Cześć, wczoraj byłam na masażu i dziś już absolutnie nie czuję w żadnym mięśniu, że 3 dni temu coś biegłam

Jak znajdę chwilkę, bo mam zwariowany tydzień, to wyjdę pobiegać, bo już mnie ciągnie i to jak.
Chciałabym się z Wami podzielić jeszcze jedną refleksją, która dotyczy podejścia do biegania i zawodów. My tutaj się wzajemnie napędzamy do postępu, do lepszych wyników, może niekoniecznie w tym wątku, ale ogólnie na forum forsowana jest opinia, ze dla faceta maraton pow. 3 h, a dla kobiety powyżej 3:30, to właściwe wstyd, lepiej zejść z trasy, a ci z końcówki stawki, to w ogóle powinni biegać po lasach, a nie w zawodach. No i mi też się to udziela, aż mi wstyd, że osiągnęłam tak marny wynik, 4:44

toż to porażka. Absolutnie nie ma się czym chwalić.
Ale powiem Wam, że jest wiele osób, które po prostu cieszą się bieganiem i cieszą się startem i samym przebiegnięciem zawodów. Na trasie i po zawodach rozmawiałam z wieloma osobami, niektóre biegły na 5:30 i się cieszyły, że to wielkie osiągnięcie, jeden chłopak planował 3:30, ale wyszło mu pod 5, a mimo to był szczęśliwy, jeden chłopak trenował m-cznie po 100 km, a nie jest nowicjuszem, to był jego 5ty maraton, wiele, wiele osób miało widoczną nadwagę a nawet otyłość. A jednak wystartowali, cieszyli się zawodami, ukończyli, są z tego dumni. Najpierw przecierałam oczy ze zdumienia, bo wcześniej myślałam, że do maratonu podchodzą tylko super przygotowani ludzie. A później trochę im zazdrościłam czystości podejścia, tak bez wielkich oczekiwań. Pomyślałam sobie, że to jest piękne, czuć radość z samego biegu i nikt nie ma prawa tej radości odbierać i dyskredytować te osiągnięcia. Może nie jest to zdrowe, przebiec maraton z nadwagą, ale może nic się nie stało złego, może dla takiej osoby to spełnienie wielkiego marzenia i życiowy przełom. Ileż ludzi może teraz uwierzyć w siebie i odmienić swoje życie na lepsze. A że wynik nie jest zachwycający, cóż, nie jesteśmy przecież zawodowymi biegaczami, mamy domy, pracę, rodziny, dzieci, obowiązki, a bieganie to tylko nasze hobby. Nie wstydźmy się marzeń, nie rezygnujmy z nich, nie odkładajmy wymarzonego startu tylko dlatego, że ktoś powiedział, że dopóki nie osiągnie się odpowiedniego poziomu, to szkoda robić tłum w zawodach. Ostatni na mecie też był maratończykiem. A ten co nie dobiegł, próbował. Tyle smęcenia.
