A tak działa, że nauka się rozwija i czas się zapoznać z nowymi badaniami Organizm człowieka okazuje się sprytniejszą maszynerią długiej ewolucji niż sądzono. Broni się on przed ujemnym bilansem kalorycznym, bo rozpoznaje jako stan zagrożenia i po znacznym wysiłku energetycznym kompensuje to i okazuje się, że stara się zmniejszyć stratę energetyczną w spoczynku. Nie ma dla niego znaczenia, że masz nadwagę i akurat byłoby dla niego dobrze, że zrzucisz kilogramy, bo tego nie zdążył poznać, ludzkość z pojęciem nadwagi boryka się w bardzo krótkim czasie w stosunku do swojej całej historii.
A tempa swojego metabolizmu nikt nie zna, wszystkie wzory można sobie wsadzić w 4 litery, można go tylko ogarnąć doświadczalnie na przestrzeni wycinków czasowych gdy się sprawdza ile kalorii dostarcza, i jak się zmienia następnie masa ciała.
Heh i jedyne co napisałeś to to, że organizm stara się zmniejszyć wydatek energetyczny i z tym się zgodzę. Ma to się nijak do czegoś takiego jak "spowolnienie metabolizmu" bo metabolizm to ciąg reakcji które zachodzą w organizmie i jest to ciąg reakcji o określonej energetyce, a ta się nie zmienia.
Jedyne co można nazwać tym Twoim spadkiem metabolizmu (aczkolwiek błędnie) to spadek spontanicznej aktywności, a przez to spadek wydatku energetycznego. Podobnie jak spadek wagi wywołuje spadek PPM i zamiast 2000kcal na podtrzymanie funkcji życiowych zużywasz 1900kcal, ale metabolizm wcale nie zwalnia.
Nie Ty mnie nie zrozumiałeś, tzn. zrozumiałeś tak jak chciałeś No ale ok, co mnie to, że dla Ciebie nie istnieje coś takiego jak metabolic compensation i odkrycia ludzi z doktoratami w temacie. Organizm kręci gałką metabolizmu i gdy ucinasz mu kalorie spowalnia swoje procesy i efektywniej zaczyna zużywać kalorie, które mu dostarczasz, takie są fakty. A każdy kto w życiu redukował swoją masę, mądrze i czujnie obserwował swój organizm może dostrzec przejawy tego mechanizmu.
Skoor, Nie wiem o czym dyskutujecie, ale generalnie metabolizm spoczynkowy może spowolnić. Wpływa na to wiek, mniej mięśnia, ale nie tylko. Chyba zostało gdzieś dowiedzione (nie chce mi się szukać) że głodujący człowiek ma niższe spoczynkowy metabolizm, coś tak się w organiźmie jednak "przestawia".
Adam, tak. Bo głodujący człowiek rusza się mniej i waży co raz mniej i przez to spala co raz mniej kalorii.
Nie ma czegoś takiego że 100kg facet jedząc 1600kcal spowolni metabolizm przez jakieś voodoo i nie będzie chudł bo jego podstawowa przemiana materii czyli samo spalanie kalorii na potrzeby podtrzymania życia będzie wynosiło więcej niż te 1600kcal.
hmm... no to jak wytłumaczyć takie cóś, jak nie spowolnieniem metabolizmu:
podczas 2 tyg postu spożywałem 0 kcal, piłem tylko 3l wody dziennie, a "prawie normalnie" funkcjonowałem + codziennie trening (bieg lub siłka) troszkę ponad 1h,
czyli jeśli liczyć tylko podst BMR ~1600kcal (70kg) + 600kcal = 2200kcal dziennie (nie liczymy NEAT, EPOC, TEF)
napisałem, że "prawie normalnie" funkcjonowałem, bo co prawda robiłem wszystko jak zawsze (praca, dom, zakupy, itp), nikt w domu i pracy nic dziwnego nie zauważył, jednak ja wewnętrznie czułem kompletny "slow motion", na wszystko potrzebowałem więcej czasu na rozruch, zero możliwości jakichkolwiek przyspieszeń czy zrywów, jak bieg to tylko truch, a na siłce musiałem siadać po każdej serii żeby odpocząć
a przecież przy tak niskim "spożyciu" 0 kcal waga nie spadła mi o kilkadziesiąt kilo (żeby to wyrównać), tylko raptem o kilka kilo...
oczywiście organizm miał kalorie, bo ketoza była na maxa i po 2-gim dniu pasek był na "++++", więc spalanie fatu i wszelkich resztek było na maxa
jednak owe spowolnienie dla mnie było baaaaaardzo odczuwalne
"co nas nie zabije, to nas wzmocni"
"odrobina cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
Tyle, że z 1:46:00 w połówce to jeszcze całkiem daleko do 45:00 na 10km
No i tej rozwagi nie widzę.
Pisząc rozwaga chodziło mi o nie szarżowanie i spokojne podejście do biegania/startów.
Mój pierwszy start w zawodach 10 km w temperaturze 30-33`C czas 49 minut karetka, szpital otarcie się o śmierć lub kalectwo.
Trzy tygodnie później 10 km w podobnych warunkach z rozwagą 47 minut.
Przed półmaratonem 1:46 pobiegłem 3 tygodnie wcześniej 10 km w upale 45:50.
Wszystkie te starty pobiegnięte z rozwagą po swoich doświadczeniach z pierwszego startu.
Sam z doświadczenia wiem że jest to możliwe ale ludzie są różni.
Wyniki / 10km: 40:13 / 21km: 1:36:26 / 42km: 03:31:06
Arek Bielsko pisze:hmm... no to jak wytłumaczyć takie cóś, jak nie spowolnieniem metabolizmu:
podczas 2 tyg postu spożywałem 0 kcal, piłem tylko 3l wody dziennie, a "prawie normalnie" funkcjonowałem + codziennie trening (bieg lub siłka) troszkę ponad 1h,
czyli jeśli liczyć tylko podst BMR ~1600kcal (70kg) + 600kcal = 2200kcal dziennie (nie liczymy NEAT, EPOC, TEF)
napisałem, że "prawie normalnie" funkcjonowałem, bo co prawda robiłem wszystko jak zawsze (praca, dom, zakupy, itp), nikt w domu i pracy nic dziwnego nie zauważył, jednak ja wewnętrznie czułem kompletny "slow motion", na wszystko potrzebowałem więcej czasu na rozruch, zero możliwości jakichkolwiek przyspieszeń czy zrywów, jak bieg to tylko truch, a na siłce musiałem siadać po każdej serii żeby odpocząć
a przecież przy tak niskim "spożyciu" 0 kcal waga nie spadła mi o kilkadziesiąt kilo (żeby to wyrównać), tylko raptem o kilka kilo...
oczywiście organizm miał kalorie, bo ketoza była na maxa i po 2-gim dniu pasek był na "++++", więc spalanie fatu i wszelkich resztek było na maxa
jednak owe spowolnienie dla mnie było baaaaaardzo odczuwalne
To proste. Głodówka spowodowała wyrzut kortyzolu a ten spowodował retencję wody dlatego waga nie spadła tak jakby to można wnioskować z samych kalorii. To samo się dzieje przy zwykłej redukcji, że ubytek tłuszczu jest maskowany przez retencję wody.
To co opisujesz jako spowolnienie to sposób oszczędzania energii, tak żeby zużywać jej jak najmniej a nie jakieś magiczne spowolnienie. Gość który zjada z bilansem kalorycznym 0kcal i ten na deficycie 1000kcal przy wadze 70kg leżąc na kanapie i nic nie robiąc spalą mniej więcej tyle samo kalorii i to jest fakt który wynika z fizyki i chemii.
wg mnie mówimy o tym samym zjawisku, tylko Ty nazywasz to po swojemu i nie dopuszczasz innego nazewnictwa niz Twoje, bo inne nazwy są wg Ciebie niemądre i nie mają uzasadnienia w żadnych znanych Tobie badaniach
podsumowując, jak dla mnie, to:
spowolnienie metabolizmu = oszczędzanie energii = magiczne spowolnienie = voodoo
"co nas nie zabije, to nas wzmocni"
"odrobina cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
mietox pisze:
Pisząc rozwaga chodziło mi o nie szarżowanie i spokojne podejście do biegania/startów.
Mój pierwszy start w zawodach 10 km w temperaturze 30-33`C czas 49 minut karetka, szpital otarcie się o śmierć lub kalectwo.
Trzy tygodnie później 10 km w podobnych warunkach z rozwagą 47 minut.
...
No wybacz, ale "karetka, szpital otarcie się o śmierć lub kalectwo" i trzy tygodnie po tym biegniesz kolejne zawody i to ma być rozwaga?
OK, nic się nie stało, ale na pewno to nie jest rozwaga i o tym kojer napisał.
Arek Bielsko pisze:wg mnie mówimy o tym samym zjawisku, tylko Ty nazywasz to po swojemu i nie dopuszczasz innego nazewnictwa niz Twoje, bo inne nazwy są wg Ciebie niemądre i nie mają uzasadnienia w żadnych znanych Tobie badaniach
Ja o tym wiem, ale bezmyślne rzucanie sloganu "spowolnienie metabolizmu" sugeruje coś zupełnie innego i później słyszy się, że mam deficyt i nie chudnę bo mi "metabolizm spowolnił". Generalnie uważam, że używanie tego sformułowania jest błędem bo sugeruje coś co nie istnieje.
Przed pływaniem była rozgrzewka na lądzie, ale też i w wodzie.
Ja to się generalnie nie rozgrzewam przed bieganiem. Przed akcentem robię 3-4km truchtu i ABC, przed wybieganiami zwyczajnie idę biegać. Chociaż to się trochę zmieniło ostatnio bo robię serię yacoolowych ćwiczeń wszelakich, żeby lepiej "czuć bieg"
Skoor, obawiam sie, ze jednak zbytnio upraszczasz sprawe.
Oczywiscie, ze w ogolnym rozrachunku trzeba wiecej wydatkowac niz sie przyjmuje, ale...
Okreslenie ile sie w danej chwili wydatkuje (1) i ile sie aktualnie de facto przyjmuje (2) sa w praktyce niemierzalne, bo zaleza od wielu czynnikow wewnetrznych jak i zewnetrznych.
Polecam cala serie artykulow na IDM-Program.
Koles co prawda czesto sie powtarza i tworzy duzo tekstu, ale czyta sie to dosc szybko.
Plusem jest za to zebranie tego wszystkiego do kupy w jednym miejscu. Odwoluje sie tez do wynikow badan.
Czy wszystko stamtad trzeba wziac bezkrytycznie? Jak zwykle nie, ale moim zdaniem warto sie wglebic.
mietox pisze:
Przed półmaratonem 1:46 pobiegłem 3 tygodnie wcześniej 10 km w upale 45:50.
No to patrząc na wynik, to do połówki nie byłeś wtedy gotowy. Ja biegnąc 1:43:27 w Sobótce (odpuściłem końcówkę bo na złamanie 1:40 szans nie było a założone minimum, czyli 1:45 było spokojnie), 2 tygodnie później zrobiłem 46:01 na dychę (atakowałem 45 ale zacząłem za szybko i upał swoje dołożył). Potem już na powoli lecącej formie połówka we Wrocławiu w 1:43:29 i tydzień później 10km (w ulewie) 46:03. To był mój najlepszy rok (2015) ze spora ilością regularnych treningów a 45:00 to był w zasadzie główny cel (do dziś nieosiągnięty i daleko mi do niego).
O biegnieciu zawodów po 3 tygodniach od karetki się nie będę wypowiadał
Ostatnio zmieniony 25 kwie 2018, 13:02 przez kojer, łącznie zmieniany 1 raz.