ból piszczeli (goleni) +

Wszystko o bieganiu i zdrowiu
Awatar użytkownika
Sammi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 448
Rejestracja: 24 sty 2014, 16:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Opolskie

Nieprzeczytany post

Ekspertką nie jestem, ale jeśli masz płaskostopie to nie wyklucza Cię ono z biegania. Jedyne co powinieneś używać to wkładki ortopedyczne. Ale w tej kwestii za wiele Ci nie pomogę, bo po prostu się nie znam. No i przede wszystkim nie biegaj po asfalcie i betonie (beton jest gorszy od asfaltu), to dotyczy i piszczeli i płaskostopia. Uwierz mi, nogi i stawy Ci za to podziękują.

A co do piszczeli to mogę Ci jeszcze doradzić masowanie łydek. Ja do tego używam najzwyklejszego wałka do ciasta (5-6zł) i jest super. Rozluźnia pospinane mięśnie (a pisałeś o bolących i piekących łydkach). Możesz użyć też jakiejś maści przeciwzapalnej i smarować piszczel. :oczko:

Mnie jak kiedyś bolały łydki od biegania ze śródstopia (a wtedy nie wiedziałam, że bolą od padania na śródstopie) to chciałam nawet zacząć biegać padając na piętę, ale mądrzejsi ode mnie koledzy pisali, że to głupota i że przejdzie. Także dobrze robisz biegając ze śródstopia :usmiech:
New Balance but biegowy
halles
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 4
Rejestracja: 11 wrz 2014, 14:34

Nieprzeczytany post

Miałem ten sam problem kiedy zaczynałem biegać ponad roku temu (co mnie już wtedy zdziwiło, bo to było kolejne już z rzędu rozpoczęcie przygody z bieganiem po dłuższej przerwie, a wcześniej dolegliwości nie było), ale po około 1-1,5 miesiąca ból zniknął w zasadzie całkowicie, a ćwiczenia, które tu opisaliście robiłem sporadycznie.
Przyszedł jednak czas, że przez dwa miesiące biegałem może 2 razy, i teraz na drugim treningu w tygodniu pojawiają się lekkie bóle w zasadzie na granicy odczuwalności. Zrobiłem dwa dni przerwy, ale dziś nie byłem w stanie przebiec nawet kilometra. Z racji tego, że chciałbym jednak trochę szybciej wrócić do formy moje pytanie brzmi: kiedy wykonywać przedstawione przez was tutaj i w całym serwisie ćwiczenia? W dni nietreningowe czy przed samym biegiem? Czy najpierw powiedzmy 5-10 minut marszu, rozciąganie i dopiero bieg? Po? Czy robić te ćwiczenia codziennie?
Dziękuję :)
Awatar użytkownika
Sammi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 448
Rejestracja: 24 sty 2014, 16:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Opolskie

Nieprzeczytany post

halles pisze: Z racji tego, że chciałbym jednak trochę szybciej wrócić do formy moje pytanie brzmi: kiedy wykonywać przedstawione przez was tutaj i w całym serwisie ćwiczenia? W dni nietreningowe czy przed samym biegiem? Czy najpierw powiedzmy 5-10 minut marszu, rozciąganie i dopiero bieg? Po? Czy robić te ćwiczenia codziennie?
Kiedy wykonywać ? Jak najbardziej można po rozgrzewce (truchcie), następnie normalny bieg. Ja robiłam również przed wyjściem na bieganie (jeszcze w domu) oraz przy core stability. Zresztą, te podciąganie palców ku górze to w każdym momencie można robić (np: przed TV, komputerem, w pracy - u mnie było w szkole :D) :oczko:
halles
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 4
Rejestracja: 11 wrz 2014, 14:34

Nieprzeczytany post

Muszę się wyżalić, od ostatniego postu minęły dwa tygodnie, w ciągu których biegałem tylko raz w połowie tego okresu, tydzień temu. Ból podczas samego biegu nieodczuwalny, podczas chodu umiarkowany dyskomfort. Od tego czasu unikam jakichkolwiek przeciążeń, spacer raz na 2 dni z konieczności, a dyskomfort jest cały czas odczuwalny, zwłaszcza np. przy schodzeniu po schodach. Trochę martwi mnie fakt, że dotykając kości niewiele powyżej kostki w jednym miejscu jest stały, umiarkowanie bolesny punkt. Mam nadzieje, że to nie stress fracture, a jedynie młodzieńcza hipochondria (-:
Zabieram się do lektury dłuższego wątku, który teraz zauważyłem, liczę, że dowiem się, że przy stress fractures ból jest jednak poważniejszy...
tapczan
Wyga
Wyga
Posty: 96
Rejestracja: 31 lip 2011, 16:30
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dobra wiadomość:
w jednym miejscu jest stały, umiarkowanie bolesny punkt. Mam nadzieje, że to nie stress fracture, a jedynie młodzieńcza hipochondria (-:
Spokojnie. To stan zapalny okostnej. Daleko jeszcze do jakiegokolwiek złamania.

Zła wiadomość jest taka że tendencje do łapania zapalenia okostnej piszczeli nie miną łatwo i myślę że Twój tegoroczny sezon może być już skończony. Mi samemu regularnie ograniczają kilometraż już od trzech lat. W tym roku dramat jest szczególny. Pierwsza połowa roku poszła świetnie. Do końca czerwca wybiegałem ponad 600km. Ale początkiem lipca znowu się pojawił ból w piszczelach. Przerwowałem ustalając taktykę z fizjo. Najpierw tydzień -> szybko wróciły. To zrobiłem następne dwa tygodnie przerwy i znowu błyskawicznie wróciły. Nie pomogły też trzy tygodnie przerwy w sierpniu. Strata treningu w dwa letnie miesiące to jest dramat. Ustaliliśmy z fizjo że trzy miesiące pracuję siłowo bez biegania i w grudniu spróbuję wrócić do treningu.
Kangoor5
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4947
Rejestracja: 18 kwie 2009, 16:57
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

halles pisze:Muszę się wyżalić, od ostatniego postu minęły dwa tygodnie, w ciągu których biegałem tylko raz w połowie tego okresu, tydzień temu. Ból podczas samego biegu nieodczuwalny, podczas chodu umiarkowany dyskomfort. Od tego czasu unikam jakichkolwiek przeciążeń, spacer raz na 2 dni z konieczności, a dyskomfort jest cały czas odczuwalny, zwłaszcza np. przy schodzeniu po schodach. Trochę martwi mnie fakt, że dotykając kości niewiele powyżej kostki w jednym miejscu jest stały, umiarkowanie bolesny punkt. Mam nadzieje, że to nie stress fracture, a jedynie młodzieńcza hipochondria (-:
Zabieram się do lektury dłuższego wątku, który teraz zauważyłem, liczę, że dowiem się, że przy stress fractures ból jest jednak poważniejszy...
Lektura wątku nic nie pomoże. Szukaj dobrego fizjoterapeuty sportowego. Najmepiej takiego, który po zbadaniu będzie wiedział, jaka jest przyczyna. Mniej doświadczeni mogą działać na chybił- trafił i szukać przez długie miesiące.
Złamanie to raczej jeszcze nie jest, nie mógłbyś chodzić.
"Odbywający się przez skórę recykling energii poprawia obieg krwi, dostarczając więcej sił w życiu codziennym i sporcie." - Reebok
Buty "inspirowane są samochodowym systemem zawieszenia, który siłę uderzenia zamienia w napęd." - Adidas
angie
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 3
Rejestracja: 14 paź 2014, 08:29
Życiówka na 10k: 54:57
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Cześć,

śledzę forum od jakiegoś czasu i trochę szkoda że zaczynam od aktywności w takim smutnym temacie :)

Biegam z przerwami około roku, intensywnie zaczęłam maj/czerwiec. Regularnie 3-4 treningi w tygodniu, stopniowo zwiększany wolumen. Codziennie jeżdże na rowerze MTB, powoli zaczęłam też treningi na szosie.
Najłatwiej będzie mi przestawić problem czasowo. Wszystko było pięknie ładnie, jakieś niewielkie dolegliwości które nigdy nie powodowały przerwania treningu. Biegam po twardych nawierzchniach.

31 sierpnia wystartowałam w zawodach na torze wyścigów (bardzo miękko, trawa, nierówno), biegło mi się kiepsko. Nie przytrafiło mi się żadne skręcenie ani nierówne stąpnięcie - przynajmniej tego nie pamiętam. Czas jako taki, blisko życiówki ale bez napinki. Nie wiem czy to co stało się na rozgrzewce ma jakikolwiek wpływ ale skoro już się spowiadam ze wszystkiego - przed biegiem w czasie rozgrzewki dostałam porządnego kopniaka od rozgrzewającego się obok kolegi. Robił wymachy i piętą przygrzał mi w lewy piszczel. Pobolało, pośmialiśmy się że chce mnie wyeliminować i tyle. Miałam potem dość długo siniaka w miejscu kopnięcia.
Po biegu łapały mnie skurcze w lewej łydce.

1 września poszłam na regularny trening. Niemal od początku czułam dyskomfort w łydce, na górze achillesa. Zrzuciłam to na zmęczenie mięśni, skurcze i zakwasy i biegłam dalej. Po ok. 5 km zaczął się ból z przodu. W moim odczuciu jest to ból kości, trochę przypominał takie łamanie grypowe.
Przerwałam trening. Następnego dnia ledwo chodziłam.

4 września zrobiłam chyba swój największy błąd - wzięłam 3 tabletki przeciwbólowe i poszłam na trening. Pierwsze 6 km elegancko, potem zaczął się horror. Nie wiedziałam jak stawiać nogę żeby unikać bólu. Trening skończył się na ziemi ze łzami w oczach. Po tym treningu brałam przez 3 dni najsilniejszy Olfen. Bez rezultatów.

Wybrałam się do ortopedy. Skupł się na tym kopnięciu, mimo że nie wiem czy to ma znaczenie tutaj. Zlecił usg, które oprócz wspomnianego krwiaka (siniak w miejscu kopnięcia) niczego nie wykazało. Kazał czekać.

W międzyczasie konsultowałam to z drugim ortopedą - kazał czekać 3-4 tygodnie.
Fizjo zleciła masaże łydki wałkiem i "kulanie" piłeczek tenisowych podczas siedzenia przy biurku.
Wybieram się też na badanie stóp - podobno lewa kostka (lewa noga to ta od kontuzji) ucieka mi do środka i może przyczyniać się do takich dolegliwości. Tylko aby zrobić badanie muszę przestać kuleć. A mam z tym problem.

Noga boli mnie gdy tylko próbuję wykonać szybszy krok, podbiec kawałek. O bieganiu nie ma mowy.
Na rowerze jest ok, a nawet wolę jechać niż iść. Używam SPD, które w moim odczuciu odciążają chore miejsce (a może wręcz przeciwnie?).

Wczoraj chciałam spróbować ćwiczeń z art powyżej, czy jest sens jeżeli odczuwam dość silny ból przy chodzeniu na palcach?

Od ostatniego treningu 4 września próbowałam jeszcze raz wyjść na lekkie truchtanie - 3 października i było jeszcze gorzej. Od pierwszych kroków mocny ból.

Czas zlecony przez ortopedę powoli mija a ja dostaję kociokwiku.
Chyba nie muszę się rozpisywać, jak psychika mi przez to siada :)
Najbardziej irytuje mnie bezsilność, wyczekiwanie na poprawę. Mam poczucie że mogłabym coś robić ku polepszeniu, a nie mam zupełnie pomysłu...


edit. może dodam, że początkowo nie było opuchlizny. po bieganiu na siłę, mimo bólu pojawiała się. teraz jak patrzę na łydki z przodu to nie ma różnicy. Gdy przypatrzę się z boku - lewa kostka jest mniej widoczna niż prawa, jakby było jeszcze opuchnięte odrobinę.
tapczan
Wyga
Wyga
Posty: 96
Rejestracja: 31 lip 2011, 16:30
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Cześć Angie.

Takie podstawowe pytanie - boli jedna noga czy obie?

To co opisujesz nie do końca pasuje mi do najczęstszego tutaj zapalenia okostnej piszczeli.
Przede wszystkim to:
odczuwam dość silny ból przy chodzeniu na palcach?
Okostna jak i sama kość nie powinna boleć przy samym chodzeniu na palcach bo to zmienia tylko pracę mięśni i ścięgien ale nie zmienia sił które działają na kość. Typowe dla bólu okostnej jest to że boli przy przeciążeniach. Przy skoku, lądowaniu na nodze, mocnym przysiadzie. Wtedy gdy na kość zaczynają działać przeciążenia. Rzeczywiście boli Cię od samego chodzenia na palcach czy to tylko takie uproszczenie?
podobno lewa kostka (lewa noga to ta od kontuzji) ucieka mi do środka i może przyczyniać się do takich dolegliwości. Tylko aby zrobić badanie muszę przestać kuleć. A mam z tym problem.
Mój fizjo twierdzi że moje problemy z piszczelami mają identyczną genezę. Mam wysoki łuk na stopie i kostki poniekąd 'zapadają się do środka' powodując przeciążenia na wewnętrznej części piszczela ciągnąc za sobą trochę dziwnych rotacji w nodze wyżej. I on twierdzi że najwygodniej i najszybciej można nad tym pracować 'od d*py strony' tj. poprawiając pośladki i mięśnie czworogłowe uda. Że wówczas mięśnie usztywnią nogę, przestaną być możliwe te rotacje i kostka przestanie tak chętnie mknąć do środka. Jego zalecenia realizuję od dwóch miesięcy. Mam zakaz biegania, w przyszłym roku powiem czy miał rację ;-)
Czas zlecony przez ortopedę powoli mija a ja dostaję kociokwiku.
Chyba nie muszę się rozpisywać, jak psychika mi przez to siada :)
Najbardziej irytuje mnie bezsilność, wyczekiwanie na poprawę. Mam poczucie że mogłabym coś robić ku polepszeniu, a nie mam zupełnie pomysłu...
Zna to każdy z nas. Wypadł mi z treningu w tym roku cały lipiec i sierpień.
Kilka dni temu mój znajomy zapytał mnie 'to bieganie Ci już się znudziło?' - dobry boże, dawno nie wpadłem w taką furie ;-)
Noga boli mnie gdy tylko próbuję wykonać szybszy krok, podbiec kawałek. O bieganiu nie ma mowy.
Na rowerze jest ok, a nawet wolę jechać niż iść. Używam SPD, które w moim odczuciu odciążają chore miejsce (a może wręcz przeciwnie?).
Rozmawiałem z moim fizjo o rowerze i m.in. o spd. SPD dają efektywność ale rozleniwiają mięśnie od stabilizacji ułożenia stopy. Dlatego wykręciłem spd ;-)
angie
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 3
Rejestracja: 14 paź 2014, 08:29
Życiówka na 10k: 54:57
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Cześć!
Takie podstawowe pytanie - boli jedna noga czy obie?
Jedna jedyna. Prawa działa idealnie
Rzeczywiście boli Cię od samego chodzenia na palcach czy to tylko takie uproszczenie?
Boli mnie cały czas. Obecnie przy normalnym chodzeni określiłabym to jako dyskomfort (były dni bardzo dużego bólu, który uniemożliwial mi prawie chodzenie). Przy próbie obciążenia nogi - szybszy krok, podbieganie, wchodzenie do wanny na lewą nogę, takie manewry powodują wyraźnie zaostrzenie dolegliwości. Chodzenie na palcach czy na pięcie - analogicznie.

Zna to każdy z nas.
Przynamniej tutaj ktoś mnie rozumie :lalala: a nie próbuje przekonać że to nie koniec świata. Koniec może nie, ale każdy ma swoje małe dramaty ;)


W takim razie co dalej? Diagnozować to u jeszcze jednej osoby? Mam wrażenie, że każdy lekarz mówi mi co innego. Ale zero konkretów, jedyną wypadkową jest odpoczynek od biegania. Dołuje mnie ten brak konkretnej diagnozy bo nic mnie tak nie demotywuje jak brak planu działania. (tak, jestem księgową)
tapczan
Wyga
Wyga
Posty: 96
Rejestracja: 31 lip 2011, 16:30
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Twój problem wydaje się być rzeczywiście jakimś sytuacyjnym urazem, a nie przeciążeniem. Przede wszystkim to że jest asymetryczny. Choć mi się zdarzało czuć tylko jeden piszczel, ale to było tylko złudzenie bo kilka dni później czułem drugi.

Ja bym odpuścił ćwiczenia na tyle na ile powodują ból.

I rzeczywiście obrał bym sobie cel - plan działania.
Raz że można sobie pomóc, dwa to uspokaja głowę.

Jeżeli miałbym coś sugerować to rzeczywiście odpocząłbym od biegania. I tak nadchodzi taki czas gdzie 80% biegaczy robi roztrenowanie.
Ale to jest fajny czas żeby przygotować swoją konstrukcję na przyszły rok. Zrobić trochę treningu siłowego, trochę takiej zwinności-ogólnorozwojówki. Wyleczysz kontuzję + wzmocnisz ciało tym samym zmniejszając szanse na powtórkę.

Choć dla mnie 1h rozbiegania w porównaniu do 1h czegoś siłowego to jak jedzenie czekolady i jedzenie żwiru. Jedno sprawia że mi rogal nie schodzi przez nastepne pół dnia z twarzy, a drugie że każde powtórzenie jest modlitwą o to by było ostatnim.

Jeżeli czujesz ból przy jakiejkolwiek akcji na nogach to zacznij od ćwiczeń tzw. core stability. W momencie gdy poczujesz się lepiej to spróbuj dodać coś siłowego na nogi (squaty, martwy ciąg na jednej nodze, wspięcia na palce - bez obciążenia a później z), a na końcu jakąś zwinność czyli skipy podskoki etc (jest tego pełno w sieci).

Ważne żebyś sobie obrała jakiś cel. Na tym u nas przecież wszystko polega ;-) W tej chwili nie może on być stricte biegowy więc spróbuj czegoś innego.
angie
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 3
Rejestracja: 14 paź 2014, 08:29
Życiówka na 10k: 54:57
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No to mały update.

Dwóch lekarzy ortopedów powiedziało mi to samo: siedzieć na tyłku bla bla bla okładać lodem bla bla bla nic nie robić bla bla czekać czekać czeeeekać :wrrwrr: :wrr: :wrrwrr:

a mnie bezczynność zabijała :)

trafiłam w końcu na wspaniałego lekarza (Artur Pisarski), który od razu stwierdził że to Achilles. Coś co malowniczo się nazywa: Entezopatia ścięgna Achillesa.

Jestem po trzech sesjach fizjo. Cuda cuda cuda. Po drugiej sesji, o zgrozo, przebiegłam 5 km. Spacerowo bo 6.0 ale to był cud, wcześniej każdy krok szybszy niż chodzenie to od razu ból.
Teraz bez śladu.
Co prawda dostałam bęcki od fizjoterapeutki i zakaz biegania do końca zabiegów.
Wytrzymam ;)

A ból piszczeli był najpewniej spowodowany tym, że z kontuzją Achillesa chodziłam biegać. To powodowało nienaturalne stawianie nogi i przeciążanie mięśni piszczeli.

No, to plany półmaratonowe na wiosnę wróciły chyba uf uf :)
spowiedzbiegacza
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 9
Rejestracja: 26 mar 2015, 10:38
Życiówka na 10k: 55:22
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Cześć,

Może się powtarzam, ale mam taki problem:

Biegam i trenuję od ponad roku. Biegi tygodniowo 15-25 km łącznie - rozkładam dystans na 3 x w tygodniu, do tego zajęcia fitness - spinning 1x, pilates 3x, aerobik 2x i trening obwodowy 2x w tygodniu - około.

W styczniu złapałam dwa przeziębienia i cały miesiąc nie nie biegałam, były tylko zajęcia fitness. W lutym wróciłam do treningów, zrobiłam w pierwszym tygodniu 15 km. W drugim tygodniu po przerwie pojawił się ból w kostce - takie łupanie, co nasilało się w różnych momentach - przy chodzeniu, treningach itp. Zrobiłam przerwę na dwa tygodnie, smarowałam nogę naproxenem i stosowałam naprzemienne prysznice. Ból nie pojawiał się podczas chodzenia. Odpuściłam jeszcze dwa dni.

Wróciłam na salę fitness i było w porządku. Podczas biegania - po rozgrzewce pojawił się ból nad kostką po wewnętrznej stronie.
Postanowiłam go rozbiegać, zwłaszcza że za półtorej tygodnia planowałam start na 10 km. W sumie pobiegałam przed zawodami jeszcze dwa razy ok. 15 km w sumie - ból się pojawiał cały czas nad kostką od wewnętrznej strony. Na dwa dni przed startem obkładałam trzy razy dziennie bolące miejsce lodem.

W dzień startu nie bolało. Pobiegłam (może głupio zrobiłam - nie wiem, ale nie o to chodzi). Ból pojawił się dopiero na 7km. 10 km zrobiłam w 59:22 - planowałam nie forsować nogi, zwłaszcza że przygotowanie do startu było słabe.

Następnego dnia pojawił się ostry ból w połowie piszczela - miałam wrażenie, że stając na nodze strzeli mi kość. Poszłam (pokuśtykałam do pracy - ból był niemiłosierny zwłaszcza przy schodzeniu ze schodów).

Poszłam na SOR. Zrobili mi rentgen - na którym nic nie wyszło i USG Achillesa, które tez było w porządku. Lekarz chciał założyć mi gips, twierdząc, że to naderwanie mięśnia piszczelowego tylnego. zalecił nimesil i nie biegać.

Poszłam prywatnie do ortopedy, który stwierdził, że to zapalenie okostnej wywołane przyłożeniem lodu do nogi (!). Zaaplikował zastrzyk z depo medrolu, dał antybiotyk. Stwierdził, że mogę chodzić, a po dwóch tygodniach wrócić do biegania.

Mam mały problem - chodzić wg zaleceń drugiego, czy nie chodzić wg zaleceń pierwszego lekarza? Może iść do trzeciego?
Zależy mi na wyleczeniu nogi, a nie tylko na tym, by przestało boleć, a za pół roku by wszystko się odnowiło z dwa razy większym bólem i konsekwencjami... A podobno tak może być po zastrzyku z depo medrolu.

Od samego początku ciężko było zlokalizować bolące miejsce - wszystko zaczęło się w kostce i idzie w górę - cały czas ból utrzymuje się po wewnętrznej stronie. Obrzęku praktycznie nie ma. Może przez trzy dni przed przerwą dwutygodniową się pojawił.
Najbardziej boli przy stawaniu na nodze - opieraniu całym ciężarem. Podczas ruszania stopą nie ma bólu, ani nic nie przeskakuje.

Dodam tylko, że biegałam w butach z decathlonu do tej pory. Gdy pojawił się ból, postanowiłam kupić lepsze buty - pan w sklepie, który przeprowadził badanie, by dobrać odpowiednie stwierdził, że w nodze, która boli mam lekką pronację, ale nie jest to bardzo wyraźnie. Normalnie biegam ze śródstopia.

Ma ktoś pomysł co teraz zrobić?
rungirl
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 4
Rejestracja: 15 wrz 2015, 10:58
Życiówka na 10k: 56:45
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Hej. Miesiąc temu zamieniłam Adidasy na Asics Kayano 22 (rozmiar większe niż normalnie noszę). Ból piszczeli już trochę zelżał, lecz poduszki pod palcami dają o sobie znać. Czasami dretwieją palce :/ Czy możliwe jest to że żelowa podeszwa dla supinatorów wymusza inne ułożenie stóp niż dotychczasowe buty?
adamo_0
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 217
Rejestracja: 05 gru 2009, 23:04

Nieprzeczytany post

Przez wiele lat mialem problemy z piszczelami. Mozna przeczytac moje stare wpisy w tym watku.
Przypuszczalem, ze czesto przyczyna jest zle przygotowanie sprawnosciowe, dysbalans miesniowy, slaba propriocepcja itp.
Co ciekawe nie mialem problemow z bardzo dlugimi marszami na orientacje, wypadami w gory itp. o ile nie zaczynaly sie bardzo szybkim tempem. Jedynie na drugi dzien po stromych zejsciach czulem zmeczone/bolace piszczele i kostki.
Mialem za to problemy wlasnie z bieganiem ale i z lyzwami, rolkami ale jesli tylko wysilek byl stopniowy bez narzucanie duzego tempa od samego poczatku wszystko bywalo dobrze. Powyzsze, powtorze naprowadzilo mnie na to, ze winne jest zle przygotowanie ogolnosprawnosciowe.
Pomimo tego przez dluzszy czas nie znajdowalem rozwiazania i myslalem, ze bieganie juz nigdy nie bedzie dla mnie.
Wprowadzilem cwiczenia sprawnosci, planki, cwiczenia na miesnie brzucha, grzbietu, wykroki, przysiady, cw. rozwnowazne na jednej nodze...jednym slowem wszystko co znajdziecie na bieganie.pl + oczywiscie slynne cwiczenia na golenie - unoszenie stopy i rozciaganie lydki.
I wydawalo sie, ze nic...choc do pewnego czasu.
Kluczem w powrocie do biegania byla bardzo mala intensywnosc i objetosc. Zaczalem doslownie od marszobiegow 3-4 razy/tydz w stylu 6tyg planu z bieganie.pl i nie zaniedbywalem cwiczen. Biegalem najwolniej jak sie da choc staralem nie przekraczac tak niskiej predkosci przy ktorej juz sie zaczyna marsz.
Kluczowe bylo bieganie po rownym asfalcie ale w dobrze amortyzowanych butach. Choc mysle, ze idealna bylaby miekka ale rowna powierzchnia. Niestety czesto w lesie jest miekko ale nierowno.
Kluczowe bylo odpowiednie znalezienie techniki odbicia - w jakims stopniu "luzowanie stopy", nie zadzieranie jej niepotrzebnie do gory.
Dodatkowo zauwazylem, ze bieganie po ciemku wylacza wzrok ktory pomaga trzymac w rownowadze co przy kiepskiej propriocepcji prowadzi do duzego napinaja goleni.
Nie byloby to mozliwe jednak bez ciaglej pracy na sprawnoscia i bardzo delikatnego zwiekszania obciazen.
Byly oczywiscie zwatpienia, byly kroki w przod i dwa w tyl ale nie spieszylem sie. Nie unosilem honorem jak mnie ludzie wyprzedzali.
Regula bylo zas zawsze, ze akceptowalny moze byc jedynie maly bol w trakcie treningu. Ze jesli przedobrzylem nie wzbranialem sie przed dniem przerwy.
Tym sposobem coraz czesciej biegi byly bezbolowe, choc nieraz trzeba bylo odpuscic sobe chec zwiekszenia tempa i dystansu. Ile to trwalo? Dobrych kilka miesiecy choc nawet po pol roku raz na jakis czas pojawialy sie bole.
Ale wystarczylo lekko odpuscic.
Podsumowujac. Ta kontuzja wymaga czasu, cierpliwosci i systematycznej i zmudnej pracy nad sprawnoscia i zapuszczonym cialem. Jej zrodlo czesto nie lezy w samych goleniach. 95% cwiczen to byly cwiczenia na cale cialo +rozciaganie (w tym rozciaganie goleni w pozycji - siad na pietach z obciagnietymi palcami.
Wylecznie to kilka miesiecy podczas ktorych nalezy przebudowac caly uklad ruchu. Odpoczynek tak ale i powolne wprowadzenie do biegania - nawet jesli ma byc to tylko 30 minutowy marsz przeplatany 1 minutowym truchtem.
Powodzenia!!!
ODPOWIEDZ