zgadza się z facetami trzeba prosto z mostu powiedzieć co się chce i tyle.
Albo pokazać inne zawody i pozachwycać się kibicowaniem innych małżów
U nas tak było - po biegu na piątkę poszliśmy na metę maratonu i kibicowaliśmy a ja głośno zachwycałam się kibicowaniem innych małżonków. No i na ostatnim biegu czekali na mnie przed metą i udało się ostatnie 100 m przebiec z latoroślami - super przeżycie dla mnie i dla Nich.
Mój M na ostatnim moim biegu się dowartościował cytuję :"Sami tacy faceci kibicowali jak ja - żona/ kobieta biegnie w biegu a facet z dzieciarnią kibicują. Ehhh chyba taką fazę w życiu kobiety teraz mają, że biegają".
Zaczęłam biegać pod koniec maja 2013 i chyba się uzależniłam
Ciasto upiekłam, nadrobiłam resztki zaległości z forum:-)
O jakim wstydzie papillon piszesz?! Masz być dumna z siebie, że Ci się chce, że podejmujesz wyzwanie, robisz coś dobrego dla siebie i jeszcze się dobrze bawisz. Jak masz możliwość, to biegnij po ten swój pierwszy medal, miejsce nie ma żadnego znaczenia, bo ścigasz się przecież raczej sama ze sobą. Sprawdź w regulaminie biegu, czy możesz biec z psem i czy mąż może Ci towarzyszyć na rowerze.
Ma_tika to masz zgryz:-( Nie masz szans na wizytę u rehabilitanta, innego specjalisty?
Uważam, że liczenie na to, że ktoś tam (a w szczególności mąż) się czegoś domyśli jest nieludzkie. W końcu nie czytamy sobie w myślach.
Bardzo mnie podnosi na duchu doping rodziny. Milej wspominam biegi, gdzie byli na trasie lub na mecie, niż te bez nich. Jak nie jest to bardzo skomplikowane technicznie, kibicują, a mój szczególnie głośno:-DDDD
Byłam w Intersporcie - niczego fajnego nie widziałam, sklep przebudowany na zimę, prawie same rzeczy do nart... W weekend sprawdzę outlet. Ale nie myślcie sobie, że bez nowych gaci nie pójdę jutro biegać;-) Choćby i lało, idę!
W stolicy z tego, co widzę ciągle bardzo dużo osób biega z gołymi nogami, w krótkich koszulkach. Ja się kiszę we wiatrówce, mam jakąś dziwną może potrzebę zagrzania się:-)
To że chłopy to niedomyślne to ja wiem :-D
To że mojemu to trzeba jak krowie na rowie to tez wiem
Wiadomo, chciałoby sie tak bez proszenia, namawiania żeby tak sam z siebie ale cudów wymagać nie mogę
Będzie sie musiał poświęcić i wstać w niedzielę rano. Wraca z pracy ok 5 wiec do 9 sie wyśpi!
Właśnie oglądam powtórkę maratonu z NY. To musi być przeżycie tam pobiec!
ania102 pisze:Ma_tika to masz zgryz:-( Nie masz szans na wizytę u rehabilitanta, innego specjalisty?
Szansę pewnie mam, ale nie spodziewam się cudownego ozdrowienia w 5 dni, więc do poniedziałku sama o siebie zadbam. Może faktycznie odpuszczę czwartkowy trening i wyjdę tylko na rozruszanie mięśni w sobotę na 30 min. A potem i tak mam zaplanowane roztrenowanie, więc o ile samo nie przejdzie przez nie bieganie, to pójdę do lekarza / fizjoterapeuty. I tak planowałam zafundować sobie jakieś masaże w tym okresie, w ramach ogólnej regeneracji i zadbania o siebie przed nowym sezonem.
Meżowi należy powiedzieć wprost. I dziecku przykazać co ma krzyczeć: "szybciej, mama, szybciej!"
Swoją drogą, to czasami widuję w gronie kibiców facetów z transparentami z hasłami wspierającymi biegnące partnerki myślicie, że kobiety same je sobie robią?
Ma_tika pisze:a ja przesadzam w drugą stronę. moje poczucie wlasnej wartości legnie za chwilę w gruzach, bo na niecały tydzień przed zawodami zaczął mnie bolec achilles. i mam dylemat. raczej marne szanse, ze do poniedziałku coś skutecznie z tym zrobię. masuję, rozciągam, smaruję, ale zdroworozsądkowo - powinnam wyluzować z bieganiem i odpocząć. kurde, niby boli, nie jest idealnie, ale da się biegać. i co tu robić? zostały mi 2 treningi w tym tygodniu + zawody, na których nie planowałam się oszczędzać. potem 2 tygodnie roztrenowania. że tez mój organizm nie mógł jeszcze tydzień poczekać...
jakieś domowe sposoby na poradzenie sobie z bólem achillesa? zaleczenie tego, żebym 11.11 mogła pobiec? a potem mogę się posypać
jest jeszcze opcja, ze pobiegnę i albo nie dam z siebie wszystkiego, albo wręcz zejdę z trasy. ale ta opcja wyjątkowo mi nie pasuje.
ech...
nie trenowałabym do 11go
wiem z autopsji i doświadczenia zawodowego że to do niczego mądrego nie poprowadzi
schładzaj, smaruj maściami p/zapalnymi, jak boli mocno, to środek doustny-zwykły ibuprom
W regulaminie na temat towarzyszy nic nie znalazłam niestety jutro zapytam organizatora. Natomiast znalazłam pdf zeszłoroczne wyniki i dupa czasów nie podają. Podali tylko najlepszy i po kolei kto jakie miejsce. Najlepszy czas na 5 tkę był 15:32 OMG!!!!!! ja biegnę prawie 3 razy dłużej. Szkoda że nie podali najgorszego to bym wiedziała czy się zmieszczę. I sprawdziłam wyniki zeszłorocznego biegu Gdyńskiego równie mocno zaskoczona ponieważ byłabym ledwo 37 od końca na 2887 uczestników..
Aniu102 wiem, że powinnam być z siebie dumna, ale sama widzisz jaki ze mnie żółw! :uuusmiech:
"Ból jest nieunikniony, cierpienie jest wyborem." Tak więc cierpieć nie zamierzam!
dzieki za rady dziewczyny. kupilam zel p-bolowy i p-zapalny, lyknelam ibuprom i jest lepiej.
ja tam rozumiem niechec do bycia w ogonie. ale nie rozumiem niezdecydowania. nie chcesz byc ostatnia - trenuj i wystartuj na wiosne, jak poczujesz sie mocniejsza. zalezy ci na starcie juz teraz - cudow nie ma, sprawdz czy zmiescisz sie w limicie i biegnij mimo wszystko, skoro chcesz. zdecyduj o co ci chodzi i tego się trzymaj. zreszta w zawodach naprawde biegnie sie szybciej niz na treningu. co ci szkodzi sprobowac. tylko nie jęcz juz pls
papilonka za duzo stękasz wez sie troszkę ogarnij,marudzeniem nie pomozesz sobie w żaden sposób wszystkie mamy czasami chwile słabosci i zwatpienia,czasami kwękniemy sobie zeby ktos nas poklepał ze zrozumieniem po ramieniu ale do cholery jasnej papilonka-masz napisane ze sie nie wstydzisz !!!!!To nie chowaj sie po kątach,dupka w troki i wio na start Jakbym miała tak analizowac kazdy start,kazde zawody,sledzić kto gdzie z kim i w jakim czasie to bym pierdolca dostala tu chodzi o FUN
Taka silna baba a biadolisz jakbyś zatwardzenie miała
I nie obrazaj sie ja tak z serca pisze WYSTARTUJ cokolwiek by sie nie stalo! A potem kup sobie gofra z bita smietaną i popatrz na swój medal Zobaczysz jaka bedziesz dumna ZAPOMNIJ O STATYSTYKACH!!!!!!!!!!!!!
Papillon, w tych masowych biegach wcale nie jest tak, że wszyscy są bardzo szybcy, zobaczysz, ile osób przechodzi do marszu. Na moim ostatnim biegu na 5 km ostatnie osoby dobiegły/doszły z kijkami chyba 20 minut po mnie. Z uśmiechem na ustach, nie przejmując się ostatnim miejscem. I nikt ich nie wytykał palcami "buuu, ona jest ostatnia" tylko wszyscy bili brawo. Bo przebiegnięcie 5 km jest pewnym sukcesem.
Nie porównuj swojego czasu z czasami na zawodach, bo na zawodach zawsze biegnie się szybciej. I nie bierz sobie wszystkiego tak do serca, w końcu to ma być przyjemność a nie stres niczym egzamin maturalny.
Oczywiście dobrze się radzi, ale ja też się zaczynam denerwować przed niedzielą. Choć tu bardziej jest kwestia warunków pogodowo-drogowych, bo moje buty nie radzą sobie na błocie.
aja na pierwszym biegu w Gdyni na 10km przebieglam w czasie 56 min i juz NIGDY tego 56 nie powtórzyłam zawsze jest powyzej No i co? mam sie pochlastac?
ja dziś ruszam na trening po raz pierwszy od Półmaratonu w Kampinosie (ponad 2 tygodnie) i już się boję...
mam nadzieję, że tyłek nie da mi do wiwatu :-P