18.12.20
Nic. Kupiłem sobie choinki ze szkółki leśnej po sąsiedzku i je sadziłem po pracy, a po tym mi się już nie chciało.
Na weekend zostało niecałe 40km
19.12.20
Chciałem zrobić jakieś szybkie 1000ce. Planowałem 3 po 3:30 z przerwa 5min, ale coś czucie tempa straciłem. Jak wypierdzielilem na pierwszej to skończyłem w 3:23, zacząłem następną po przerwie i zaczęło mnie odcinać po 300m

w trakcie postanowiłem dociągnąć do 500m które zamknąłem w 1:48 czy kiepsko. Przekalkulowali samopoczucie i podzieliłem trening przez pół. Czyli jeszcze trzy 500tki w minimum 1:45 na przerwie 2:30. To już szło, kolejno w 1:39, 1:37, 1:40 ale nogi i tak miałem zabetonowane. Później odkręciłem trochę do kilometrażu. W sumie prawie 16km wyszło
Skopałem te tysiące, może gdybym pilnował tempa i biegł po asfalcie a nie leśnej drodze to by wyszło, a tak wyszła namiastka tego co miało być.
20.12.20
Miało być luźne wybieganie, ale wyszło dość intensywnie, trochę zahaczając o drugi zakres momentami. Wybrałem się do lasu pobiegać po nowych ścieżkach. Efekt taki, że z wybiegania wyszedł mi bieg terenowy z epizodem zagubienia się w lesie. Czasem mapy w garminie się przydają.
Wyszło tyle ile miało, nie mniej, nie więcej tylko 23km w okolicy 5/km, ale po płaskim bym to pobiegł przy tej intensywności coś koło 4:40-4:50. Trochę mordowało 250m przewyższeń po terenie.
W sumie 100km w 5 treningach. Plan zrealizowany.