W środę potruchtaliśmy znów wokół jeziora...Gorąco było, mówię o temperaturze powietrza

. Po głowie chodzi mi bieganie późnowieczorne, ale...znowu z czołówką?..

..Zimą to naturalna konieczność, teraz dzień długi, że ho ho, więc odbierać sobie przyjemność z biegania za jasnego?...Tak naprawdę rześko zrobiło się dokładnie wtedy, gdy skończyliśmy, czyli przed 21ą....
Inna rzecz. Myślę o tym, co mi powiedział Kulawy: Twój zapas mocy jest w masie - jak zrzucisz trochę kg, biegając, jak biegasz, będziesz biegał szybciej i dalej...No tak, ale ja nie chcę postury Kenijczyka, dobrze mi z moją

.... trochę zapasów mam po bokach i je zredukuję, ale czy to będzie aż tak dużo, wątpię...
Swoją drogą chudnę, nie może być inaczej, bo znów ze mnie spadają spodnie...Może waga domowa jest do bani

?
W środę kilometry mnie tradycyjnie nieco zmęczyły, zwłaszcza w temperaturze, ale pięć przebieżek pod górę zaraz po niej po mnie spłynęło...Ciekawe...
Środowa "dycha"