Strasb - w pogoni za formą

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Wtorek 14/06/2011

Pilates 30-40' :usmiech:

Wczoraj na ćwiczenia nie było szans, padłam. I plecy bolały, a co gorsza coś tam zaczynałam czuć w miejscu "odplecowym" w stopie. Chyba ten zestaw 'core stability' nie był dla mnie dobry, jak też mówiła intuicja. Poszperałam trochę w internecie i w pamięci i była dziś z tego całkiem przyjemna sesja Pilates. Najpierw trochę rolowania na rozgrzewkę, a potem (każde 3 serie po 10 powtórzeń):
-The Shoulder Bridge
-Single Leg Tabletop
-Leg Stretch
-Swimming
-Leg and Arm Slide
przykładnie dyszałam jak należy tj. ćwiczyłam w rytmie swojego oddechu. :oczko: Relaks oceniam na piątkę.

Niestety ścięgno wciąż nierewelacyjnie choć dziś ostatni dzień na przeciwzapalnym. W ramach podejścia alternatywnego stukam te słowa z okładem z mrożonego groszku. :oczko: No, czas ściągnąć.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

17/06/2011

Pilates 25-30' rolowanie + 2x10 powtórzeń ćwiczeń jw

Totalny niedoczas i stres, to tylko dzięki Waszym komentarzom z motywacją i wsparciem (za które tu zbiorowo dziękuję!) machnęłam dziś rano chociaż dwie serie. Przestałam kuleć już ze 2-3 dni temu, a ścięgno z "ból" przechodzi w "dyskomfort". Jest nadzieja!
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Sobota 18/06/2011

Pilates 45' - bardzo dokładnie, rolowanie + 3 serie wszystkich ćwiczeń

Za oknem szaro i wichura, bagaż spakowany na tydzień pod hiszpańskim słońcem. Ścięgno nieźle, naprawdę nieźle, zwłaszcza po pewnym rozruszaniu się. Mrożony groszek zostaje w domu. :oczko: Jak dalej będzie dobrze szło to na katalońskich piaskach będzie próba nogi i kręgosłupa. Zresztą Vincent mi przysłał niedawno SMSa: "Buty do biegania zapakowałaś?". :oczko: Czerwone diabełki leżały już w bagażu (nie oberony, żeby za ciężko nie było :bum: ). Będzie między nami rekonwalescenatami. :hahaha: Obiecuję umiar i rozwagę. Wracam późno w piątek, nie wiem czy będę mieć okazję zajrzeć i pisać w międzyczasie, ale koniecznie rozliczcie mnie potem z Pilatesu. :taktak:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 20/06/2011

Barcelona jest super i jaka rozbiegana! Dorwałam na chwilkę komputer, to się pochwalę:

Dziś pływanko w morzu + 5-10' boso po plaży + ~45' w Hypespeedach wzdłuż plaży a potem prosto w morze (no tylko buty zdjęłam) i w ramach schłodzenia pływanie. Noga -odpukać - super. Na Pilates na razie nie ma warunków, bo w hostelowym pokoju nie ma nawet tyle miejsca na ziemi. Od jutra przenosimy się na miejsce kongresowe to powinno być lepiej.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Zaległe rozliczenie:

Wtorek rano biegiem do muzeum Jean Miro, podróż do Sitges, czekanie na mieszkanie, początek konferencji, zakupy, gotowanie, zgon. Biegania właściwego nie było.

Środa - cały dzień na konferencji, gorąco, wieczorem podganianie doktoratu.

Czwartek - wczesnym rankiem 30-40' brzegiem morza, około 1/3 boso

Piątek - po ciężkiej nocy (całe miasto świętowało San Juan, ostatnia petarda pod moim oknem była jeszcze ok 5 rano :tonieja: ) tylko poranne pływanie w morzu, około 30'
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Niedziela 26/06/2011

Pilates 30' (2 serie)

Ścięgno coś tam przebąkuje, hiszpańskie upały już nas odnalazły, mam opcję na wspólne bieganie jutro wieczór, więc nie wiem czy zaliczę dziś też tradycyjną rundkę z Vincentem.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 28/06/2011

1h05' marszobieg, w startówkach

Gorąco jak w piekarniku, po raz pierwszy wzięłam ze sobą picie planując w miarę krótką trasę. I trasa była dość krótka rzeczywiście, natomiast czas jej przebycia...Niestety upał oraz zmęczenie dały się we znaki nawet bardziej mojemu na ten wieczór partnerowi biegowemu (mój paryski znajomy, który mnie wiosną na wspólnym niedzielnym wybieganiu w swoim tempie easy pociągnął na moją życiówkę na dychę) niż mnie i przerwy w marszu były na jego życzenie. Nie żebym ja jakoś bardzo była świeża, ale jako uparta baba dociągnęłabym biegiem. Ale uznaliśmy, że to przecież miała być przyjemność a nie katorga. Podczas biegu gdzieś tam jakieś drętwienia w prawej stopie, ale szybko przeszło. Wieczorem w domu za to lewa kostka i stopa były już lekko sztywne. Jak się obudziłam dziś rano, to wiedziałam już, że to TEN ból. Zdaje mi się, że zrobiłam sobie lekkie kuku w kręgosłup już podczas sobotnich zakupów i porządków, a wczoraj tylko przepełniłam czarę. W każdym razie pilates zamiast biegania do odwołania. Takie szarpanie jak obecnie nie ma raczej sensu. Chyba należy przy okazji najpierw poukładać i zamknąć pewne sprawy osobiste, a potem na spokojnie się porządnie poskrobać w głowę, co to z tym bieganiem zrobić.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

14/07/2011

Z okazji święta narodowego ("Naprzód marsz, Ojczyzny dzieci" i te sprawy) nawet przestało lać i słońce rzucili. Trzeba to było uczcić, więc poszłam i ja.

46' na czuja, tempo jak easy, burak na licu jak mocny II zakres :bum:
+ rozciąganie + ćwiczenia na wzmocnienie stóp i łydek


Czas zacząć odliczać szczęśliwe dwa tygodnie? :tonieja:

Chwila zawahania, ale jednak wyszłam w Hyperspeedach, w końcu kręgosłup reaguje jednakowo wrogo na bieganie w Oberonach, to co mam się przyjemności pozbawiać. Na początek trochę sztywno, potem już sztywno tylko w lewej stopie, w której lekko pobolewało też wzdłuż mojego ulubionego ścięgna. Od połowy całościowe rozluźnienie zadowalające, ale lewa stopa wciąż ląduje inaczej, pozostałość po problemie czy powód dlaczego niebawem zrobię sobie kuku? Zdecydowanie muszę znaleźć czas na randkę z podologiem, przecież obiecałam, że zadzwonię jak będę mieć czas. :hahaha:

Bieg kończyłam z tym wspaniałym acz mocno zwodniczym uczuciem, że mogłabym tak jeszcze długo. A teraz czuję się tak bosko...jak może tylko biegacz po treningu. :hej:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Piątek 15/07/2011

1km spokojnie + 35-40' dość mocno (jak dla mnie teraz) + rozciąganie + 3x30m skip A, B, C + 10 podbiegów :trup: czyli godzina przeganiania przez chłopaków z Jog'Ra

Wiem, że nie wygląda to najmądrzej, ale tak wyszło. Nie planowałam się jeszcze wybierać na piątkowe wieczorne bieganie z ekipą z Jog'Ra, bom jeszcze cienka jak barszcz. Ale jak wczoraj po południu się ogłosili, że dziś będzie "wprowadzenie do podbiegów" w naszym parku dzielnicowym pod okiem Arnaud z teamu, to stwierdziłam, że szkoda by nie skorzystać, z teorii się podciągnę, podbiegi i tak swoim tempem, a do parku niedaleko, to nie będą mnie mieli jak zmęczyć. Na nogi Oberony, bo po wczorajszych ćwiczonkach coś ciągnie w prawej łydce. Po dotarciu na miejsce przekonałam się, że ekipa na dziś wieczór mocna, wszyscy zdecydowanie szybsi ode mnie. Ruszyliśmy i w ramach tego, co dla kamuflarzu nazwano rozgrzewką, pokonaliśmy w całości moją najpopularniejszą trasę treningową. Dla mnie to było tempo, przy którym od połowy dzieli się pozostałą trasę w myślach na małe odcinki i mantruje "jeszcze do tego drzewa, do tego bloku itd." na przemiennie z "tylko się nie zatrzymać". Panowie mieli przerwę w marszu czekając na mnie na nawrotce, dla mnie był to bieg ciągły.

Chwila łapania oddechu przy rozciąganiu i udaliśmy się do parku z zupełnie innej strony niż ja zwykle biegam i się okazało, że tam są dwa piękne wbiegi na główny bastion, o których kompletnie zapomniałam. Osobisty trener (ostałam się jedyna spoza teamu) wyłożył mi po krótce teorię, ale przed atakiem górki były skipy. Skip A i C nieźle choć "rozgrzewka" mocno siedziała w nogach, skip B wykazał kompletny brak koordynacji i to, co sama wczoraj zauważyłam - nad lewą stopą nie mam całkowitej kontroli. Potem podbiegi, nie wierzyłam, że zrobię wszystkie 10, a jednak weszły, pierwsze 5 spokojnie, potem coraz szybciej, na ostatnim Yann mnie pociągnął tak, że na górze prawie padłam, ale o to chodziło. W dół był trucht. Potem pętla po bastionie w ramach schłodzenia i panowie ruszyli w stronę sklepu, a ja jednak krótszą drogą do domu. Jutro będę umierać.

Niemniej dumna jestem, że nie odpuściłam, choć podczas "rozgrzewki" miałam sporo czasu by przemyśleć nie tyle "po co mi to całe bieganie", ale "i co, dalej ci się marzą starty? :sss: ". Właśnie, może nie warto zapeszać, ale jeśli okoliczności pozwolą, to chciałabym przebiec na pożegnanie z Alzacją Mini Cretes Vosgiennes . Ale sami wiecie, jak to ostatnio z moimi planami...
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Zakwasów nie ma, aż ciężko było uwierzyć wstając rano. :ble:

...za to są:
Obrazek
Obrazek

We Francji trwają tradycyjne powszechne wyprzedaże i przeszłam się przetestować cierpliwość chłopaków z Jog'Ra w zderzeniu z księżniczką na ziarnku grochu. :bum: Bo z wyjątkiem ASICSów to moje stopy są baaardzo wybredne (proszę mi o tym przypomnieć, jakbym się zaczajała na zamawianie jakiś butów przez internet :hahaha:). Po przejrzeniu całego asortymentu JEDEN model szczęśliwie pasował. Nawet ładne są do tego i cena do przełknięcia po obniżce. :oczko:

Oczywiście minimalistyczne opcje na przyszłość już mi się czają w głowie i jak bym się w porę w nią nie puknęła, to zakupiła bym już teraz Saucony Peregrine albo NB WT101. :bleble:
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Niedziela 17/07/2011

trochę ponad 11km, trochę ponad 1h16, śr. tempo 7min/km, śr. tętno ok 75% HRR

Byłam dziś umówiona na wieczorne bieganie z Vincentem. Od rana lało. Po południu zaczęło się przejaśniać, napisałam do Vincenta, żeśmy szczęściarze, ale sie okazało, że nie do końca, bo on się nie wyrobił z przygotowaniem seminarium na jutro i biegać nie będzie. Zebrałam się więc szybciutko, żeby skorzystać z tego, że nie pada. Pogoda była podstępna, silny lodowaty wiatr i wychylające się co jakiś czas dopiekające słoneczko. Postawiłam jednak na wiatrówkę i dobra to była decyzja (nawet już nie pamiętałam, że ona taka fajna :hahaha: ). Kusiło wypróbowanie Salomonów, ale uznałam, że bez przesady. Za to odnalazłam pasek od pulsometru. Nawet założyłam. Tak samo footpoda. I ruszyłam. W okolicach drugiego km chwycił mnie dziwny ból brzucha i zaczęło mi się robić słabo. Nie wiedziałam co o tym myśleć, to jeszcze nie TE dni przecież. Postanowiłam zwolnić i obserwować sytucję. Strategia w miarę trafiona, komfortu nie osiągnęłam, ale stan używaloności tak. Dostojnie wtoczyłam się na wiadukt portowy i człapałam do parku nad Renem dla zajęcia uwagi starając się trzymać tętna 75%. W ogrodach znów dostojnie wtoczyłam się graniczną kładkę, potuptałam po niemieciej stronie i jak stuknęło ponad 40' to zawróciłam. Znów dostojnie na kładkę, przy okazji zmierzyłam, że ma ok 400m długości w sumie (czyki chyba najdłuższy dostępny w okolicy podbieg. Wahałam się, czy wracać tą samą trasą, niezbyt ciekawa to dzielnica, ale w sumie o tej porze nieszkodliwie i do domu najbliżej. Niestety, tam gdzie po przednio ból brzucha zostawiłam, tam się na powrót do mnie dosiadł. Dostruchwałam do 11km i przeszłam na chwilę do marszu. Chciałam spróbować znów pobiec, ale żołądek szybko skontrował - "nawet nie próbuj". Dospacerowałam do domu. Mogło być przyjemniej, ale uważam to za niezły trening wytrzymałości ogólnej, tj. wytrzymałości w każdym okolicznościach. I nie oszukujmy się, od siedzenia za biurkiem wydolność się nie poprawia, trzeba znów swoje wytruchtać.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Wtorek 19/07/2011

40' easy, tętno średnie 147 bpm

Całe popołudnie lało, na szczęście wieczorem przestało, zostało tylko błoto. Wyszliśmy sobie z mężem potruchtać spokojnie. Włożyłam Oberony, bo Hyperspeed się na błoto nie nadają. Okazało się, że jak w łydkach nic nie ciągnie i jak nie staram się, by było inaczej, to mnie ustawia na przedni napęd względnie płaską stopę. Tak też pobiegłam. Footpod jeśli chodzi o tempo pokazuje absolutne głupoty, zmieniłam baterię w zegarku już, teraz czas na tę w footpodzie. Spory przyczynek do błędu ma też inny krok biegowy odkąd mnie diabełki sprowadziły na niecną drogę, przydałaby się nowa kalibracja.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Za dużo czasu nie mam, ale coś tam biegałam

Piątek 22/07/2011

1h14' trail, około 10.6km

Spokojnie, z mężem, z przerwami na leśne maliny, poziomki i rozciąganie. A wszystko to pod Lozanną w ośrodku sportowym, ale o tym opowiem innym razem. :oczko: Pierwsze kilometry w Salomonach, odczuć negatywnych brak, ale trasa nie była zbyt wymagająca.

Piątek, Sobota, Niedziela

Zapylanie na piechotę w dół i w górę po 5 wzgórzach na których leży Lozanna, maksymalna różnica poziomów coś koło 500m. Niby formalnie nie było treningu, ale kondycja mi się od mieszkania tam zdecydowanie poprawi. :bum:

Poniedziałek 25/07/2011

20' rozgrzewki + rozciąganie + skip A, skip C x5, (skip B w marszu - połowa dystansu) + podbiegi 17-18'' x10 + 10' schłodzenie

W startówkach, na rozgrzewce lekko, swobodnie i za szybko; na skipach coraz ciężej (szacunek dla Makar co macha 5*150m, a przy tym narzeka, że słaba jest :oczko: ; skip B na razie zgodnie z zaleceniem w marszu dopóki mi się nie przestaną nóżki i rączki plątać); podbiegi nieźle mnie sponiewierały, schłodzenie b.wleczone.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Środa 27/07/2011

4.2km easy + 10 podbiegów na transgraniczną kładkę (ok. 1'16-18'' każdy) + 4km easy razem 13.02km w 1h28'

No, troszkę się ztyrałam. Ale w sumie jeśli policzyć, że każdy podbieg na most to +40m, czyli razem 400m przewyższenia a wplotłam to w 13km biegu, to zrobiłam dokładnie to, co mnie czeka na Mini Cretes Vosgiennes jeśli się na nie rzeczywiście porwę. Będzie ostro. :sss:

Jak śmigałam podbiegi na kładkę to się okazało, że na dolnym fragmencie tego podbiegu śmiga sobie czarnoskóry współbiegacz. Jak go mijałam drugi czy trzeci raz to nie wytrzymał i zagadał. Okazało się, że jest piłkarzem i podczas urlopu biega dla utrzymania formy. Jak tuptałam na dół piątym powtórzeniu to czekał u podnóża i spytał, czy będzie mi przeszkadzało jak ze mną pobiega. Cóż, doskonale wiedziałam o co mu chodzi, ale perfidnie stwierdziłam, że przyda mi się pacemaker i obstawa na powrót ku cywilizacji (zaczęło się robić ciemno). Kolega ciągnął mnie pod górkę ładnym równym tempem i zabawiał miłą konwersacją, dawał uwagi co do sylwetki na podbiegach, ćwiczeń na wzmocnienie brzucha i pleców, roli umysłu w treningu - dawno nikt mnie nie podrywał tak na poziomie. :orany: Nawet z pytaniem czy mam chłopaka zaczekał aż dokończylismy podbiegi :hahaha: , swoją drogą chyba bym nie dociągnęła 10 sama. Usłyszawszy o mężu na stanie u mnie zachowywał się wciąż elegancko, zrezygnował tylko z pokazywania mi szczegółowo jak mam pompki robić. :oczko: Ale ku cywilizacji podreptaliśmy zgodnie razem dalej konwersując. Brrr, niefajna to okolica po ciemku, zapomniałam, że najdłuższe dni zdecydowanie już za nami.

Na trening założyłam Salomony, głównie po to, że trzeba je obiegać, po części też dlatego, że po popołudniowej ulewie miejscami było niezłe błoto. Jednak wyszło mi większość biegania po asfalcie, lądując na śródstopie buty dają radę w takich okolicznościach. Jak pod koniec szurając do domu chciałam z ciekawości z pięty zapodać, to mnie natychmiast przestawiło na śródstopie. Po podbiegach mocno czuję brzuch i plecy, jest sporo do nadrobienia w tych dziedzinach.
Awatar użytkownika
strasb
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4779
Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Lozanna

Nieprzeczytany post

Sobota 30/07/2011

42' easy + rozciąganie w trakcie

Wreszcie jakaś bardziej letnia pogoda, ale bez upału, przyjemnie było z mężem rano pobiegać.

Niestety co do pagórków to co prawda rzuconego wyzwania nie anuluję, ale się to nieco w czasie przesunie. Nie mam jednak dojechać na Mini Cretes niestety, męża i samochodu nie będzie, a w niedzielę pierwszy pociąg dopiero o ósmej. No i trzeba przyznać, że jestem bardzo bez kondycji, niedospadana, a wydolność poleciała na łeb na szyję. Po środowych podbiegach znów odezwało się ulubione ścięgno.Jest słabo i mam spore szanse sobie zrobić jakieś kuku w tych górach. :echech:

Najbliższy realny cel to 28.08 bieg 13km po polnych dróżkach tuż pod Strasbourgiem. A za (pa)górkami się rozglądam już po szwajcarskiej stronie raczej.
ODPOWIEDZ