Trochę czasu nie pisałem, co nie oznacza, że się obijam

Tydzień temu we wtorek (20 maj) zamiast biegania wybrałem rower, bo słońce prażyło niemiłosiernie, a niestety rano i wieczorem czasu na bieganie brakło. Niemniej w czwartek było już co innego.
22 maj
W czwartek również żar z nieba lał, a ponieważ robię tylko interwały to wpadłem na osobliwy pomysł. Otóz postanowiłem pojechać rowerem gdzieś gdzieś, znaleźć sobie jakąś zacną górkę i stamtąd porobić interwały. Jak jeżdżę rowerem i wylukam jakąś ścieżynę boczną to zazwyczaj muszę w nią wjechać zobaczyć dokąd prowadzi. No i tak mnie wyprowadziło, że dętkę przebiłem
Także górki nie znalazłem, ale i tak było !@#$%

Interwałów nie było, za to biegłem umiarkowanym tempem z rowerem asfaltówką lub ścieżką rowerową. Oczywiście rower prowadziłem, chociaż przyznam, że przez moment miałem myśl żeby go zarzucić na ramię albo plecy, lecz jak go podniosłem i próbowałem lecieć dalej to szybko mi zapał przeszedł
Przez większość czasu słońce dawało się we znaki. Robiłem postoje żeby się napić izotonika i prowadzącą rękę zmienić, jeden postój nie trwał dłużej niż minutę. Z moich wyliczeń na oko biegłem 10km/h. Po 80 minutach dałem sobie już spokój i przeszedłem do marszu. Nadmienię, że wcześniej jeździłem dwukołowcem półtorej godziny z hakiem. Będąc już blisko chaty nawet nogi mnie zaczęły lekko pobolewać
Dla ogarniających Stargard i okolice: dętka mi zdechła koło Wierzchlądu (Miedwie), stamtąd przez Skalin, Most Kamienny, Lotnisko (tutaj trochę pobłądziłem, bo szczerze mówiąc nie ogarniam tego terenu), Kluczewo, Pyrzyckie (od Biedronki marsz) i tu już kawałek do domu. Ogólnie było super
27 maj
Dzień dzisiejszy. Całkiem się napociłem podczas biegu

Ponieważ poprzedni tekst był dłuższy to będę się streszczał: 18,8km w 1h 33min 40sek - 5km/h z minimalnym zapasem. Lekko nie było, chociaż na uparciucha bym dobił do półmaratonowego dystansu. Niemniej nie zamierzam szarżować, więc taki dystans za tydzień, może dwa. Po drodze mnie kolka złapała, zwolnienie tempa nie pomogło. Dopiero jak zrobiłem kilka wydechów pod rząd to przeszło. Zapowietrzyłem się od plucia, coś mnie wzięło dzisiaj, miałem problem przez to z kontrolą oddechu.
Bądź co bądź elegancko. Niedługo się wezmę na poważnie za poprawianie tempa.