sobota, 9 listopada
Grand Prix Wrocław zBiegiemNatury - bieg 1
5 km w 30:27
Open: 173/216
Kobiety Open: 44/73
K16

: 32/48
Buty: Brooks Cascadia
Rano jak wyjrzałam przez okno, to się trochę strapiłam, bo lało. Ale myślę sobie, nic to, czapeczkę wezmę, będzie dobrze. Z mety mam blisko do domu, ciepły prysznic się weźmie, Mama herbatkę zrobi, będzie git. No i pojechałam na ten drugi koniec miasta. W tak zwanym międzyczasie przestało padać, dobra nasza. Udałam się do lasu zapisać się na bieg, a tam błoto po pachy

Dobrze, że Cascadie wzięłam, będzie zabawnie
Na start udałam się z Tatą, trochę potruchtałam, porozciągałam się, pogadałam chwilę ze spotkanymi znajomymi i zasadniczo trzeba było ruszać. Za startem dopingowały mnie Mama z Ciocią - tak to jest, jak się biega na rodzinnej dzielni

Ustawiłam się raczej z tyłu, no bo miało być treningowo. No i tak sobie biegnę, jest fajnie, trzymam się za taką parką, wyprzedzamy parę osób, kałuże przestaliśmy omijać po drugiej, jest git. Oddech 4/4. W pewnym momencie stwierdziłam, że parka jednak leci za wolno, więc jakoś ich przez krzaczory wyprzedziłam i w sumie zaczęłam po kolei doganiać kolejne osoby. Samopoczucie nadal bdb, oddech 3/3, kolejne kałuże, błocko, tu górka, tam z górki, tu wąska ścieżynka, tam szeroka dróżka, mijam kolejne osoby, super

Między trzecim a czwartym kilometrem minął mnie jeden pan - nie licząc początkowego zamieszania na trasie, była to jedyna osoba, która mnie wyprzedziła. 2/3 trasy za mną, oddech już nieco szybszy, ale nadal biegnie się dobrze. Okolicę znam, więc wiem, że już niedaleko do mety, troszkę przyspieszam, wbiegam na stadion, Ciocia z Wujkiem dopingują, Mama też, macham, pozuję do zdjęcia i przybiegam na metę z uśmiechem i pieśnią na ustach

Po biegu ciepła herbatka, rogalik z dżemem, chwila na ochłonięcie i zebraliśmy się do domu na sernik i herbatę

Było bardzo fajnie, na pewno wezmę udział w pozostałych biegach - oczywiście oprócz tych dwóch grudniowych, które są akurat wtedy, jak nie ma mnie we Wro.
Jutro relaks, a w poniedziałek zobaczymy, co noga poda. Może się poczuje do patriotycznego obowiązku?

Stay tuned!
PS Dżizzz, muszę schudnąć...
