

Za ASK i Pulinkę trzymam kciuki, bardzo wam dziewczyny kibicuję, i poproszę tonę zdjęć po biegu.
U mnie słabawo. To znaczy ogólnie dobrze, ale jutro znów sobota w pracy, a chciałam i na grzyby i dłuższe wybieganie w lesie póki jasno.
No zobaczę, może chociaż pobiegać się uda wieczorem, ale już mi słabo od ciągle tej samej trasy po chodniku miastem.
Niedzieli mi szkoda, bo mam najmocniejszy trening tygodnia na fitnesie i mi szkoda opuszczać.
A wczoraj pokonał mnie schabowy.
Nażarłam się na obiad wielkiego schabowego, a potem przebiegłam 5 km i... utknęłam. Wracałam do domu wolniutkim spacerkiem, cierpiąca na jakiś skurcz brzucha, nawet iść nie mogłam szybciej bo zarz mnie czkawka łapała na dodatek. Co się naprzeklinałam. I żeby choć mieć telefon i po męża zadzwonić, albo jakieś drobne na bilet autobusowy. Ale nie, przecież "tylko się przebiegnę"
