Co do życia już tu na miejscu.
- wypożyczenie roweru od znajomego właściciela mieszkania to 400 zł na 17 dni i to jeszcze przywiezie mi pan z innego miasta. (żona musi mi przecież podawać picie na longach
) chociaż zdaję sobie sprawę, że jakbym chciał się targować to pewnie i do 300 bym zjechał.
- owoce i warzywa na targu są przepyszne i tanie. Siatka fig, pomarańcze, nektarynki, pomidory, etc wychodzi za jakieś 25 zł i to wystaracza na dwa dni spokojnie (a jemu dużo) panowie na targu coś tam ważą, pokazują na kalkulatorze, ale nawet jak dopłacamy bonus za bycie z Europy to i tak tanio.
- puszka coli 1,8 zł
- tutejszy chleb (w zależności od wielkości to jakieś 80 groszy do 1,70) a jest świetny. Ten za 1,70 to dla dwóch osób.
- granola Sante (tak, ta z Polski) wychodzi drożej, bo jakieś 10 zł
- zgrzewka wody około 13 zł
- odświeżacz do konta airwick 13 zł
- pęk świeżej mięty 2 zł
- naprawdę dobra, marokańska kawa mielona 250 g za 17 zł
- litr mleka jakieś 3 zł
- na targu dwie kawy americano (bardzo dobre) + dwa ciastka (mega dobre) 8 zł
- żelki ( takie francuskie Fin coś tam, 3 zł)
- krem lotus 19 zł
- dwie kawy plus dwa donuty w elo elo miejscówce 28 zl
- dwa tutejsze naleśniki kupione na ulicy (genialne, ale tluste jak jasny gwint) plus dwa kawałki jakiegoś placka z kaszy 8 zl. W sensie za cały zestaw. A nie daliśmy rady zjeść tego we dwójkę
- wegetariański tajin plus picie w knajpie dla lokalnych to 19 zł
- sałatka, kawa, świeżo wyciskany sok w knajpie dla turystów (i mocnych biegaczy, bo El Aaraby tu przychodzi) to 28 zl
- dziś będę testował pizzę (wyglada jak prawdziwa neapolitańska) margharita kosztuje 17 zł.
Poza niektórymi wyjątkami jest dużo taniej niż w Polsce. Droższe są niektóre importowane rzeczy (ale już cola czy snickersy) są tańsze.
Raz dziennie coś sobie zjemy na mieście konkretnego. Reszta w domu, bo wole sprawdzone rzeczy jak trzeba biegać dwa razy dziennie.