3 tydzień biegania bazy, w planach 55+ km. Tak było do środy, kiedy to się dowiedziałem, że w niedzielę na CKS Budowlani jest bieg godzinny.
Najpierw nastąpiła faza zwątpienia: jak to przecież nie dasz rady, ten tydzień dużo kilometrów, prawie wogóle nie odpoczywałeś, nie ma szans będzie pośmiewisko.
Chwilę potem nastąpiła faza dialogu z samym sobą: @#$%^ chłopie, boisz się jak pięciolatek zastrzyku u higienistki, i co z tego, że będzie rekord kilometrów w tygodniu i co z tego że możesz nie dać rady. I co z tego, że będzie mało odpoczynku, na płaskim jesteś mocny, spróbujesz, jak będzie noga podawała to zawalczysz. Wyznaczysz sobie normalne tempo progowe nie jakieś tabelkowe, czy życzeniowe, tylko właściwe tempo godzinowe. O niczym innym nie myślałem.
Poniedziałek: był bieg spokojny, 12 km, 6:07, 76%
Środa: 10 km drugiego zakresu: po 4:53, 84% średnio, bez dryfu tętna, tu się zdziwiłem pozytywnie.
Czwartek: 10,1 km bieg spokojny: 6:00, 77%, sporo ostrych krótkich podbiegów na trasie.
Piatek:10,9 km bieg spokojny 6:09, 76% i tyle.
8 Bieg Godzinny (CKS Budowlani)
Poranek był luźny, tętno spoczynkowe 43 czyli niskie, co zapowiadało, że organizm jest wypoczęty.
Podładowałem wczoraj trochę węglowodanów, jakieś lody, kluski, paluszki, więc paliwo było.
Nogi nie były specjalnie świeże, ani też nie były zmęczone. Ot taki stan nijaki. Po rolowałem mięśnie z 10 minut było trochę lepiej.
Event był na CKSie Budowlani o 16:00, więc ok 12:30 zjadłem jakiś rosół z kluskami i piłem wodę.
Atmosfera była bardzo pozytywna, lekko przywiewał wiatr, słoneczko było za chmurami, czasem się odrobinę pokazywało, mnóstwo znajomych twarzy, rozmowy tu i tam, uśmiechy widać ludzie spragnieni eventów sportowych w tych dziwnych czasach.
Ok 120 osób, połowa rekreacyjnie na torach 4-6, reszta na torach 1-3. Plan był zacząć spokojnie i stopniowo przyspieszać.
Bieg praktycznie po wewnętrznej stronie drugiego toru, a momentami po linii między 1-2, do tego maty do pomiaru były na torach 2-3 więc okrążenie było 410-412 metrów nawet (trzeba było zbiegać na matach pomiarowych na trzeci tor, żeby zostawić miejsce dla najszybszych zawodników na torze 1). Do tego dochodziła kwestia dublowania zawodników czasem po torze 3, czasem po 1. Niestety w tego typu biegach mierzą tylko pełne kółka i do tego jest mnóstwo dublowania i wyprzedzania, więc warunki dość dalekie od optymalnych plus trzeba sobie potem kółka przeliczyć z 400 metrów na większy metraż w zależności od tego którym torem się biegło.
Pierwsze kilometry ruszyłem spokojnie, właściwie z perspektywy już widzę, że za spokojnie. Kilometry wpadały 4:22, 4:17, 4:19, 4:21, 4:18 i po 5 kilometrze zorientowałem się, że jest dobrze nawet bardzo dobrze, jednak postanowiłem nie szarżować, gdyż kalkulowałem, że stać mnie na wynik ok 13700-13800 metrów. Do 8 kilometra biegłem cały czas swoje, czekając kiedy nastąpi jakaś bomba, zacznie mnie zatykać, albo kwas mnie zaleje. Sobie mogłem czekać bo nic takiego się nie stało, więc postanowiłem przyspieszyć i powalczyć o szybkie 10 km. Obiecałem Jarkowi (keiw), że mnie stać na wynik poniżej 43 minut we wrześniu. Dobra jest 4 października musi mi wybaczyć

Kolejne km 4:17, 4:20 i ostatnie 4 km odjazd 4:15, 4:11, 4:13 i ostatni 14 km (4:00).
Wiecie co jest najlepsze, że @#$%^ spokojnie mogłem biec ten bieg 3-4 sekundy na km szybciej i też bym dał radę. Nie umierałem na mecie wcale, siadłem na minutę na tartanie i to tyle.
Tempo biegu progowego wyznaczone na 4:17 (+2/-2 sekundy w zależności od dnia), strach ma duże oczy. Coś czuję, że zdemolowałbym dzisiaj wynik w półmaratonie jakbym biegł.
Runalyze przeliczył mi prognozy na: 20:10 (5 km), 42:00 (10km), 1:32:38 (HM), ciekawe
Strava wyliczyła najszybsze 10 km na 42:35, ale wydaje mi się, że było
42:45, jak sobie posprawdzałem, i ten wynik trzeba przyjąć do dalszych prac nad swoją formą.
Pewnie jakbym biegł tylko 10 km było by w okolicach 42:20, ale spokojnie, powoli truchtam sobie do celu.
Przeżyłem pierwsze 60 km biegane w tygodniu, zrobiłem szybkie 10 km z pełnego treningu, teraz odpoczywam tydzień, robię 2-3 szybkie akcenty na stadionie i maksymalnie 30-35 km.
Potem znowu 3 tygodnie bazy. Może skuszę się jeszcze zrobić test coopera na BBLu bo rozmawiałem i ma być za 2 tygodnie, ale nie fiksuje się na tym.
Oficjalnie nie wiem nawet jakie były wyniki liczyli tylko pełne kółka, a mnie brakło chyba 30 metrów do pełnego kółka, zresztą czy to ważne, liczy się zabawa a ta była przednia.
Na sam koniec wciągnałem chyba 3 drożdżówki od sponsora i trochę mnie brzuch boli idę zrobić herbatę.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.