Hej!
Nazywam się Janek. Biegam od maja 2011, forum czytuję mniej więcej od tak samo dawna. Bloga chciałem założyć już jakies 2 lata i jednak nie wyszło, ale może się tym razem uda .
Mam 27 lat, 180cm, waga w okolicach 80kg ostatnimi czasy (kiedyś i 110kg było, jak zaczynałem biegać było ok. 83kg, minimum miałem w okolicach 71kg, ale dawno nic zbliżonego nie było). Bym chciał z 75kg docelowo, ostatnio tyle było na maratonie, a poza tym raczej więcej, ciężko mi idzie pilnowanie się.
Biegam, hmm, "interwałowo" bym powiedział niestety, tj. przerwy między kolejnymi w miarę regularnymi okresami z bieganiem wynoszą nawet parę miesięcy czasami.
I w tym ma mi blog pomóc przede wszystkim - aby stanowił dodatkową motywację w pilnowaniu regularności .
Rekordy mam jakieś takie (pra)stare, oprócz wiosennego maratonu (drugie podejście, po 4:50 rok wcześniej, z zawalonym całkowicie ostatnim miesiącem przed startem i marszem przez ostatnie 10km).
5km - 22:48, 02.06.2012 (moje 25 urodziny) w Biegu Ursynowa; ostatnio 23:56 na Parkrunie miesiąc temu
10km - 47:52, październik 2011 Biegnij Warszawo; 46:05 miesiąc wcześniej (wrzesień 2011) na Kabatach (leśna trasa, bez atestu); a ostatnio to hmm, żadnej dychy od chyba już ponad roku nie było - nie lubię startować jak nie w formie jestem, a od daaawna nie jestem :P
połówki oficjalnej brak, w porywach tydzień temu Kampinos coś w okolicach 1:56, niby treningowo (i bez zapisu), chociaż wiele bym nie poprawił (o ile w ogóle), dwóch osób się uczepiłem i bardzo ładnego negative splita zrobiliśmy we trójkę
maraton 3:56:24 - Orlen 13.04.2014, z tego wyniku jestem zadowolony (biorąc pod uwagę umiarkowane ilości treningów)
Jeśli mi się uda tę regularność osiągnąć, to wszystko do poprawy oczywiście - mimo wszystko z jakimś naciskiem na maraton chyba, ale trochę szybkość poprawić też by było dobrze.
Po maratonie niestety niewiele biegałem, więc forma uciekła po raz kolejny. 2 zrywy (w sensie próby powrotu do biegania szeroko pojętego) miałem od września, pierwszy się skończył po tygodniu, drugi można powiedzieć że trwa - ten ostatni zaraz wypiszę.
Ogólnie staram się robić jakieś 50km/tydzień, co mi czasami nawet wychodzi. Raczej niewielka różnorodność, głównie wolne wybiegania, chociaż jak trochę regularności wpada to zwykle i podbiegi się pojawiają, a jak jeszcze lepsza dyscyplina to i czasami coś szybszego. Ew. jakiś trening wspólny się trafi - to tam zwykle sensowniej z treningowego punktu widzenia to wygląda . Do tego jest bardzo dużo roweru - jedyny środek lokomocji w sumie, z samej jazdy codziennej jakieś 200km na tydzień wychodzi, plus czasami coś dłuższego, typu 100-200km jednorazowo. Przy czym to zwykle w miarę spokojna jazda, "użytkowa" , i się na bieganie niezbyt przekłada, chociaż pewnie sprawia że po 2 miesiącach przerwy w bieganiu nie zaczynam z totalnie beznadziejnego poziomu. Mam też w ramach WF-u na studiach siłownię raz w tygodniu, trochę się tam bawię .
JMKS - wprowadzić regularność
Moderator: infernal
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 8
- Rejestracja: 16 wrz 2010, 00:03
- Życiówka na 10k: 47:52
- Życiówka w maratonie: 22:48
- Lokalizacja: Warszawa
W następnym poście wrzucam, bo sporo tego tekstu się zrobiło, poza tym pierwszy może z czasem jakoś wyedytuję.
I jeszcze te ostatnie 2 tygodnie wypiszę, tak żeby kawałek historii najnowszej był. Rower będę wpisywał kiedy "będzie sens", takich zwykłych 25-40-50km dziennie po mieście raczej uwzględniać nie będę.
sobota 11.10 - 16,21km ze średnim 6:36min/km (tempo wow, ale gorąco tego dnia było wyjątkowo, a ja nie forsowałem tempa ani go nie kontrolowałem, ot żeby sobie pobiegać, bo za tydzień potencjalnie Kampinos)
niedziela 12.10 - 131km rowerem do Warki i z powrotem, w ramach wypróbowania nowego roweru na dłuższej trasie, a i bieg tydzień później w Warce był, gdzie zamierzałem pokibicować ; po rowerze od wymuszonej pozycji mnie ramiona i szyja bolały, widac że dawno dłuższych tras nie było - to też do poprawy
poniedziałek 13.10 - 6km z rana, na rozbieganie ogólnie, tempo pewnie trochę powyżej 6min/km
środa 15.10 - 12,9km, 6:14min/km, bez historii
czwartek 16.10 - 12,5km, 5:58min/km, na WF się spóźniłem to pobiegać poszedłem :P, też nic specjalnego
sobota 18.10 - Półmaraton Kampinoski, treningowo, 20,67km w 1:55:47 sobie zmierzyłem, 5:35min/km, na koniec nogi zmęczone bo dawno podobnego dystansu nie było i "się nie chciało", chociaż do końca przyspieszałem zdecydowanie; piątki kolejno w tempach: 5:44, 5:47, 5:40, 5:17, 4:54 ostatnie 0,67km. Z wyniku w stosunku do braku formy jestem zadowolony .
niedziela 19.10 - Warka po raz drugi, pokibicowałem ludziom co kończyli dychę w 55-65min mniej więcej, magia biegów lokalnych , więc rowerem jakieś 160km
czwartek 23.10 - tu ta siłownia w ramach WF-u, więc od biedy można uznać że "coś było". Ergometr mnie zawsze "zabija" na początku, poza tym trochę zabawy typu wyciskanie, przysiady, suwnica.
sobota 25.10 - 23,1km, 2:26h, 6:19min/km, takie luźne wybieganie, dystans chciałem zwiększyć w stosunku do zeszłego tygodnia, chociaż rzecz jasna szkoda że w tygodniu się nie udało nic
niedziela 26.10 - 11,3km, 5:55min/km, tja, a wydawało mi się że szybko biegnę , ale wiadomo że po sobocie to takie rozbieganie bardziej było de facto
Tyle na dziś, jeśli ktoś dobrnął to dziękuję . Będę się meldował jak coś pobiegam.
I jeszcze te ostatnie 2 tygodnie wypiszę, tak żeby kawałek historii najnowszej był. Rower będę wpisywał kiedy "będzie sens", takich zwykłych 25-40-50km dziennie po mieście raczej uwzględniać nie będę.
sobota 11.10 - 16,21km ze średnim 6:36min/km (tempo wow, ale gorąco tego dnia było wyjątkowo, a ja nie forsowałem tempa ani go nie kontrolowałem, ot żeby sobie pobiegać, bo za tydzień potencjalnie Kampinos)
niedziela 12.10 - 131km rowerem do Warki i z powrotem, w ramach wypróbowania nowego roweru na dłuższej trasie, a i bieg tydzień później w Warce był, gdzie zamierzałem pokibicować ; po rowerze od wymuszonej pozycji mnie ramiona i szyja bolały, widac że dawno dłuższych tras nie było - to też do poprawy
poniedziałek 13.10 - 6km z rana, na rozbieganie ogólnie, tempo pewnie trochę powyżej 6min/km
środa 15.10 - 12,9km, 6:14min/km, bez historii
czwartek 16.10 - 12,5km, 5:58min/km, na WF się spóźniłem to pobiegać poszedłem :P, też nic specjalnego
sobota 18.10 - Półmaraton Kampinoski, treningowo, 20,67km w 1:55:47 sobie zmierzyłem, 5:35min/km, na koniec nogi zmęczone bo dawno podobnego dystansu nie było i "się nie chciało", chociaż do końca przyspieszałem zdecydowanie; piątki kolejno w tempach: 5:44, 5:47, 5:40, 5:17, 4:54 ostatnie 0,67km. Z wyniku w stosunku do braku formy jestem zadowolony .
niedziela 19.10 - Warka po raz drugi, pokibicowałem ludziom co kończyli dychę w 55-65min mniej więcej, magia biegów lokalnych , więc rowerem jakieś 160km
czwartek 23.10 - tu ta siłownia w ramach WF-u, więc od biedy można uznać że "coś było". Ergometr mnie zawsze "zabija" na początku, poza tym trochę zabawy typu wyciskanie, przysiady, suwnica.
sobota 25.10 - 23,1km, 2:26h, 6:19min/km, takie luźne wybieganie, dystans chciałem zwiększyć w stosunku do zeszłego tygodnia, chociaż rzecz jasna szkoda że w tygodniu się nie udało nic
niedziela 26.10 - 11,3km, 5:55min/km, tja, a wydawało mi się że szybko biegnę , ale wiadomo że po sobocie to takie rozbieganie bardziej było de facto
Tyle na dziś, jeśli ktoś dobrnął to dziękuję . Będę się meldował jak coś pobiegam.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 8
- Rejestracja: 16 wrz 2010, 00:03
- Życiówka na 10k: 47:52
- Życiówka w maratonie: 22:48
- Lokalizacja: Warszawa
Na razie opornie.
Przez ostatnie półtora tygodnia raptem 2 wyjścia się zdarzyły, przy czym jedno dość spore.
Więc mogę podsumować miesiąc poprzedni: 102.1km.
Nie jest to totalna tragedia wbrew pozorom, chociaż kiepsko niewątplwie, plan zrealizowany w jakichś 50% w porywach, heh.
Dodatkowo 2 spore wycieczki rowerowe - to też spokojnie by można do jednego razu w tygodniu zwiększyć, póki pogoda pozwala. Jeżdżę i biegam cały rok, jednak o ile biegowo to na dystans specjalnie nie wpływa (za to na częstotliwość treningów już czasami tak), tak na rowerze raczej dłuższych tras poniżej jakichś -8st.C zwykle nie robię.
W tygodniu nic, tylko czwartkowa siłownia, która znów mi kilka mięśni o których istnieniu nie miałem pojęcia uświadomiła . Praktycznie do poniedziałku cośtam pobolewało po tym, chociaż głównie góra.
W sobotę się wreszcie zebrałem, 2x13km, na działkę i z powrotem, "wycieczka biegowa" można powiedzieć . Tak się złożyło że mamę na rowerze spotkałem na trasie, więc postanowiłem do Łomianek już dobiec (moja standardowa trasa "za widoku" w tamtą stronę prowadzi). Planowałem taką trasę zrobić od wielu miesięcy w sumie.
Więc było 26km, a w połowie godzinna przerwa na nawodnienie i odpoczynek.
Czyli
sobota 1.11 - 13.16km ze średnim 6:02min/km - to oddalając się od domu
sobota 1.11 cd. - 13.44km ze średnim 5:55min/km - powrót; ogólnie w miarę w porządku, dystans mnie nie zabił.
I znów przerwa, wczoraj mi się udało dopiero. Trochę się oszukując bo w pośpiechu, zanim się zacząłem zastanwiać czy warto i czy mi się chce :P, mianowicie w 2h okienku między zajęciami na studiach.
środa 5.11 - 15,63km ze średnim 5:43min/km, szybciej niż "zwykle" bo czułem presję czasu, takie komfortowo (nie?)męczące, utrzymując oddech 3/2 (taki poza zawodami u mnie jest prawie zawsze, w ten sposób mniej więcej czuję czy tempo nie jest zbyt forsowne).
W sobotę Ekobieg Niepodległości na 10km (11.11 od wielu lat turniej szachowy sędziuję, więc ta data jest dla mnie zajęta), zobaczę na czym stoję wtedy. Plan ambitny jak zwykle to złamać 50min, pojęcia nie mam czy to realne w tym momencie.
Dziś będzie siłownia (i się w sumie oszczędzać nie zamierzam, ostatecznie to nie jest żaden "docelowy" start), a biegowo pewnie już do zawodów odpuszczam. Za to w weekend mam nadzieję coś więcej się poruszać niż tylko ta dycha, początek następnego tygodnia też powinien większej aktywności sprzyjać.
Przez ostatnie półtora tygodnia raptem 2 wyjścia się zdarzyły, przy czym jedno dość spore.
Więc mogę podsumować miesiąc poprzedni: 102.1km.
Nie jest to totalna tragedia wbrew pozorom, chociaż kiepsko niewątplwie, plan zrealizowany w jakichś 50% w porywach, heh.
Dodatkowo 2 spore wycieczki rowerowe - to też spokojnie by można do jednego razu w tygodniu zwiększyć, póki pogoda pozwala. Jeżdżę i biegam cały rok, jednak o ile biegowo to na dystans specjalnie nie wpływa (za to na częstotliwość treningów już czasami tak), tak na rowerze raczej dłuższych tras poniżej jakichś -8st.C zwykle nie robię.
W tygodniu nic, tylko czwartkowa siłownia, która znów mi kilka mięśni o których istnieniu nie miałem pojęcia uświadomiła . Praktycznie do poniedziałku cośtam pobolewało po tym, chociaż głównie góra.
W sobotę się wreszcie zebrałem, 2x13km, na działkę i z powrotem, "wycieczka biegowa" można powiedzieć . Tak się złożyło że mamę na rowerze spotkałem na trasie, więc postanowiłem do Łomianek już dobiec (moja standardowa trasa "za widoku" w tamtą stronę prowadzi). Planowałem taką trasę zrobić od wielu miesięcy w sumie.
Więc było 26km, a w połowie godzinna przerwa na nawodnienie i odpoczynek.
Czyli
sobota 1.11 - 13.16km ze średnim 6:02min/km - to oddalając się od domu
sobota 1.11 cd. - 13.44km ze średnim 5:55min/km - powrót; ogólnie w miarę w porządku, dystans mnie nie zabił.
I znów przerwa, wczoraj mi się udało dopiero. Trochę się oszukując bo w pośpiechu, zanim się zacząłem zastanwiać czy warto i czy mi się chce :P, mianowicie w 2h okienku między zajęciami na studiach.
środa 5.11 - 15,63km ze średnim 5:43min/km, szybciej niż "zwykle" bo czułem presję czasu, takie komfortowo (nie?)męczące, utrzymując oddech 3/2 (taki poza zawodami u mnie jest prawie zawsze, w ten sposób mniej więcej czuję czy tempo nie jest zbyt forsowne).
W sobotę Ekobieg Niepodległości na 10km (11.11 od wielu lat turniej szachowy sędziuję, więc ta data jest dla mnie zajęta), zobaczę na czym stoję wtedy. Plan ambitny jak zwykle to złamać 50min, pojęcia nie mam czy to realne w tym momencie.
Dziś będzie siłownia (i się w sumie oszczędzać nie zamierzam, ostatecznie to nie jest żaden "docelowy" start), a biegowo pewnie już do zawodów odpuszczam. Za to w weekend mam nadzieję coś więcej się poruszać niż tylko ta dycha, początek następnego tygodnia też powinien większej aktywności sprzyjać.