Z ciekawszych rzeczy, które wydarzyły się w ostatnich dwóch tygodniach, to wypad na przedłużony weekend do Bielska-Białej. A jak Bielsko-Biała to pobliże gór. Wpadły zatem przy okazji tego wyjazdu dwa treningi w Beskidzie Małym. Trochę poczułem i przypomniałem mięśniom realną trudność jakiej doświadcza się w terenie górskim na dłuższych podbiegach oraz przede wszystkim zbiegach. Duże trudności mam z technicznym zbiegiem (kamienie, nierówności, nachylenie stoku). Staw skokowy jeszcze nie jest gotowy na takie wyzwania w ramach zawodów. Choć prawda też jest taka, że na wyższych prędkościach ciało inaczej reaguje na takie wyzwania.


Wycieczki planowałem w ten sposób, że wybierałem sobie dwie stacje kolejowe w kierunku do Żywca - jedna na start, druga na koniec. Pierwszego dnia to były Bielsko-Biała Leszczyny na początek, a Łodygowice na koniec. Drugiego Wilkowice na początek, a Leszczyny na koniec. Ze stacji w stronę Magurki Wilkowickiej i potem w dół. Powyżej 150 metrów w góre, pojawiał się już pierwszy śnieg. Na początku na gałęziach drzew, a potem im bardziej w górę, tym coraz więcej. Temperatura oczywiście też im wyżej tym mniej. Sporo udało się podbiec lekkim truchtem, więc przynajmniej w tym aspekcie trening siłowy zaczyna oddawać. To były bardzo fajne dwa treningi i oddech od codzienności miasta.






Tydzień później, czyli w zeszły weekend ostatnia edycja City Trail. Wypadł tak sobie. Myślę, że nie do końca zregenerowałem środowy akcent (3x12min LT) - ale liczyłem się z tym, że tak może być. Dynamiki i wydolności w płucach wystarczyło na jakieś 2 km z groszem. Potem to już była agonia i tryb "byle dobiec". Słabiutki jestem - trening siłowy w aspekcie szybszego biegania niespecjalnie oddaje. Zamuliłem się na niskiej kadencji - mam spore trudności, żeby podkręcić szybciej nogami na zmęczeniu. Oficjalny czas to 19:43 - wyszarpany sporym nakładem sił.
Na pocieszenie, w tym dniu, odebrałem dwa medale. Jeden za CityTrail, a drugi za Wesołe Biegi Górskie.
Klasyfikację generalną w CityTrail kończę na 7 miejscu w M50, a na 69 w open mężczyzn.

Żeby nie było, że narzekam - bawię się doskonale. Różne szalone pomysły przychodzą do głowy - najbliższy już za tydzień
