźnika
Sam bieg jak co roku niestety coraz gorzej :/ Za rok jak się wybiorę to tylko i wyłącznie na Bieg Rzeźnika Ultra ale nie dam się po raz kolejny 'okradać' na klasyku. Szkoda, że z roku na rok coraz więcej zgrzytów zamiast popraw. A wierzcie mi przez sześć lat z rzędu bardzo wyraźnie da się zauważyć jak organizacyjnie ten bieg podupada.
Za to same Bieszczady piękne jak zawsze
- Logadin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3296
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 14:07
- Lokalizacja: Warszawa
02.06.2018
Plan WOLNE
Zakwaszone czwórki. Widać, że na zbiegach się nie oszczędzałem. Dodatkowo kibicowanie Rzeźniczkom.
03.06.2018
Plan WOLNE
Dalsze zakwaszenie i tym razem kibicowanie Enigmowcom.
04.06.2018
Plan WOLNE
Kolejny dzień z zakwaszeniem ale już bez wolnego i 1.5h siłowni.
05.06.2018
Plan WOLNE
To samo co dzień wcześniej. Tym razem doszła zakwaszona góra doprawiona po raz drugi siłownią.
06.06.2018
Plan 10km easy + 6x 100/100
Wszystko z człowieka zeszło (poza zakwasami na górnych partiach :D) i można wracać do treningu. Spokojne 10km truchtu po tartanie (jakoś zatęskniłem i nie chciało mi się robić większego koła po Łazienkach) po 5:37min/km. Na zakończenie lekkie rozbujanie nóg i sześć przebieżek po 100m.
07.06.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 6x400(1:20)/200 + 6x300(58)/200 + 6x200(36)/200 + 2km easy
Trening z KSK i bieżnia Na start rozruch do okoła kanałku 2km średnio po 5:30min/km. Następnie 600m rozgrzewki w truchcie z wymachami, skłonami etc. Od odznaczenia ruszyłem na cztery przebieżki (tak jak sobie obiecałem po naciągnięciu czegoś w udzie ostatnim czasem, przestałem odliczać tempa przebieżek) i można było ruszyć na orkę właściwą:
6x 400(1:20)/200:
1:17.4/1:29.1
1:16.7/1:32.0
1:19.2/1:29.8
1:15.8/1:31.0
1:17.9/1:30.7
1:17.8/1:38.1
Od razu po ostatniej przerwie ->
6x 300(58)/200:
0:54.6/1:30.6
0:56.4/1:31.6
0:56.4/1:32.8
0:57.0/1:28.9
0:55.8/1:27.4
0:55.4/1:34.5
Od razu po ostatniej przerwie ->
6x 200(36)/200:
0:35.1/1:30.6
0:35.0/1:31.5
0:35.0/1:29.2
0:35.1/1:30.3
0:34.7/1:30.8
0:34.4/1:28.3
Oczywiście opierdol przyjąłem na klatę za zbyt szybko biegane odcinki. Przyznaję nie konrtolowałem za bardzo międzyczasów i taki skutek. Na koniec jeszcze 2km schłodzenia po 6:39min/km i fajrant.
Plan WOLNE
Zakwaszone czwórki. Widać, że na zbiegach się nie oszczędzałem. Dodatkowo kibicowanie Rzeźniczkom.
03.06.2018
Plan WOLNE
Dalsze zakwaszenie i tym razem kibicowanie Enigmowcom.
04.06.2018
Plan WOLNE
Kolejny dzień z zakwaszeniem ale już bez wolnego i 1.5h siłowni.
05.06.2018
Plan WOLNE
To samo co dzień wcześniej. Tym razem doszła zakwaszona góra doprawiona po raz drugi siłownią.
06.06.2018
Plan 10km easy + 6x 100/100
Wszystko z człowieka zeszło (poza zakwasami na górnych partiach :D) i można wracać do treningu. Spokojne 10km truchtu po tartanie (jakoś zatęskniłem i nie chciało mi się robić większego koła po Łazienkach) po 5:37min/km. Na zakończenie lekkie rozbujanie nóg i sześć przebieżek po 100m.
07.06.2018
Plan 2km easy + 4x 100/100 + 6x400(1:20)/200 + 6x300(58)/200 + 6x200(36)/200 + 2km easy
Trening z KSK i bieżnia Na start rozruch do okoła kanałku 2km średnio po 5:30min/km. Następnie 600m rozgrzewki w truchcie z wymachami, skłonami etc. Od odznaczenia ruszyłem na cztery przebieżki (tak jak sobie obiecałem po naciągnięciu czegoś w udzie ostatnim czasem, przestałem odliczać tempa przebieżek) i można było ruszyć na orkę właściwą:
6x 400(1:20)/200:
1:17.4/1:29.1
1:16.7/1:32.0
1:19.2/1:29.8
1:15.8/1:31.0
1:17.9/1:30.7
1:17.8/1:38.1
Od razu po ostatniej przerwie ->
6x 300(58)/200:
0:54.6/1:30.6
0:56.4/1:31.6
0:56.4/1:32.8
0:57.0/1:28.9
0:55.8/1:27.4
0:55.4/1:34.5
Od razu po ostatniej przerwie ->
6x 200(36)/200:
0:35.1/1:30.6
0:35.0/1:31.5
0:35.0/1:29.2
0:35.1/1:30.3
0:34.7/1:30.8
0:34.4/1:28.3
Oczywiście opierdol przyjąłem na klatę za zbyt szybko biegane odcinki. Przyznaję nie konrtolowałem za bardzo międzyczasów i taki skutek. Na koniec jeszcze 2km schłodzenia po 6:39min/km i fajrant.