Chwilę mnie nie było, dokładnie 9 dni przerwy, a w tym czasie "młyn" w pracy, kiepskie samopoczucie, długi weekend w domu, kilka dni zupełnie innego odżywiania, sporo % i... no sami wiecie jak mogło się to skończyć
28.11.2017
Po kilku dniach przerwy wreszcie wyszedłem. Ubrałem się zbyt ciepło, a to nie mogło się dobrze skończyć - efekt? wróciłem do domu po kilkunastu minutach
w 22:59 wyszło 3,23 km
30.11.2017
Naczytałem się o tym całym Gallowayu i postanowiłem wrócić do marszobiegu. 3:00B/1:00M x 10 i na koniec spokojne 10 minut truchtu. Razem w 40:00 wyszło 5,67 km.
1.12.2017
Poprzedni Galloway dał mi ostro w kość, więc tu postanowiłem spokojnie potruchtać ciągiem, bez przerw

Wyszło w 46:13 6,05 km
2.12.2017 - 203 dni
Lekki maraton, kilka dni biegania pod rząd

Rano zaliczyłem trening na siłowni, potem jajecznica, sprzątanie mieszkania i... jakoś nie było czasu zjeść. Dzisiaj zdecydowałem się na spokojny marszobieg 2:00B/1:00M i w 60 minut zrobiłem nieco ponad 8 kilometrów. Samopoczucie nadzwczaj dobre, a na kolację ukochane burgery wołowe własnej produkcji

Jutro w planach tylko sauna
