PrzemekEm - W rozkroku między bieganiem a koszykówką

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
przemekEm
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 895
Rejestracja: 04 wrz 2019, 12:45
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Plan na 9-15.XII
PN: nogi
WT: swobodne 6-7km
SR: góra
CZ: swobodne 6-7km
PT: brzuch
SB: fartlek 2x5x30"
ND: druga góra lub nogi

PN: Przy wznawianiu biegania nie chcę za bardzo obciążać nóg, więc postanowiłem tym razem zrobić lekki wariant. 4 serie bułgarskich z hantlami 2x15kg, do tego ćwiczenia z taśmami. Bułgarskie solidnie weszły, może dlatego że przy mniejszym ciężarze zwiększyłem liczbę powtórzeń, wieczorem nogi czułem mocniej niż przy normalnym trybie.

WT: No i znowu się nie chciało, a w dodatku bułgarskie weszły w nogi tak, że watę zrobiły totalną. Już pogodziłem się z pozostaniem w domu i zabraniem się za górę ... i po 21 jednak się spiąłem i wyszedłem na ten syf na zewnątrz. Wiało, mżyło, zimno było. Ustawiłem sobie pilnowanie 5:10-5:30 i tym razem nie za często krzyczało że przekraczam, bo nogi z waty były mięciutkiej. Zrobiłem 6.5 i stwierdziłem że jest ok. Podczas biegu prawa łydka nie dawała żadnych niepokojących sygnałów, za to lewa trochę po 4.5km zaczęła ciągnąć w dolnej części.
6.5km 33:30

SR: Solidne machanie na górę. Podstawowy zestaw ćwiczeń.

PT: W czwartek po robocie mnie ścięło i uderzyłem w kimę. Potem już mi się nie chciało ruszać. W takim razie szalony pomysł, że pobiegam sobie rano, przed robotą w piątek. Oj jak paskudnie szło. Kompletnie bez luzu, po 3km zaczęło mi rwać w obu barkach (wychodzi nadmierne męczenie góry), tętno zaczęło rosnąć pomimo tego że czułem że biegnę wolno. Po 4.5km jakiś dramat, zaczęło coś rwać w lewej łydce. Po 5km odpuściłem, żeby sobie czegoś nie naciągnąć. Biegłem w lesie, to dla łydek większe ryzyko.
5.2km 26:40

ND: Fartlek. Żeby zrobić wszystko, postanowiłem od razu robić mieszaną przerwę. W 1 serii 20" marszu, 40" truchtu. W 2 serii 30/30. Weszło wszystko jak trzeba, pomimo błota w lesie. Wielopasmowy gps jednak to skok jakościowy, nawet na 30" odcinkach świetnie łapie tempo.
6.2km 5x2x30" P1'/3' odcinki @3:40-3:10

Razem: 17.8km - wytrzymałość przez kontuzję łydki spadła, ale tempa powinienem utrzymać jak przed urazem. Fartlek pokazał że nadal daję radę kręcić nogami na wyższych tempach.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
przemekEm
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 895
Rejestracja: 04 wrz 2019, 12:45
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Plan na 16-22.XII zostaję jeszcze na 3 biegach w tygodniu
PN: nogi
WT: swobodne 6-7km
CZ: swobodne 7-8km
PT: góra/brzuch
SB/ND: fartlek 2x5x30"

PN: nogi - zakroki z hantlami 2x22.5kg, martwy ciąg 95kg. Dodatkowo próbowałem unoszenia bioder ze sztangą w oparciu o ławkę sztanga 50kg, ale gniotło mocno kości, zrobiłem tylko 2x3 powtórzenia. Muszę sobie jakiś podkład załatwić, na koniec ćwiczenia z taśmą na kolana

WT: zakwasy lekkie, głównie w czwórkach, nie przeszkadzały mocno przy bieganiu. Zacząłem z zamiarem zrobienia 6, max 7, ale bezproblemowo zrobiłem 8. Szło w miarę lekko, chociaż nadal po ostatniej przerwie tętno wysokie.
8.1km 42:20

SR: Solidnie pomachane na górę.

CZ: Lekki bieg wieczorem. Byłem mocno zmęczony i niewyspany po wczorajszej wigilii firmowej. Przetruchtałem 6km i stwierdziłem, ze wystarczy, ważne żeby być na sobotę wypoczęty.
6km 31:20

SB: Fartlek w dzień. Pobiegłem do lasu, trochę miękko było, ale lepiej niż tydzień temu. Od początku narzuciłem mocniejsze tempo, pierwszy @3:40, a potem już tylko szybciej. Przerwy, tak jak poprzednio 20"marsz + 40" trucht w pierwszej serii, w drugiej 30/30. Szło dobrze, na ostatnim dziesiątym odcinku już poczułem że sił brakuje, ale jakoś dociągnąłem jeszcze w założeniach.
6.6km 2x5x30" P1'/3' Pierwsza seria @3:40-3:23, druga @3:29-3:10

Wieczorem katowanie brzucha 4x3' P1'

ND: Wyszedłem w dzień jeszcze kilka kilometrów dotruchtać, bo w poniedziałek nie będzie kiedy. Spokojny bieg w różnorodnym terenie.
6km 31:11

Razem: 26.7km - Kilometraż już prawidłowy, teraz trzeba wypróbować 2 treningi jakościowe w tygodniu. Fartlek na razie w takiej formie jak dotychczas, w czwartek spróbuję 2x2km @4:40-4:30

Używam już jakiś czas Fenixa, można się już pokusić o porównanie. Mam 7 Pro 47mm ze zwykłym szkłem. Generalnie jestem zadowolony z zakupu, to co mnie najbardziej denerwowało, czyli zdechła bateria i konieczność brania ze sobą kabla na 2 dni poza domem, jest wyeliminowane. Zegarek wytrzymuje ponad 10 dni przy moim bieganiu z najwyższą dokładnością GPS, kilku treningach siłowych. Różnica kilku lat jest widoczna. Może nie ma aż takiej przepaści jak przejście z FR235 na Grita, ale skok jest duży.

++ dokładność GPS - jak dla mnie największy plus. W Gricie GPS był bardzo dobry, praktycznie nigdy nie wariował i odcinki 300m+ były bardzo dobrze analizowalne, średnie czy chwilowe po 150m odcinka też było sensowne, ale jednak przy krótkich odcinkach istniał tylko stoper. Tutaj na fartleku widzę wyraźnie tempo praktycznie od początku szybkiego odcinka i pokrywa się dokładnie z odczuwalnym, spokojnie można biegać setki na gps.
++ czas działania na baterii - co najmniej 2x tyle, a przesiadka z dogorywającej baterii jeszcze to potęguje
+ pulsometr - to mnie zdziwiło najbardziej, jest jeszcze lepiej niż było w Gricie, pasek można olać całkowicie
+ wskaźniki dynamiki - fajnie że są bezpośrednio z zegarka, nie trzeba dodatkowych czujników
- interfejs - Polar ma to dużo lepiej opracowane tu jest pokręcone, trzeba wiele razy klikać, mnóstwo niepotrzebnego syfu
- analiza snu, gotowości treningowej - to Polar robi zdecydowanie lepiej, generalnie nie kieruję się tym jakoś szczególnie więc tylko drobny minus
- pasek - bardzo niewygodny, po tygodniu używania miałem już obtarcia, czegoś takiego nie miałem nawet po wymianie na chińskie zamienniki zużytego paska w Gricie, brak łatwego odpięcia
- connect - Flow jest zdecydowanie lepszy do planowania i zarządzania treningami oraz analizy, ale i tak korzystam dodatkowo z Runalyze, a do Flow sobie przeklepuje ogólne dane biegów pod plan długoterminowy
-- przyciski - oj tego mi najbardziej brakuje z Grita i jest to najbardziej odczuwalne, tam przyciski są genialne, duże, płaskie z wypustkami, tutaj wygląda to biednie, palec się ślizga, reakcja na nacisk jest dużo gorsza

Generalnie jestem zadowolony, najważniejsza jest jakość GPS i tutaj jest rewelacja. Chociaż jakby Polar ofertował zegarek z wyświetlaczem MIP, wielopasmowym GPS, czasem działania 10 dni i jakością wykonania Grita, to wolałbym nawet trochę dopłacić do Polara.
Awatar użytkownika
przemekEm
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 895
Rejestracja: 04 wrz 2019, 12:45
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Plan na tydzień 23-29.XII

WT: easy 6-8km
SR: ćwiczenia dynamiczne na nogi
CZ: tempo 2x2km
SB: fartlek 5x2x30"
ND: easy 6-8km

Święta i po świętach.

WT: Wyszedłem potruchtać rano przed szykowaniem żarcia. Ciężko szło, jak to u mnie rano.
6km 30:30

SR: Zrobiłem sobie tym razem ćwiczenia dynamiczne na nogi, bo nie miałem dostępu do większych ciężarów. Nazbierało się tego sporo, solidnie weszło.
3 serie podskoków z przyciąganiem kolan do klatki
5 serii podskoków od przysiadu do przysiadu z hantlami 2x15kg
4 serie bułgarskich z hantlami 2x15kg
trochę marszu/przeskoków w bok z taśmą nad kolanami

CZ: Miał być progowy, ale mocno obciążony żołądek, postanowiłem zrobić fartlek z przerwami w marszu, wyszło 9 odcinków 30", kiszki nie dały zrobić więcej. Przerwy minutowe w drugiej serii całkowicie w marszu, ale za to był ogień, zegarek pokazuje tempa odcinków @3:35-2:58
6km w tym 9x30" śr tempo odcinków @3:20

SB: znowu kiszki nie były gotowe na szybsze bieganie, potruchtałem sobie wieczorem w miarę spokojnie
8.2km 41:05

Razem: 20.6km

Plan na tydzień 30.XII-05.I

PN: easy w lesie
SR: tempo 2x2km
CZ: nogi
PT: easy chodnik
SB fartlek 5x2x30"

PN: wyszedłem dosyć wcześnie, ale tym razem szło całkiem przyzwoicie. Starałem się klepać jak najwolniej, ale i tak nie udawało mi się zejść poniżej @5:15
7km 37'

SR: Poszedłem na noworoczny parkrun, stwierdziłem że będzie łatwiej w takich warunkach zrobić tempowy. Miało być dzisiaj 2x2km @4:30. Na parkrunie spokojnie weszły 4km @4:28, gdyby nie to, że po sylwestrowym obżarstwie kiszki zaprotestowały i musiałem skończyć po 4km, to spokojnie to tempo bym utrzymał do końca.
5.6 km w tym 4km @4:28

Wieczorem zrobiłem solidny trening na górę. Dawno nie robiłem, trzeba wznowić machanie żelastwem. Mało miejsca w domu przez choinkę, ale jakoś udało się koło 22 wygospodarować trochę powierzchni.

CZ: Nogi - 3 serie martwego ciągu 95kg, 4 serie unoszenia bioder w oparciu o ławkę 50kg, 4 serie zakroków 2x22.5 kg. Tym razem samo żelastwo, całkiem dobrze szło. Niestety są skutki uboczne, waga już wskoczyła na 83kg, wygląda że trwale.
ODPOWIEDZ