@Ania - gratuluję biegu! życiówkę poprawisz następnym razem
a ja muszę wziąć z Ciebie przykład, i w końcu zacząć trenować
@Kasia - gratuluję!!!
i po cichu bardzo zazdroszczę
A ja dzisiaj miałam mega kryzys...
Wczoraj obudziłam się obolała, wszystko mnie bolało, kolana, łokcie, stawy skokowe, nadgarstki, itd... pewnie skutek pogody, przebojów w pracy w ostatnim tygodniu (np. brak ogrzewania i temperatura może ok 15 stopni...), tarczycy, i tak dalej.. ale wczoraj trochę pobiegałam, a dzisiaj planowałam longa, tzn pobiec do mamy...
wczoraj jeszcze jakoś szło, ale dzisiaj - masakra jakaś
po kilkunastu km miałam serdecznie dość, bolało mnie wszystko, i zastanawiałam się, jak ja w ogóle dobiegnę (do mamy mam coś koło 24)... po kolejnych kilku km zadzwoniłam do męża, że ja mam dość, że ja chcę do domu, i ma mnie zwinąć po drodze (jechał tą samą drogą, ale później), no i tak mu marudzę, że wszystko mnie boli, że mam dość, że się do tego nie nadaję,

itd... i wtedy natknęłam się na blokadę drogi.. po chwili zastanowienia podchodzę do policjantów i się pytam, o co chodzi, a oni, że drogę blokują, i wtedy zobaczyłam biegnącą grupę... no to cóż, jak dobiegli do mnie (a biegłam w przeciwną stronę..), to mi machają, że mam dołączyć, no to co mogłam zrobić, skoro ledwo się poruszałam i wszystko mnie bolało? oczywiście dołączyłam...
i tak przebiegłam z nimi kilka km, bo mieli w planie pętelkę, okazało się, że to taki bieg towarzyski, coś koło 25km, bez pomiaru czasu, jak ich spotkałam to biegli już jakieś 20km, no to parę km z nimi przebiegłam, i jakoś przeszedł mi ból wszystkiego
ale potem musiałam się odłączyć, bo jednak chciałąm dobiec do mamy
ale potem skróciłam trochę trasę, stwierdziłam, że 25km wystarczy
ale ogólnie - skoro byłam w stanie się zmobilizować i normalnie bieg w czasie, gdy ledwo się poruszałam, to może jednak kiedyś coś ze mnie będzie, co? jak w końcu ruszę d.. a właściwie nogi, i zamiast tuptać zacznę trenować
ale to od przyszłego sezonu...
