Ahoj! Dawno tutaj nie zaglądałam, ale też nie było z czym do Was przychodzić... Po CM rozleniwiłam się na dobre, aż wstyd o tym pisać. Nie biegałam, a jak już biegałam to na krótkich dystansach i za rzadko. Na palcach dwóch rąk mogłabym zliczyć swoje treningi na przełomie 4 ostatnich miesięcy... Zatem nie będę poddawać tego analizie, bo nie ma czym się pochwalić. Nędza i tyle.
Jednak dni mijały, a plany, które zrobiłam sobie pół roku temu, nie straciły na swej mocy. Łudziłam się, że jakoś to będzie, a ja wrócę na forum, by móc podzielić się z Wami jakimiś konkretami. I jak rzekłam, tak się stało!
Zatem w telegraficznym skrócie, melduję jak było.
4 października 2014
Mini Silesia Maraton o Puchar Radia RMF FM (4 km 200 m)
Stęskniona za udziałem w biegach masowych, wpisałam się na niego na ostatnią chwilę. Warto było. Większość ludzi biegła dla samej frajdy, bez presji na wynik. Ja również miałam taki cel. Postawiłam na rekreacje i endorfiny czerpane z możliwości pobiegnięcia w większej grupie osób, na najkrótszym dystansie, który zakładał okrążenie katowickiego Spodka.
Po starcie tłum zafalował niczym żółty dywan, ponieważ biegliśmy w jednokolorowych koszulkach. 4 km minęły szybko, a na mecie pojawiłam się po 24 min i 52 s. Byłam 519 na 879 biegaczy i 130 na 347 kobiet.
5 października 2014
Silesia Maraton 2014
Jak już wspominałam na wstępie, nie nabiegałam się w tym sezonie. Mój okres przygotowawczy do maratonu, był ...nieporozumieniem. Długich wybiegań BRAK. Systematyczności BRAK. Planu treningowego BRAK. I powagi z sytuacji też BRAK.
Przed samym maratonem dałam sobie spokój z całym nawadnianiem i dietą maratońską - w sumie co by to zmieniło? Na tamtą chwilę byłam takiego zdania, że to nie ma żadnego znaczenia. Jestem w czarnej d...i nawet "red bul nie doda mi skrzydeł".
Mimo to, pojawiłam się na starcie z nadzieją, by poprostu ukończyć. Nie zastanawiałam się, czy to rozsądne czy też nie. O rezygnacji nie było mowy. Odczułabym ogromny żal, gdybym stchórzyła. Ustawiłam się na samym końcu, tuż przed pogotowiem ratunkowym... Nawet nie usłyszałam odliczania do startu (było???).
Po wystartowaniu miałam jedną taktykę - wolno (!) dotruchtać do upragnionych 42 km 195. Ani trochę nie przeszkadzało mi, że zajęłam tyły. Przecież nie przyszłam po to by się ścigać z samą sobą. Maraton miał być na zaliczenie. Trzeba było jakoś odkupić nieprzebiegane dni i tygodnie Pierwszą polówkę zaliczyłam biegnąc w miarę równym tempem.
Całą trasę przegadałam ze swoim towarzyszem, więc nie było miejsca na nudę. To był najprzyjemniejszy maraton jaki przyszło mi przebiec
W drugiej połowie trochę osłabłam, ale nie znacznie. Ból towarzyszył mi przez 20 km, jak nie przez więcej (tylko, że już nie pamiętam dokładnie). Przy każdym punkcie odżywczym maszerowałam. Większość podbiegów też pokonałam maszerując. W głowie miałam tylko jedno - po co się zarzynać, jak i tak nie biegnie się na konkretny wynik. Przyznam się, że po pierwszej polówce zamarzyłam nieśmiało o ukończeniu maratony poniżej 5h. Jednak gdyby było powyżej 5 h to też by się nic nie stało
Dopiero, gdy dotarłam do 40 km uświadomiłam sobie, że mogę dokonać niemożliwego! Jeśli tylko powalczę na ostatnich 2 km i 195 m, zrobię swój rekord życiowy.
Dopiero od tej chwili poczułam co to znaczy maraton Biegnąc ostatnie 2 km spociłam się bardziej, niż przez 40 km Zawzięłam się sobie, by móc chociaż na finiszu pokazać charakter. Nie było lekko. J
ednak po przekroczeniu mety nie mogłam wyjść z zachwytu. Udało się! :uuusmiech:
Pobiegłam z głową i ustanowiłam nową życiówkę. I to bez przygotowania :uuusmiech: Euforia była ogromna. Szok! :uuusmiech: Strach pomyśleć co by było, gdybym się solidnie przygotowała
Tym razem dystans maratoński pokonałam w 4:50:57
Open: 1111/1201
Czasami człowiek jest w stanie sam siebie zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie!
I na tym nie koniec przyjemnych chwil...
Po niespełna godzinie spotkała mnie kolejna fantastyczna niespodzianka.
Zajęłam II miejsce w kat. kobiet w odrębnej klasyfikacji, która była rozgrywana podczas maratonu. Niestety nie było mi dane stanąć na podium, bo ulotniłam się na moment nie będąc niczego świadoma. Pojawiłam się po fakcie, ale odpowiednie osoby już zadbały, by nagroda trafiła w moje ręce. To było prawdziwe szaleństwo Radość ogromna. Bardzo przyjemna chwila.
Na koniec napisze tylko jedno:
Nie bójcie się ryzykować, wyzwania są po to, żeby stawiać im czoła!
Provitamina - Biegnę! Nie oglądam się za siebie.
Moderator: infernal
- Provitamina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1070
- Rejestracja: 04 sty 2013, 11:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: śląsk
Life is short... running makes it seem longer.
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo
Mój blog
Popiszmy, czyli komentarze do bloga
=========
-----
Moje endo