Jestę już maratończykiem. Teraz "szybkodycha" !

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Imaraton
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 45
Rejestracja: 29 gru 2012, 23:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Nie spodziewałem się że potrafię tak szybko biegać...

Witajcie. Przez miesiąc nic nie pisałem - nie bardzo czułem potrzebę. Co najlepsze to nie trenowałem, tak jak powinienem, to znaczy chyba aż za bardzo zapamiętałem sobie radę mihumora żeby nie przesadzać drastycznie z kilometrażem i nie celowo, ale biegałem mniej niż powinienem. Dodatkowo łączyłem i cały czas łącze bieganie z treningami na hali. Starałem się też pobiegać czasami coś szybciej, ostatnio miałem nawet okazji "poszaleć" na bieżni. Element treningu który jako jedyny nie był odpuszczany to niedzielne wybiegania. Choć zdarzyło się że był robiony nie do końca prawidłowo - za szybko, albo że byłem lekko zakwaszony przed wybieganiem. Ogólnie impet spadł, choć wszystko trzyma się kupy.

Przyznam się Wam. Nieregularność km, była spowodowana konkursem endomondo, ale dosyć szybko uświadomiłem sobie że moje cele są zupełnie rozbieżne niż gromadzenie 150km /tydz. W dodatku dosyć mocno zaburzało to moje predyspozycje szybkościowe, co zauważyłem na treningach piłkarskich. Więc poukładałem sobie to i zrezygnowałem z trzaskania km na rzecz treningu z większym polem na regeneracje.

Na Półmaraton Marzanny nie byłem najlepiej przygotowany - to jest ogólne stwierdzenie. Nawet ostatni weekend, to była katorga ( sobota 4km przełaje i umieranie + niedziela 30km - dużo dużo za szybko). Od czwartku pobolewała mnie kostka. Okey, nie okazało się to kluczowe.

W powyższym poście miałem wiele wątpliwości co do tempa, taktyki na półmaraton.
Pomocne tutaj okazały się jak zwykle rady mihumora:
- co do Marzanny to proponuję ci polecieć do 15km równym tempem na ok 1.40 a potem ciśniesz ile w fabryce zostanie, to dobry test możliwości, nie spalisz startu a sprawdzenie możliwości przyspieszenia na końcówce pokaże gdzie jesteś i na ile możesz liczyć w maratonie.

Tyle że nie posłuchałem rady ;)).
Tak naprawdę, to wiedziałem że właśnie taką taktyką chce pobiec. Początek spokojnie. Później na ile będę miał w sobie mocy Ustawiony byłem w sektorze <bagatela> 1:30-1:15. Ale tak naprawdę spodziewałem się optymistycznego 1:35-1:40. Krótka lekka rozgrzewka. Dobra decyzja ażeby ograniczyć się jedynie do bluzy i...
start!
Rozglądam się lewo...prawo...
Gdzie by się tu podczepić ???
Znalazłem dwóch dosyć młodych gości biegnących razem. Okazało się że nie mogłem trafić lepiej...
Z tego miejsca wielkie dzięki. Biegłem schowany z tyłu na lekkich nogach. Tyle że zamiast 4:50 to 4:20.
4:20
4:20
4:15
4:15
4:15
Niewiarygodnie równo pokazywał mi watch.
Czułem się dobrze.
Baloniki z przodu jakieś 200m przed nami.
Ciągle kogoś wyprzedzamy.
Po 5 km 00:21:38 / 227 miejsce
dalej
4:14
4:08
4:10
Po 10 km 00:42:46 / 179 miejsce
Baloniki zbliżyły się na odległość 20 metrów, a jeden z panów osłabł. I teraz decyzja czy lecieć z mocniejszym, z balonikami czy ze słabszym.
Chciałem pośrodku, ale jak miało się okazać, każda z tych opcji okazała się dla mnie zbyt wolna.
14km przy wawelu gps pokazał 4:02! Pomyślałem WOW!
Endomorfiny podziałały, świadomość bycia przed 1:30 dodawały skrzydeł.
Po 15 km 01:03:28 / 139 m
trzymałem tempo
Po 18 km 01:14:03 / 123 m
błonia szły w okolicach 4:00/km
ostatni km poniżej 3:45 i...
01:27:52 / 109 miejsce

Jak na debiut to jestem bardzo zadowolony, przecież w styczniu zrobiłem swoje pierwsze 21km w życiu.
Teraz 5 tygodni do CM. Przy czym planuje dosyć mocne 2 tyg jeszcze i powoli schodzenie do lenistwa ...

Tylko czy teraz naprawdę chce pobiec to 3:30 ?
Eeee chyba chciałbym coś mnie sobie wyznaczyć....
Pozdrawiam
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Imaraton
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 45
Rejestracja: 29 gru 2012, 23:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

no a dzisiaj zamiast regeneracji do mistrzostwa Azs sztafeta i najdłuższa zmiana 1,7 km dla mnie.
Pogoda dzisiaj gorsza i dużo lodu z drodze z wawelu.
A wieczorem mecz futsal.
Moje nogi płaczą i proszą o trochę luzu, dlatego zarządzam dwa dni zero biegania.
a co !
Awatar użytkownika
Imaraton
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 45
Rejestracja: 29 gru 2012, 23:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Cześć!
Wypada mi rozwiązać kwestie tego bloga, skoro go zacząłem pisać.
Nie napiszę z dumą że połamałem 3:30.
Na początku chciałbym opisać kwestię dla mnie bardzo ważną, tzn. motywacji.

Odkąd postanowiłem sobie że przebiegnę maraton, poczułem bardzo silną motywację w sobie. Motywację tak silną, że naprawdę wykonałem kawał dobrej roboty przy minusowej temperaturze w styczniu i w lutym. Wiem, że tak naprawdę wszystko co udało mi się osiągnąć wykonałem na bazie właśnie tej pracy. To był czas że chociaż warunki były naprawdę złe, to potrafiłem się zebrać i wyjść o 22 lub 23 na bieganie. To był czas, kiedy 30 km po lodzie, w czasie wybiegań przyjmowałem, jak drugie śniadanie. Coś we mnie pękło. Biegałem coraz lepiej, ale doszło do tego że w kwietniu w czasie pierwszych upałów, męczyłem się żeby przebiec 15 km. Bieganie, zwłaszcza długie, zaczęło być dla mnie naprawdę wysiłkiem psychicznym. Wiedziałem że nie mogę odpuszczać, ale nie spodziewałem się takiej zmiany nastawienia. Być może dlatego też, właściwie nie pomyślałem podczas maratonu o tym żeby się zatrzymać i przejść do marszu. Byłem natomiast bardzo zdumiony, gdy ktoś przede mną z czasem na ok 3:15( czyli dobrze przygotowany maratończyk), jeden km przed metą zaczynał iść. Nie chce tego oceniać, jedynie podkreślić, że głowa na maratonie, bierze się z głowy na treningach.

Przygotowywałem się do maratonu, ale co ciekawe, to nie maraton był moim największym osiągnięciem. Nie tylko okazało się że szczyt formy nie trafił na maraton, ale i moje nastawienie lekko ewoluowało i jeszcze 4 tygodnie przed maratonem powietrze ze mnie uszło - tzn. nie w sensie fizycznym - ale w sensie ustalania priorytetów.

Możecie wierzyć lub nie, ale mam bardzo dużo obowiązków i za bardzo rozmieniam się na drobne. Nic z tym nie poradzę, czasami szkoda mi zrezygnować z pewnych obszarów, w których mogę się rozwijać. To głównie dlatego nie pisałem tego bloga tak jak to czynić powinienem.

Przez całe 4 miesiące przygotowań, miałem pewien plan przygotowań, miałem w miarę konkretny zarys, a cele starałem się realizować wg. własnego wyczucia. Na początku zacząłem po prostu biegać wolnym tempem, potem dodawałem drobne akcenty jak np przebieżki, a dodatkowo robiłem wybiegania. Robiłem trochę siły, ale otwarcie mówię, że ćwiczenia stabilizujące czy rozciąganie nie bardzo się ze mną zaprzyjaźniły. Systematyczność też leżała, bo zdarzało się że robiłem 4 treningi pod rząd, a potem 3 dni bez biegania. - to nie jest racjonalny trening, dlatego uśmiecham się do moich wyników. Natężenie moich treningów pozostawiało wiele do życzenia, tak jak już mówiłem początkowo, było to wszystko z głową, później tygodniowy kilometraż potrafił skoczyć np z 60 do 130, a następnie do 35. Mea culpa. Sam kwiecień biegałem najmniej, także trochę końcówkę spartoliłem. Niemniej ważne, co udało mi się osiągnąć...

Maraton.
3:19:02
Ogólnie rzecz biorąc, to wynik który każe mi określić misję CM 3:30 jako zakończoną sukcesem.
Wynik dużo lepszy od założonego, na początku tej drogi, z czego się cieszę.
I maraton w życiu, co trzeba podkreślić, a nie zapoznałem się ze ścianą.
Cieszyć się też można tym, że taktycznie dobrze rozegrany, a druga połówka szybka wyraźnie od pierwszej. 1.41.16 - I, 1.37.46 - II
Same międzyczasy są dość kuriozalne 1km - 5:08, 42km -4:18
Cóż więcej ? Fajne emocje, piwo na mecie i masaż. Chwała, sława i dobre wspomnienia.
Oto wyniki na poszczególnych odcinkach.
00:24:35 / 740
00:48:27 / 759
01:12:30 / 745
01:41:16 / 695
02:22:05 / 594
02:53:39 / 499
03:09:38 / 441
03:19:02 / 401

Well done!
Dzięki wszystkim, z którymi miałem okazje biec na CM!

Właściwie mam sporo świetnych wspomnień, dzięki bieganie.pl
Największe osiągnięcia:
1. Półmaraton Marzanny 1:27:52
2. 9.8km przełaje na śniego-błocie na AMP w Łodzi w 39:xx
3. CM 3:19:02
4. Trochę niezłych występów na MLA w przełajach.

Z tego miejsca chciałbym podziękować wszystkim, którzy dawali mi rady, wsparcie, komentarze.
Stokrotne dzięki dla mihumora za rady(przede wszystkim), a nawet kibicowanie podczas CM :).

co ze mną?

Są dwie możliwości:
1. To taka że chciałbym trochę podmasować, zrobić jakieś mięśnie, pochodzić na siłkę i wtedy odpuszczę większe bieganie.
2. Robię konkretny plan przygotowania pod 10km i ustalam cel 36 minut.

Mam jeszcze klika chwil na zastanowienie się, bo mnie coś stopa boli po maratonie.
Jeżeli wybiorę drugą opcję to ... do zobaczenia ! joł!
Awatar użytkownika
Imaraton
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 45
Rejestracja: 29 gru 2012, 23:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Nie wiem dlaczego???, (przecież miałem nie biegać)
ale poszedłem na trening lekkiej co wiąże się z dzisiejszymi zakwasami.

Robiliśmy szybkość
15 min truchtu, rozciąganie
3x150, 3x200, 3x150
15 min truchtu
Tego rodzaju trening to dla mnie lekka nowość, robiłem co prawda jakieś 10x100, ale tym razem to miało być na dobrym poziomie.
Po treningu ciśnienie w uszach, i osłabienie...Ach ten trening beztlenowy :D:D:D.

Zna ktoś jakiś ciekawy link do dyskusji która pozycja książkowa z treningiem jest najlepsza? Albo jakie są wady/ zalety wykładni Gajdusa/Skarżyńskiego/ Danielsa??
Potrzebuje trochę doczytać :)))

Pozdro
Awatar użytkownika
Imaraton
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 45
Rejestracja: 29 gru 2012, 23:59
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

trzebaby coś zacząć trenować...
Środa(15-04) biegałem ALM na stadionie.
Ciężko to skomentować... trafiłem do innego świata, biegaczy stadionowych, szybkich, młodych, a przede wszystkim mocno trenujących.
Ja trenowałem do maratonu, więc tak naprawdę zrobiłem przysługę ludziom z uczelni, że chciałem jakiś bieg zaliczyć, ale o ściganiu nie mogło być mowy.
Jednak jakieś tam wrażenia pozostały, jakieś doświadczenia, między innymi pierwszy raz startowałem z bloków...
Po bieganiu czułem się mocno zmęczony, ostro przebiegnięte krótkie dystanse to nie jest dla mnie chleb powszedni.

Czwartek (16-04) - mecz

Sobota (18-04) - test Coopera - 3420m
Nigdy nie biegłem wczesniej Coopera, jak się okazało było całkiem miło...Choć niekoniecznie tak musiało się zakończyć.
Pierwsze kółko poszedłem za szybko "jak młody" i ciachnąłem je chyba coś ok.1:15. Sam pomyślałem "za szybko" i pozniej zwolniłem, a pojawił się niepokój czy wytrzymam pozostałe prawie 11 minut. Nie pękłem, dlatego jestem zadowolony z siebie, pomyślałem w duchu "good job", szkoda że nie trenujesz cieniasie :).
ODPOWIEDZ