Maraton szlakiem Wina i Miodu
Urlop spędziłam absolutnie niebiegowo

Po powrocie również nie bardzo miałam okazję,bo praca wymusiła trasy w Polskę i tym sposobem sobotni maraton pobiegłam z marszu.
Plan był taki żeby się przebiec w zacnym towarzystwie, popróbować lokalnego wina i nie bardzo się zmachać. Raczej długie wybieganie w gronie znajomych przed Festiwalem Biegowym w Krynicy niż zawody.

Przyjechałam z rodzinką do Kisielina w piątek wieczorem i tak naprawdę już wtedy zaczęła się biesiada.

Poranek leniwy, rutynowa owsianka i zebraliśmy się na START.

Ruszyliśmy w dobrych humorach pełni werwy i sił. Biegło się fajnie i w dobrym tempie do pierwszej degustacji na 10 km. Tam trochę zabawiliśmy czasu, bo nie mogliśmy sie oprzeć urokowi i smakowi



Z bólem serca trzeba było ruszyć dalej. Pełni jednak nadziei na kolejne wrażenia smakowe pobiegliśmy.
Kolejne kilometry upływały pod znakiem rozmów i śmiechu. Niestety czułam teżcże ogarnia mnie coraz to większa słabość. Nie wiem czy to z powodu narastajacego upału, wina we krwi czy zbyt długiej przerwy w bieganiu.
Na 26 km zbiegliśmy na degustację miodu pitnego. Trunek przedni ale po pierwszym już łyku poczułam moc


Do tego zestawu dołączyły też piaszczyste leśne drogi w drugiej połowie dystanu.

Było miło, pięknie i pysznie ale tez coraz bardziej męcząco.

Dobrnęliśmy z moimi towarzyszami do pięknej Winnicy na 40 km

... i tam uznaliśmy,że skoro jeszcze mamy ponad 2 godziny do końca limitu czasowego to należy bezwzględnie skorzystać z dobrodziejstwa które winnica serwuje i rozpoczęliśmy piknik.
Panie donosiły nam wodę i wino najpierw w małych a potem już w większych kubkach.



Ciężko było nam podjąć decyzję o powstaniu

Finalnie do mety dotarliśmy po 5 h i 43 min ( tak pokazał mój Garmin)

Tak więc jest to zdecydowanie moje najdłuższe nizinne 42 km. Zdecydowanie też najbardziej rozrywkowe i najmniej nastawione na wynik.
Niestety nie mogę powiedzieć, że najlżejsze, bo zmasakrowałam sobie palec jak nigdy i chyba tylko dzięki znieczuleniu winem mogłam dobrnąć do mety i potem jeszcze tańczyć do 22.00
Impreza ogólnie biorąc udana pod każdym względem. Zdecydowanie również to najfajniej spędzone urodziny jakie pamiętam. :uuusmiech:

teraz muszę się podrasować. Mam trzy tygodnie żeby wydobrzeć i pobiec w Krynicy.