SB 27.06.2015
VI Rybnicki Półmaraton Księżycowy
Niestety bieg był dla mnie jedną wielką
katastrofą 
O dziwo wcale nie załatwił mnie achilles, który jednak dzisiaj napier..a tylko własna głupota. Zjadłem ciężkostrawny posiłek tzn. dodałem do spaghetti sporo żółtego sera, co załatwiło mnie na amen. Pomimo, że zjadłem około 18.00 jeszcze o 22.00 czułem jakbym miał kamienie w brzuchu. Tętno od początku 170, więc było wiadomo że długo nie pociągnę. Pierwszą piątkę jakoś walczyłem poszła po 4:53 czyli zgodnie z planem. Dwie kolejne myślałem już tylko o zejściu ale jeszcze po 5:03 i była szansa na jakiś przyzwoity wynik. Niestety czwartą piątkę już tylko truchtałem, stwierdziłem że szkoda zdrowia. Tempo średnie oszałamiające

5:37. Trochę poderwałem się na ostatnim kilometrze. Na mecie pełna popelina 1:49:22, czyli cofnąłem się do 2013 roku. Przez te problemy żołądkowe, nie byłem w stanie zjeść żadnego żelu, co też spowodowało brak energii w końcówce. Inna sprawa, że trasa w Rybniku nie jest łatwa i nawet w pełnej dyspozycji byłoby ciężko pobiec życiówkę, ale 1:45 powinno być moim obowiązkiem

. Człowiek już trochę biega i mimo to robi takie głupoty
Teraz tydzień całkowicie bez biegania, biorę się za ćwiczenia mięśni głębokich, w kolejnym tygodniu jak zdrowie pozwoli jakieś 2-3 x 5 km BS. Potem się zobaczy.