Okrążenie 8: -
Nocny cud pod Pabianicami!
Czas pokonania: 1:56:13
Dystans pokonany: 98,4 km
Godziny pętli: 21:55 - 23:51
Po siódmym kółku, musiałem się trochę rozgrzać. Poszedłem pod namiot, zrobiłem sobie kanapki z pasztetem z fasoli, dołożyłem ogórków kiszonych, zrobiłem sobie coś gorącego do picia i szybko wróciłem do środka remizy.
Było już po 22:00:
![Obrazek](https://i.imgur.com/NLSiGAA.jpg)
W sumie to nawet nie wiem czemu zrobiłem to foto
Paweł zapytał mnie czy będę spać i odpisałem, że nie, ale dopiero teraz widzę, że to była wiadomość, którą odczytałem z opóźnieniem.
Akurat na sali zebrała się mała ekipa zawodników. Zimno było strasznie, każdy miał swoje sposoby na tą sytuację.
Jeden chłopak wyciągnął dodatkowe paliwo i zaproponował poczęstunek:
![Obrazek](https://i.imgur.com/YfTP0D4.jpg)
Ja grzecznie odmówiłem, ale nie wiem czy on sobie nie zatankował softflaski tym trunkiem
Pozdrawiam serdecznie jeśli przypadkiem to przeczyta.
Stwierdziłem wtedy, że "Siedlak to miękka faja przy tych ultrasach" - oczywiście to żart, ale trzeba było szukać jakiejś radości w tej sytuacji.
Wiedziałem, że Tomek to swój chłop (nie obrazi się) i napisałem Pawłowi, by to śmiało dał na forum
Łapiąc trochę ciepła wysłałem jeszcze fotki Jackowi, ale przez problemy z zasięgiem nie wiedziałem kiedy dojdą.
Wyruszyłem na kolejne okrążenie.
Zimnica straszna. Kaptur na głowę i oby do lasu.
Tam już odczuciowo lepiej.
Wcześniej spotkałem Sławka na mijankach kilka razy, miał przewagę prawie okrążenia. Takie miałem wrażenie. Teraz na niego nie trafiłem.
Dodam, że w bazie nie spotkaliśmy się razem na żadnym okrążeniu (już wiem, ze kłamię
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
).
Dobiegłem do punktu pomiarowego na 7,5km. Napiłem się tam izo.
Napieram dalej szutrówką. Ciemno, czołówka rozświetla trochę terenu tam gdzie kieruję wzrok. W dalekiej perspektywie widać czerwone światełka innych zawodników: biegaczy lub NW.
Nagle cud, no nie wierzę! Spostrzegam swój zgubiony gwizdek.
Środek lasu i akurat w tym momencie spojrzałem prosto na niego oświetlając go czołówką. Niby drobnostka, ale się ucieszyłem
Tym razem gwizdek schowałem do zamykanej kieszonki z tyłu leginsów. Tam po nic nie sięgałem, więc było to bezpieczne miejsce.
Biegłem dalej do bazy wiedząc, że tam czeka mnie kolejne ciepłe jedzonko wydawane od 23:00.
Okrążenie 9: -
Miłe towarzystwo
Czas pokonania: 1:58:30
Dystans pokonany: 110,7 km
Godziny pętli: 23:51 - 1:49
Tym razem do zjedzenia wziąłem ciepłe spaghetti bolognese oraz zrobiłem sobie kawę i herbatę.
Brakowało mi rąk, nie chciałem czegoś upuścić i usiadłem pod namiotem naprzeciw jakiejś dziewczyny, która również jadła ciepły posiłek.
Myślałem, że to zawodniczka NW, ale okazało się, że jest z grupy organizatorów.
Jedząc rozmawialiśmy, pytała jak się czuję, które okrążenie zrobiłem i ile chcę zrobić.
Na tym etapie to samopoczucie nie było najlepsze, ale przetrwałem kryzys. Powiedziałem, że jak będzie 10 kółek, czyli jeszcze dwa, to już będzie dobrze.
Poznana koleżanka stwierdziła więc, że dalej po prostu będzie już tylko zabawa. No tego będziemy się trzymać
Dostałem dobre słowa na drogę, wszedłem do środka ogrzać się trochę i dokończyć picie kawy.
Jeszcze siedząc na zewnątrz dostałem wiadomość od Pawła. Była północ a on ciągle nie spał
Dotarło info od Jacka, że jestem 19-sty a Sławek 12-sty.
Ruszyłem na kolejne nocne okrążenie, prosto w ten ziąb, brrrr.
Zaraz gdzieś po wbiegnięciu w las minęło 100 km.
Dobiegam do rozwidlenia, skręcam w lewo i za chwilę znajoma postura: to Sławek!
Myślałem, że Sławek biegnie już jedno okrążenie więcej, ale on mi mówi, że dopadło go straszne wyziębienie, jak mnie kilka godzin wcześniej, i musiał się rozgrzewać przez dłuższy czas w aucie - skąd ja to znam?
Pisał mi o tym wiadomość na WA, ale jak wspominałem, to wszystko docierało z opóźnieniem, nie zawsze wszystko zauważałem a telefon jedynie z doskoku używałem.
Sławek i tak wyszedł z auta i zaczął kółko zanim ja wybiegłem z bazy.
Ja cały czas biegłem, powoli jednak biegłem. Sławek stwierdził, że nie da rady się mnie trzymać. Miał też już małe ciśnienie za potrzebą.
Dalej pobiegłem sam.
Ta pętla jakoś zleciała. Lekko już nie było. Cały czas przekonywałem się, by jednak biec a nie iść. Dotarłem do asfaltu, kończyłem 9-te kółeczko.
Okrążenie 10:
Czas pokonania: 1:57:07
Dystans pokonany: 123 km
Godziny pętli: 1:49 - 3:46
W bazie standardowo. Było jeszcze spaghetti to sobie nałożyłem. Wypiłem gorącą herbatę i jeszcze coś tam zjadłem.
Jak po każdym kółku musiałem zdjąć buty, wysypać z nich co tam wpadło, oczyścić skarpetki.
Na tym etapie to już mnie zasadniczo wszystko pobolewało. Palców u stóp bałem się dotykać, bo czułem ogień.
Z toalety korzystałem tej w remizie - przynajmniej było ciepło. Na szczęście nie było potrzeby, by to robić w lesie.
Chyba dobrze się nawadniałem, ponieważ prawie co pętla musiałem iść siknąć i nie było takich problemów z nerkami jak na KBL.
Wcześniej napisałem, że ze Sławkiem nie spotkałem się w bazie. Skłamałem.
Właśnie wszedł zanim ją opuściłem.
Chwilę pogadaliśmy, on poszedł jeść a ja ruszyłem w trasę.
Standardowy schemat: ciemno, zimno, las, pozdrowienia zawodników i wszystko obolałe.
Wiedziałem, że 10 kółek będzie.
Okrążenie 11:
Czas pokonania: 1:58:16
Dystans pokonany: 135,3 km
Godziny pętli: 3:46 - 5:45
Wbiegam do bazy i spotykam poznaną koleżankę. Mówię, że 10-te zaliczone. Stwierdza, że teraz luz, bo już zaczyna się bieganie dla przyjemności - tak jak wcześniej ustaliliśmy
W bazie już stały mój schemat wprowadzony po 5-tym okrążeniu. Spokojnie, bez pośpiechu, ale jeszcze postanowiłem pójść do auta po trzy baterie AAA do czołówki.
Mam Petzla hybrydowego i w zamian za aku mogę włożyć te 3 baterie. Czołówka już długo działała i wolałem nie ryzykować. W zapasie też miałem starą czołówkę z Decathlon, ale jej nie wyciągałem.
Zmęczony byłem już strasznie, ale mówiłem sobie, że i tak jest dobrze. najgorsze przetrwałem. Jest jeszcze sporo czasu i nawet idąc zrobiłbym sporo kilometrów.
Nie chciałem jednak dopuścić do siebie tego, że mam iść. Wolno, ale to miał być bieg. Dodam, że górki już sobie od jakiegoś czasu oswoiłem. Nie rosły, jak niektórym
![spoko :spoko:](./images/smilies/icon_cool.gif)
a mnie o dziwo nawet cieszyły.
Jak docierałem od strony bazy na podejście nad S8, to cieszyłem się, że zostawiam za sobą "Biegun północny". Kolejne większe wzniesienie przed 5-tym km cieszyło mnie, że za nim będzie już w miarę płasko i można lecieć do punktu pomiarowego. Jak wracałem i musiałem wybiec z lasu i podejść na wiadukt nad S8, to pomimo zbliżającego się zimna wiedziałem, że został już tylko kilometr do bazy.
Zbliża się 10-ty km, czyli dobiegam do miejsca gdzie trasy się łączą. Nagle miga mi czołówka i przełączyła się na najlżejsze oświetlenie. Cały czas biegłem na drugim stopniu z trzech możliwych. Miałem wyczucie co do tych baterii, ale zostały tylko 2 km do bazy i nie jest źle nawet na tym pierwszym stopniu oświetlenia.
Nie chcę bawić się w tej zimnicy w wymianę póki nie muszę. Biegnę dalej.
Przybiegam do bazy i spotykam ponownie koleżankę, chyba miała nocny dyżur. Wymiana życzliwości i mówię, że w życiu tyle nie przebiegłem co teraz.
Okrążenie 12:
Czas pokonania: 1:47:52
Dystans pokonany: 147,6 km
Godziny pętli: 5:45 - 7:33
Po wbiegnięciu do bazy: WC, ogarnięcie butów, włożenie baterii do czołówki.
Od godziny 5:00 wydawany był ostatni ciepły posiłek.
Tym razem nałożyłem sobie gorący ryż na słodko i wypiłem kawę.
![Obrazek](https://i.imgur.com/Tee0Wym.jpg)
Nigdy w życiu tyle kaw nie piłem, ale robiłem je słabe.
Jest przed szóstą a już mnie coś Jacek zagadał
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
Przyjaciele z Piły również siedzieli na łączach i chyba trochę nockę zarwali.
Ja już się praktycznie wyłączyłem. Ciężko było mi się skupić, by coś czytać i odpisywać.
Byłem okropnie zmęczony i zmarznięty. Nie było co przeciągać tylko trzeba było ruszyć na ostatnią, po części, nocną pętlę.
W Róży piały już koguty - darły się strasznie
Gdzieś w połowie trasy wyłączyłem czołówkę. Schowałem ja do kieszeni. W końcu luz na głowie.
Lekko nie było, ale wiedziałem co już zrobiłem i cieszyłem się, że daję radę biec dalej.
Chyba teraz była najniższa temperatura.
Kończyłem pętlę, pokonałem wiadukt wybiegłem na pole.
Okrążenie 13:
Czas pokonania: 1:40:12
Dystans pokonany: 159,9 km
Godziny pętli: 7:33 - 9:14
W bazie był jeszcze ryż to sobie ponownie nałożyłem.
Jacek dał mi znać, ze może przyjechać na zakończenie.
Napisałem mu, że ruszam na rundę honorową, ale zmęczenie takie, że chyba większość przejdę.
Ruszyłem ponownie przez biegun zimna:
Jak tu iść? Trzeba biec!
Już dokładnie nie pamiętam, ale gdzieś ponownie mijamy się ze Sławkiem.
Napieram dalej, bo mi ciągle zimno. Nie wiem czy jest już cieplej, ale zmęczenie powoduje odwrotne odczucie.
Zaczął się piękny wschód słonka. Widoki są super, ale nie mam ochoty wyciągać telefonu i robić zdjęć
Naprawdę myślałem, że robię już ostatnie okrążenie. Jednak całość przebiegłem, zostało troszkę czasu.
Okrążenie 14: -
"Pojebało cię!"
Czas pokonania: 1:20:47
Dystans pokonany: 172,2 km
Godziny pętli: 9:14 - 10:34
Po zakończeniu trzynastego okrążenia zjadłem coś na "szybkim bufecie", napiłem się coli zalanej gorącą wodą. Zobaczyłem na zegar i miałem jeszcze 1h40min czasu.
Przemyślałem sprawę, że powinienem dać radę dotrzeć do punktu na 7,5km.
Do bazy akurat wchodził Sławek kończąc swoje 12-ste kółko i stwierdził, że kończy.
Ja powiedziałem, że spróbuję zaliczyć punkt pomiarowy na 7.5km i wrócę autobusem, który po 11:00 miał zabrać z niego zawodników, którzy tam dotrą.
Dodam, że nie wyciągałem już telefonu od trzynastego okrążenia. Nic nie kalkulowałem i nawet nie wiedziałem na której jestem pozycji.
Wcześniej Sławek mi powiedział, że jestem chyba 5-ty w kategorii i jedynie przez myśl mi przeszło, że może tu uda się przesunąć.
Mam fajne screeny od kolegi z Piły i nimi się posłużę.
Jak byłem na 12,5 okrążenia to tak wyglądała sytuacja:
![Obrazek](https://i.imgur.com/nIVJcZ3.jpg)
Trzeci zawodnik był na tym punkcie pomiarowym 10 min przede mną a drugi zawodnik już zaliczył pełną pętlę odbijając się na macie w bazie.
Jak ja dobiegłem do bazy i zaliczyłem 13-ste okrążenie to było tak:
![Obrazek](https://i.imgur.com/gb67k17.jpg)
Do trzeciego traciłem 2 minuty a do drugiego 32 minuty.
Tu jest moje ostatnie okrążenie rozbite na kilometry w Runalyze:
Jak napisałem wybiegałem na ostatnie pół kółka. W myślach miałem, że nie ma takiego typu na forum
Po prostu biegłem swoje. Po drodze mijałem sporo ludzi. Nie wiem kogo, ludzie z kijami biegali, kilku biegaczy miało kije.
Części biegaczy z trasy się w ogóle nie kojarzyło, bardziej chodziarzy, których częściej mijałem i zagadywałem.
Na 4-tym km zatrzymałem się, wlałem sobie kubek coli (właściwie to chyba była Pepsi) i idąc kawałek ją wypiłem.
Później zaczął się odcinek z górkami - 5-ty kilometr. Od szóstego kilometra zacząłem przyśpieszać wiedząc, że do punktu na 7,5km zostało już tylko 1500m i będzie koniec.
Miałem prawie 170 km w nogach, ale jeszcze kilometr wpadł w 5:26.
Przebiegłem matę, kliknąłem pauzę w zegarku i mówię do chłopaka z firmy timingowej: "Koniec, czekam na autobus".
Spojrzał na mnie i powiedział "Pojebało cię? Chcesz czekać godzinę na autobus?. Przecież nawet jak będziesz szedł to dasz radę."
Naprawdę byłem zdezorientowany. Zapytałem, która jest godzina. Miałem oczywiście zegarek, ale w ogóle tego nie kontrolowałem. Jakoś do mnie nie docierało, że mogłem sobie wyrobić taki zapas czasu.
Odpowiedział, że jest 10:05. Szybka praca zmęczonego mózgu: zostało około 5km, nawet 10min/1km to się wyrobię. Dobra, cześć, lecę!
Z tego wszystkiego zapomniałem napić się izo.
Wcześniej zapieprzałem wiedząc, że to koniec zawodów. Postanowiłem jednak nie iść tylko lecieć jak do tej pory.
Odpoczynek był już blisko.
1400m szutru szybko zleciało, zakręt i zaczął się piach.
Napierałem po piachu mijając sporo ludzi, którzy szli lepszą częścią - nikt głupi nie był, by się pchać w piach, no prawie
Zleciał kolejny kilometr i zostały już ostatnie dwa, ale gorsze. Sporo hopek, podbieg nad S8, w końcu pola i lekko pod górkę asfaltem tym razem definitywnie do mety.
Tam zrobiłem zdjęcie zegara:
Oficjalnie zakończyłem zawody robiąc 14 pętli czyli 172,2 km w 23:33:57.
W Connect przez pauzę miałem czas 23:33:40 - skorygowałem. Wychodzi na to, że rozmowa motywacyjna na punkcie pomiarowym trwała 17 sekund
Ciekawostka: Stryd zmierzył mi dystans 172km - rewelacja. W Stryd zostało jeszcze 51% baterii.
Jak zniwelowałem 32 min do drugiego zawodnika i dołożyłem jeszcze ponad 5 min? Po prostu o tym nie wiedziałem. Wyszło samo z siebie.
Biegłem swoje bez żadnych kalkulacji. Przecież nikt z nas się nie znał i nie wiedział gdzie jest na trasie. No, ja co prawda dałem live traka i zawsze było wiadomo gdzie jestem
Mózg dał sygnał członkom ciała, że to już koniec. Zacząłem opadać z sił i było mi zimno. Zobaczyłem Sławka i powiedziałem, że muszę iść do środka bo tu mi za zimno.
Sławek sprawdzał coś na komputerze, który gdzieś tam stał. Wcześniej go nie zauważyłem, ale i tak bym nigdy do niego nie podchodził.
Na sali w remizie położyłem się na twardym podeście.
Sławek mówi, że jestem drugi. Pytam: w kategorii. On: nie, drugi. Ja: Jak drugi? Sławek: No open. Ja: Nie wierzę.
Zebrałem jakoś siły i poszliśmy na ten komputer, była kolejka i nie chciało mi się czekać.
Poszedłem pogratulowałać zwycięzcy, który akurat zakończył udzielać wywiad i przypomniało mi się, że nie odebrałem medalu.
Wrócił Sławek i powiedział, że nadal drugi ale nie wie czy to już na 100% - biliśmy zmęczeni, zaskoczenie i łatwo nam już myślenie nie wchodziło
Po tym poszliśmy od auta, zmieniłem buty, czapeczkę i zamiast cienkiej kurteczki nałożyłem dodatkowy polar.
Wróciliśmy do środka remizy.
Sławek przyniósł mi gorącą herbatę z cytryną.
Jacek potwierdził, że przyjedzie na dekorację, która miała być o godzinie 12:00.
W środku niestety nawet nie było jak korzystać z telefonu. Później wyczaiłem jedno miejsce przy oknie, że tam mi czasami net łapie i starałem się coś znajomym odpisać.
Zwycięzca zawodów był oczywiście jeden, zrobił on 15 okrążeń.
Pierwsze miejsce z open nie dublowało się w odrębnej klasyfikacji mężczyzn oraz kobiet, gdyby akurat pierwsza na mecie była kobieta.
Jak odczytywali zawodników w kolejności od trzeciego miejsca w kategorii mężczyzn to zdziwiliśmy się wszyscy: Jacek, Sławek i ja.
Zamiast na drugi stopień podium wszedłem na pierwszy
Wspólne, pamiątkowe zdjęcie ze Sławkiem i Jackiem:
Sławek finalnie wyrównał swój dotychczasowy dystans na tych zawodach robiąc 12 okrążeń czyli 147,6km - tym razem ukończył to ponad godzinę szybciej a pogoda była najcięższa z dotychczasowych edycji.
Dostałem całkiem sporo nagród:
![Obrazek](https://i.imgur.com/L1Bzam8.jpg)
Książkę "Pod górę" kupiłem sobie kilka miesięcy wcześniej.
Podarowałem ją Sławkowi
Mam voucher o wartości 400zł do wykorzystania w sklepie
https://brubeck.pl/ - ważny do końca roku.
Dostałem tez voucher na zawody
http://www.ultrapark.com.pl/ w 2022 r. - bieg 48/24/100km w parku w Pabianicach - chciałem podarować Jackowi, ale nie chciał
Straty w sumie niewielkie:
Ogólnie byłem i jeszcze jestem nadal zmęczony. Chodzę normalnie. Nie ma oczywiście lekkości, ale schody nie stanowią problemu.
Miałem cały obolały nos od kataru. Małe otarcie gdzieś w okolicy pachy, chyba zawineła się tam lekko koszulka termiczna.
Nie zakleiłem sutków, zupełnie o tym zapomniałem, ale o dziwo nic się z nimi złego nie stało.
Przez pierwszą dobę po zawodach strasznie chciało mi się pić. Ciągle piłem wodę, różne napoje i miałem wrażenie suchości w ustach. Już to minęło.
Chciałem bardzo wszystkim kibicującym podziękować, szczególnie osobom, które były ze mną "na telefonie", nawet wtedy, gdy tego nie czytałem na bieżąco.
Zaskoczyłem sam siebie i być może Was.
Bieg ten był dla mnie ogromnym wyzwaniem, rollercoasterem odczuć, niesamowitym doświadczeniem.
Dał mi tak popalić, że nawet zacząłem weryfikować swoje przyszłe plany związane z DFBG.
Być może mam jeszcze syndrom "nigdy więcej". Zobaczymy co będzie za jakiś czas
Organizacja zawodów to pierwsza klasa. Jedzenia i picia było w bród. Organizatorzy bardzo dbali o nas. Cały czas byliśmy gorąco witani w bazie.
Poznana koleżanka z ekipy organizatorów dopingowała mi do samego końca
![uśmiech :-)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Trasa była również bardzo dobrze oznakowana. W nocy, co chwilę, na drzewach naklejona była taśma odblaskowa. Tak samo zostały oklejone jakiekolwiek większe przeszkody.
Dziękuje serdecznie całej ekipie ULD.
Być może jeszcze jakieś sprawy mi umknęły. Możecie pytać w komentarzach. Jeśli sam sobie coś przypomnę, to dopiszę.
Zawody na Connect: https://connect.garmin.com/modern/activity/7633907100