Biegacz z Marsa - "Nie tykaj mnie w stopę"

Moderator: infernal

banama
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 162
Rejestracja: 22 lut 2022, 15:20
Życiówka na 10k: 39:38
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

2 kwietnia - 7 kwietnia 2024
Bieganie: 65,1 km; 5:33:32; 5:08/km; 79%; eVO2max; 51,88; TRIMP 626; 162 spm; 1,20 m
Gravel: 60,2 km; 2:42:53; 22,2 km/h; 55%; TRIMP 96
9x Stretching / mobilność: 2:11:30
6x Trening siłowy/core: 1:16:10
Efektywne VO2max Runalyze (śr. tygodniowa): 50,97 -> 51,88
Efektywne VO2max Runalyze (śr. z 30 dni): 51,30 -> 51,52
Wtorek Wielkanocny

Rano mobilizacja (rozciąganie) + 2 serie treningu kalistenicznego (pull up, push up, leg raises, russian twist, side plank raises, superman).

Gravelowanie praca/dom 2x10km (luźno, regeneracyjnie).

W domu jeszcze udało się zrobić protokół Alfredsona + 3 serie zakroków (razy 10).

Środa Wielkanocna

Rano mobilizacja (rozciąganie) + 2 serie treningu kalistenicznego (pull up, push up, leg raises, russian twist, side plank raises, superman). Fajnie drążek progresuje. Superman też trochę odblokowuje plecy. Prawy poślad i tylna taśma wciąż mocniej spięta.

Poza tym gravel (praca/dom). Poranny gravel jakby trochę luźniejszy - lepiej się jechało.

Po robocie - magiczne podbiegi. Sekwencja podobna jak ostatnio, czyli:

ER 5,2 km 26:00 5:00/km 75 % eVO2max 54,71 41 166 spm 1,20 m

dość luźno i przyjemnie, poza jednym dyskomfortem, a mianowicie cierpnięcie prawej stopy (tej od leczonego rozcięgna). Kilka razy poprawiałem wiązanie buta. Niespecjalnie pomagało.

Po rozbieganiu, klasycznie dogrzanie ćwiczeniami i główna robota. Dzisiaj było wyraźnie lżej i jakby więcej mocy pod butem. Zdecydowałem się nawet po 7 powtórzeniu, żeby zrobić jeszcze jedno mocniejsze. Zatem 8 podbiegów na 90-95% mocy z przerwą w truchcie w dół. Dług tlenowy zaciągnięty. Magia po podbiegach zadziałała. Mocne, szybkie rytmy po płaskim na koniec wykonane. Czego chcieć więcej?

Aha, no i jeszcze jedno. Na podbiegach i na schłodzeniu, stopa już nie cierpnie. Jaki wniosek? No właśnie... Problem prawdopodobnie nie jest ani w bucie, ani w samej stopie. Problem znajduje się gdzieś wyżej (biodro, pośladek, plecy). Coś tam puszcza (jak to pisze Yacool - poprawia się ślizg) i automatycznie znika problem.

Trening ponownie na +

Czwartek Wielkanocny

Dziś pracuję z domu, więc bez gravelowania. Poranna mobilizacja wzbogacona 3 seriami x 10 powt. półprzysiadów z hantlami 2x10kg. Testujemy się - zobaczymy jak to zadziała. Kalistenika wchodzi fajnie - nie obciąża zbytnio organizmu, a cały czas progresuje. Powoli zwiększam ilość powtórzeń w poszczególnych ćwiczeniach.

Po południu bieg spokojny ale dla urozmaicenia 1km wolniej, 1km szybciej, i tak przez 10 km. Wszystko w widełkach biegu spokojnego. Wyszło:

1. 1,00 km 5:35 5:35/km 67 % 157 spm 1,12 m 55,26
2. 2,00 km 4:54 4:54/km 76 % 158 spm 1,28 m 54,17
3. 3,00 km 5:18 5:18/km 73 % 156 spm 1,21 m 52,22
4. 4,00 km 5:00 5:00/km 78 % 158 spm 1,26 m 51,66
5. 5,00 km 5:25 5:25/km 76 % 157 spm 1,19 m 48,18
6. 6,00 km 5:03 5:03/km 78 % 158 spm 1,24 m 51,03
7. 7,00 km 5:23 5:23/km 76 % 158 spm 1,18 m 48,88
8. 8,00 km 5:02 5:02/km 78 % 159 spm 1,24 m 51,61
9. 9,00 km 5:20 5:20/km 76 % 158 spm 1,18 m 48,95
10. 10,00 km 4:50 4:50/km 80 % 162 spm 1,27 m 52,22
11. 10,14 km 0:47 5:46/km 75 % 157 spm 1,18 m 44,48
Średnia 5:11/km 75 % 158 spm 1,21 m 51,30

... ale beznadziejnie tu się wrzuca tabelki :zmieszany:


Piątek Wielkanocny

Dziś pierwszy dzień, kiedy kalistenika weszła opornie. To znak, żeby jutro odpocząć od tego. Nie zebrałem się też do żadnej serii na nogi.

Poza tym gravelowanie praca/dom.

Ogólnie dałem na luz. Jutro mam nadzieję, że będzie większy komfort mięśniowy podczas akcentu.

Sobota Wielkanocna

Sobotni threshold (4x9'/2'45)

1. 2,05 km 9:00 2,05 km 9:00 4:24/km 85 % 166 spm 1,38 m 53,50
2. 4,56 km 20:45 2,07 km 9:00 4:21/km 86 % 169 spm 1,35 m 52,81
3. 7,10 km 32:30 2,10 km 9:00 4:18/km 87 % 169 spm 1,37 m 52,16
4. 9,68 km 44:15 2,15 km 9:00 4:12/km 89 % 169 spm 1,40 m 52,79
Średnia 4:46/km 84 % 164 spm 1,27 m 48,64
Średnia (Aktywne) 9:00 4:18/km 87 % 168 spm 1,37 m 52,82

Fajny trening przy fajnej pogodzie. Powolutku, kamyczek do kamyczka. Kolejny tego typu trening pewnie za jakieś 3-4 tygodnie.

W lesie przyjemnie, przyroda budzi się w najlepsze do życia.

Niedziela

Spokojny long run na pętli górskiej w Falenicy. Wyszło pięć pętli plus odrobinę płaskiego - w sumie 17,2 km w 1:32:52 (@5'25). Przewyższeń - skromne 420 metrów, a czułem się jakby to było z 600. Ale w nogach był jeszcze wczorajszy threshold, więc tak.

Fajny budujący trening, głównie wytrzymałość do trailu. Zobaczymy jak to się przełoży. Następny taki trening może uda się już zrobić w Szczawnicy. Następny tydzień zmniejszam objętość ale nie intensywność. Zastanawiam się jeszcze nad siłą. Kalistenika na pewno zostaje, a nogi pewnie w ograniczonym zakresie, albo w ogóle.
1500 - 5:10 | 3000 - 11:14 | 5k - 19:05 | 10k: 39:38 | HM - 1:28:05

Blog: viewtopic.php?f=27&t=65140
Komentarze: viewtopic.php?f=27&t=65141
New Balance but biegowy
banama
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 162
Rejestracja: 22 lut 2022, 15:20
Życiówka na 10k: 39:38
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

8 kwietnia - 14 kwietnia 2024
Bieganie: 53,2 km; 4:38:41; 5:14/km; 77%; TRIMP 493; 160 spm; 1,17 m
Gravel: 71,0 km; 3:12:13; 22,2 km/h; 53%; TRIMP 101
8x Stretching / mobilność: 2:03:39
5x Trening siłowy/core: 1:06:28
Efektywne VO2max Runalyze (śr. tygodniowa): 51,88 -> 52,11
Efektywne VO2max Runalyze (śr. z 30 dni): 51,52 -> 51,90
Poniedziałek

Poranna mobilizacyjna rutyna + 2 serie kalisteniki. Na drążku już 2x6 podciągnięć. Pompeczki też progresują - ale tu zawsze byłem lepszy niż na drążku.

Na wieczór protokół Alfredsona z 10kg w ręku + 3 serie zakroków x8 (20 kg w hantlach).

Wtorek

Poranna mobilizacyjna rutyna + 2 serie kalisteniki. W tym tygodniu spróbuję utrzymać dalej 2 serie, ale z ilością powtórzeń 6x pullups, 12x pushups, 15x supermans, 15x leg raises, 15x russian twist (z 4 kg hantlem), 12x side plank raises.

Bardzo fajny poranny rozjazd do pracy na gravelu. Krótkie rajty, przyjemne powietrze, w lesie ptasi hałas jak na bazarze. Mięśnie zregenerowane. Wczorajsze zakroki nie zrobiły spustoszenia.

Po pracy, chwilę odsapnięcia i w ramach aklimatyzacji cieplnej 8km po Olszynce Grochowskiej z szybszą drugą połową.

ER 8,3 km 40:16 4:50/km 81% eVO2max 51,29 82 166 spm 1,25 m

Tętno, przy tych trochę zaskakujących o tej porze roku temperaturach, nieco podwyższone, ale i tak jest nieźle. Noga odrobinę ciężkawa, więc do soboty na pewno odpuszczam siłę na nogi.

Środa

Udało się ponowić poranny rozruch - ilość powtórzeń w serii tak jak wczoraj.

Poza tym praca/dom na gravelu. Lekko, regeneracyjnie. Dziś trochę chłodniej, więc jeszcze przyjemniejsza jazda.

Popołudniem podbiegi ale tym razem w formie sprintów. Pierwszy raz to robiłem, więc trochę na czuja. Moc maksymalna.

Podbiegi poprzedzone spokojnym krosem ale w tempie szybszego rozbiegania.

ER 6,2 km 31:07 5:03/km 75 % eVO2max 54,30 49 164 spm 1,21 m

Sprinty 10 sekundowe wykonane na pełnej mocy z długą przerwą 2 minutową. Trudno mi ocenić jakość wykonania. Starałem się biegać mocno i angażować wszystko, co mam pod nogą.

Po sprintach luźny dobieg do samochodu z bardzo szybkimi przebieżkami po płaskim 5x25"/50". Noga mocno wtedy podaje.

ER 3,1 km; 14:52; 4:51/km; 78%; eVO2max 53,92; 162 spm; 1,27 m; 5 x 25s @ 18.0 km/h 3'19 min./km Śr. 135 (Maks. 141) ud/min / 50s Śr. 143 ud/min;

Sprinty chyba wykonane prawidłowo, bo końcowe rozbieganie na dość niskim tętnie (wysokie eVO2max). Trening na plus.

Czwartek

Po wczorajszych sprintach jakieś inne odczucia mięśniowe, szczególnie dół podkolanowy w lewej nodze. Ale nie przeszkadza w bieganiu. Sprawdziłem to z samego rana szybkim truchcikiem z serwisu do domu.
Wcześniej poranna mobilizacja i kalistenika.

Późnym popołudniem rozbieganie z 30 sekundowymi przebieżkami na dość długiej przerwie. Po twardej nawierzchni - dla odmiany.

ER 7,6 km; 39:23; 5:12/km; 75%; 164 spm; 1,17 m; eVO2max 51,85; 6 x 30s @ 16.1 km/h 3'43 min./km Śr. 125 (Maks. 137) ud/min / 1Min. Śr. 138 ud/min;

Odczucia niezłe. Coraz bardziej męczy mnie mentalnie luźne rozbieganie. To trzymanie się na takim hamulcu ;)

Przebieżki bardzo żwawe. To są już odczucia z końcówki poprzedniego sezonu, gdzie szybkie interwały i duże prędkości dawały fajne odczucia. Czucie ciała zupełnie się zmienia, nawet jak się wejdzie na chwilę na tempo poniżej 3:20. Na ogół pokazuje, że jest ... niestabilnie :)))


Piątek

Rano tylko mobilizacja (bez kalisteniki).

Praca/dom na gravelu.

Dziś na luz - jutro mam nadzieję na mocne bieganie w lesie - na moich ścieżkach. Traktuję to przede wszystkim jako mocny trening, ale także sprawdzian.

Sobota

Leśna triada by Aktywna Warszawa. Mocne przetarcie szybkościowe przed Szczawnicą.

Trasa biegu, to 5km przełaj, poprowadzony ścieżkami leśnymi w Lesie Sobieskiego. Moje rejony, znam każdy korzeń. Ustawiłem się w czubie. Start bardzo szybki, żeby wypracować sobie od razu pozycję. Po kilkunastu metrach wyrównanie tempa w okolice 3:55-4:00. Do ok. 700 metrów biegłem ramię w ramię z jednym biegaczem, ale za zakrętem został z tyłu i potem już był bieg samotny aż do mety. Zawodnik przede mną sukcesywnie mi odchodził - nie było szans na dojście i przyklejenie się do pleców. Tak do ok. 3 km średnie tempo pokazywało mi jeszcze poniżej 4 min/km, ale między 3. a 4. kilometrem wypada mocniejszy podbieg (takie 8-10%). Utrudnieniem jest również to, że jest tam mnóstwo korzeni, a na szczycie wbiega się w piach. A jak biegnie się mocno piątkę, to wiadomo co się dzieje z organizmem w tym momencie 🤪 Tutaj mocno zwolniłem - ten 4-ty kilometr wypadł po ok. 4'28, więc podbieg swoje zrobił. Ostatni kilometr, to podkręcanie obrotów i mocny finisz. Na mecie wnuczka z żoną z równie mocnym dopingiem. Po przekroczeniu linii mety, nie było ani pozycji w kucki, tylko na chwilę oparłem ręce na kolanach. Hm... chyba się trochę obijałem - może jednak ze zbyt dużym respektem podszedłem do wspomnianego podbiegu. Ale tak to jest jak nikt cię nie goni, a ty równocześnie nie masz szans nikogo dogonić. Ostateczny czas 20:33, dał mi 13-te miejsce open, na 341 osób startujących. Z biegaczy szybszych ode mnie najstarszy był młodszy ode mnie o 10 lat, zatem wygląda na to, że byłem najszybszym dziadkiem 😜

Obrazek

Dobry start, dobre przetarcie. Jestem zadowolony.


Niedziela

Dzisiaj wybieganie w krosie. W trakcie 2 pętle WBG (Wesołe Biegi Górskie). Końcowe 4 km mocniej, w tym wstawka nieco ponad 400 metrów po @3'36.

Ogólnie wyszło:

12,8 km; 1:04:04; 5:01/km; 79%; TRIMP 120; eVO2max 51,55; 164 spm; 1,21 m;

Odczucia niezłe. Po wczorajszym niby mocnym przełaju nie jestem jakiś mocno zajechany. Jutro jadę już na Szczawnicę. Kolejne treningi już w górach. Dla mnie arcytrudne, bo trzeba pogodzić łapanie świeżości i jednocześnie troszkę obiegać się w terenie górskim.
1500 - 5:10 | 3000 - 11:14 | 5k - 19:05 | 10k: 39:38 | HM - 1:28:05

Blog: viewtopic.php?f=27&t=65140
Komentarze: viewtopic.php?f=27&t=65141
banama
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 162
Rejestracja: 22 lut 2022, 15:20
Życiówka na 10k: 39:38
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

15 kwietnia - 20 kwietnia 2024 (tydzień startowy do Chyżej Durbaszki - Pieniny Ultratrail)
Bieganie: 53,1 km; 5:05:10; 5:45/km; 80%; TRIMP 596; 156 spm; 1,11 m
Rower: 10,8 km 37:48 17,2 km/h
6x Stretching / mobilność: 1:13:55
1x Trening siłowy/core: 13:37
Efektywne VO2max Runalyze (śr. tygodniowa): 52,11-> brak (tylko biegi trailowe)
Efektywne VO2max Runalyze (śr. z 30 dni): 51,90 -> 51,85
Poniedziałek - wyjazd

Przed wyjazdem standardowa mobilizacja - może ciało lepiej zniesie podróż.

Na miejscu zameldowałem się po 16-tej. Chwilę odpocząłem. Kawa, zakupy. Stwierdziłem, że mnie nosi. A od rana chodziło mi po głowie, żeby zrobić na rozpoczęcie tygodnia startowego krótki akcent na Wysokim Wierchu. Przy okazji rekonesans jak wygląda podłoże na trasie. Generalnie ślisko, błotniście. Dodatkowo jak się wybrałem, to zaczęło padać. Spory odcinek udało się podbiec - w zasadzie większość. Tylko newralgiczne, bardzo śliskie i strome fragmenty podchodziłem. Nie chodzi przecież o to, żeby na początek się zajechać. Pod Wysokim Wierchem wcisnąłem lapa - chciałem odzwierciedlić trochę taki 3-minutowy treszold. No nie - może na początku jeszcze jako tako, ale potem tętno tak szybko leci w górę i nogi dostają ołowiu, że nie da rady - trzeba przejść do marszu. Powrót bardziej na luzie. Pierwsze próby czucia podłoża na zbiegu. Początek oczywiście nieporadny, ale powoli ciało sobie przypomina co i jak. Generalnie ostrożnie, tylko jak byłem pewien podłoża, to "puszczałem nogę". Bardzo ślisko. Jak do dzisiaj zastanawiałem się nad sensownością zakupu Peregrinów, tak teraz nie mam wątpliwości.

Obrazek


Wtorek

Regeneracja i odpoczynek. Krótki spacer do Szczawnicy na zakupy (~6,5km). Po południu mobilizacja i rozbieganie + 4x90"/3' w trailu. Próba wykonania 3 powtórzeń na podbiegu pod Durbaszkę. Przerwy w spokojnym marszu pod górę. Ostatnie powtórzenie na zbiegu. Odczucia trudne do określenia, poza tym, że szybo wjeżdża zmęczenie mięśniowe. To są dla mnie zupełnie nowe doświadczenia, ale też trochę eksperymentuję. Dotychczas w górach nie biegałem jednostek interwałowych. Interwały na podbiegu w mieście czy lesie, to zupełnie inna bajka. Tam zawsze ten podbieg jest taki sam. Powtarzalny. Tu dochodzi problem zmienności podłoża. Kilka metrów łagodnego nachylenia, po czym ostro w górę. Do tego kamienie, nierówna trakcja. Czwarte powtórzenie w dół pokazało mi, że na zbiegach dostanę ostre lanie 🤪. Zupełnie nie czuję podłoża (w zeszłym roku było lepiej) - szczególnie, gdy wchodzi aspekt techniczny (luźne kamienie, ślisko). Bardzo jestem niepewny. Jak dojdzie zmęczenie, to będzie drobienie w dół, a tego bardzo nie lubię. Na fragmentach zbiegu z większym nachyleniem czuję też, że za bardzo nabijam czwórki. Tego już teraz nie poprawię. Priorytetem jest bezpieczeństwo, więc co wyjdzie to wyjdzie. Luźna stopa, luźna łydka i jakoś w dół polecę ✌

Obrazek

Jutro postawię na jeszcze krótszą jednostkę ale chyba bardziej płaską, ewentualnie na podbiegu na trasie bardziej szutrowej - mam takie jedno miejsce. Decyzja jutro - zobaczymy jak się będę czuł. Muszę się zregenerować, a luz jeszcze nie jest taki jakbym tego oczekiwał.


Kolejne kilometry ogólnie wyszły następująco:

1; 5:36; 119
2; 5:20; 132
3; 8:17; 136
4; 6:11; 132
5; 4:40; 133
6; 4:38; 137
7; 4:42; 138

Interwały:

1. 0,29 km 1:30 5:08/km -0:03/km
3. 0,22 km 1:30 6:44/km -1:39/km
5. 0,28 km 1:30 5:24/km -0:19/km
7. 0,39 km 1:30 3:53/km +1:13/km (na zbiegu)

Jak widać w górach kontrola tempa ma dużo mniejsze znaczenie niż kontrola zmęczenia/intensywności.


Środa

3x90"/3min, na łagodniejszym podbiegu (szutrówka). Przed treningiem moja mobilizacja sprawnościowa plus dodatkowo mobilizacja stawu skokowego taśmą flossband.

Rozgrzewka w biegu, to spokojne 15 minut pod górkę - ~2,6 km, niecałe 100 metrów w górę. Wyszło jakieś 5'51/km (GAP 5'10) / śr. tętno 76%.

Dogrzanie kilkoma ćwiczeniami i 3 interwały pod górkę. Weszło fajnie, oczywiście zmęczenie narasta dużo szybciej niż na płaskim ale i odczuwalne tempo też proporcjonalnie niższe.

1. 0,33 km 1:30 4:32/km 3:43/km 79 % 86 % +17/-0 m 307 W 166 spm 1,28 m 64,56
2. 0,32 km 1:30 4:41/km 3:57/km 80 % 87 % +14/-0 m 287 W 163 spm 1,26 m 58,46
3. 0,33 km 1:30 4:30/km 3:54/km 81 % 87 % +14/-0 m 296 W 164 spm 1,29 m 60,72
Średnia 5:09/km 5:03/km 79 % 90 % +172/-170 m 240 W 163 spm 1,18 m 50,00
Średnia (Aktywne) 1:30 4:34/km 3:51/km 80 % 87 % +45/-0 m 296 W 165 spm 1,27 m 61,25

Tempo GAP mogłoby wskazywać, że pobiegłem dużo za mocno - ale szczerze mówiąc, nie znam się na ile te wartości odzwierciedlają płaskie tempa. Z drugiej strony na pewno długo bym nie utrzymał tej intensywności pod górkę, więc chyba coś w tym racji jest.

3 minutowe przerwy robiłem w bardzo wolnym truchcie pod górkę - w zasadzie takie drobienie w tempie szybkiego marszu.

Ostatnia część to powrót w dół - luźno ale w miarę dynamicznie, swobodnie. Fajne odczucia. Trochę z pogranicza teorii Yacoolowych - overstrading i takie tam. Nie zmęczyło mnie to, a wręcz odpocząłem na tym zbiegu.

Najpierw 3 minuty - jako odpoczynek po ostatnim interwale wyszedł po 4'19 ;) - widać, że zadziałała magia podbiegów.

A potem kolejne prawie 15 minut średnio po 4'22 - także spory luz. GAP przelicza to na 4'44/km, więc może trochę przegrzałem, ale z drugiej strony jutro odpoczywam, więc zobaczymy.

Cały trening wyszedł objętościowo trochę więcej niż planowałem, bo 8,52 km / 43:55 / @5'09, plus kilka minut ćwiczeń.

Obrazek

Jutro bez biegania. Może tylko jakiś spacer na zakupy. W piątek już tylko bardzo krótki rozruch, odbiór pakietu (znowu dłuższy spacer) i końcowe ładowanie akumulatorów.



Czwartek

Dziś duży luz. 2 spacery + trochę mobilizacji.

Piątek

Rozgrzewka w domu + rozruch w najbliższej okolicy. 5.3km z przewyższeniem 138, w tym 3x30sek./60sek. na delikatnym podbiegu.

Dodatkowo przejazd rowerem po pakiet do Szczawnicy ok. 10 km (pod górę 105m). Tu jak jest płasko, to trzeba się liczyć z jakimiś 100-200 metrów UP ;)


Sobota - start

Mistrzostwa Polski. Świetna transmisja. A "największy" portal biegowy ma to w obu pośladkach.

Chyża Durbaszka - miejsce open 77 na 676 startujących. 2 miejsce w kategorii M-50. Jestem bardzo zadowolony. Najgorzej wyszły - odcinki z błotem i techniczne zbiegi. Najlepiej oczywiście płaskie, łatwe techniczne zbiegi oraz podbiegi (sporo podbiegłem). Mogę już z pewnością stwierdzić, że wróciłem na zeszłoroczny poziom, a nawet ciut wyżej.
Ostatnio zmieniony 22 kwie 2024, 12:02 przez banama, łącznie zmieniany 3 razy.
1500 - 5:10 | 3000 - 11:14 | 5k - 19:05 | 10k: 39:38 | HM - 1:28:05

Blog: viewtopic.php?f=27&t=65140
Komentarze: viewtopic.php?f=27&t=65141
banama
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 162
Rejestracja: 22 lut 2022, 15:20
Życiówka na 10k: 39:38
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ciąg dalszy nie wiem czy nastąpi. Wkurza mnie co raz bardziej ten portal, więc na forum też nie wiem czy chcę cokolwiek pisać.
1500 - 5:10 | 3000 - 11:14 | 5k - 19:05 | 10k: 39:38 | HM - 1:28:05

Blog: viewtopic.php?f=27&t=65140
Komentarze: viewtopic.php?f=27&t=65141
banama
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 162
Rejestracja: 22 lut 2022, 15:20
Życiówka na 10k: 39:38
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No dobra, trochę mi przeszło :hahaha:

Poniżej relacja ze startu, z którego bardzo się cieszę.
Pobudka ok. godz. 6-tej. Kawa, lekkie śniadanko z bananem, toaleta i wstępna mobilizacja.

Temperatura rano odczuwalnie dość niska - 3 stopnie. W ramach rozgrzewki dobieg w okolice startu (ok. 2 km). Potem standardowe ćwiczenia. W ramach pobudzenia zrobiłem 3 krótkie sprinty pod górkę, a potem jeszcze luźne przebieżki.

Start o 8.30. W tym roku na tym dystansie mistrzostwa Polski PZLA, więc dużo więcej zawodników niż zwykle (chyba 730). Ustawiłem się w miarę z przodu ale jednak z szacunkiem do elity ;) Start bardzo szybki. Ja ruszyłem swoje, więc sporo osób mnie wyprzedziło. Chciałem do przełęczy Rozdziela utrzymać tempo mniej więcej 4'56/km. Wydaje się, że to wolno, ale tu wychodzi średnio 2,6% nachylenia i są niektóre podbiegi dość ostre. GAP z Runalyze pokazuje na tym pierwszym odcinku (4,2km) średnie tempo 4'31. W każdym razie plan wykonałem tu w 100%. Zegarek zapikał dokładnie w momencie, kiedy przekroczyłem strumyk i zacząłem na początku podbieg potem marsz pod przełęcz Rozdziela. Na przełęczy podchodzenia było mniej więcej 50-60% w stosunku do podbiegania, więc to był znak, że jest nieźle.

Obrazek

Zbieg z przełęczy pod kontrolą, dynamicznie - nawet paru zawodników o dziwo minąłem. Ale na zbiegach łatwych technicznie jestem dużo lepszy.

Potem jest kolejne podejście (pod Wierchliczkę). Tu zaczyna się pierwsza rzeź niewiniątek. Kilka osób udało się minąć. Udało się też trochę podbiec - siła jednak trochę oddała. Od tego miejsca też z kilkoma osobami będę się mijał kilkukrotnie już do samej mety. Co dogonię na podbiegu i płaskim, to ostre baty na technicznych zbiegach (głównie od dziewczyn).

Odcinek od zakrętu przy Wierchliczce aż do wypłaszczenia przed zbiegiem do Durbaszki okazał się dla mnie najtrudniejszy ze względu na warunki. Niesamowicie dużo błota - nawet moje Peregriny nie do końca dawały radę. Trzeba było nieźle kombinować - było łapanie się gałęzi, było bieganie jakimiś dziwnymi zakosami, było zamoczenie w błocie buta prawie do kolana (błoto odklejało się przez kolejne 2-3 kilometry).

Na zakręcie w okolicach Wysokich Skałek (ostre podejście pod Wysoką) spotkałem prezesa Kingrunnera Jamesa - wymieniłem pogląd, że Falenica jednak bardziej płaska, na co on stwierdził, że tam trzeba biegać w kółko a tu prosta autostrada do nieba - no fakt 👀

Za tym podejściem zaczynają się dla mnie najtrudniejsze zbiegi na tym dystansie. Ostro w dół, często po kamieniach i korzeniach. Niestety troszkę się usztywniałem, więc znowu baty.

Druga - łatwiejsza dla mnie technicznie część trasy zaczyna się gdzieś w połowie, najpierw wypłaszczenie, a potem zbieg do Durbaszki, ostry zakręt i pod górkę ale sporym zakosem, więc nachylenie niższe niż na zbiegu. Sporo w tym miejscu podbiegłem i sporo nadrobiłem, choć w trakcie biegu trudno stwierdzić, bo na Durbaszce łączą się trasy Chyżej oraz Żwawych Wierchów - pojawia się więcej zawodników. Ci zauważalnie biegnący wolniej są ze Żwawych (mają 10 km w nogach więcej).

Obrazek

Następny ciekawy etap, w zasadzie taka wisienka na torcie, to oczywiście podbieg na Wysoki Wierch - miejsce z którego rozpościera się chyba najpiękniejszy widok w Pieninach. No nie było tragedii, nawet trochę podbiegłem - kiedyś podbiegnę całość ☝️ W prawym bucie poczułem lekki luz, a że od Wysokiego Wierchu dużo więcej się zbiega - i to szybko, postanowiłem na chwilę się zatrzymać i dowiązać mocniej buta. Zajęło mi to ... ok. minutę 🤣

Potem to w zasadzie bieg bez jakiejś większej historii. Noga na zbiegach zaczęła lepiej podawać i to mnie cieszyło. Już dziewczyny "zbiegaczki" tak mocno mi nie uciekały. Trochę się zamotałem z ostatnim żelem i trochę straciłem tempa - niepotrzebnie wsadziłem go do drugich spodenek kompresyjnych, które miałem pod spodem (kieszeń bardziej na udzie) - normalnie wyciągnąć taki żel to nie ma problemu, ale podczas biegu na zmęczeniu. Nie no masakra. Jakoś się udało, wciągnąłem ochoczo licząc na kofeinowy strzał. Chyba zadziałało. Obie dziewczyny dogonione przed ostatnimi stromymi skalnymi "hopkami" (Szafranówka). Ostatnia hopka jest tak stroma, że zawsze od szczytu poprowadzona jest lina, której można się przytrzymać. Za liną już dzida w dół do Szczawnicy. I tutaj obie dziewczyny pokazały mi gdzie raki zimują. Pierwsza jak puściła nogi, to tylko zobaczyłem podeszwy i tyle ją widziałem. Druga minęła mnie w połowie ostatniego zbiegu. No cóż - to się nazywa młodość i odwaga.

Obrazek

Nie byłem w stanie dziś mentalnie rozpędzić się szybciej niż te 3'40 na zbiegu. Ten ostatni to w ogóle pobiegłem dość asekuracyjnie, bo niestety poczułem w końcówce, że prawa łydka zaczyna grozić skurczem. Tempo w przedziale 4'07-4'13 min/km, w drugiej części tego "downhillu" trochę się ogarnąłem bo segment pokazuje, że biegłem po @3'30 - no szkoda trochę, optymistycznie myślałem, że polecę cały zbieg po 3'40 - 3'30. Zerknąłem potem w domu na Stravę Marcina Świerca, który biegł Wielką Prehybę (maraton) - On na tym zbiegu leciał po @2'27 🤪 - a zajął raptem 15 miejsce. Także tak. Niektórzy na forum bieganie.pl twierdzą, że w górach się na zbiegach drobi 😉

Finalnie - bardzo zadowolony. Miejsce 77 open / 2 M50. A jak tu nie być zadowolonym, skoro jeszcze w styczniu nie byłem w stanie nawet szybko chodzić, bo pięta bolała? Bardzo się cieszę. W porównaniu do moich dwóch ostatnich startów tutaj - wydaje mi się, że najlepszy był pierwszy start (wycena RateMyTrail 582 punkty), ale tegoroczny był minimalnie gorszy. Pomimo dużo gorszej wyceny (543 punkty). Ale to tylko algorytm.

Obrazek

Po zawodach nie czuję dużych zakwasów. Czwórki nie są wcale zarąbane. Ogólne zmęczenie mięśniowe, ale bez przesady. Tylna taśma równomiernie pospinana - ale raczej tak jak po ciężkim treningu.

A to co było inne w przygotowaniach, to trening siłowy - więc wnioski nasuwają się same.

Plusy: przygotowanie wydolnościowe (tu był jeszcze zapas), szybkościowe oraz siłowe. Kontrola wysiłku podczas całego startu.

Minusy: braki obiegania się w warunkach górskich (techniczne zbiegi oraz ostre podejścia, błoto). Nieumiejętność oceny kiedy podbiegać, a kiedy przejść do marszu - to nie jest takie oczywiste.

Plany regeneracyjne? Niedziela podróż. Poniedziałek regeneracja (praca zdalna) - tylko mobilizacja. We wtorek gravel, regeneracyjnie. Najbliższa przebieżka w środę.
Ostatnio zmieniony 29 kwie 2024, 11:24 przez banama, łącznie zmieniany 2 razy.
1500 - 5:10 | 3000 - 11:14 | 5k - 19:05 | 10k: 39:38 | HM - 1:28:05

Blog: viewtopic.php?f=27&t=65140
Komentarze: viewtopic.php?f=27&t=65141
Awatar użytkownika
marcin.swierc
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 151
Rejestracja: 24 mar 2011, 21:45
Życiówka na 10k: 31:33
Życiówka w maratonie: -----
Kontakt:

Nieprzeczytany post

super relacja i gratuluję wyniku ;)

do zobaczenia na trasie
"Kto nie dąży do rzeczy niemożliwych...nigdy ich nie osiągnie...."


cel - UTMB

www.marcinswierc.pl
banama
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 162
Rejestracja: 22 lut 2022, 15:20
Życiówka na 10k: 39:38
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No tego wpisu się nie spodziewałem :szok:
1500 - 5:10 | 3000 - 11:14 | 5k - 19:05 | 10k: 39:38 | HM - 1:28:05

Blog: viewtopic.php?f=27&t=65140
Komentarze: viewtopic.php?f=27&t=65141
ODPOWIEDZ