jestem w trakcie realizacji planu wg p.Bartoszaka - 10 km w 45 minut.
Zaczelam wlasnie szosty tydzien planu. Ostatnio mialam przerwe w treningach - w poniedzialek (pierwszy trening w piatym tygodniu) jeszcze zrealizowalam bieg, ale potem polozyla mnie grypa i drugi trening piatego tygodnia odbylam dopiero w zeszla srode - czyli wypadl mi dokladnie tydzien.
Do tej pory biegalam dlugie biegi, wybiegania w terenie, a przyspieszenia na biezni (bo mroz, bo snieg, bo na biezni moge kontrolowac tempo i wiem co biegne, a w terenie nie). Poradzono mi, zeby nieco zmodyfikowac plan, jesli chodzi o bieznie - tempa 4'20 i 4'30/km realizowalam wiec na biezni z predkoscia 15 km/h, czyli 4min/km. No i wszystko byloby swietnie, gdyby nie to, ze dzisiaj po dwutygodniowym niebieganiu na biezni mialam w koncu trening nieterenowy i.. tu pozwole sobie zacytowac z innego forum

W TRZECIM TYGODNIU PLANU napisalam:
Co o tym sadzicie? Bede wdzieczna za podpowiedzi. Pozdrawiam!DZISIAJ napisalam:ioannahh pisze:Dzisiaj realizacja planu: 2 km + 5x 1.2 km tempem 4'20 z przerwami 3'30 + 2 km.
(...)
Pierwsze przyspieszenie robilam z predkoscia 14.2 km/h, drugie z predkoscia 14.5 km/h, trzy ostatnie z predkoscia 15 km/h.
Przerwy - 11 km/h.
W sumie trening (12.5 km) zajal mi 61 minut (od wlaczenia biezni do zatrzymania sie)Coz, dzisiaj dokladnie taki sam punkt planu i..
Hm, mam ambiwalentne uczucia
Z jednej strony jest mi smutno i jestem zla, bo to byl gorszy trening, niz tamten z trzeciego tygodnia planu (teraz zaczynam szosty)
Przyspieszenia robilam z predkoscia 14 km/h.
Plan zakladal tempo 4'20, wiec ok, wykonalam plan, ale poprzednie przyspieszenia na biezni robilam szybsze, tj. 15 km/h.
W sumie 12.4 km, czas 62.40 (od momentu wlaczenia biezni, czyli troche marszu na poczatek i troche zwalniania pod koniec), nachylenie 1%.
I teraz - czemu tak? Juz sie tlumacze:
po 1 - zmienilam silownie wiec biegam na innej biezni. Nie wiem, czy to w ogole mozliwe, zeby bieznie sie roznily.. ekhem.. predkosciami? :roll: Kilka razy mialam okazje pobiegac, przynajmniej chwile, na innych biezniach, i za kazdym razem mi sie wydawaly, ze sa jakies zwawsze niz ta, na ktorej realizowalam treningi :roll:
po 2 - mialam tydzien przerwy w planie - wykonalam dwa tygodnie temu trening w poniedzialek, potem wypadlam na tydzien przez grype i wrocilam do planu w nastepna srode, tj. niecaly tydzien temu. w srode biegalo mi sie fatalnie pochorobowo, w piatek troszke lepiej, w sobote juz dobrze. niemniej jednak jeszcze odczuwam troche chorobska, smarkam i kaszle w dalszym ciagu, ale niestety ja tak mam - nawet jak choroba juz odpusci i czuje sie dobrze, to takie objawy mi sie trzymaja dosc dlugo :?
po 3 - moje miesnie maja straszne zakwasy po ostatnich biegach 8)
po 4 - na tej silowni bylo STRASZNIE goraco i duszno, co odczulam juz WCHODZAC na bieznie, wiec mozna sobie wyobrazic, co odczuwalam na rozgrzewce, a co na przyspieszeniach.. 8) jestem czlowiekiem ktory sie wybitnie malo poci, a dzisiaj z tej biezni po prostu splynelam...
reasumujac wiec - nie wiem, czy dzisiejszy 'regres' (?) uzasadnic roznica w biezniach, czy wracaniem do formy po chorobie, czy moze zmeczeniem odnozto trzecie wydaje mi sie najmniej prawdopodobne, bo nie pierwszy raz biegalam z zakwasami i do tej pory mi to jakos nie przeszkadzalo bardzo.
mowilam o ambiwalentnych uczuciach, wiec zeby nie byc goloslowna - tak, z drugiej strony jestem zadowolona z tego treningu, bo myslalam, ze go nie przezyje :lol: :lol: a przezylam i mam sie relatywnie dobrze, tylko nogi wolaja, ze je zabilam